Stacjonarnie, ale ostrożnie

Wojciech Feleszko, immunolog i pediatra: W świetle najnowszych ustaleń naukowych można przewidywać, że dzieci z przedszkoli oraz klas 1-3 podstawówek będą w zaczynającym się roku szkolnym największymi rozsadnikami koronawirusa.

23.08.2021

Czyta się kilka minut

Matura w III Liceum Ogólnokształcącym w Tarnowie, 4 maja 2021 r / . / TADEUSZ KONIARZ / REPORTER
Matura w III Liceum Ogólnokształcącym w Tarnowie, 4 maja 2021 r / . / TADEUSZ KONIARZ / REPORTER

PRZEMYSŁAW WILCZYŃSKI: Od 1 września rusza szkoła stacjonarna. Dobrze to czy źle?

WOJCIECH FELESZKO: Dobrze, biorąc pod uwagę, jakie szkody przyniosła nauka online. Koszty psychiczne, znacznie słabsza jakość nauczania, wykluczenie edukacyjne – wszystkie te czynniki sprawiają, że powrót do lekcji stacjonarnych jest jak najbardziej pożądany. Z jednym zastrzeżeniem: tylko przy zachowaniu maksimum ostrożności.

Co ma Pan na myśli?

Mówię o trzymaniu się – niezbyt u nas popularnych – środków, takich jak maseczki na korytarzach czy dezynfekcja rąk. Niezaszczepiona pozostaje ogromna część polskiego społeczeństwa, a wariantu Delta koronawirusa należy spodziewać się z dużym prawdopodobieństwem właśnie we wrześniu. Dotknie także osoby zaszczepione – wiemy już, że ta mutacja wymyka się nieco odporności szczepiennej, choć chroni przed ciężkim przebiegiem – ale przede wszystkim będzie stanowił zagrożenie dla nieuodpornionych.

Tymczasem niezaszczepionych jest ponad 20 proc. nauczycieli i ponad 70 proc. uczniów w wieku 12-18 lat. Nie mówiąc o młodszych, którzy nie są jeszcze objęci programem.

Co do tej ostatniej grupy, na szczęście trwają prace nad preparatami także dla jej przedstawicieli. Żałuję, że nie udało się tego zrobić przed rozpoczęciem roku szkolnego, ale wierzę, że w ciągu miesiąca, dwóch, maksymalnie trzech będziemy mogli zarejestrować szczepionkę także dla dzieci młodszych. A ja będę wtedy jednym z pierwszych, który zaszczepi moje najmłodsze dziecko.

Co do młodzieży w wieku 12-18 lat, trzeba ich i ich rodziców zachęcać, ­edukować, organizować akcje szczepień na terenie szkoły, co zresztą zapowiada resort edukacji i nauki.

Co z nieuodpornionymi nauczycielami? Zapytam wprost: jest Pan za obowiązkiem szczepień?

Tak, podobnie zresztą jak w przypadku pracowników służby zdrowia. To grupy będące w nieustannym kontakcie z dużymi zbiorowiskami w większości niezaszczepionych osób – będą narażeni w pierwszej kolejności na zakażenie i ciężki przebieg COVID-19. Będą też roznosić wirusa w swoim środowisku zawodowym i rodzinnym. Dlatego uważam, że powinno się wprowadzić ten obowiązek.

Władze oświatowe wypowiadały się przeciw takiemu rozwiązaniu, ale nie wykluczył go minister zdrowia. Jego wprowadzenie na pewno spowodowałoby gigantyczny spór.

On i tak trwa. Ożywioną dyskusję między tzw. wolnościowcami a zwolennikami szczepień obserwuję m.in. w Stanach Zjednoczonych. Tego samego żenującego sporu – także na poziomie poszczególnych placówek – spodziewam się od września w Polsce i nie mam, szczerze mówiąc, pomysłu, jak go uniknąć.

Tym trudniej przychodzi mi zrozumienie strategii władz oświatowych, które w sprawie szczepień wypowiadają się w sposób niejednoznaczny. Minister czy krakowska kuratorka oświaty zajmują stanowisko przeciw obowiązkowym szczepieniom. Tymczasem stawką jest zdrowie i życie nauczycieli oraz rodzin uczniów.

A samych dzieci? Co półtora roku po rozpoczęciu epidemii wiemy o przebiegu COVID-19 w tej grupie wiekowej?

Dla najmłodszych dzieci okazał się on być generalnie bardzo łagodny. Trwają jeszcze dociekania naukowców, dlaczego tak jest – całkiem niedawno pojawiło się kolejne doniesienie w „Nature”, jak to układ odpornościowy dzieci neutralizuje wirusa już w błonach śluzowych.

Nieco inaczej sprawa ma się w przypadku nastolatków. Najmłodszy z pacjentów, którego leczyliśmy w klinice wiosną, był dwunastolatkiem. Miał zajęte 80 procent płuc i ciężki przebieg choroby, wymagający bardzo intensywnego leczenia dużymi dawkami tlenu. Pamiętam więcej nastoletnich pacjentów z ciężkim przebiegiem. W większości, co charakterystyczne, byli oni dotknięci otyłością.


