Mimo wątpliwości optymizm

W Polsce na Wigilię zostawia się przy stole jedno wolne miejsce. Niech tym razem puste będą dwa: to drugie zwolnione przez tysiące Polaków, którzy jako obserwatorzy właśnie pakują plecaki, by 26 grudnia stawić się w ukraińskich komisjach wyborczych - nie tylko w Kijowie, także na najgłębszej prowincji.

26.12.2004

Czyta się kilka minut

Na ulicach otaczających budynek Werchownej Rady parkują samochody parlamentarzystów: limuzyny, przy których mercedes posła Andrzeja Pęczaka wyglądałby jak zabawka, choć ukraiński deputowany zarabia oficjalnie kilkakrotnie mniej niż polski poseł. Wszystkie auta mają ciemne szyby, niektóre pomarańczowe wstążki i naklejki.

- Popatrz, k.., oto biedacy walczący o demokrację dla ludu - mówią kijowscy znajomi, gdy przechodzimy obok drogich samochodów z literkami “BP" (Werchowna Rada) na rejestracjach. Połowa parlamentarzystów to biznesmeni i lokalni watażkowie, którym w zdobyciu mandatu pomogła ordynacja (połowę mandatów obsadzono według systemu jednomandatowych okręgów wyborczych). Po nowych wyborach w parlamencie mają znaleźć się partie, którym uda się zbudować trwałe struktury i dokonać odpowiedniej selekcji kandydatów. Tyle teoria.

Oczywiście, moi przyjaciele całym sercem popierają Pomarańczową Rewolucję, ale ich irytacja jest zrozumiała. Przez ostatnie tygodnie obywatelskiego zrywu w Kijowie nie zastanawialiśmy się - zachłyśnięci przebudzeniem Ukraińców - czy wszyscy, którzy noszą pomarańczowe wstążki, szaliki czy czapki są zwolennikami demokracji. Nie zastanawialiśmy się nad pochodzeniem wielkich fortun ludzi wokół Wiktora Juszczenki - np. Julii Tymoszenko, ale i pomniejszych - ani nad nacjonalistycznymi czy paramilitarnymi organizacjami, które też krzątały się gdzieś na zapleczu rewolucji.

Sprawę ułatwiali zwolennicy Wiktora Janukowycza: absurdalne oskarżenie o amerykańskie pochodzenie walonek, noszonych przez zmarzniętych studentów na Majdanie Nezależnosti albo o odurzanie się nasączonymi narkotykami pomarańczami skompromitowało wszelką krytykę pod adresem obozu Juszczenki. Rewolucja to wielka i wspaniała rzeka ludzi, różnych środowisk i orientacji. Ale z prądem takiej rzeki - znamy to z Polski - płyną nie tylko rzeczy pachnące.

Wątpliwości te oczywiście nie przekreślają pozytywów Pomarańczowej Rewolucji. Jednak nie można o nich zapominać. Pamiętać o nich powinien zwłaszcza Juszczenko i jego ekipa.

Ale on jeszcze nie jest prezydentem i wiele przed nim. Stara władza ociąga się z odejściem. Jeszcze pod koniec pierwszego tygodnia Pomarańczowej Rewolucji ludzie powtarzali plotki o przejętych ciężarówkach, które rzekomo miały wywozić śnieg zebrany wokół budynków administracji, a w rzeczywistości pod śniegiem miały być dokumenty. Czy tak się zachowuje władza, która nie zamierza odejść? Ale od tego czasu minęły ponad dwa tygodnie, a ustępujący prezydent Leonid Kuczma wciąż gra na czas, choćby po to, by np. przyznać odznaczenia “w dziedzinie nauki" ludziom ze swego otoczenia, w tym Wiktorowi Pinczukowi, Mykole Azarowi, Fedorowi Jaroszence. Do medalu dołączono po 100 tys. hrywien (ok. 70 tys. zł).

Kuczma żegna się w “wielkim" stylu. Nic dziwnego, że 75 proc. Ukraińców jest przekonanych, że w ostatnich miesiącach jego poczynania dyktowała chęć zabezpieczenia interesów własnych i otoczenia. Jedynie 8 proc. respondentów żegna Kuczmę jako prezydenta, któremu udało się zachować autorytet i szacunek społeczeństwa.

