Kiedy niedbalstwo nie kosztuje

W styczniu Senat zaakceptuje ustawę, według której urzędnik będzie płacił z własnej kieszeni za popełnione przez siebie błędy. Przynajmniej teoretycznie.

03.01.2011

Czyta się kilka minut

Urzednicy z Wąchocka stwierdzili, że jazda zaprzęgiem konnym niszczy nową asfaltową drogę i wydali stosowny zakaz. Piotr Herman musi więc jeździć na swoje pole bocznymi drogami; czerwiec 2008 r. / Fot. Paweł Małecki / Agencja Gazeta /
Urzednicy z Wąchocka stwierdzili, że jazda zaprzęgiem konnym niszczy nową asfaltową drogę i wydali stosowny zakaz. Piotr Herman musi więc jeździć na swoje pole bocznymi drogami; czerwiec 2008 r. / Fot. Paweł Małecki / Agencja Gazeta /

Przykłady pierwsze z brzegu.

Poznański urząd miasta zapłaci deweloperowi 1,2 mln zł odszkodowania za straty, jakie ten poniósł podczas przestoju w budowie. Inwestor domaga się 10 mln zł, więc nie jest wykluczone, że po rozpatrzeniu kolejnych zarzutów sąd zwiększy kwotę zadośćuczynienia. Za dwukrotnie błędne wydanie pozwolenia na budowę oskarżonych jest czworo miejskich urzędników. Prokurator żądał dla nich po pół roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata, ale sąd, choć przyznał, że popełnili błąd, nie wymierzył im kary. Planowane dochody gminy Poznań na 2011 r. to ok. 2,5 mld zł.

Mieszkanka Chojnic domaga się od tamtejszego Starostwa Powiatowego 100 tys. zł odszkodowania, ponieważ w wyniku błędu urzędnika komornik o mało nie zlicytował jej domu, a sprawa egzekucyjna była podstawą odrzucenia przez bank wniosku o kredyt hipoteczny. Zaczęło się od tego, że powiatowy urzędnik pomylił numer PESEL i zamiast osoby, która była dłużnikiem firmy z Inowrocławia, podał komornikowi numer księgi wieczystej nieruchomości poszkodowanej. Zdaniem urzędników, błąd wynika stąd, że poszkodowana i dłużnik noszą to samo imię i nazwisko.

Zaczęło się od Optimusa

W czasie prac nad ustawą poseł PiS Artur Górski poprosił ministra sprawiedliwości o wskazanie przykładów zaniedbań lub celowych pozaprawnych działań urzędników, które znalazły finał w sądzie. Resort odpowiedział, że nikt w Polsce nie zna takich statystyk, a jedyne dostępne dane to liczba spraw cywilnych o odszkodowania w sądach okręgowych, związane z odpowiedzialnością Skarbu Państwa za szkody wyrządzone przez funkcjonariuszy. Liczba takich spraw wciąż rośnie: w 2006 r. było ich 2642, w 2008 r. już 4216. Choć eksperci podkreślają, że ten wzrost może być spowodowany podniesieniem świadomości prawnej obywateli, częściej dochodzących zadośćuczynienia na drodze sądowej, posłowie chcą temu przeciwdziałać.

Marek Wójcik, poseł PO, przewodniczący podkomisji zajmującej się ustawą: - Projekt, nad którym pracowaliśmy, przygotował w tej kadencji klub parlamentarny PO, ale pierwsze pomysły takich regulacji pojawiły się w naszej partii już w 2004 r., po nagłośnieniu kłopotów Romana Kluski i Optimusa.

Sejm przyjął ustawę 17 grudnia, po blisko dwuletniej pracy. - Poświęciliśmy mnóstwo czasu i zebraliśmy opinie niemal wszystkich zainteresowanych stron. Wierzę, że Senat nie wprowadzi wielu zmian i ustawa zacznie obowiązywać już na wiosnę - dodaje Wójcik.

