Jakiego przewodniczącego potrzebuje Episkopat?

Opinie: Haliny Bortnowskiej, S. Małgorzaty Chmielewskiej, Wiesława Chrzanowskiego, Ewy Czaczkowskiej, Jana Grzegorczyka, o. Wacława Hryniewicza, Dariusza Karłowicza, o. Leona Knabita, o. Dariusza Kowalczyka, ks. Andrzeja Lutra, Zbigniewa Nosowskiego, o. Wacława Oszajcy, ks. Kazimierza Sowy, Konrada Szymańskiego, Jana Turnaua.
 /
/

W marcu upływa kadencja ks. kard. Józefa Glempa na stanowisku przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski. Chcieliśmy w związku z tym zapytać: jakiego przewodniczącego potrzebuje dziś Konferencja Episkopatu? Jakim doświadczeniem Kościoła powinien być obdarzony? Nie interesowały nas, rzecz jasna, personalia, ale cechy, jakie powinien posiadać biskup, który przez pięć lat będzie piastował to stanowisko.

Oczywiście, przewodniczący nie ma żadnej władzy nad innymi biskupami ani specjalnych uprawnień, jak to było w przypadku kardynałów Augusta Hlonda i Stefana Wyszyńskiego, którym Stolica Apostolska przyznała je ze względu na ówczesną sytuację polityczną. Zadaniem następcy ks. kard. Glempa będzie jedynie kierowanie pracami Konferencji Episkopatu, przewodniczenie Radzie Stałej i oczywiście Prezydium Konferencji. Przewodniczący może jednak wpływać na styl pracy Episkopatu poprzez ustalanie tematyki posiedzeń plenarnych, sposób kierowania obradami itp. Każdy z potencjalnych kandydatów posiada także własną wizję sposobu funkcjonowania Kościoła we współczesnym świecie - wolno sądzić, że będzie się nią kierował także jako przewodniczący Episkopatu.

Halina Bortnowska

Nie wszystkie zalety zgadzają się ze sobą na tyle, by ich posiadacz mógł żyć i działać z sensem. Szczególnie ważne wydaje mi się to, by przewodniczący Konferencji Episkopatu potrafił istotnie być przewodnikiem, nie wahającym się przed wkroczeniem w nową erę - by umiał wykorzystać swój turnus władzy z myślą o następcach, o misji i funkcjonowaniu Kościoła w przyszłości - powiedzmy za 10 lat. Potrzebny jest budowniczy elastycznych struktur umożliwiających skuteczniejszą służbę przez lepsze zarządzanie, przede wszystkim zasobami ludzkimi. To coś więcej niż umiejętności administracyjne - to rozpoznawanie ludzi i ich talentów, katalizowanie mądrych, wspólnych rozstrzygnięć, z poszanowaniem praw, opinii, dążeń większości i mniejszości. Nikt nie powinien być skreślony, ale też nikt nie może się szarogęsić, bo to nie przystoi sługom sług.

Gorąco pragnę, byśmy mieli w nim moralne i praktyczne, niezawodne oparcie w przezwyciężaniu antysemityzmu, plagi trapiącej liczne środowiska związane z Kościołem, w tym wielu duchownych. Potrzebny jest Polak-Europejczyk, obyty ze światem, rozumiejący poszukiwania i działania europejskich Braci w Episkopacie, w tym ekumenizm i pluralizm rozwiązań duszpasterskich.

Takiego przewodniczącego da się znaleźć i wybrać, jeśli tylko elektorzy będą mieć w pamięci, że nie wybierają monarchy mającego panować jak najdłużej, lecz pomocnika mającego ich wspierać, godzić i uzdalniać do skuteczniejszej diakonii. Na kilka bardzo ważnych lat.

Halina Bortnowska, wieloletnia redaktorka “Znaku", jest animatorką Grupy Wirydarz, zajmującej się przeciwdziałaniem antysemityzmowi i ksenofobii.

S. Małgorzata Chmielewska

Idealny biskup na tym stanowisku musiałby łączyć tyle cech, że przestałby być człowiekiem. Rozumiem jednak, że redakcja pośrednio pyta o wizję Kościoła polskiego w dzisiejszych czasach.

Kościół jest bardzo różnorodną wspólnotą, która według słów Ewangelii wyciąga ze skarbca rzeczy stare i nowe. Dbałość o harmonię między tym, co stare, wieczne i niezmienne w przesłaniu ewangelicznym, a tym, co nowe - dostosowanie owego przesłania do dzisiejszego świata, to bardzo trudna sztuka. Potrzeba modlitwy i słuchania. No i przede wszystkim odwagi, płynącej z zaufania do Boga.

Myślę, że nowy etap w życiu polskiego Kościoła już się rysuje. Oczyszczony z uwarunkowań życia politycznego, kiedy pełnił rolę jedynej ostoi wolności, jest wolny w głoszeniu Prawdy. Zbawienna dla Niego trudność polega na tym, że trzeba wielkiego wysiłku, żeby na targowisku idei lub braku idei, który jest swoistą ich formą, przebić się do człowieka z przesłaniem, które ma dwa tysiące lat.

Odczytanie tego przesłania na nowo to zadanie każdego pokolenia. Biskupi mają obowiązek pomagać nam w tym, zachęcać i korygować Ducha nie gasząc, o jedność dbając, napominając, a przede wszystkim - dając przykład. Kościół pokorny, ubogi i służący ubogim, jest dla ludzi świadectwem silniejszym niż potężne wieże bazylik.