Tymczasem zwolennikom Janukowycza puszczają nerwy. Nie ma dnia, by agencje nie informowały o groźnie wyglądających incydentach: że w Doniecku działacz młodzieżowej organizacji “Pora" jest zastraszany przez milicję; że gdzieś blokuje się konwój samochodów; że przygotowuje się podwójne dowody osobiste, by umożliwić wielokrotne głosowanie i ominąć uszczelnioną ordynację...

Ci, którzy głosowali dotąd na Janukowycza, argumentowali często, że kierowali się pragnieniem stabilności i bezpieczeństwa socjalnego. Nawet według niezależnych ośrodków Janukowycza poparło ok. 40 proc. obywateli. Chcąc ich przekonać do siebie, Juszczenko próbuje pokazać bardziej wrażliwe oblicze: na ulotkach rozdawanych teraz na ulicach miast Ukrainy, w swoich “10 krokach naprzeciw ludziom" na pierwszym miejscu obiecuje stworzenie pięciu milionów miejsc pracy, priorytetowy program socjalny, zmniejszenie podatków.

Co będzie, jeśli nie uda mu się spełnić obietnic? W 1994 r. 23 procent obywateli uważało, że należy protestować przeciw władzy, gdy pogarszają się warunki życia. Pięć lat później - 34 proc. W tym roku już 42 proc. Ile wyniesie, powiedzmy, za rok?

Tradycyjnie w Polsce na Wigilię zostawia się przy stole jedno wolne miejsce. Niech tym razem puste będą dwa krzesła: to drugie zwolnione przez tysiące Polaków, którzy jako międzynarodowi obserwatorzy właśnie pakują plecaki i walizki, aby 26 grudnia stawić się w ukraińskich komisjach wyborczych - nie tylko we Lwowie czy Kijowie, ale także na najgłębszej prowincji.

Również po to, aby nowa władza, jakakolwiek by była, wiedziała, że opinia światowa także jej patrzeć będzie na ręce.

  • Z Iłko Kuczerivem, dyrektorem kijowskiej Fundacji Inicjatyw Demokratycznych, rozmawia Andrzej Brzeziecki

ANDRZEJ BRZEZIECKI: - Czy ukraińscy politycy, którzy teraz wspierają Juszczenkę, rzeczywiście rozumieją, czym są europejskie standardy demokratyczne?

IŁKO KUCZERIV: - A czym są? Czy Silvio Berlusconi spełnia standardy europejskiej demokracji? (włoski premier jest oskarżany o przestępstwa finansowe - red.) Klasa polityczna okresu przejściowego tak pojmuje demokrację, jak rozumie ją społeczeństwo. Oczywiście, jeśli naszą demokrację porównać do systemu Wlk. Brytanii czy Holandii, zobaczymy wielką różnicę. Ale pamiętajmy, jaki u nas był punkt wyjścia. Trzeba też rozumieć, że realizowaliśmy kilka celów jednocześnie. Nie tylko rozwój demokracji, ale budowę państwa i transformację gospodarczą. Stąd zdarza się, że niektórzy łączyli biznes z polityką i szli do parlamentu, by chronić własne interesy.

Ponadto w otoczeniu Juszczenki jest wciąż sporo działaczy dawnego “Ruchu" (opozycyjny wobec komunizmu i ZSRR “Ruch Narodowy na Rzecz Ukrainy" powstał w 1989 r., jego celem była niepodległość i demokracja - red.). Oni rozumieją, co to demokracja. Dla nich polityka to coś więcej niż walka o wpływy. Ludzie z opozycji zawsze mają romantyczne idee. Za nimi idą ludzie, którzy mają bardziej profesjonalne podejście do polityki, a za nimi jeszcze inni, którzy bywają cynikami.

Stalin dawał podległym państwom dobre konstytucje, ale co z tego, skoro prawo nie funkcjonowało. Zaś Wielka Brytania nie ma konstytucji, ale państwo prawa funkcjonuje bez problemów. Obecnie jesteśmy w połowie drogi. Nasza klasa polityczna też.

- A gdzie jest społeczeństwo? Czy Pomarańczowa Rewolucja nie była tylko buntem przeciw znienawidzonej grupie trzymającej władzę?

