Ludzie w moim domu

Dowiedzieliśmy się ostatnio, nie wiem, kiedy taka ustawa weszła w życie, że w każdej chwili możemy oczekiwać wizyty specjalnych kontrolerów, którzy sprawdzą, czy jako chorzy na legalnym zwolnieniu, leżymy w łóżku. A ponieważ nie jest to jedyna ewentualność zawitania nieproszonych gości (ci, którzy sprawdzają, czy płacimy za RTV, ci, którzy sprawdzają legalność programów komputerowych, oraz - nie daj Boże - komornicy), to łatwo sobie wyobrazić nową modę na sprawdzanie, co obywatele robią w domu.

12.12.2004

Czyta się kilka minut

Na szczęście mamy odpowiednie urzędy, które bronią naszych praw, ale zanim nas obronią, to nas zdążą sprawdzić. A przecież zachodzą - w sprawie legalnie chorych - następujące wątpliwości. Czy leżenie jest zawsze wskazane (przy chorobach płucnych lepiej podobno posiadywać, a czy posiadywanie się liczy jako chorowanie)? Czy obowiązkowo trzeba leżeć samemu, bo przecież chory też człowiek i czasem... ? Czy w takim przypadku komisja badająca sprawę trwa na posterunku do końca, żeby móc przepytać? I czy w ogóle choremu wolno?

Żarty ale niezbyt wesołe, bo chociaż wiem, że się w końcu obronimy, to są to pomysły rodem z tego samego źródła, źródła - wydawało się - już wyczerpanego. A mianowicie u ich podstawy stoi pogląd, że skoro są naruszający prawo, to trzeba sprawdzać wszystkich. Podejrzani są wszyscy. Dawniej nieoczekiwany dzwonek do drzwi budził zrozumiały lęk, teraz wracamy do tego samego stanu, chociaż oczywiście nie w tym stopniu.

A przecież wolność w kraju liberalnym to przede wszystkim wolność prywatna. I tylko niesłychanie doniosłe powody mogą usprawiedliwiać naruszenie tej wolności. Co więcej, za naruszenie tej wolności grozi kara, a co najmniej odszkodowanie. Mój dom i mój teren prywatny jest moim królestwem (zwłaszcza moim - MK) i prawo dobrze mnie chroni. Z wyjątkiem coraz liczniejszych wyjątków. W moim, naiwnym, przekonaniu wszystkie te wyjątki naruszają Konstytucję. I znowu nie o to chodzi, żeby Trybunał Konstytucyjny nas obronił, ale o samą zasadę działania przy tworzeniu takich przepisów, które mają przecież sankcję ustawodawczą. Na nieodległym horyzoncie widzę następne pomysły: sprawdzanie stanu majątku i rzeczy wartościowych (na razie się nie udało), sprawdzanie, skąd wziąłem pieniądze, których zresztą nie mam (pomysł polityków opozycyjnych), gdybym był biznesmenem lub chciałbym zostać politykiem, albo inną osobą publiczną; sprawdzanie, czy aby kogoś w domu nie molestuję, sprawdzanie czy nie używam rzeczy z przemytu i wreszcie sprawdzanie czy wisi w domu krzyż, a flaga narodowa jest prawidłowych rozmiarów. Do jednego od razu się przyznam, więc proszę nie sprawdzać, kiedy śpiewam hymn narodowy, to fałszuję, co - jak słychać - grozi karą.

I tak świat na skutek terroryzmu i innych zagrożeń staje się światem coraz mniej liberalnym. W Wielkiej Brytanii - o zgrozo - wprowadza się dowody osobiste, ale czy musimy te zapewne konieczne restrykcje posuwać jeszcze dalej. Czy podstawowa reguła prawa: co nie jest zakazane jest dozwolone, przestaje powoli być stosowana? Polski parlament chciałby, mam takie wrażenie, uregulować życie jednostek, ale nie potrafi uregulować życia państwa. Na nas więc się wyżywa.

We wspomnianej Wielkiej Brytanii ojcowie liberalizmu przez cały XIX wiek toczyli dyskusję, której zresztą nie ma końca. Była to bardzo poważna dyskusja dotycząca wolności prywatnej. A mianowicie, co zrobić z pijakami, czy im pozwalać pić na umór ze wszystkimi tego konsekwencjami, czy też wprowadzać jakieś państwowe ingerencje? Idea wolności wskazywała na pierwsze rozwiązanie, ale jedyne rozumne ograniczenie wolności, czyli sytuacja, kiedy realizując swoją wolność ograniczam cudzą wolność - na drugie. Otóż każda propozycja ograniczenia wolności prywatnej powinna polegać przede wszystkim na rozstrzygnięciu, czy realizując moją wolność prywatną ograniczam czyjąś wolność. Jeżeli nie, to fora ze dwora, czyli precz z mojego domu.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 50/2004