Widzę na tym stanowisku biskupa mądrego i pokornego, człowieka modlitwy i szerokich horyzontów, ale odważnego w decyzjach. Człowieka, który zarówno wśród biskupów i kapłanów, jak i wśród wiernych cieszy się autorytetem. Który pociągnie do przodu stado, ale zadba o owce zagubione i chrome. Kiedyś biskup był ojcem wspólnoty. W świecie pozbawionym autorytetów (i ojców!) to może najważniejsze zadanie?

S. Małgorzata Chmielewska jest polską przełożoną Wspólnoty Chleb Życia.

Wiesław Chrzanowski

W odbiorze społecznym Konferencji Episkopatu (pośrednio Kościołowi polskiemu) po raz pierwszy będzie przewodniczyć hierarcha z wyboru. Pełnienie tej funkcji przez kard. Józefa Glempa postrzegane jest jako continuum związane z Jego prymasostwem, a więc z papieską nominacją, z historycznym autorytetem interrexa w trudnych okresach. Teraz źródeł niezbędnego autorytetu poszukiwać trzeba będzie gdzie indziej. Dlatego elektem winien być biskup nie przypisywany wyraźnie do którejś z opcji wypatrywanych w Episkopacie, gdyż mogłoby to prowadzić do kwestionowania Jego autorytetu zanim powstanie. Mimo to winna być to postać wyrazista, choć wyważona w sposobie wyrażania swych poglądów. Nie wystarczy primus inter pares wśród członków Episkopatu, oczywiście w znaczeniu realnym. W zagubieniu naszych czasów istnieje oczekiwanie na kogoś, kto byłby w stanie wskazywać drogę, pracom Konferencji Episkopatu nadać właściwy kierunek, szczególnie w doborze tematów i klarownym przekazie stanowiska wiernym.

Konferencja Episkopatu swym zasięgiem wiąże się z państwem. Nie jest to bez znaczenia. W Kościele na szczeblu lokalnym właściwa jurysdykcja, sterowanie duszpasterstwem należy do ordynariuszy. Wydaje się, że istotnym zadaniem Konferencji jest dawanie wyrazu obecności Kościoła “w świecie współczesnym", w tym dokonywanie ocen moralnych zjawisk zachodzących w życiu publicznym, postaw władzy. Psychologicznie istnieje potrzeba, by ktoś był głównym wyrazicielem wspólnego stanowiska. To rola przewodniczącego. W obliczu wielkiej moralnej zapaści w życiu publicznym potrzeba osobistości mającej odwagę nie ulegać tzw. poprawności politycznej, według której poruszanie tematów związanych z tym życiem to angażowanie się Kościoła w politykę. Nowy przewodniczący Episkopatu inspiracji szukać powinien w postawie i sposobie sprawowania posługi przez Prymasa Tysiąclecia. Czasy są inne, zagrożenia inne, ale też wyjątkowo poważne.

Wiesław Chrzanowski, więzień czasów stalinowskich, po roku 1989 był marszałkiem Sejmu i ministrem sprawiedliwości. Jest honorowym przewodniczącym ZChN.

Ewa K. Czaczkowska

Nowy przewodniczący rozpocznie pracę w sytuacji nowej i dla kraju, i dla Kościoła. Chodzi zarówno o przystąpienie Polski do struktur UE, jak i schyłkowy okres pontyfikatu Jana Pawła II. Potrzebny jest zatem ktoś, kto będzie miał odpowiednią do okoliczności jasną, szeroką wizję pracy duszpasterskiej. Nie chodzi o przywódcę - ich czas już minął - ale “duchowego menedżera". O osobę, która będzie sprawnie organizowała pracę ciała kolegialnego, jakim jest KEP, ale też, wykorzystując doświadczenia innych i swoją analizę sytuacji, będzie nadawała Episkopatowi kierunek pracy.

Najważniejszym zadaniem Kościoła jest danie pozytywnej odpowiedzi na duchowe poszukiwania ludzi młodych, których w Kościele nie zatrzyma już tradycja, ale autentyczne przeżycie wiary. Potrzeba pogłębiania duchowej tożsamości wszystkich wiernych, bo to jedyny - w przeciwieństwie do szukania wrogów na zewnątrz - skuteczny sposób konfrontacji z laicyzacją. Konieczna jest większa promocja świeckich, włączanie ich w nurt pracy Kościoła. Większe otwarcie na świat, uświadomienie wiernym odpowiedzialności za cały Kościół i to, że polskość nie może przesłonić jego uniwersalności.

Stałoby się bardzo źle, gdyby przewodniczącym został biskup-ideolog albo sympatyk jakiejś frakcji w Kościele. Nie powinien nim być ani liberał, ani tradycjonalista albo zwolennik Radia Maryja, ale ktoś ponad wszelkimi podziałami, kto będzie mądrze łączył, a nie dzielił.

Mam jeszcze “zawodowe" pragnienie - aby przewodniczący KEP był człowiekiem otwartym na media.

Ewa K.Czaczkowska jest dziennikarką “Rzeczpospolitej". Otrzymała nagrodę “Ślad" za rok 2001.

