Sieci Kremla i ludzie Putina

CATHERINE BELTON, brytyjska dziennikarka śledcza: Putin rządzi prawie ćwierć wieku. Jeden z jego dawnych sojuszników mówił mi, że prezydent chciałby już odejść na emeryturę. Ale dla ludzi służb byłoby to zbyt niebezpieczne.

21.02.2022

Czyta się kilka minut

Władimir Putin i sekretarz Rady Bezpieczeństwa Rosji Nikołaj Patruszew z wizytą w Anapie, Kraj Krasnodarski, sierpień 2019 r. / ALEXEI NIKOLSKY / TASS / GETTY IMAGES
Władimir Putin i sekretarz Rady Bezpieczeństwa Rosji Nikołaj Patruszew z wizytą w Anapie, Kraj Krasnodarski, sierpień 2019 r. / ALEXEI NIKOLSKY / TASS / GETTY IMAGES

MARCIN ŻYŁA: Komu ufa Władimir Putin?

CATHERINE BELTON: Gdy chce zasięgnąć rady, zamyka się w gabinecie z Nikołajem Patruszewem, sekretarzem Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej. Patruszew, kilka lat starszy od Putina, szefował wcześniej Federalnej Służbie Bezpieczeństwa, następczyni KGB. Wpływowy jak kardynał Richelieu, jest on autorem doktryny, zgodnie z którą kapitalizmu należy używać jako narzędzia do zwiększania rosyjskich wpływów na Zachodzie.

Myślę, że Putin ufa też Siergiejowi Naryszkinowi, dyrektorowi Służby Wywiadu Zagranicznego, podobnie jak on wywodzącemu się z Petersburga. Gwiazda Naryszkina jaśnieje zwłaszcza w ostatnich miesiącach – mówi się, że to jeden z możliwych następców Putina. Blisko są też Igor Seczin, prezes spółki naftowej Rosnieft, oraz przyjaciel prezydenta Giennadij Tymczenko, z którym Putin zna się od lat 80. XX w., kiedy razem uczyli się niemieckiego w Instytucie Czerwonego Sztandaru, szkole KGB [dziś Akademia Wywiadu Zagranicznego – red.].

Łączą ich Petersburg oraz związek ze służbami. W książce „Ludzie Putina” pisze Pani o końcu lat 80. poprzedniego stulecia i takich jak oni „progresywnych elementach” w KGB: funkcjonariuszach, którzy już wtedy widzieli upadek Związku Sowieckiego i zawczasu się do niego przygotowali.

Powiedziałabym wręcz, że byli to ludzie, którzy z początku napędzali dążenie Rosji do wolnego rynku. Wywodzili się głównie z dyrektoriatu wywiadu zagranicznego KGB. Dużo podróżowali i pierwsi spostrzegli, że gospodarka centralnie sterowana nie działa i aby konkurować z resztą świata, konieczna jest transformacja Związku Sowieckiego. Sposób, w jaki ją przeprowadzono, zakończył się ostatecznie, jak mówił mi jeden z byłych oficerów KGB, „wysadzeniem w powietrze własnego domu”. Ale z początku wszystko było pod kontrolą.

To wtedy narodził się Putin, jakiego znamy?

Kiedy pod koniec roku 1989 Władimir Putin – wtedy funkcjonariusz KGB we wschodnioniemieckim Dreźnie – widział, jak pod jego oknem przechodzą pokojowe demonstracje, poprosił o pomoc miejscową sowiecką jednostkę wojskową, aby zyskać czas na zniszczenie tajnych dokumentów. Generałowie odpowiedzieli, że bez rozkazów z góry nie wyprowadzą żołnierzy z koszar. Putin nigdy nie zapomniał tamtego milczenia Moskwy.


