Losy matek. O nowym filmie Almodóvara

Więzy krwi są ważne, jednak w nowym filmie Almodóvara afirmacja rodziny kolejny raz zmienia się w pochwałę postrodziny, obejmującej ciepłym uściskiem cały patchwork.

21.02.2022

Czyta się kilka minut

Kadr z filmu „Matki równoległe” / MATERIAŁY PRASOWE GUTEK FILM
Kadr z filmu „Matki równoległe” / MATERIAŁY PRASOWE GUTEK FILM

Podobno symetria jest estetyką idiotów. Zdają się temu przeczyć renesansowe malowidła, ale także kształt motyla, płatka śniegu i – z grubsza – ludzkiego ciała. Symetrię budują paralele i lustrzane odbicia. Podczas gdy w przyrodzie są synonimem harmonii i porządku, w sztuce oraz w myśleniu bywają wyrazem estetycznego lub intelektualnego uproszczenia (patrz: brzydkie słowo „symetryzm”). Pedro Almodóvar w najnowszym filmie „Matki równoległe” bez wątpienia hołduje pierwszej wizji, zaczerpniętej z porządku natury. Mnoży więc wszelakie równoległości i poszukuje w nich wzajemnego dopełnienia czy wręcz ładu idealnego. Do pewnego momentu świetnie mu się to udaje.

Już w początkowych scenach od razu przeskakujemy z łoża namiętności na łóżko porodowe. A sąsiaduje ono z innym łóżkiem, by spleść ze sobą na zawsze losy dwóch matek, młodszej i starszej, wraz z ich nowo narodzonymi córkami. Rozkosz i ból, narodziny i śmierć, przeszłość i teraźniejszość będą odtąd bezwstydnie przeglądać się w sobie. Może to dotyczyć również naszych emocji, rozpiętych pomiędzy rozbawieniem i wzruszeniem, zażenowaniem i zachwytem.

Od pierwszych scen jesteśmy bowiem w zamkniętym, dobrze znanym uniwersum Almodóvara. Krzykom rodzącej towarzyszą smyczki Alberta Iglesiasa, jedną z położnic gra Penélope Cruz, która rozbłysła ćwierć wieku temu w kinie hiszpańskiego reżysera, a jej prywatne zdjęcie, jako niemowlęcia z matką-hipiską, staje się tu filmowym rekwizytem. Na porodówkę wpada też z wizytą ekstrawagancka Rossy de Palma, aktorka-ikona, współpracująca z don Pedrem jeszcze dłużej, bo od 1987 r. Kiedy jednak w tego rodzaju samozwrotnym kinie, silnie grającym na emocjach i równocześnie biorącym je w cudzysłów, zaczynają się poważne rozliczenia z pamięcią narodową sięgającą epoki Franco, pojawia się wątpliwość. Czy twórca dotychczas tak świadomie i hojnie gospodarujący kiczem tudzież walczący nim z postfrankistowską traumą sam nie padł właśnie jego ofiarą?

Zanim pojawi się ta zjadliwa refleksja, „Matki równoległe” pozwalają cieszyć się sobą i sycić. Pod warunkiem oczywiście, że odkurzymy konwencję tzw. almodramy – zanurzonej w estetycznym i obyczajowym ekscesie, czerpiącej ironicznie z latynoskiej telenoweli, a zarazem wypełnionej pasją, w znaczeniu afektywnym, jak i twórczym, metafilmowym (czego wspaniałym ukoronowaniem był poprzedni, w dużej mierze autobiograficzny film Almodóvara, „Ból i blask”). Dopiero wtedy zdzierżyć można, a nawet polubić, psychologię grubymi nićmi szytą, w tym wypadku jaskrawo czerwoną i zieloną. Zresztą kontemplacja rozmieszczonych na filmowym płótnie barwnych ściegów i plam daje czystą zmysłową przyjemność, nie wspominając o przeciwstawnej symbolice tych dwóch kolorów (podobnie wykorzystał ją ongiś Kantemir Bałagow w „Wysokiej dziewczynie”).

Estetyka kadru, z jego symetrią włącznie, pociąga za sobą rozbuchaną analogię wątków. Bo Janis (w tej roli oscarowa Cruz) i Ana (tu aktorskie objawienie o nazwisku Milena Smit) nie wyjdą nigdy z tych swoich łóżek równoległych – prędzej przerobią je na łóżka prostopadle połączone. Dwa samotne macierzyństwa, chciane i niechciane, spóźnione i przedwczesne, owoc namiętności i owoc cierpienia, przecinają się u Almodóvara bez oglądania się na prawdopodobieństwo. Napędza je energia opowieści, która swadą, wdziękiem, eliptycznym skrótem synchronizuje to, co wydaje się niemożliwe bądź nonsensowne.

