Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Przesłanie sobotniej konwencji Małgorzaty Kidawy-Błońskiej było proste: pokażemy ci, obywatelu, co cię czeka, jeśli nadepniesz na odcisk władzy. Dlatego wystąpili na niej m.in. kierowca seicento, który zderzył się z kolumną premier Beaty Szydło w Oświęcimiu, a także ojciec zmarłego po torturowaniu przez policjantów Igora Stachowiaka. Choć wplątanie w politykę tej tragicznej śmierci było zgrzytem, nie zmienia to faktu, że konwencja Kidawy była najlepszą imprezą Platformy w ostatnich latach. Co prawda sama kandydatka jeszcze nie błyszczy, ale już widać pierwsze efekty pracy ekspertów od wizerunku, jest wyraźnie pewniejsza niż przed wyborami sejmowymi. Równocześnie trwa operacja przybliżania Kidawy do ludzi – arystokratyczne korzenie są skrywane, za to wybijane jest wychowanie w Ursusie, dawnej robotniczej dzielnicy Warszawy. Elementem ocieplającym wizerunek było także emocjonalne, osobiste wystąpienie męża.
Podobny chwyt w jeszcze mocniejszym wydaniu zastosował sztab Władysława Kosiniaka-Kamysza. Na konwencji wyborczej PSL w mateczniku PiS – na Podkarpaciu – po raz pierwszy wystąpiła jego żona. Paulina Kosiniak-Kamysz przedstawiła swój program dla Pierwszej Damy, co było ewidentnym uderzeniem w milczącą przez całą kadencję Agatę Dudę. Władysław Kosiniak-Kamysz konsekwentnie prezentuje się jako kandydat środka. Z jednej strony chwali transfery socjalne wprowadzone przez PiS i tak jak PiS domaga się zmian w sądownictwie. Z drugiej zarzuca prezydentowi łamanie Konstytucji i krytykuje rząd za sytuację w służbie zdrowia.
W Rzeszowie pokazał nie tylko, że potrafi działać z rozmachem porównywalnym z PiS i PO. Przede wszystkim udowodnił, że jest pierwszym szefem PSL w historii III RP, który nie startuje z obowiązku, tylko naprawdę chce zostać prezydentem. ©
Autor jest dziennikarzem Onet.pl, stale współpracuje z „TP”.