Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ale statystyki szczegółowe pokazują obraz bardziej skomplikowany: przez egzamin z polskiego na obowiązkowym poziomie podstawowym pomyślnie przeszło 96 proc. uczniów, a przez angielski - 95 proc. Jeśli dodać, że tylko 7 proc. (z grubsza tyle, co przed rokiem) oblało maturę bez prawa do tegorocznej poprawki - są to ci, którzy nie zdali więcej niż jednego przedmiotu obowiązkowego - odtrąbienie katastrofy okaże się cokolwiek przesadne.
Martwić mogą natomiast tegoroczne wyniki z matematyki. Martwić nie znaczy dziwić: nawet jeśli oblanie egzaminu przez 21 proc. uczniów w drugim roku obowiązkowej matematyki to efekt (jak chcą niektórzy uczniowie) trudniejszych niż zwykle zadań lub (jak chcą niektórzy urzędnicy) słabszego niż zwykle rocznika, te niskie loty wpisują się w tradycję systemu edukacyjnego, w którym matematyka - by ująć rzecz łagodnie - nie stanowi priorytetu.
Naturalnym tej tradycji pokłosiem na poziomie szkolnym jest słaba pozycja polskich uczniów w międzynarodowych zestawieniach matematycznych kompetencji (np. w oceniających uczniów w wieku 15+ badaniach umiejętności PISA). Na poziomie szkolnictwa wyższego zaś - niezrozumiała z rynkowego punktu widzenia skłonność do oblegania kierunków humanistycznych, a omijania dyscyplin technicznych i ścisłych. Wreszcie, na poziomie społecznym - swoisty etos polskiego humanisty, w ramach którego matematyczna ignorancja nie tylko nie jest powodem do wstydu, ale wręcz "humanistę" legitymizuje.
W kraju, w którym królowa nauk została wiele lat temu - z woli elit i przy poparciu społeczeństwa - zdetronizowana, a obowiązkowa matematyka zniknęła na wiele lat z egzaminu dojrzałości, 21 proc. oblanych matur to niski wymiar kary.