Lektury pobożne

16.10.2006

Czyta się kilka minut

 /
/

Zapiski i listy Matki Czackiej

O Matce Elżbiecie Czackiej pisałem tu kiedyś obszernie z okazji ukazania się książki o niej autorstwa Ewy Jabłońskiej-Deptuły. Teraz Matka Czacka mówi o sobie własnym głosem. Opublikowano bowiem z pietyzmem opracowane zapiski niewidomej założycielki zgromadzenia sióstr Franciszkanek od Krzyża i dzieła Lasek, pisane w latach 1927-1934.

Czy to jest całość, czy istnieją inne jeszcze notatki - nie wiemy. Matka Czacka zmarła w roku 1961. Zapiski prowadziła na polecenie kierownika duchowego, ks. Władysława Korniłowicza. Spisywanie ich nie było łatwe. Była osobą bardzo zajętą, często znajdujemy wzmianki, że właśnie została od pisania oderwana. Komentarz edytorski pozwala lepiej sobie wyobrazić techniczną stronę procesu powstawania tych notatek: "Osoba niewidoma, pisząca na maszynie czarnodrukowej, myśli całymi zdaniami, a nawet akapitami. Nie ma możliwości skontrolowania składni ani spójności kolejnych zdań. Tekst notatek nie jest jednak ani chaotyczny, ani niespójny. Oddaje nie tylko specyfikę języka Matki Czackiej, ale także rytm myśli i argumentacji. Rzadko pojawiają sie różne warianty zapisu jednej myśli. Niektóre z nich skreślone są kilkoma ukośnikami (ukośniki znajdują się zwykle obok zapisu, który miał być skreślony). Pojawiające się w tekście słowa (grupy słów) rozdzielone pojedynczymi ukośnikami uznajemy za warianty, które autorka pozostawiła do decyzji osób, które miały zająć się opracowaniem".

A treść? Ks. Korniłowicz polecił Matce Czackiej spisać "historię życia". Spisała, ale to zaledwie kilka kartek, w dwóch "odcinkach" oddalonych w czasie. Prawdziwa historia życia pisana jest między wierszami wszystkich jej notatek. Zapiski mają charakter dziennika duchowego, nie brak w nich jednak zwięzłych opisów spraw dnia codziennego, jak choćby "niezrozumienia naszego stanowiska w sprawie żydowskiej, nawet u tych, którzy chcą być naszymi przyjaciółmi". Kilka zdań świadczących o wielkiej równowadze w tej kwestii. Jak wiadomo, Laski były przed wojną jednym z duchowych bastionów przeciwstawiania się antysemityzmowi. "Narodowością żydowską ani się specjalnie nie zajmujemy, ani jej specjalnie nie otaczamy opieką. Żydów do współpracy nie poszukujemy. Natomiast, jeżeli mają prawdziwe życie wewnętrzne, na równi z innymi współpracownikami ich cenimy, ceniąc w nich ich wartość moralną i duchową".

Czytanie takich zapisków fascynuje i onieśmiela. To zapis doświadczeń duchowych, mistycznych, bezpretensjonalny, a przez to tym bardziej przekonujący: "Obudziłam się tej nocy kilka minut przed pierwszą. (...) Gdy mówiłam w skupieniu Aperi Domine, uczułam bardzo wyraźnie nad sobą Pana Jezusa ukrzyżowanego, a jednocześnie uczułam się ogarnięta przez Boga". W innym miejscu niezwykle rzeczowe wskazania dla przełożonych: "Powinna znać szczegóły pracy, ale wystrzegać się powinna zagłębiania się w szczegółach i utonięcia w nich. Pamiętać powinna, że głowa musi być głową, ręka ręką. Nie przez lenistwo ani wielkopaństwo, nie powinna się zabierać do spełniania pracy, którą inna siostra tak samo albo nawet lepiej spełnić może".

Trudno z tych zapisków wyciągać zbyt daleko posunięte wnioski, choćby co do związku Założycielki ze wspólnotą sióstr. Pojawiają się w nich tylko nieliczne siostry. Ważne sprawy i problemy Matka omawia z kilku osobami, do których ma bezwzględne zaufanie, przede wszystkim z Antonim Marylskim, którego nieustannie wspomina. Siostry chwilami ją jakby drażnią, że nie umieją szanować wspólnego dobra, że nie czują ducha ubóstwa, poszanowania rzeczy im powierzonych. Gorzej: "rodzaj wandalizmu, wypływającego z braku kultury ogólnej. Nie umieją odróżniać, co ładne, a co brzydkie".