Nowe prawo pod groźbą kary grzywny, ograniczenia lub pozbawienia wolności do trzech lat nakłada na kierownika jednostki, która wypłaciła odszkodowanie (Skarb Państwa, jednostka samorządu terytorialnego), obowiązek przesłania w ciągu 14 dni od dnia wypłaty wniosku do prokuratury okręgowej. A prokuratura na tej podstawie winna przeprowadzzić postępowanie wyjaśniające, który urzędnik i w jakim stopniu dopuścił się rażącego naruszenia prawa. Jeżeli prokurator skieruje sprawę do sądu, a sąd uzna winę urzędnika, ten będzie musiał zapłacić odszkodowanie w wysokości nawet rocznej pensji.

- Celem ustawy jest pociągnięcie do odpowiedzialności urzędników, którzy świadomie popełnili bardzo poważne błędy. Ogromne często odszkodowania za ich niedbalstwo obciążają tak naprawdę obywateli płacących podatki - wyjaśnia poseł Wójcik. I zapewnia: - Dobry urzędnik nie ma się czego bać.

Projekt nie spodobał się partiom opozycyjnym. SLD, który wstrzymał się od głosu, popiera ideę zwiększania odpowiedzialności urzędników, ale nie zgadza się na zastosowane w ustawie metody. Stanisława Prządka, wiceprzewodnicząca pracującej nad projektem podkomisji, wylicza błędy nowego prawa: - Po pierwsze, ustawa dotyczy tylko rażącego naruszenia prawa poprzez działanie sprzeczne z prawem lub zaniechanie działania. Takich przypadków świadomego naruszenia prawa jest pewnie niewiele. Większym problemem jest zwykłe niedbalstwo, o którym ustawa nie wspomina. Po drugie, kwot wypłacanych w ramach odszkodowania nie uda się odzyskać, bo przeciętny urzędnik nie zarabia w ciągu roku sum, które zasądzi poszkodowanemu sąd. Po trzecie, prokuratorskie śledztwo będzie długie, a na końcu problem tak się rozmydli, że ustalenie, kto naprawdę ponosi winę, stanie się niemożliwe i proces zostanie umorzony.

Prządka podkreśla, że najbardziej zaniedbana jest kwestia urzędniczego nadzoru: - To kierownik odpowiada za kompetencje swoich pracowników, bo to on ich powołał. Ma narzędzia, by wyegzekwować dobrą i terminową pracę urzędników.

Klient, nasz pan

- Na nasze decyzje wpływa wiele czynników: zdanie przełożonego, podstawa prawna i jej interpretacje. Często są to rzeczy bardzo skomplikowane i stąd najczęstsze błędy. Jak można karać przeciętnie zarabiającego urzędnika za niejasne prawo? - zastanawia się Wioletta Matejczyk, sekretarz gminy Zabierzów, najlepszej gminy wiejskiej w rankingu "Rzeczpospolitej". Od dwóch lat tutejszy urząd realizuje finansowany z Europejskiego Funduszu Spójności program doskonalenia jakości usług publicznych.

Jak pracuje się w tym modelowym miejscu? - Praca urzędnika jest pracą misyjną. Wymaga się od nas twórczego podejścia do zadań, których często realizujemy kilkanaście naraz - opisuje Matejczyk. - Pracownik wciąż musi się uczyć, bo ustawodawca wciąż tworzy nowe przepisy, dlatego często uczestniczymy w szkoleniach i mamy wykupiony dostęp do serwisów prawnych. Musimy też posiadać tzw. umiejętności miękkie: z zakresu obsługi klienta, z benchmarkingu... W urzędzie działa wewnętrzny QSystem, dzięki któremu każdy z nas wie, co dzieje się w gminie i w urzędzie, ma łatwy dostęp do wszystkich uchwał, zarządzeń i wewnętrznych dokumentów - wyjaśnia sekretarz gminy.

Przy wejściu jest recepcja, urzędnicy noszą identyfikatory, a drzwi do każdego pokoju są zawsze otwarte. W gminie ciężko znaleźć kogoś, kto narzeka na pracę urzędu.