Jan Grzegorczyk

Ta funkcja będzie przede wszystkim wymagała olbrzymiej pokory. Jakiekolwiek bowiem cechy przejawi przyszły przewodniczący, będzie stał wobec społeczeństwa i Kościoła podzielonego, mającego przeciwstawne oczekiwania. Ważne, żeby ewentualną krytykę swoich poczynań, jak i poczynań całego duchowieństwa, znosił z uśmiechniętym obliczem. Jego twarz nie może być twarzą Kościoła obrażonego na współczesność. Chciałbym zobaczyć kapłana głoszącego Ewangelię z mocą proroka, a jednocześnie wsłuchującego się w świat i próbującego go zrozumieć. W wielu dziedzinach powinien zasięgać rady ekspertów, także świeckich, koordynować poszukiwania rozwiązań, a nie wygłaszać jedynie słuszne poglądy i bronić przegranej sprawy.

Oprócz wielu oczywistych cech ewangelicznych, powinien odznaczać się radością i poczuciem humoru. To nie może być hierarcha z filmów Felliniego, lecz współbrat w Chrystusie, mówiący, że wszyscy tak samo jesteśmy Kościołem.

Musi być zręcznym i twardym politykiem. Jednocześnie jego pozycja nie może być tylko zbudowana na fakcie, że będzie wybrany i popierany przez większość biskupów. Jakkolwiek jego znaczenie będzie się różniło od poprzedników, nadal pozostanie symbolem całego Kościoła. Dlatego musi go pokochać, a choćby obdarzyć szacunkiem społeczeństwo. Nie może to być przedstawiciel Kościoła triumfującego. Dla wielu ludzi jego format może okazać się czynnikiem decydującym o trwaniu bądź odejściu od Kościoła. To będą czasy, w których coraz więcej dzieci marnotrawnych będzie wyprawiać się w odległe krainy i trwonić majątek - wiele z nich powróci, jeśli będzie na nich czekał miłosierny Kościół.

Autorytet kardynała Wyszyńskiego w dużej mierze zbudowało jego więzienie. Po wyjściu z niego stał się prawdziwym Ojcem narodu, który miał prawo zwracać się do społeczeństwa: “Dzieci moje, dzieci Boże" w sposób wiarygodny. Wierzę, że przyszłego Przewodniczącego Episkopatu nie czekają podobne doświadczenia, ale myślę, że Opatrzność zadba o COŚ, co zbuduje jego autorytet.

Jan Grzegorczyk jest redaktorem miesięcznika “W drodze". W ubiegłym roku ukazała się jego bestsellerowa powieść “Adieu".

O. Wacław Hryniewicz

Nie chciałbym mnożyć ponad miarę postulatów i życzeń. Wypowiadam ich kilka jako teolog i ekumenista. Wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za przyszłość Kościoła w Polsce, który nie jest wolny od kryzysu. Ze smutkiem obserwuję proces oddalania się ludzi, zwłaszcza młodych, od wiary i Kościoła. Są jednak i szanse, których nie wolno zmarnować.

Żywię głęboką nadzieję, że nowy Przewodniczący wykaże większą odpowiedzialność za stan i kierunek rozwoju myśli teologicznej w Polsce. To, co dotychczas robiono w ramach różnych komisji, nie wystarcza. Niech przypomina on swoim braciom biskupom, że powinni troszczyć się o rzeczywisty rozwój teologii polskiej i skutecznie popierać badania teologiczne. Niech biskupi odnoszą się z respektem do duchowej wolności i odpowiedzialności teologa. Aby teologia mogła się rozwijać, trzeba jej zapewnić niezbędne ku temu warunki. Nie może to być jedynie powtarzanie tradycyjnych formuł i powielanie nauki magisterium. Coraz częściej dają się słyszeć głosy, że teologia polska od dawna cierpi na brak prawdziwego dialogu i żywej wymiany myśli. Trudno mówić o dialogu tam, gdzie do rangi najwyższej cnoty wynosi się podporządkowanie i posłuszeństwo. Bez atmosfery życzliwości i wolności teologia poszukująca nie ma szans rozwoju. Bez twórczej i głębokiej teologii trudno z kolei mówić o pogłębianiu w ludziach wiary dojrzałej, stawiającej czoło wyzwaniom współczesności. Potrzebna jest Kościołowi w Polsce mądra pedagogia wolności, miłosierdzia i nadziei - nie w słowach, lecz w czynach.

Od przewodniczącego Episkopatu oczekuję także ekumenicznej szczerości i uczciwości. Swoją postawą otwartości niech daje przekonujące świadectwo, że naprawdę zależy mu na pojednaniu chrześcijan - także w naszym kraju. Lepsze jutro chrześcijaństwa bardziej pojednanego nie przyjdzie samo przez się. Trzeba je z trudem przygotowywać już teraz.

Potrzeba więc Polsce człowieka odważnego, odznaczającego się zrozumieniem ludzkich spraw, życzliwością dla ludzi stojących z dala od Kościoła, nieskłonnego do szybkich potępień. Powinien to być człowiek światły, wrażliwy, dobry, mądry i pomysłowy, którego stać na wizję obecności Kościoła polskiego w zjednoczonej Europie. Niech promieniuje ciepłem człowieczeństwa, mądrością intelektu i serca, szerokością spojrzenia, bezpośredniością w wystąpieniach publicznych oraz umiejętnością przekonywania.

Czas nasz jest czasem przemian i wielkiej nadziei. Trzeba, aby przewodził Kościołowi w Polsce człowiek wielkiego formatu duchowego. Niech Mu Bóg błogosławi!