ATAK NA UKRAINĘ: CZYTAJ WIĘCEJ W SERWISIE SPECJALNYM >>>


Od Władimira Jakunina [byłego szefa rosyjskich kolei państwowych i doradcy Putina – red.] usłyszałam, że kiedy ten w 1990 r. wrócił z Nowego Jorku do Petersburga, wtedy jeszcze noszącego nazwę Leningrad, z miasta zapamiętał głównie niedziałające latarnie uliczne i zrujnowane kamienice.

To samo widział Putin. Odkąd dekadę później został prezydentem Rosji, on i jego współpracownicy z KGB/FSB bogacą się nieprzyzwoicie. Wierzą jednak, że na to zasługują, ponieważ przywrócili stabilność systemowi oraz wielkość Rosji w świecie. Kleptokracja w wersji Kremla polega nie tylko na gromadzeniu bogactwa, ale i na używaniu go do powiększania wpływów.

Jak głęboko ten system spenetrował politykę i biznes w Europie Zachodniej?

Rosja odniosła pewne sukcesy, zwłaszcza w przenikaniu do biznesowo-politycznego establishmentu Niemiec. Są to wpływy, które sięgają czasu jeszcze przed upadkiem muru berlińskiego. To przykład Matthiasa Warniga, znajomego Putina z Drezna, gdzie Warnig był wysokim oficerem wschodnioniemieckiej bezpieki Stasi [dziś jest dyrektorem zarządzającym Nord Stream AG, spółki odpowiedzialnej za funkcjonowanie gazociągu – red.]. W niemieckich firmach współpracujących z Gazpromem pracują byli funkcjonariusze Stasi. Z hojnych pensji w zarządach Rosnieftu i Nord Streamu korzysta były kanclerz Niemiec Gerhard Schröder.

Wciąż nie wiemy wszystkiego o sieciach zarzuconych przez FSB w Niemczech. Ale jasne jest, że jej ludzie mieli pewien wpływ na dotychczasowe podejście Niemiec do Rosji – zwłaszcza na dążenie do „ponownego otwarcia” w relacjach z Rosją oraz zależność od rosyjskiego gazu.

A Węgry? Wielka Brytania?

Viktor Orbán niedawno odwiedził Kreml, gdzie narzekał na Zachód, że nie bierze pod uwagę interesów Kremla. Węgry są uzależnione od rosyjskiego gazu. Długoterminowa umowa, którą wynegocjowały we wrześniu 2021 r. na korzystnych dla Węgier warunkach, jest głównym argumentem na rzecz rządzącej partii Fidesz przed wyborami parlamentarnymi, zaplanowanymi na 3 kwietnia.

Jest i Londyn – czy też, jak mówi się ironicznie, „Londongrad” – gdzie wpływ Rosji na brytyjskie życie publiczne znacznie przekracza to, czego można by się spodziewać po samym tylko rynku nieruchomości. Ludzie Putina skutecznie spenetrowali nasz establishment. Niektórzy Rosjanie zostali brytyjskimi obywatelami, a potem sponsorami Partii Konserwatywnej. Przecieki z Pandora Papers i FinCEN Files wskazują np. na Ljubow Czernuchinę, żonę byłego wiceministra finansów Rosji i byłego szefa zarządu jednego z największych rosyjskich banków. Niedługo przed tym, gdy w latach 2012-20 przelała na konto torysów w sumie 2 mln funtów, Władimir Czernuchin uzyskał korzystną pożyczkę od jednego z bliskich Putinowi oligarchów.

W raporcie z 2020 r. komisja ds. bezpieczeństwa i wywiadu brytyjskiego parlamentu ostrzegła, że powinno się zwracać uwagę na wszystkich rosyjskich biznesmenów na Wyspach, także na tych, którzy przedstawiają się jako emigranci – ponieważ wszyscy są podatni na szantaż ze strony rosyjskich służb.

Brytyjska minister spraw zagranicznych Liz Truss grozi, że w razie nowej inwazji na Ukrainę oligarchowie Putina „nie będą się mieli gdzie ukryć”, a nawet że w grę wchodzi konfiskata ich brytyjskich majątków. To realne?

