Mało turystów, gigantyczne rachunki za energię i zmora aplikacji: Lokale gastronomiczne balansują na krawędzi opłacalności

Żadna branża nie dostała przez ostatnie lata bardziej w kość niż gastronomia.

19.02.2023

Czyta się kilka minut

Zamknięta z powodu pandemii restauracja w centrum Wrocławia, czerwiec 2021 r. / BARTŁOMIEJ MAGIEROWSKI / EAST NEWS
Zamknięta z powodu pandemii restauracja w centrum Wrocławia, czerwiec 2021 r. / BARTŁOMIEJ MAGIEROWSKI / EAST NEWS

Karmienie Polaków nigdy nie należało do najbardziej intratnych gałęzi gospodarki z uwagi na ogromną konkurencję w branży – jednak pandemiczne lata 2020-2021 były dla niej gehenną. W 2021 r. gastronomia z hotelarstwem stały się wręcz najmniej rentowne ze wszystkich sekcji działalności gospodarczej. Przedsiębiorstwa te osiągnęły łączne obroty w wysokości 20,1 mld złotych. W tym samym czasie na koszty wydały 19,2 mld zł, czyli niewiele mniej, niż wyniósł ich obrót, co tylko świadczy, jak ciężki to biznes. Wszystkie razem wyszły ledwo ponad kreskę. Rentowność firm z gastronomii i hotelarstwa w 2021 r. wyniosła 3,9 proc. Średnią dla całej gospodarki było 5,5 proc.

Wiele firm z branży działa jako mikroprzedsiębiorstwa; zatrudniają co najwyżej 10 pracowników i nie posiadają dużego zgromadzonego kapitału, są więc nieodporne na wstrząsy. W obrębie najmniejszych firm gastronomia przoduje w zatrudnieniu; jeśli chodzi o obroty, znajduje się już na przeciwległym końcu. W 2021 r. mikroprzedsiębiorstwa z branży gastronomicznej wygenerowały obrót w wysokości 13,2 tys. zł miesięcznie na pracownika. To trzeci wynik od końca – przeszło cztery razy gorszy od „działalności finansowej i ubezpieczeń”. Niższe obroty na jednego zatrudnionego wypracowały jedynie mikrofirmy z obszaru edukacji oraz pozostałej działalności usługowej.


POLSKA SZUKA DWUSTU TYSIĘCY KIEROWCÓW CIĘŻARÓWEK
Bez nich puste byłyby sklepy, niemożliwe e-zakupy, może nawet Putin pokonałby już Ukrainę >>>>


Restauracje, puby i kawiarnie wchodziły w 2022 r. wygłodzone i zmęczone pandemią. Ale zanim nastąpiła wiosenna koniunktura, a w perspektywie także letni powrót zagranicznych turystów, rozpoczęła się wojna w Ukrainie, która znowu rozregulowała rynek i zniszczyła marzenia. Odbiło się to w pierwszej kolejności na rosnących kosztach składników dań. Artykuły żywnościowe były w zeszłym roku jednym z motorów szalejącej inflacji. Według GUS w grudniu ich ceny konsumpcyjne drożały niemal równie szybko co energia (o przeszło jedną piątą). Dla restauratorów istotne są jednak ceny w hurcie, które rosną znacznie szybciej niż te w sklepach. Przykładowo, o ile jaja dla konsumentów zdrożały w tym roku „tylko” o przeszło jedną czwartą, to w hurcie aż o trzy czwarte.

W drugiej połowie roku gwoździem do trumny dla wielu przedsiębiorstw z branży stały się podwyżki cen energii i gazu. Nowe taryfy proponowane przez dostawców przekraczały o kilkaset procent te wcześniejsze. Zresztą takie same wyceny otrzymały też jednostki samorządu, szpitale oraz uniwersytety, o czym pisaliśmy w numerze 43/2022 „Tygodnika”. Kilkukrotne podwyżki rachunków oznaczały dla wielu firm konieczność jak najszybszego zawieszenia działalności. Próba przeczekania okresu absurdalnych cen energii mogła słono kosztować ich właścicieli – i to bez żadnej gwarancji, że ten czas się kiedyś skończy i nie doprowadzi biznesu do kompletnej ruiny.

