Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W zeszłym tygodniu po interwencji właściciela Aliszera Usmanowa, jednego z najbogatszych oligarchów, zwolniono dwóch dziennikarzy działu politycznego dziennika „Kommiersant” pod zarzutem zamieszczenia zakazanego „materiału na zamówienie” i naruszenie etyki dziennikarskiej. Materiał ten to mała wzmianka o planach odwołania 70-letniej przewodniczącej Rady Federacji (izba wyższa parlamentu) Walentiny Matwijenko i powierzenia tej funkcji dyrektorowi wywiadu Siergiejowi Naryszkinowi. Tekst oparto na doniesieniach „anonimowego źródła”, dziennikarze odmówili jego ujawnienia.
W akcie solidarności ze zwolnionymi kolegami z gazety odeszli wszyscy dziennikarze pracujący w dziale politycznym, a 220 dziennikarzy z innych działów i wydań podpisało list protestacyjny. Rzecz bez precedensu w rosyjskich mediach. W środowisku rozpętała się burza: decyzję kierownictwa gazety nazwano cenzurą, w komentarzach podnoszono, że wszystkie rosyjskie media poddawane są presji ze strony władz, i że znacząca większość obsługuje interesy Kremla, zapominając o podstawowej misji uczciwego informowania opinii publicznej. Masowo udzielano wsparcia dziennikarzom, którzy w proteście opuścili redakcję.
Czy wydarzenia w „Kommiersancie” wpłyną na sytuację mediów w Rosji? Nic nie wskazuje na to, by kontrola ze strony władz miała osłabnąć, wręcz przeciwnie. Może tylko „anonimowe źródła” karmiące czasem gazety rewelacjami zza kulis będą jeszcze ostrożniejsze. ©℗