Joe Biden zapowiedział, że w takim przypadku Stany Zjednoczone podejmą drastyczne kroki, m.in. obejmą sankcjami oligarchów i rosyjskie banki państwowe. Amerykanie utrzymują system tzw. wtórnych sankcji, co oznacza, że każdy podmiot robiący interesy z osobami czy podmiotami wpisanymi przez nich na indeks, sam podlega sankcjom. To zamyka sprawę – Londyn nie ma tu już nic do powiedzenia.

Według wspomnianego raportu brytyjskiego parlamentu, aż jedna piąta pieniędzy na londyńskiej giełdzie pochodzi z Rosji. Czy to oznacza, że Zachód był dotąd współodpowiedzialny za umacnianie się systemu Putina?

Do pewnego stopnia tak. Ale nie wolno myśleć ahistorycznie. Przecież początek lat 90. to powszechne przekonanie, że zimna wojna się skończyła oraz że przed Rosją nie ma alternatywy, jak tylko jej integracja z Zachodem. To dlatego Londyn otworzył ramiona przed rosyjskim biznesem. Wierzyliśmy – i nie było to pozbawione podstaw – że im ściślej Rosjanie zintegrują się z naszymi rynkami, tym bardziej będą postępować w zgodzie z demokratycznymi standardami.

Stało się inaczej. Rosyjskie pieniądze okazały się tak pożądane, że Kremlowi łatwo było kupować wpływy. U parlamentarzystów, prawników, bankierów i innych członków establishmentu. Rosyjscy oligarchowie na Wyspach zatrudniają nawet tzw. reputation managers, których rolą jest zastraszanie piszących o nich nieprzychylnie dziennikarzy.

Ludzie związani z Kremlem żyli dotąd w ciągłej niepewności co do losu swoich fortun, wywozili je więc z Rosji i ukrywali na Zachodzie. Putin do dziś jest gwarantem ich bogactwa, co bywa powodem do przypuszczeń, że będzie rządził do śmierci.

Jego system to misterna pułapka dla innych, którą sam stworzył. Na ten system składa się pełna kontrola nad sądami, które w praktyce mogą wysłać za kratki każdego i w każdym momencie. Oraz tzw. kompromat – informacje, przy pomocy których można szantażować. Ludzie Putina wiedzą, że w razie zmiany władzy mogą stać się celem i trafić do łagru.

To silny system?

Wszystko opiera się na kruchej równowadze. Putin rządzi Rosją już prawie ćwierć wieku. Jest zmęczony. Jeden z jego dawnych bliskich sojuszników mówił mi, że chciałby on już odejść na emeryturę. Dwa lata temu na Kremlu krążył nawet pomysł, aby został kimś w rodzaju „najwyższego wodza” kontrolującego służby, i aby rządzeniem zajmował się ktoś inny, oficjalnie taki niby-prezydent. Uznali jednak ostatecznie, że nawet to byłoby zbyt niebezpieczne.

„Oni” – czyli kto?

Patruszew, Seczin, Tymczenko oraz wszyscy oligarchowie, którzy fortuny zawdzięczają swojej bliskości z Putinem.

Zresztą do takiej rekonfiguracji władzy już raz doszło – w latach 2008-12 prezydentem był Dmitrij Miedwiediew, Putin pełnił zaś funkcję premiera. Miedwiediew był lojalny wobec Putina, nie zrobił nic, co mogłoby naruszyć równowagę na szczycie. Ale gdy zaczął nominować swoich ludzi na stanowiska w państwowych firmach energetycznych, Seczin czy Aleksiej Miller [dziś we władzach Gazpromu – red.] od razu poskarżyli się Putinowi.

Wrócę do pytania: kiedy powstał system Putina?