Matka Czacka sama się łapie na tym, że ma pretensje o coś, co jest niezawinione, czego ta lub inna siostra nie wyniosła z domu, i się wycofuje: nie o tym chce mówić. "Wychowanie sióstr polegałoby na tym, by miały prawdziwy porządek, by nic nie marnowały...". Niezwykły jest ten zapis przygody duchowej założycielki, która stworzyła nieznaną formułę życia konsekrowanego. Laski długo nie były przykładem prężnej organizacji, wciąż się borykały z niepewną sytuacją finansową. Jednocześnie były tak silne, że do historii przeszły jako ośrodek formujący najwybitniejsze postacie polskiego katolicyzmu.

Kardynał Wyszyński, który przed pogrzebem Matki Czackiej otrzymał maszynopis "Notatek", przemawiając na pogrzebie mówił o jej samotności. Kochana i wręcz czczona przez współpracowników, była samotna. Ta samotność musiała się pogłębić wtedy, gdy w roku 1950, częściowo sparaliżowana po wylewie krwi do mózgu, zrezygnowała z przełożeństwa i wyłączona z aktywności zgromadzenia, w pokoju przyległym do kaplicy, oddana modlitwie, przeżyła ostatnie dziesięć lat. Czterdzieści pięć lat upłynęło od tamtego majowego dnia, a dzieło Lasek trwa i promieniuje nadal.

***

Ukazała się też korespondencja między Matką Czacką a księdzem, potem biskupem i wreszcie kardynałem Stefanem Wyszyńskim. Ksiądz Prymas za życia często podkreślał swoje powiązania z dziełem Lasek. Przeżył w Laskach część lat okupacji, czuł się synem duchowym ks. Korniłowicza. Korespondencja przy pierwszej lekturze zaskakuje jednak lakonicznością i pewną oficjalnością.

Jeden tylko list ks. Wyszyńskiego jest stosunkowo obszerny. W marcu 1945 odwiedza miejscowość Małrzyce, gdzie chyba z powodu trudności wojennych została przeniesiona część pensjonariuszy i personelu Lasek. Wyraża podziw dla przebywających tam ludzi oraz z trudem ukrywane oburzenie, że skazano ich na straszliwe warunki: "Stan, jaki tu widzę, nie może być nadal utrzymany dłużej bez jakiegoś zaniedbania moralnego". Ludzie są przepracowani, chora na gruźlicę siostra Cecylia leży przy mokrej ścianie, suchych zresztą nie ma. Podopiecznych jest zbyt wielu, zdrowych sióstr jest zaledwie kilka i są przemęczone nadmiarem pracy. W odpowiedzi Matka Czacka wyraża wdzięczność za odwiedzenie ośrodka i za otwartość, z jaką jest napisany list, a na dramatyczny apel o zmianę sytuacji odpowiada chłodno, że trwają starania o zdobycie w okolicy dodatkowych pomieszczeń i temat zamyka: "Na razie, niestety, nic więcej w tej sprawie zrobić nie można". W dalszym ciągu listu uprzejmie wypytuje o warunki pracy duszpasterskiej i prosi o dalsze na ten temat wiadomości.

Dalsze listy to życzenia, gratulacje z okazji kolejnych nominacji księdza Wyszyńskiego, kondolencje po śmierci matki Kardynała, krótkie listy "robocze", np. odnoszące się do przygotowania książki wspomnień o ks. Korniłowiczu. Nawiasem mówiąc, zebrane w Laskach wspomnienia Prymas uznał za nazbyt osobiste, by mogły zostać opublikowane.

Matka zawsze z czcią ręce Ekscelencji i Eminencji całuje, lecz własnoręcznie przepisując dekret Prymasa o poświęceniu Kościoła i świata Niepokalanemu Sercu Matki Bożej w ostatnim akapicie zmienia Prymasowskie pluralis maiestatis "ufamy" na "ufam". Tym razem wydawca nie przyszedł z pomocą niewtajemniczonemu czytelnikowi, który nie wie, czy z korespondencji tej może coś więcej wyczytać.