Autor „Wszystko o mojej matce” najwyraźniej próbuje powtórzyć fenomen filmu z 1999 r., krążąc wokół podobnej tematyki. Macierzyństwo w jego twórczości urosło już do obsesji i mogłoby stanowić przepyszny materiał dla psychoanalityka, nie wspominając o fakcie, iż pięciokrotnie obsadzał w swych filmach rodzoną matkę, Franciscę Caballero. I tym razem Almodóvar próbuje dotrzeć do naszych emocji za pomocą różnych postaci transgresji, związanej chociażby z seksualnością bohaterek czy ze sposobem opowiadania o niedawnej historii kraju. Albo z samym konceptem macierzyństwa rozumianego zrazu jako biologiczna więź.

W nowym filmie kilkakrotnie oglądamy sceny wkładania wymazówki do czyjejś jamy ustnej celem pobrania DNA. Chodzi o ustalenie pokrewieństwa, zresztą nie tylko w przypadku niemowlęcia i jego rodzica – rytuał ten powtarza się wśród krewnych Janis czekających na ekshumację swoich bliskich, zabitych przez falangistów podczas wojny domowej. Choć przecież genetyka nie determinuje tutaj wszystkiego. Więzy krwi są ważne, jednak u Almodóvara afirmacja rodziny kolejny raz zamienia się w pochwałę post­rodziny, obejmującej ciepłym uściskiem cały patchwork, uformowany wokół Janis i Any. Stąd poznana w szpitalu „matka równoległa” z łatwością wcieli się w matkę symboliczną dla nastoletniej rodzicielki, zastępując w tej roli jej biologiczną matkę. Czyli zagraną przez Aitanę Sánchez-Gijón egocentryczną aktorkę, postać też z krwi i kości almodóvarowską. Po drodze historia obrośnie w nowe komplikacje i jeszcze bardziej upodobni się do opery mydlanej, aczkolwiek wiele zależy od naszych ustawień domyślnych.

Niedawno w mediach społecznościowych, obłudnie strzegących niewinności maluczkich, zamieszanie zrobił plakat do filmu. Na czerwonym tle widniało czarno-białe oko – jego źrenicę stanowił realistycznie przedstawiony kobiecy sutek ze zwisającą kroplą mleka zamiast łzy. Tym właśnie są „Matki równoległe”: hybrydą dosłownej łzawości i ryzykownego przekroczenia, kinem nieznośnie umownym i jednocześnie chwytającym za gardło. I tak jak trudno brać na serio namalowany w filmie obraz samotnego macierzyństwa (nie dość, że ostentacyjnie burżujskie, w otoczeniu nianiek i pań sprzątających, to na dodatek sterylne i jakże gustowne), tak samo trudne wydaje się połączenie zwariowanej almodramy z uroczystym rozdrapywaniem hiszpańskich ran.

Jest to z pewnością najbardziej kontrowersyjny z licznych paralelizmów tego filmu. Być może powinien był on zakończyć się trochę wcześniej – np. odjazdem kolorowej postrodziny na wykopaliska, bez marszu pamięci i apelu poległych. Reżyser chciał jednak inaczej i zapewne trochę przestrzelił. Obudził się w nim patriota, kustosz pamięci, patolog sądowy i objawiający się raz na jakiś czas Almodóvar plebejski, który opuszcza na chwilę madryckie elity i udaje się do swojego wyobrażonego puebla. Ale kto mistrzowi zabroni? Powstał przede wszystkim film o „donkiszoterii macierzyństwa”, jak mówi o nim urodzony w La Manczy reżyser, zamieniając pulpę w złoto. Dzięki aktorstwu zaś telenowelowe bohaterki, kruche i silne zarazem, okazały się całkiem przekonującą odtrutką na zakłamywanie przeszłości i przyszłości. ©

MATKI RÓWNOLEGŁE („Madres paralelas”) – reż. Pedro Almodóvar. Prod. Hiszpania 2021. Dystryb. Gutek Film. W kinach.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 9/2022

W druku ukazał się pod tytułem: Losy matek