Mądrość się nie starzeje

Zmarł ksiądz profesor Remigiusz Sobański. Trudno wyrazić, ile smutku niesie to jedno zdanie.

14.12.2010

Czyta się kilka minut

Bo takich ludzi jak on, jeśli w ogóle mamy, to doprawdy niewielu. Pustki, którą zostawił, nikt nie będzie w stanie zapełnić. Jako teoretyk i teolog prawa kanonicznego był znany także poza Polską. Był wielkim autorytetem, o czym świadczą choćby pełnione przez niego funkcje, konsulatora rzymskiej Kongregacji ds. Duchowieństwa (1976-1982) i powierzenie mu w pierwszych wolnych wyborach funkcji rektora Akademii Teologii Katolickiej (1981-1987).

Będąc wybitnym uczonym, jednocześnie był wnikliwym obserwatorem (uczestniczącym) życia Kościoła i społeczeństwa, w którym żył. Jego felietony publikowane od 1995 r. do niedawna w katowickim "Gościu Niedzielnym" były dla wielu najbardziej cenioną rubryką tego pisma. Wydane w całości (do 2005) w trzytomowym zbiorze zatytułowanym "Dylematy" (Księgarnia św. Jacka, 2006), pozostają prawdziwą księgą mądrości, której upływający czas w niczym nie zaszkodził; a przeprowadzony przez ks. Marka Łuczaka wywiad rzeka pt. "Prawo narzędziem pokoju" (Księgarnia św. Jacka, 2010) to jakby duchowy testament, przewodnik dla szukających drogi w gąszczu współczesnych dylematów i zawirowań.

Ksiądz Profesor był nie tylko człowiekiem niezwykle mądrym: jak mało kto potrafił i chciał swoją mądrością się dzielić. Z niewiarygodną cierpliwością wspierał radą naszych młodych redaktorów, którzy zawsze w trudnych kwestiach u Niego szukali wskazówek. Miał klarowną wizję świata, Kościoła i człowieka. Wewnętrznie wolny, jasno wyrażał swoje przekonania, dobitnie uzasadniał swoje wybory. Kiedyś napisał tak: "O ludziach mojego pokolenia powiada się nieraz »człowiek starej daty«. Wymawia się to z nutą lekkiego pobłażania, nawet nie bez pewnej wyrozumiałości, ale jednak z przyganą: to człowiek staroświecki, o przestarzałych poglądach, nienadążający za duchem czasu, niewiele, a na pewno nie wszystko, ze współczesności rozumiejący. Nazwanie kogoś człowiekiem starej (czy dawnej) daty brzmi jak zarzut, ale tak naprawdę wcale nie jest zarzutem, lecz ma służyć usprawiedliwieniu zachowania odmiennego niż to, jakie cechuje ludzi, którym przypisuje się tę staroświeckość czy »starodatowość« (...) O ludziach starej daty powiada się, że wyznają niedzisiejsze poglądy. Otóż to! Nie wyznają poglądów tylko na dziś, jednodobowych, zmienianych odpowiednio do sytuacji. Ich poglądy są sprawdzone, utrwalone, ugruntowane. Ceńmy więc sobie ludzi starej daty!" ("Gość Niedzielny" 40/05).

Ceniliśmy Księdza Profesora, mieliśmy do niego zaufanie i nigdy się nie zawiedliśmy. Może w niebie wyprosi nam mądrych przewodników, z darem rozeznania drogi pośród splątanych spraw świata i sercem gotowym się z innymi swą mądrością dzielić. Tymczasem jest żal i poczucie pustki.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 51/2010