Historia jest zawsze rezultatem wielu zdarzeń i przypadków. Pierwszy prezydent Rosji Borys Jelcyn i jego otoczenie, tzw. familia, popełnili błąd, wynosząc Putina do władzy w roli następcy. Wierzyli, że będzie lojalny, postępowy, że będzie kontynuował politykę Jelcyna na rzecz reform. On zaś, kameleon z charakteru, pomógł im w to uwierzyć.

U Putina rozczarowanie Zachodem wzrastało jednak stopniowo. Nawet jeśli po zamachach na USA z 11 września 2001 r. zgodził się na obecność Amerykanów w Azji Środkowej, aby stamtąd mogli prowadzić operacje w Afganistanie, nie zapomniał im ani rozszerzenia NATO, ani wycofania się w 2018 r. z układu o całkowitej likwidacji pocisków balistycznych i rakietowych średniego zasięgu. Na demokratyczne zmiany na Ukrainie również patrzył swoimi paranoicznymi zimnowojennymi oczami. Były to dla niego spiski Zachodu – bo on zawsze wierzył w spiski.

Ciekawe, że początkowo jednym z kandydatów do schedy po Jelcynie był Jewgienij Primakow, weteran sowieckiej dyplomacji, który w ostatecznym rozrachunku – tak wynika z Pani książki – mógłby okazać się lepszym partnerem dla Zachodu.

Wiele na to wskazuje. Jelcyn go jednak nie znosił – sądził, że to polityczny dinozaur, symbol przeszłości. A przede wszystkim Jelcyn bał się, że Primakow zagrozi jemu i jego „familii”. Był to czas, kiedy w Rosji zakazane było posiadanie kont w zagranicznych bankach, a krewni Jelcyna ochoczo korzystali z kart kredytowych użyczonych przez zachodnie firmy remontujące Kreml.

Następcą Jelcyna został więc Putin. Człowiek, który pamiętał lata 90. w Petersburgu i płynącą z nich lekcję: że w miejscu, nad którym kontrolę sprawuje mafia, jedynym sposobem, aby mieć wpływ, jest przyłączyć się do niej. Inaczej się nie dało: gdy związana z władzami miasta klika KGB zbudowała w Petersburgu niezależny od mafii terminal naftowy, Putin z powodów bezpieczeństwa musiał ewakuować z kraju swoją córkę. Wyjechała wtedy do Niemiec, ze wspomnianym Matthiasem Warnigiem.

Koniec lat 90. to jeden z najbardziej kontrowersyjnych i ponurych momentów w rosyjskiej historii najnowszej: seria wybuchów w blokach mieszkalnych, o którą od lat oskarża się FSB. Według tej wersji miała to być prowokacja, która m.in. uzasadniła późniejszą inwazję na Czeczenię. Był to też jeden z momentów, w których Putin zaczął odgrywać rolę lidera.

Jelcyn namaścił Putina jako swojego następcę, ale ten był biurokratą, o którym nikt nie słyszał. Jewgienij Primakow – a także mer Moskwy Jurij Łużkow – byli groźnymi pretendentami do władzy. Wyglądało na to, że mogą wręcz wygrać wybory, najpierw parlamentarne, potem prezydenckie.

Początkowo rankingi wskazywały na 5 proc. poparcia dla Putina. Ale po serii eksplozji w blokach – przedstawionych jako ataki czeczeńskich terrorystów – i zdecydowanej reakcji Putina, który zapowiedział ściganie ich „nawet w wychodkach”, wszystko się zmieniło. Pojawił się lider, który pozwolił zapomnieć o smucie lat 90. i stanowił kontrast z podupadłym na zdrowiu i uzależnionym od alkoholu Jelcynem.

Czego Zachód nie zauważył podczas rosyjskich przemian lat 90.?

