Miłość i śmierć

Na pytanie, dlaczego akurat teraz prezes zaczął mówić o karze śmierci, odpowiedzi jest kilka.

29.11.2011

Czyta się kilka minut

Po pierwsze, jego marzenie wywołane skrajnym poirytowaniem trudno wypreparować z kontekstu, w którym tkwi zabijany. Nie ma potrzeby snucia i tworzenia teoretycznych list ofiar irytacji prezesa, skoro taka lista jest gotowa, i jest na niej - ani chybi - Jacek Kurski.

Kary za to, co europoseł dziś robi, przewidziane w niegdyś używanych kodeksach, zostały w istocie zniesione. Sama zdrada i odszczepieństwo, czy - jak byśmy to nieco archaicznie ujęli - "rozbijactwo", za które aplikowano kulkę, zostały przez Kurskiego wzbogacone ciężkim molestowaniem partii. "Kochałem tę partię, oddałem jej najlepsze lata i pomysły", powiedział on z uniesieniem w piątkowym wywiadzie dla "Rzeczpospolitej". W ten sposób na wschód od Żelaznej Kurtyny nikt swych uczuć nie formułował od dobrych 60 lat. Miłość do partii wyznana w pierwszym zdaniu rozmowy, a zatem będąca emocją elementarną, a na dodatek ujętą w czas przeszły, została nieco dalej zilustrowana wyobrażeniami jeszcze bardziej krzepkimi. Po miłości przyszedł czas na miłosny zawód i refleksję. Prezes w tych wyobrażeniach jawi się Kurskiemu jako dyrygent z biczyskiem w ręku, który owym symbolicznym atrybutem dominacji batoży skrzypków i wiolonczelistów. Zabić za takie coś - to mało. Każdy to powie: przydałyby się też tortury, o których zalegalizowanie prezes się najpewniej też upomni.

Po wtóre, rzec trzeba, że jakkolwiek śmierć jest dla prezesa jedynym logicznym sposobem na ukaranie, to czuje się, że śmierć prędka i bezbolesna to za mało. Jeszcze tak nie było, by prezes nie miał w zanadrzu ostrzejszej wersji swej opinii, gdy poprzednia wyda się już oswojona przez międlenie jej przez opinię publiczną. I tak oto, po komunikacie prezesa, czyli po obwieszczeniu ideowym, i po naszych własnych domysłach, o czyjej śmierci prezes myśli, nie czekaliśmy zbyt długo na rozważania natury praktycznej. Jakkolwiek by to interpretować, poseł Błaszczak powiedział, że sposób wykonania kary śmierci jest problemem "drugorzędnym", do uregulowania "jakimś rozporządzeniem". To zmyłka. Trudno, znając prezesa, nad tą drugorzędnością przejść bez namysłu. Śmierć musi być straszna, więc rozporządzenie będzie istotne. By nie popadać w zbyt daleko idące rozważania, trzeba wykluczyć sposoby uśmiercania, które się dotychczas nie sprawdziły. Smażenie prądem, gazowanie, trucie czy wieszanie nie przyniesie ulgi. To będzie rozporządzenie rewolucyjne. Kaci od Teksasu przez Białoruś po Japonię na swych branżowych forach internetowych już o tym dyskutują. Tak mniemam.

Po trzecie, sprawą uzasadnienia inicjatywy prezesa zajął się poseł Hofman. Z pozycji - o to chyba chodzi - katolickich. W wywiadzie dla TVN przekonywał, że Jan Paweł II był de facto zwolennikiem kary śmierci. Do stwierdzenia, że Jan Paweł II był za życia wiceprezesem PiS, brakowało niewiele. Na pierwszy rzut oka, nie bardzo wiadomo, co z opinią Hofmana zrobić, rzut drugi umożliwia porównanie. Poseł Hofman, mówiąc o papieżu, przypomniał niesłusznie zapomniany francuski film dokumentalny pt. "Ewangelia według Papuasów" ("L’Evangile selon les Papous", czas trwania 54 minuty, prod. 1999 r.). Reżyser Thomas Balmes wysłuchuje w nim opinii wojowników papuaskiego plemienia na temat papieża Polaka. Generalnie są oni zdania, że ów duchowny lata żelaznym ptakiem po świecie i zabija świnie. Pali też, rzecz jasna, wsie, ale skłonność do zabijania świń napawa tych nieustraszonych kanibali grozą najwyższego stopnia. Śmierć świń oznacza też śmierć ludzi. Ktoś kiedyś odkrył i nakreślił przed Papuasami ów nieznany szerzej rys osobowości Karola Wojtyły i tego się kurczowo trzymają. Wydawałoby się, że zarówno sprawy kary śmierci, jak i miłości zostały przegadane na sto sposobów; okazuje się jednak, że nie wszędzie i niekoniecznie w sposób znany i oczywisty.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2011