Jedna za drugą

Nowe oferty dostawców energii wygenerowały lawinę zawieszeń działalności w branży gastronomicznej. Pod koniec grudnia zamknęła się popularna krakowska Pizza Garden. „Niestety czas naszej działalności dobiegł końca, sytuacja dookoła zmusiła nas do podjęcia decyzji o zamknięciu. Nie chcieliśmy rezygnować z jakości produktu, tak ważnego dla Was i dla nas, dlatego jesteśmy pewni, że nas zrozumiecie” – napisali właściciele na profilu społecznościowym. W grudniu to samo zrobiła katowicka restauracja SOMI chebureki&pizza, która otworzyła się ledwie trzy miesiące wcześniej. Gdy otrzymała fakturę za prąd w wysokości 16 tys. zł, jej właściciele postanowili czym prędzej zamknąć ledwo otwarty przybytek.

Już w tym roku swoją restaurację postanowił zamknąć Gościniec Rajec w Rajczy. Właściciele uznali, że opłaca się im kontynuować jedynie działalność pensjonatu. Restauracja otwarta będzie tylko do końca lutego. Poszło oczywiście o horrendalne rachunki za media i ceny półproduktów. 23 grudnia działalność zakończyła też naleśnikarnia Pod Belkami w Katowicach, z początkiem roku to samo spotkało lubelską Vanilla Cafe. To fala obejmująca cały kraj.

W opałach znalazł się także, choć z trochę innych powodów, kultowy lokal Hummus Amamamusi na krakowskim Kazimierzu. Restauracja uruchomiła nawet zrzutkę publiczną na ratowanie działalności. – Bezpośrednim powodem rozpoczęcia tej społecznej kampanii była kiepska sytuacja ekonomiczna i telefony z firmy windykacyjnej, która przejęła nasze zobowiązanie. Mieliśmy je wobec Polskiego Funduszu Rozwoju z tytułu zwrotu subwencji, jaką otrzymaliśmy na utrzymanie działalności oraz zatrudnienia podczas pandemii – mówi Bartłomiej Suder, współwłaściciel lokalu.

Firma otrzymała decyzję o konieczności zwrotu dotacji z PFR w wysokości 219 tys. zł, od których naliczane są jeszcze odsetki. Właściciele złożyli odwołanie, jednak zostało rozpatrzone negatywnie. Lokal nie spełnił wymagań – powinien wykazać spadek obrotów o 30 proc., a finalnie spadek wyniósł… 26 proc.

– Pod koniec marca 2021 r. była piękna pogoda, a dzięki zluzowaniu restrykcji ludzie ruszyli do knajp. Zrobiliśmy te 4 procent nagle, w ciągu dosłownie czterech dni. Zanotowaliśmy wtedy obrót 18 tys. zł – tłumaczy Suder.

Niestety, przepisy są tak skonstruowane, że nawet niewielkie przekroczenie progów spowodowało, iż lokal musi oddać całą dotację, a nie tylko nadwyżkową kwotę. Właściciele co prawda liczyli, że PFR w tych okolicznościach posłuży się przepisem, że w każdym przypadku może zdecydować inaczej, lecz nie udało się. – Mieliśmy też nadzieję, że w ubiegłym roku uda nam się odrobić straty z pandemii. Niestety to, co się stało w Krakowie po 24 lutego, miało skutki niemal takie same jak lockdown – przyznaje Suder.


RZECZNIK TSUE WYDAŁ OPINIĘ. TO ŚWIETNA WIADOMOŚĆ DLA FRANKOWICZÓW  >>>>


W wyniku rozpoczęcia działań wojennych ruch turystyczny w Krakowie ponownie się załamał. Grupy turystyczne odwoływały przyjazdy i kasowały rezerwacje nawet na wakacje, co spowodowało drastyczny spadek popytu. Jest przecież wiele pięknych miejsc na ziemi z dala od zasięgu rosyjskich rakiet. – A gdy się spojrzy na globus, to wojna w Ukrainie jest właściwie pod Krakowem – przekonuje przedsiębiorca.

Kiedy świat oswoił się z najazdem Rosji, a turystyka wreszcie odbiła od dna, pojawiły się dramatycznie rosnące koszty. Za jedno jajko z wolnego wybiegu, które kiedyś kosztowało Sudera mniej niż 50 groszy, obecnie musi zapłacić 94 grosze. Stawka za prąd w jednym z jego lokali wynosiła 55 groszy za kilowatogodzinę, a w następnej umowie, którą przysłał Tauron, było to 2,20 zł. Stawka za gaz wzrosła jeszcze bardziej, na szczęście akurat tego surowca firma zużywa niewiele.