O. Wacław Hryniewicz jest dyrektorem Instytutu Ekumenicznego KUL.

Dariusz Karłowicz

Pytanie redakcji muszę potraktować jako pytanie o cechy, które Kościołowi w najbliższych latach wydają się najbardziej potrzebne. Jeśli odważam się na kilka uwag, to dlatego, że - jak ufam - w tak ważnych sprawach biskupi pytają raczej Ducha Świętego niż gazet, nawet tak szacownych jak “Tygodnik".

Trzeba oczywiście powiedzieć o tym, co nie zmienia się w czasie: o świadectwie, o wierności prawowiernej nauce oraz o zdolności tłumaczenia jej na język nowych czasów. Bez dwu pierwszych Kościół umiera. Bez trzeciego - traci kontakt z ludźmi, których ma zbawiać. Powie ktoś: to rzeczy oczywiste. To prawda - i może właśnie dlatego tę oczywistość zasłaniają nieraz bieżące kalkulacje i okoliczności. Warto pamiętać, że niezależnie od zmieniających się kompetencji Przewodniczącego, niezależnie od aktualnej sytuacji i problemów, świętość i bojaźń Boża jest ważniejsza od zdolności administracyjnych czy politycznych, wierność ortodoksyjnej nauce od notowań wśród intelektualistów i mediów, a ucho na współczesność od doktoratów z historii.

Wśród darów, których szczególnie życzę nowemu Przewodniczącemu, znajduje się odwaga, w tym zwłaszcza odwaga wątpienia w fatalistyczne teorie mówiące o nieodwracalności procesu sekularyzacji. Kościołowi potrzeba ewangelizacyjnego impetu i wizji - inaczej na własną prośbę zejdzie do katakumb, czy mówiąc językiem rynku - sam usiądzie na półce supermarketu w dziale przeznaczonym dla równocennych ofert religijnych. A to byłby koniec. Życzę więc wiary, że Europa będzie chrześcijańska i siły, by wyjść z defensywy. Kościół nie może ani wstydzić się krzyża, ani z niego strzelać. Ma trudzić się w dziele zbawienia wystrzegając się zarówno potępienia, jak i pokusy upodobnienia się do świata, musi unikać niepotrzebnych konfliktów, ale nie bać się rzeczywistych.

Ze względu na polityczną funkcję, jaką Kościół spełnia w Polsce, powinien cieszyć się niemałym instynktem politycznym czy raczej metapolitycznym. Reprezentując Konferencję ma ogromny wpływ na stanowisko Kościoła w sprawach publicznych. Problemów nie zabraknie, a pamiętać trzeba, że zwolennicy aborcji czy eutanazji zyskują wpływowych europejskich protektorów i rzeczników. Wielkich umiejętności potrzeba, by reprezentując jednoznaczne stanowisko nie opuścić perspektywy uniwersalnej wikłając się w partyjny wymiar polityki. Nie wolno też zapominać o szczególnej funkcji, jaką Kościół spełnia wobec polskiej wspólnoty politycznej. Nie zawsze to łatwe, ale chyba zbyt wcześnie, by ją porzucać. Bez wsparcia Kościoła dla wizji dobra wspólnego i międzyludzkiej solidarności polski republikanizm zgaśnie, bo nie ma dziś na scenie publicznej nikogo, kto wsparłby go przeciw panoszącej się oligarchii i plemionom broniącym własnych interesów.

Zacząłem od świętości, a kończę na pieniądzach. To tylko na pozór inna parafia. Marzy mi się Kościół odpowiadający najsurowszym standardom finansowej przejrzystości i to zarówno na poziomie parafii, jak diecezji. Wiele zostało zrobione. Są wspaniałe przykłady, jak choćby Caritas Polska. Oby w tym dziele nie zabrakło Kościołowi determinacji - bo tu, i słusznie, oczekuje się po nas, że będziemy jak żona Cezara.

Dariusz Karłowicz, współtwórca Fundacji Świętego Mikołaja, jest redaktorem rocznika “Teologia Polityczna".

O. Leon Knabit

Z pewnością dobrze by było, by Konferencja Episkopatu poszła w ślady pamiętnego konklawe, które 16 października 1978 r. wybrało nie progresistę ani konserwatystę, tylko kandydata, który “mówi tak, jak jest", jak się wyraził o kardynale Wojtyle jego sekretarz ks. Dziwisz. Jedność w wierze polskiego Episkopatu jest elementem mocy Kościoła w naszym kraju. Na najbliższą przyszłość potrzebne jest jednolite stanowisko biskupów wobec całokształtu problemów Kościoła i świata, jak np. Radio Maryja a “Tygodnik Powszechny" czy sprawy związane z wejściem do UE. Jeśli przyszły przewodniczący, szanując wolność opinii członków Episkopatu, potrafi zachęcić ich do częściowego “zrzeczenia się suwerenności", społeczność Kościoła w Polsce będzie miała większą łatwość w przyjęciu postaw, które pozwolą poradzić sobie z aktualnymi i przyszłymi trudnościami.

Trzeba więc człowieka, który potrafi wznieść się nad istniejące różnice zdań i swoim autorytetem doprowadzić do wypracowywania wspólnego stanowiska. Musi być człowiekiem modlitwy, by swą wiedzę i kompetencję zakorzeniał wciąż na nowo w Bogu. A jednocześnie być po prostu dobrym i kochającym ludzi jak braci i siostry.