- Miła i szybka obsługa: wszedłem, załatwiłem, wyszedłem. Bez kolejki - mówi Tomasz, młody mężczyzna. Starsza od niego o pokolenie pani Maria dodaje: - Nie umiałam wypełnić wniosku, ale urzędnik mi pomógł. Widać było, że zainteresował się sprawą.

Rok temu urzędnicy zbadali ankietowo poziom zadowolenia petentów. - Jesteśmy cenieni za kompetencje i uprzejmość, ale nie za czas realizacji procedur. Aby poprawić sytuację, zastosowaliśmy skrócony obieg dokumentów i integrujemy wewnętrzne bazy danych, co przyspiesza pracę. Tyle możemy sami, bo reszta należy do ustawodawcy - dodaje Matejczyk. Jej zdaniem nowe przepisy mogą odstraszyć od pracy w administracji publicznej najzdolniejszych ludzi, a u pracujących już urzędników - wywołać obawę przed podejmowaniem decyzji.

Nic nowego

Eksperci podkreślają, że ustawa niewiele wnosi do polskiego prawa. Prof. Hubert Izdebski, specjalista z zakresu prawa administracyjnego: - Pomysł jest znany od dawna, ale nowe przepisy co najwyżej upraszczają pewne rzeczy. Mają charakter bardziej wskazujący chęć rozwiązania problemu niż go rozwiązujący.

Zdaniem Izdebskiego, nowe regulacje raczej nie będą wykorzystywane, ponieważ do ich zastosowania muszą być spełnione aż trzy warunki: urząd będzie musiał wypłacić odszkodowanie za błąd urzędnika; złamanie prawa musi być świadome; a prokurator będzie musiał ustalić, kto i w jakim stopniu dopuścił się naruszenia. - Już samo doprowadzenie do zasądzenia odszkodowania jest niesłychanie trudne i trwa wiele lat. Co stanie się w przypadku, gdy prawo naruszy urzędnik będący w chwili zasądzenia odszkodowania na emeryturze? - pyta Izdebski.

Ewa Bagińska, prof. UMK w Toruniu, znawca prawa administracyjnego: - Uregulowania, na podstawie których kierownik urzędu może dochodzić odszkodowania od swojego pracownika za popełnione przez niego błędy, już istnieją w polskim prawie. Nowe zapisy tak naprawdę tylko opóźniają postępowanie, bo po ich wejściu odpowiedzialny za znalezienie winnego będzie prokurator. A przypisanie prokuraturze takich kompetencji - dodaje prof. Bagińska - spowoduje też zastraszenie urzędnika: składanie wyjaśnień przed prokuratorem ma zupełnie inny odbiór psychiczny niż przed sądem cywilnym. Wątpliwości budzi też kwestia, kto może składać zażalenie na decyzję prokuratora, gdy ten zdecyduje o umorzeniu postępowania.

- Jeżeli te przepisy straszą urzędników, to chyba tylko tych, którzy przekraczają terminy załatwienia sprawy. To taka praktyka rodem z PRL: karać, zabrać premię - mówi prof. Izdebski.

Zdaniem prof. Bagińskiej art. 3 nowej ustawy wręcz wyłącza odpowiedzialność majątkową urzędnika za zwykłe niedbalstwo. - Zasadniczo w stosunkach obywatel-państwo nie zmienia się nic, a na linii urzędnik-jego przełożony sporo. Zwierzchnik będzie mógł dochodzić roszczeń od podwładnego tylko w przypadku rażącego naruszenia prawa. Urzędnik zyskuje immunitet na zwykłe błędy, bo na podstawie innych przepisów została wyłączona jego odpowiedzialność majątkowa - wyjaśnia.

***

Opozycja twierdzi, że nowa ustawa ma charakter propagandowy: obywatele pomyślą, że rząd dba o ich interes, a urzędnicy nie zaczną protestować, bo tak naprawdę nic się nie zmieni. Nieoficjalnie rację takim stwierdzeniom przyznają eksperci. Biorąc pod uwagę długość postępowania sądowego w Polsce, na pierwszych urzędników, którzy za swój błąd zapłacą z własnej kieszeni, poczekamy co najmniej kilka lat.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 02/2011