– Dostaliśmy już rachunek za grudzień z kawałkiem listopada. Zamiast 3,5 tys. zł wyniósł prawie 8 tys. zł. Właśnie byłem w Tauronie wnioskować o rozłożenie tej należności na raty. Takiego rozregulowania rynku jeszcze w swojej działalności biznesowej nie doświadczyłem – mówi właściciel Hummus Amamamusi. – Po tym wsparciu, które nam okazali ludzie, nie myślimy jednak o zamknięciu lokalu.

Aplikacje zjadają zyski

Oczywiście, restauratorzy zawsze mogą podnieść ceny. Problem w tym, że obecnie ich klienci również liczą każdy grosz i – jak się wydaje – są już na granicy akceptowalności cen, choć właściciele nie odbijają sobie w nich wielu strat. – Każda podwyżka przekłada się na spadek sprzedaży – tłumaczy Krzysztof, właściciel Bistro Pizzy Bzik z Katowic. – W samej restauracji podwyżka cen zmniejsza ruch niewiele, o ok. 5-10 proc. Jednak na portalach typu Uber Eats albo Pyszne.pl spadek wolumenu sprzedaży jest na poziomie 30-40 proc.

To o tyle istotne, że aplikacje służące do zamawiania jedzenia odpowiadają nawet za 40 proc. obrotów. W pandemii za trzy czwarte. – Te portale są dla gastronomii zmorą. Nikt ich nie chce, ale każdy z nich musi korzystać, bo nie ma wyjścia. Pobierają horrendalne prowizje, 30 proc. obrotu. To bardzo dużo, szczególnie w czasach tak niskich marż, jakie mamy w branży – przyznaje Krzysztof. – One nie wniosły żadnej wartości. Po prostu „przesunęły” popyt, który i tak istniał. Różnica jest tylko taka, że teraz trzeba się dzielić z pośrednikiem.

Właściciel Bistro Pizza Bzik w październiku zamknął swój lokal w Katowicach. W lutym Bzik powrócił, ale w innym miejscu. – Kluczową przyczyną zamknięcia była cena prądu. Do tej pory co dwa miesiące płaciliśmy rachunek ok. 7 tys. zł. Tymczasem w nowej prognozie wyszło nam 34 tys. zł. To była dla nas kwota zupełnie abstrakcyjna. Nie mogliśmy iść gdzie indziej, bo propozycja rzędu 2,40 zł za kWh była wtedy standardem – przyznaje Krzysztof. – Teoretycznie mogliśmy spróbować przeczekać, bo finalnie rząd ten pomysł przyblokował i stanęło na 0,9 zł za kWh. Tylko że patrząc z perspektywy tamtych dni, gdy wszystko waliło się na głowę, to było ogromne ryzyko.


NIE GROZI NAM EKSPLOZJA BEZROBOCIA, INFLACJA WYHAMUJE. PROGNOZY NA 2023 >>>>


Jak na razie historia Bistra Pizza Bzik ma happy end. Gdy sytuacja z cenami energii się wyjaśniła, właściciel wraz z pracownikami postanowili wrócić do pracy. Ale w nowej formule, która w czasach kryzysu energetycznego może być przyszłościowym rozwiązaniem dla wielu innych małych firm. – Docelowo chcemy, żeby nowy Bzik był czymś na kształt spółdzielni – tłumaczy Krzysztof. – Wszyscy czujemy się odpowiedzialni za bistro i finalnie chcemy, żeby ludzie stanowiący trzon tej firmy byli równymi sobie wspólnikami.

Rząd od grudnia 2022 r. zamroził cenę prądu dla małych i średnich przedsiębiorców. Dodatkowo 8 lutego PGNiG zapowiedziało, że takie firmy będą mogły korzystać z gwarancji stałej i niskiej ceny gazu. Niestety, wiele dobrych lokali, które przetrwały pandemię i podwyżki energii na minimalnej marży, zdążyło już do tego czasu zamknąć drzwi dla swoich, często stałych, klientów. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 9/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Pusto w karcie