Przewodniczący winien również rozumieć wartość mediów, w których w razie potrzeby czy zaproszenia obiektywnie wyłoży pogląd Kościoła (a i własny) na aktualne problemy i nie będzie unikał wypowiedzi w sprawach trudnych, pomny, że akceptacja Kościoła przez społeczeństwo zależy nie od liczby skandali w Kościele, ale od tego, jak się hierarchia do ewentualnych skandali ustosunkuje. Jego pokorna pewność wiary winna go otworzyć na kontakty z wyznawcami innych religii i poglądów, tak jednak, by nie było wątpliwości odnośnie do jego tożsamości religijnej.

Powinien też mieć rozeznanie w sprawach dotyczących poszczególnych biskupów. Pewne kwestie trzeba rozwiązywać na płaszczyźnie dyscypliny kościelnej, zanim się zajmie tym prasa czy sąd.

Oczywiście należy się liczyć z tym, że wybrany nie będzie ideałem, ale w Kościele mimo ludzkich słabości działa zawsze Duch Święty, który wesprze swym światłem dobrą wolę wyborców i wybranego.

O. Leon Knabit jest benedyktynem z Tyńca.

O. Dariusz Kowalczyk

Ograniczę się do wskazania kilku cech, nie chcę się jednak upierać, że bez nich nowy przewodniczący nie sprosta swej funkcji. Piszę tak nie po to, by się asekurować, ale dlatego, iż wierzę, że posługa w Kościele jest przede wszystkim kwestią łaski Bożej. A już u proroka Izajasza znajdujemy znamienne słowa: “Bo myśli moje nie są myślami waszymi, ani wasze drogi moimi drogami". Aczkolwiek jedną cechę bym wyróżnił, pamiętając relatywizujący prawie wszystko hymn o miłości: “Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i wszelką możliwą wiarę, tak iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym". Z tych niebywałych słów wynikałoby, że przewodniczący przede wszystkim powinien kochać Kościół w jego różnorodnych przejawach, to znaczy ludzi tworzących różne środowiska i wspólnoty.

Powracając do cech mniej istotnych, wskazałbym trzy sprawy. Po pierwsze, dzisiejsze czasy wymagają coraz większego udziału laikatu w życiu Kościoła. Warto zauważyć, że po Soborze nie tyle powstają nowe zakony, co nowe ruchy kościelne, których liderami są niejednokrotnie osoby świeckie. Jest to niewątpliwie znak czasu i dar Ducha Świętego. I nie chodzi tu w żadnej mierze o umniejszanie roli kapłaństwa hierarchicznego, ale o coraz głębsze rozumienie Kościoła jako wspólnoty wspólnot, w którym jest wiele charyzmatów. Przewodniczący winien być zatem człowiekiem umiejącym ukazywać znaczenie powołania właściwego świeckim oraz popierającym różne formy zrzeszania się w tradycyjnych i nowszych ruchach i grupach.

Po drugie, skandal biedy i nędzy wymaga od nas bardziej niż kiedykolwiek “wyobraźni miłosierdzia". Kościół musi robić wszystko, aby nie być postrzeganym jako potężna i bogata instytucja, która nieustannie chce powiększać swoje wpływy i stan posiadania, ale jako wspólnota, która myśli o najuboższych. Oczekiwałbym, że przewodniczący - sam wrażliwy na problemy biedy - będzie inicjował refleksję i działania, dzięki którym ubodzy będą postrzegali Kościół jako przyjazny im dom. To wiąże się z propagowaniem ubogiego i skromnego stylu życia osób duchownych.

Po trzecie, żyjemy w świecie, w którym wzrasta rola mediów. Kościół winien uczyć posługiwania się nimi w szerzeniu Ewangelii. Byłoby dobrze, gdyby przewodniczący nie tylko był człowiekiem medialnym, ale aby umiał integrować - przy zachowaniu różnorodności - wysiłek Kościoła na polu mediów.

O. Dariusz Kowalczyk jest przełożonym Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej Jezuitów.

Ks. Andrzej Luter

“Polskie społeczeństwo wymaga gruntownej nowej ewangelizacji" - napisał Jan Paweł II w przesłaniu do polskich biskupów w czasie pielgrzymki w 1997 r. Od razu jednak dodał: “Nikogo nie możemy uważać za straconego, bo Chrystus umarł za wszystkich, otwierając każdemu człowiekowi drogę do życia wiecznego. Potrzeba wiary w moc Chrystusowego krzyża". Upłynęło siedem lat i te słowa stały się jeszcze ważniejsze. Nowy przewodniczący wprowadzi Kościół polski do UE, a więc do tzw. “zlaicyzowanej" Europy, której cechy - zarówno dobre, jak i złe - nie od dziś przenikają do naszej rzeczywistości. Jesteśmy przecież globalną wioską.

Przewodniczący Episkopatu - a wraz z nim cały Kościół - powinien zatem pokazywać konkretne formy odkrywania i rozwoju wiary w warunkach współczesnej kultury materialistycznej. Wiąże się z tym troska o biednych i marginalizowanych w życiu społecznym oraz roztropność w relacjach z ośrodkami władzy politycznej i ekonomicznej, zwłaszcza gdy przedstawiciele tych ośrodków teoretycznie deklarują poglądy zgodne z nauczaniem Kościoła. Wszystko to oznacza podjęcie zasady soborowej, że Kościół jest wspólnotą “w tym świecie, ale nie z tego świata". Chodzi tu o łączenie zwyczajnej obecności wśród ludzi z wyraźnym ukazywaniem sensu życia w perspektywie wieczności, a więc o wyjście do świata z orędziem Ewangelii i ukazanie jej żywotności; chodzi także o większy udział świeckich w życiu Kościoła.