Zacznijmy od tego, że na początku lat 90. Zachód nie patrzył uważnie na Rosję. Powodem był m.in. brak źródeł wywiadowczych. W 1992 r. do Wielkiej Brytanii zbiegł Wasilij Mitrochin, były archiwista KGB, ale dokumenty, które ze sobą zabrał, dotyczyły głównie przeszłości. Oleg Gordijewski, zbiegły w 1985 r., był jedynym zachodnim agentem w Rosji, któremu udało się ujść z życiem po tym, jak współpracę z Sowietami, a potem z Rosjanami podjął Aldrich Ames [analityk CIA, ostatecznie aresztowany w 1994 r. – red.]. Ujawnienie amerykańskiej siatki szpiegowskiej pod koniec istnienia Związku Sowieckiego sprawiło, że na Zachodzie brakowało informacji.

To, co powtarza się w rozmowach z Rosjanami, to żal, że Zachód nie pomógł im bardziej. Że nie stworzono czegoś w rodzaju planu Marshalla dla Rosji, która w istocie była wtedy państwem upadłym. Być może większa zachodnia pomoc finansowa, dofinansowanie infrastruktury sprawiłoby, że nie mielibyśmy dziś do czynienia z wrogą Rosją. Nie położono by gruntu pod takiego lidera jak Putin. Ale to tylko domysły.

Przede wszystkim jednak Zachód nie docenił siły rosyjskich służb, które przez cały czas od upadku Związku Sowieckiego pozostawały w grze. Nie zauważył też ogólnonarodowego poczucia upokorzenia spowodowanego przez utratę imperium. Jakby nie wyciągnął lekcji z lat 30. poprzedniego wieku w Niemczech, gdy częściowo na bazie podobnych resentymentów do władzy doszedł Hitler.

Rozpoczynanie nowej wojny jest w interesie ludzi Putina?

Patrząc racjonalnie, odpowiedź brzmi: „nie”. Najbardziej służy im nieustanne prężenie muskułów, mieszanka gróźb i dyplomacji, którą uprawiają od kilku miesięcy. Potrzebują takiej quasi-konfrontacji z Zachodem, żeby usprawiedliwić swoje istnienie. Są u władzy tak długo, że nic innego nie mogą już Rosjanom zaoferować. W ostatnich tygodniach popularność Putina rośnie, mimo katastrofalnej sytuacji w gospodarce oraz pandemii.

Myślę jednak, że widać już, iż Putin i jego ludzie się przeliczyli: sądzili, że swój cel, czyli ustalenie granic nowej strefy wpływów na wschodzie Europy, osiągną wcześniej. Że administracja Bidena, zwłaszcza po pospiesznym wycofaniu się z Afganistanu, będzie słabsza, a Niemcy, mimo wszystko, nastawione bardziej koncyliacyjnie. Zaskoczeni zjednoczeniem się Zachodu, w pewnym sensie znaleźli się w narożniku.

To niedobrze?

Kłopot w tym, że w ostatnim czasie Putin zaczął wysyłać sygnały, że nie zawsze działa racjonalnie. Zmienił się jego język ciała, jego wizualne otoczenie – by wspomnieć ten długi stół, przy którym sadza swoich rozmówców. Widać w nim pewien rodzaj paranoi. A przynajmniej: zmiany, której charakteru jeszcze nie znamy. ©℗

CATHERINE BELTON jest brytyjską dziennikarką. W przeszłości korespondentka dziennika „Financial Times” w Moskwie, obecnie pracuje dla agencji Reutersa. Jej książka „Ludzie Putina. Jak KGB odzyskało Rosję i zwróciło się przeciwko Zachodowi” (2020; właśnie ukazało się polskie wydanie), oparta na rozmowach z dawnymi współpracownikami Putina, jest uznawana na Zachodzie za jedną z najbardziej drobiazgowych analiz przemian w Rosji w ostatnich dekadach.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Marcin Żyła jest dziennikarzem, od stycznia 2016 do października 2023 r. był zastępcą redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”. Od początku europejskiego kryzysu migracyjnego w 2014 r. zajmuje się głównie tematyką związaną z uchodźcami i migrantami. W „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 9/2022

W druku ukazał się pod tytułem: Sieci Kremla