- Przecież w całej rewolucji chodziło właśnie o demokrację! Ludzie wyszli na ulice, bo dokonano fałszerstw wyborczych. Cóż bardziej demokratycznego? Ukraińcy zaczynają się zachowywać jak demokratyczne społeczeństwo. Ludzie na ulicach, chociaż teraz wspierają Juszczenkę, przede wszystkim reprezentują samych siebie. Oczywiście, ktoś to jakoś koordynuje, ale jest przecież niemożliwe zorganizować i sterować milionami w całej Ukrainie. Tym to się różni od wieców Janukowycza.

Nawet niektórzy zwolennicy Janukowycza, będący pod wrażeniem Pomarańczowej Rewolucji, zaczynają rozumieć, że demokracja to coś ważnego; coś, co wymaga szacunku, skoro tylu ludzi o nią walczy. Ci, którzy popierali Janukowycza, bo opowiadali się za stabilnością, dostrzegają wreszcie, że ich okłamywał, że państwowa telewizja ich oszukiwała. Pytanie, czy ta refleksja przyniesie trwalsze rezultaty.

- Są tacy, których Juszczenko z pewnością nie przekona.

- Karnawałowa atmosfera Kijowa działała na wyobraźnię. Ale na południu i wschodzie jest inaczej. Juszczenko tak łatwo nie zostanie prezydentem. Ludzie, którzy wspierają Janukowycza i organizują jego kampanię, będą przeszkadzać na różne sposoby. Mamy też “przyjaciół" w Rosji. Przed samymi wyborami mogą pojawić się jakieś incydenty zorganizowane przez tych, którzy chcą utrzymać się przy władzy. A jeśli Juszczenko wygra i różnica oddanych głosów nie wyniesie ponad 10 proc., nie będzie można mówić o absolutnym zwycięstwie. Juszczenko nie będzie miał absolutnej władzy.

Problem Ukrainy polega na tym, że stara nomenklatura jest wciąż obecna w polityce. W 1991 r. komuniści poparli niepodległość - zmienili flagi z czerwonych na niebiesko-żółte i zachowali władzę. Polityczne wpływy zaczęli przekładać na tworzenie fortun. Najgorsze, że ta grupa nauczyła się reprodukować samą siebie, młodsi uczą się tych samych zachowań. Dziś to oni organizują wiece w Doniecku czy Odessie - już nie tyle przeciw Juszczence, co przeciw nowej rzeczywistości. W przyszłości będziemy mieli z nimi problemy.

- A czy w samej Pomarańczowej Rewolucji nie ma zagrożeń?

- Ludzie na ulicach mają różne oczekiwania. Wierzą, że jak Juszczenko dojdzie do władzy, wszystko będzie cudownie. To nieprawda. Mamy problemy z ekonomią, z korupcją. Ludzie mogą się rozczarować i zmienić zdanie. Ale nie spodziewam się demonstracji czy społecznego wybuchu przeciw Juszczence.

Osobny problem to ci z otoczenia Juszczenki, którzy już marzą np. o wejściu do rządu. Nie wszystkim to się uda, więc pojawi się opozycja wobec Juszczenki - tak z prawa, jak i z lewa. Przyszłość “Naszej Ukrainy" (partia Juszczenki - red.) jest niepewna. Na razie to koalicja ugrupowań, która ma wielu liderów, reprezentujących różne idee i cele. Może czekać ją to samo, co spotkało “Ruch", czyli utrata zwolenników i rozpad.

Jednak mimo tych wszystkich wątpliwości jestem optymistą. Bo 20 lat temu za podobną działalność jak dziś szykowałem się do więzienia.

IŁKO KUCZERIV jest dyrektorem kijowskiej Fundacji Inicjatyw Demokratycznych, która podczas wyborów prezydenckich współorganizowała niezależne sondaże opinii publicznej. W latach 80. działacz ruchów dysydenckich, później działacz “Ruchu".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Publicysta, dziennikarz, historyk, ekspert w tematyce wschodniej, redaktor naczelny „Nowej Europy Wschodniej”. Wieloletni dziennikarz „Tygodnika”. Autor i współautor książek: „Przed Bogiem” (2005), „Białoruś - kartofle i dżinsy” (2007), „Ograbiony naród ‒… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 52/2004