Chciałbym, żeby nowy przewodniczący był autorytetem nie tylko duchowym i moralnym (to oczywiste), ale także intelektualnym, który potrafi podejmować dialog ze zróżnicowanymi światopoglądowo środowiskami. Powinien mieć też odwagę przyznawania się - w imię Prawdy - do wszelkich przejawów zła w Kościele w świetle zasady, że jego członkowie stanowią “świętą wspólnotę grzeszników", a jednocześnie musi być dość silny, by z miłosierdziem, aczkolwiek stanowczo, podejmować obronę wspólnoty Kościoła w obliczu niesprawiedliwości i krzywdy, które mogą się zdarzyć.

Stanowisko przewodniczącego ma ogromne znaczenie dla przyszłości Kościoła, ale nie mniejszą rolę należy przypisać biskupom diecezjalnym i całemu duchowieństwu. W końcu to od nas, od naszego stylu duszpasterskiego zależy, jak będzie postrzegany Kościół. Sam Przewodniczący nie da rady.

Ks. Andrzej Luter pracuje duszpastersko w środowisku dziennikarskim.

Zbigniew Nosowski

Sposób postawienia pytania zachęca do zostawienia na boku myślenia realistycznego - np. kto ma szansę być wybranym, a kto byłby dobrym przewodniczącym, ale wybrany nie zostanie. Redakcja zaprasza do refleksji bardziej fundamentalnej.

Właściwie należałoby pójść jeszcze dalej i zastanawiać się, jakiego przewodniczącego Episkopatu potrzebuje Kościół w Polsce. Episkopat nie istnieje przecież dla samego siebie, lecz ma służyć całemu Kościołowi. Myśląc w tym duchu, uważam, że potrzeba na tym stanowisku człowieka z dalekosiężną wizją duszpasterską, przewodnika wskazującego drogę Ludowi Bożemu w naszym kraju.

Przed Kościołem w Polsce stoi wielkie zadanie. Amerykański socjolog religii José Casanova zachęca nas, abyśmy udowodnili Europie i światu, że nowoczesności nie trzeba łączyć z zeświecczeniem, że modernizacja i religijność mogą iść w parze (jego tekst opublikujemy wkrótce w “Więzi"). Aby ta zapowiedź mogła się zrealizować, nie wystarczy dobra wola. Potrzeba ludzi z wizją pastoralną, potrzeba nowego impulsu w duszpasterstwie. W Kościele wiele cudownych rzeczy może się dokonywać bez biskupów, ale nie da się bez pasterzy stworzyć i realizować wizji duszpasterskiej.

Nowy przewodniczący powinien zatem zdynamizować prace Episkopatu, nadając im wyraźny kierunek - poszukiwanie dróg pogłębiania polskiego katolicyzmu i jednocześnie docierania do zagubionych. Potrzeba w tym celu przemyślanego tematycznego skoncentrowania prac Episkopatu. Przykładowo: program duszpasterski Kościoła w Polsce powinien być przedmiotem debat wszystkich biskupów (zresztą: dlaczego tylko biskupów?), a nie - jak do tej pory - tematem spotkania tylko jednej z komisji. Gdyby naprawdę przejęli się nim biskupi, może księża tak łatwo nie odstawialiby nowych propozycji duszpasterskich na półkę, pozostając przy starych przyzwyczajeniach?

Jan Paweł II używa określenia “nowoczesna wierność korzeniom" do opisania najbardziej potrzebnej katolickiej postawy, łączącej zdrowy konserwatyzm z otwartością na świat. Gdy przed Papieżem tańczyli niedawno młodzi mistrzowie breakdance’u, słusznie uznano to wydarzenie za symboliczny przejaw otwarcia Kościoła na młodzieżową kulturę blokowisk. Scena taka jest jednak nie do wyobrażenia w przeciętnym pałacu biskupim w Polsce...

W naszym Kościele nie brakuje wierności - szacunku wobec depozytu wiary, tradycji i religijnych obyczajów. Za mało natomiast nowoczesności - troski o to, aby Dobrą Nowinę o zbawieniu wyrażać w taki sposób, by trafiała naprawdę do wszystkich, a nie tylko do już przekonanych i wiernych.

Możemy być spokojni, że nowy przewodniczący - ktokolwiek nim zostanie - będzie wierny korzeniom. Pytanie, czy uczyni swym programem samą wierność, czy też będzie szukał nowych form jej wyrazu; czy będzie tylko bronił tradycji, czy też uzna, że najlepszym sposobem podtrzymywania tradycji jest jej twórcza odnowa?

Zbigniew Nosowski jest redaktorem naczelnym miesięcznika “Więź".

O. Wacław Oszajca

Przyszłość Kościoła będzie zależała, jak zwykle, od formacji intelektualnej i duchowej duchownych i świeckich. Obecne seminaria, zwłaszcza nowopowstałe, bez dostatecznej liczby wykładowców, bibliotek, bez możliwości uczestniczenia w życiu naukowym i kulturalnym, z jednym formatorem (ojcem duchownym) na kilkudziesięciu studentów, nie sprzyjają duchowemu rozwojowi. Tych trudności nie rozwiąże pojedynczy biskup diecezjalny czy nawet metropolita, ale cały Kościół lokalny. A ponieważ w kulturze wieloświatopoglądowej autorytety oparte jedynie o urząd upadają, tym pilniej trzeba stwarzać warunki do rozwoju osobowości. Człowiek potrzebuje nie tyle urzędników i propagandystów, co świadków.

