Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
To jedno jest pewne: w poniedziałek ruszyły testy przesiewowe na obecność koronawirusa dla nauczycieli z klas I-III szkół podstawowych i specjalnych, a także pracowników administracyjnych. Badania – bezpłatne i dobrowolne – potrwają do piątku 15 stycznia. Akcja może objąć nawet 165 tys. osób. W miarę pewny jest także start akcji szczepień tej grupy zawodowej: zapisy mają się rozpocząć wraz z zakończeniem testów, bo nauczyciele – wraz z seniorami i przedstawicielami służb mundurowych – dostali się do tzw. grupy pierwszej.
Nie wiadomo wciąż najważniejszego: kiedy ruszy stacjonarna nauka w szkołach. Gdy zamykaliśmy to wydanie „TP”, nie było nawet jasne, czy 18 stycznia – zgodnie z pierwotnym wariantem, teraz raczej mało prawdopodobnym – w ławkach zasiądą dzieci z klas I-III. Na pełen powrót do edukacyjnej normalności przyjdzie zapewne poczekać tygodnie, jeśli nie miesiące.
Stan przygotowań do tego procesu to dwie różne opowieści. Wedle rządowej wszystko jest – jak mówił minister Przemysław Czarnek – „dopięte na ostatni guzik”, a najmłodsze dzieci mają się uczyć stacjonarnie w tzw. bańkach. Czyli w oddzielonych od siebie i zlokalizowanych w różnych częściach placówki salach, z różnymi pedagogami, którzy mają unikać wzajemnych kontaktów. I o różnych porach. Dyrektorzy szkół i pedagodzy odpowiadają zgryźliwie: w „bańce” – swojej „bańce komunikacyjnej” – przebywa sam minister. I pytają: co ze świetlicami, stołówkami, korytarzami? I z nauczycielami, którzy – jak np. angliści – muszą krążyć między klasami? Wielu z nich nie chce powrotu do stacjonarnej pracy przed zaszczepieniem większości pedagogów. A na to możemy poczekać jeszcze kilka miesięcy. ©℗