SZKOŁA WOBEC EPIDEMII – CZYTAJ WIĘCEJ W SERWISIE SPECJALNYM >>>


Osobną sprawą są powikłania i tak zwany long covid. U dzieci nie jest on częsty, występuje u maksymalnie jednego na 20 ozdrowieńców. To przewlekłe uczucie zmęczenia i bóle głowy. W ciągu dwóch, trzech miesięcy te objawy na szczęście zwykle znikają.

I sprawa ostatnia, choć z pewnością nie najmniej poważna: tzw. pocovidowy zespół zapalny, czyli PIMS (inna nazwa to MIS-C), którym w Polsce dotkniętych było ponad 600 dzieci. Tu średnia wieku pacjentów wynosi około 8 lat. Ta przypadłość rozwija się u mniej więcej jednego procenta dzieci chorujących na COVID już w 3-5 tygodni po zakażeniu, a przebieg jest niestety zwykle bardzo poważny. Choć w Polsce nie są mi znane przypadki śmiertelne, co wynika z bardzo zaawansowanego poziomu medycyny, to w innych krajach – np. w Iranie – śmiertelność sięga nawet 11 procent. To pokazuje, jak ważne w przypadku tego zespołu są dostępne u nas kosztowne i nowoczesne metody reagowania, m.in. na wielonarządowe uszkodzenia. Dzięki nim udaje nam się postawić młodych pacjentów na nogi, i to zwykle w ciągu kilku tygodni.

To też pokazuje, że szczepienie dzieci ma sens nie tylko ze względu na bezpieczeństwo dorosłych.

Tak, choć ten argument jest statystycznie najistotniejszy. I wcale nie chodzi tylko o dziadków. Mama mojego małego pacjenta, 32-letnia kobieta ratowana w bardzo ciężkim stanie na OIOM-ie, to wcale nie był wyjątkowy casus. To się działo i może się zdarzyć znowu, ponieważ wariant Delta jest bardziej zaraźliwy i chętniej atakuje młodszych, niż ten pierwotny, „chiński”.

A co po półtora roku wiemy o tym, jak skutecznie dzieci i nastolatki roznoszą wirusa?

Przy pierwszym szczepie wirusa, tym z Wuhan, panowało przekonanie, że ani się łatwo nie zakażają, ani nie przekazują łatwo wirusa innym. W przypadku wariantu Delta wygląda to już inaczej: zgodnie z doniesieniem sprzed dwóch tygodni, opublikowanym na łamach czasopisma „Journal of the American Medical Association”, im młodsze dziecko, tym większe ryzyko zarażenia się jego rodziny. W świetle tych ustaleń można powiedzieć, że – niezaszczepione przecież – dzieci z przedszkoli oraz klas 1-3 podstawówek będą w zaczynającym się roku szkolnym największymi rozsadnikami koronawirusa. Ale nie mamy się czego obawiać, pamiętając, że istnieją szczepionki.

Czy w związku z tym szkoły powinny pracować stacjonarnie także wtedy, gdy drastycznie zwiększy się liczba zachorowań?

Musimy być przygotowani na różne scenariusze, ale chyba nie powinniśmy podejmować radykalnych decyzji na poziomie centralnym. Szkoła, w której pojawi się ognisko koronawirusa, powinna być gotowa na organizację nauki zdalnej przez dwa, trzy tygodnie, a następnie na powrót lekcji stacjonarnych.

Scentralizowanie decyzji było głównym błędem w poprzednich falach?

Trudno te decyzje krytykować, gdyż podobnie reagowano w wielu innych krajach europejskich. Pod tym względem warto czerpać z wzorców azjatyckich, gdzie decyzje na poziomie lokalnym świetnie się sprawdziły. Mam na myśli np. Tajwan czy Koreę Południową, gdzie nie zamknięto centralnie szkół ani na chwilę.

Warto tą azjatycką drogą iść, gdy dojdzie do nas oczekiwana czwarta fala. Zwłaszcza że teraz już wszyscy – uczniowie, nauczyciele i rodzice – są zdeterminowani, by szkoła pracowała stacjonarnie, a nie na internetowych łączach. Ale powtórzę: nie ma powodu do obaw, jeżeli zaufamy nauce. I namówimy do szczepień bliskich.©℗

DR HAB. N. MED. WOJCIECH FELESZKO jest pediatrą, immunologiem i pulmonologiem. Wykładowca w Warszawskim Uniwersytecie Medycznym, pracuje w Dziecięcym Szpitalu Klinicznym WUM. Współautor projektu dotyczącego stosunku Polaków do szczepień przeciwko COVID oraz międzynarodowych raportów dotyczących immunologii COVID.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w tematyce społecznej i edukacyjnej. Jest laureatem Nagrody im. Barbary N. Łopieńskiej i – wraz z Bartkiem Dobrochem – nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Trzykrotny laureat… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 35/2021