Formacja świeckich również, bez współpracy międzydiecezjalnej, nie może się powieść. Utrzymanie domów rekolekcyjnych, szkół teologicznych, ośrodków przygotowujących stałych diakonów, współpracowników pastoralnych, ale i dokształcających członków rad duszpasterskich i ekonomicznych, nie będzie możliwe bez współpracy międzydiecezjalnej.

Następną pilną do przemyślenia i uruchomienia sprawą jest współpraca biskupów i prezbiterów z zakonami, które po okresie komunistycznego zamrożenia powoli odzyskują swoją tożsamość. Przewodniczący episkopatu i przewodniczący konferencji wyższych przełożonych zakonów żeńskich i męskich staną wobec trudnego zadania. Opracowania nie tylko zasad prawnych, unikania bezsensownej konkurencji, ale odbudowywania wzajemnego zaufania.

Ostatnia sprawa to współpraca biskupów i ich prezbiterów. Byłoby z pożytkiem dla Kościoła i dla prezbiterów, gdyby mogli posługiwać nie tylko w swojej macierzystej diecezji, ale i w innej, odmiennej kulturowo. Z tym zagadnieniem związany jest również problem zaangażowania naszego Kościoła w misje i pomoc pastoralną innym Kościołom.

Przewodniczący Episkopatu jawi się w tym świetle jako wrażliwy inspirator i koordynator współdziałania Kościołów diecezjalnych, przy poszanowaniu ich autonomii, w tworzeniu Kościoła lokalnego, polskiego i Kościoła powszechnego.

O. Wacław Oszajca, jezuita, jest redaktorem naczelnym “Przeglądu Powszechnego". Opublikował kilkanaście tomików wierszy.

Ks. Kazimierz Sowa

Nowy przewodniczący po raz pierwszy nie tylko nie będzie Prymasem, ale nawet nie będzie rezydował w Warszawie (przynajmniej na razie). Wbrew pozorom to bardzo determinuje cechy, jakie powinien posiadać. Choć nie posiada żadnej władzy i - mówiąc wprost - o niewielu rzeczach może decydować jednoosobowo, stanie się swoistym spoiwem działań polskiego Kościoła. W tym kontekście jego podstawową cechą powinna być umiejętność kierowania dużym zespołem ludzkim, co przy rozwiniętej w pełni świadomości eklezjalnej pozostałych biskupów diecezjalnych i ich organizacyjnej niezależności nie będzie rzeczą łatwą. Dodam, że nie chodzi jedynie o zdolności organizacyjne, które niemal każdy biskup posiada (lub powinien posiadać) kierując diecezją. Myślę raczej o umiejętności wyraźnego zajmowania stanowiska w sprawach kluczowych dla Kościoła i Polski oraz zdobywania konsensu w sprawach ważnych, kiedy poglądy poszczególnych hierarchów ulegają zróżnicowaniu. Odnoszę wrażenie, że poza paroma hierarchami, nikt nie chce wypowiedzieć swego zdania (zwłaszcza jeśli jest ono odmienne od przyjętego schematu) wobec różnych zagadnień związanych z obecnością Kościoła w przestrzeni publicznej, a monolityczność KEP jest wciąż postrzegana jako obowiązkowy element dziedzictwa przeszłości.

Oczywiście, nowy przewodniczący obejmie funkcję z bagażem własnej wizji Kościoła i jego miejsca w Polsce i w Europie oraz ukształtowaną już wizją modelu duszpasterstwa, które realizuje w dotychczasowej posłudze. Musi jednak uwzględnić fakt obecności także innych “modelów". W tym kontekście jego osoba musi w jak największym stopniu łączyć różne środowiska i wizje tworzące polski Kościół. Dlatego też powinien w większym niż dotychczas stopniu wykorzystywać media jako dodatkową drogę komunikacji z wiernymi i główny sposób na prowadzenie swoistego dialogu z tymi, którzy do kościoła chodzą rzadziej niż nakazują to przykazania. Dziś same listy pasterskie już nie wystarczą.

Ks. Kazimierz Sowa jest prezesem Radia Plus.

Konrad Szymański

Wybory przewodniczącego KEP są otoczone nie do końca uzasadnionymi, czasem ignoranckimi spekulacjami mediów. Kilka tygodni temu dziennikarka TVP przypisała abp Józefa Michalika do “frakcji narodowościowo-prawicowej" w Episkopacie. Niebezpiecznie to wpycha w wyobraźni społecznej samą Konferencję w logikę innych wyborów. Mimo pojawienia się ciał kolegialnych w życiu Kościoła to nie one decydują (w drodze głosowań i walk frakcyjnych - jakby tego chcieli niektórzy analitycy) o kierunkach pracy duszpasterskiej, jakie podejmowane są w polskich diecezjach. Diecezje powierzone są biskupom i to właśnie nominacje biskupie są faktem najważniejszym dla duszpasterskiej i duchowej kondycji Kościoła. Tej osobistej, spersonalizowanej odpowiedzialności za duchowy los powierzonych wiernych nikt z nich nie zdejmie. Na pytanie o przewodniczącego jest zatem sens odpowiadać tylko w ramach pytania o biskupów, jakich potrzebuje polski Kościół.

Osobiście sądzę, że warto dziś wnosić do Kościoła więcej pogłębionej wiedzy o pragnieniach i lękach współczesnych ludzi, szczególnie tych, którzy żyją na “wysuniętych pozycjach" tej części kultury polskiej, która się laicyzuje. Nie jest ona dziś duża i w kategoriach statystycznych może wydawać się mało istotna, ale jest ważna. Wiele w tej dziedzinie dzieje się już dziś (tryumfy święcą np. duszpasterstwa akademickie), ale to wciąż sprawa ważna, ponieważ nagły zryw laicyzacji nie jest w Polsce wciąż wykluczony. Wiąże się z tym konieczność lekkiego podważenia dominacji kryteriów statystycznych w ocenie życia polskiego Kościoła.

Inną ważną sprawą jest rola ruchów kościelnych. Zataczają one coraz szersze kręgi. Powołaniem biskupów jest nie tylko przygarnianie ich do serca życia Kościoła, ale czuwanie nad zawartością i charakterem formacji, którą upowszechniają wśród wiernych. Na różne sposoby - manichejski czy kwietystyczny - nieprawdziwy obraz Kościoła, jaki się może pojawiać w związku z ich działalnością, nawet gdyby miał dziś przynosić miliony wiernych, musi być korygowany. Dotyczy to tak bliskich mi “grup indultowych", przywiązanych do tzw. starej Mszy, społecznych ruchów modlitewnych związanych z Radiem Maryja, jak i prawdziwej tęczy, zwykle charyzmatycznego, Kościoła młodych.

Formacja intelektualna to zresztą szersza sprawa. Zdumiewające, że ludzie okazujący wybitną wiedzę z zakresu prawa czy informatyki mogą sobie pozwolić na formację teologiczną o poziomie 14-latka. Nie wiem jak, ale nacisk na aspekt umysłowy wiary, szczególnie dorosłych, wydaje się dziś bardzo ważny.

Konrad Szymański jest współpracownikiem kwartalnika “Christianitas".

Jan Turnau

Zacznę banalnie: nowy przewodniczący będzie miał bardzo trudną rolę. Pamiętam jakąś konferencję prasową, na której sekretarz Episkopatu bp Piotr Libera przyrównał swoją integracyjną pracę wręcz do Golgoty.

Czy naprawdę polscy biskupi tak się różnią nie tylko tuszą, ale i duszą? Po pierwsze, uwierzmy biskupowi Piotrowi, który przecież odzywa się niechętnie. Pozory mylą: obowiązuje zasada zewnętrznej jedności, ale wewnątrz szacownego grona są przecież przeciwieństwa. Czytelnik pomyśli może, że myślę o biskupie Pieronku, który niemal jedyny odzywa się publicznie całkiem nie “po linii". Oczywiście jest to rodzynek, bo nie ukrywa swoich poglądów, ale są ważne sprawy, w których należy do “centrum". Ekumenizm, stosunek do innych chrześcijan, do Żydów, masonów to raczej nie jego działka, zajmuje go raczej polityka, stosunek do demokracji. W innych kwestiach, ściślej religijnych, przoduje np. abp Życiński, nie mówiąc o arcyekumeniście Nossolu, hierarchach wielkopolskich Muszyńskim i Gądeckim itp. Tacy biskupi, choć publicznie na ogół ostrożni, psują pewnie wygładzoną jedność.

Nowy przewodniczący będzie miał zadanie zaprawdę bojowe. Szczególnie, że po raz pierwszy nie będzie równocześnie prymasem. Będzie musiał godzić ogień z wodą, arcybiskupów Życińskiego i Michalika, mając jednocześnie własne poglądy (ciekawe: ogniste czy wodniste?). Wszelako nie sądźmy, że to praca bez precedensów: wykonuje ją choćby w Niemczech bp Lehmann i jakoś mu idzie, nawet w końcu został kardynałem. Ba, sięgnijmy w przeszłość wzorcową: imiennik biskupa Libery miał przecież potworne kłopoty (chodziło m.in. o obrzezanie, a nie jakieś nasze drobnostki), dostało mu się od św. Pawła, gdy próbował dyplomacji (List do Galatów) - a jakoś chyba dawał sobie radę.

A jaką ma mieć wizję funkcjonowania Kościoła we współczesnym świecie? Mówiąc bezczelnie: taką jak moja, a elegancko: jak niżej. Powinien rozumieć, że dziś głównym wrogiem Kościoła nie są “innowiercy", nawet walczący wrednie ateiści: głównym problemem Kościoła jest sam Kościół (bp Pieronek). Musi nauczyć się żyć w społeczeństwie wciąż jeszcze zsowietyzowanym, antyklerykalnym, a równocześnie goniącym za pieniądzem. Musi nauczyć się radzić sobie z własną mamoną, co mu na ogół nie wychodzi. Powinien też pojąć, że demokracja znaczy jawność: każdy grzech musi wyjść na wierzch, nie ma co - trzeba go wyznać. Dał nam przykład Papież Polak, jak zwyciężać mamy: pokorną służbą.

Jan Turnau jest redaktorem “Arki Noego", kolumny religijnej w “Gazecie Wyborczej".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 11/2004