  • Matka Elżbieta Czacka, "Pisma", red. nauk. Maria Prussak, tom I: "Notatki", opr. Katarzyna Michalak;
  • Matka Elżbieta Czacka, ksiądz Stefan Wyszyński, "Listy", wprowadzenie ks. Andrzeja Gałka, przygotowała do druku Maria Prussak, Warszawa 2006, Wydawnictwo Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, seria "Polska kultura religijna XX wieku - źródła";

Test kreatywności

Książka George'a Weigla "Boży wybór. Papież Benedykt XVI i przyszłość Kościoła Katolickiego" ukazała się w roku 2005, wkrótce po wyborze nowego papieża. Na trzysta sześćdziesiąt trzy strony tekstu sto trzydzieści pięć zajmuje wnikliwa, chwilami krytyczna synteza pontyfikatu Jana Pawła II. Następne sześćdziesiąt trzy strony to fascynujący, sporządzony na podstawie prowadzonego na bieżąco dziennika, opis konklawe i wydarzeń, które potem nastąpiły.

Autor odnotowuje mnóstwo szczegółów; oczywiście nie wszystkie. Nie zapisał np., że kiedy Benedykt XVI udał się do swojego starego mieszkania, odwiedził wszystkich sąsiadów z klatki schodowej i się z nimi pożegnał. Nie odnotował też zupełnie innego niż u poprzednika kroju i sposobu noszenia przez Benedykta XVI paliusza, a takie drobiazgi z pewnością nie są u tego papieża przypadkowe. Dopiero na

str. 210, kiedy po uroczystościach inauguracji pontyfikatu "papież Benedykt XVI, dwieście sześćdziesiąty piąty następca rybaka, zjadł obiad - a potem grał na fortepianie", Weigel dochodzi do tytułowej osoby i - także tytułowych - rozmyślań o przyszłości Kurii Rzymskiej i Kościoła.

Biograf Jana Pawła II pyta: "Kim jest papież Benedykt?" i zabiera się do znalezienia odpowiedzi (jak sam zaznacza, nie powierzchownej!), zgłębiając życie i pisma Josepha Ratzingera. Jest tu mnóstwo informacji. Zostają podważone różne obiegowe mity, jak choćby ten o rzekomych sporach prefekta Kongregacji ds. Nauki Wiary z Janem Pawłem II. Także mit Ratzingera - ponurego inkwizytora. Ten ostatni pomagają lepiej zrozumieć krótkie omówienia najgłośniejszych i budzących kontrowersje spraw prowadzonych przez Kongregację: Leonarda Boffa, Charlesa Currana, ojca Jacquesa Dupuis, instrukcji na temat teologii wyzwolenia, "Dominus Iesus".

Wszystko to bardzo interesujące. Jednak dziś, dobrze ponad rok po wyborze Benedykta XVI, kiedy powstało wiele niezłych książek o nowym papieżu i przekładów jego własnych pism, lektura "Bożego wyboru" (do strony 279) pełni funkcję bardziej porządkującą, niż jakościowo poszerza wiedzę. Ale nie wykluczam, że autor jest tego świadom i w gruncie rzeczy tylko przygotowuje czytelnika do lektury rozdziału VI (ostatniego), zatytułowanego "W przyszłość". George Weigel wchodzi w nim na ryzykowny teren przepowiadania przyszłości, czasem wręcz sugerowania nowemu papieżowi, co powinien zrobić.

Ten wywód autor bez osłonek nazywa "testem kreatywności" papieża Benedykta XVI. Mówi więc o "wyprowadzeniu poza milczenie" Europy, czyli wyzwoleniu w Europie ewangelicznych energii, które zaradzą ewangelizacyjnej nieudolności kościelnej biurokracji; o nowej formule watykańskiej dyplomacji, ukierunkowaniu dialogu międzyreligijnego, a także o reformie Kurii Rzymskiej i episkopatu, z propozycją konkretnych siedmiu pytań, które powinny zostać dopisane do ankiety służącej wyszukiwaniu kandydatów do biskupstwa. Smak tego projektu tkwi w tym, że sugeruje dotychczasowe pomijanie cech, które wydają się oczywiste (jak "ogłada teologiczna", "odwaga pójścia pod prąd powszechnych tendencji" albo "skuteczność duszpasterska").

Innym testem ma być decyzja, co zrobić z synodem biskupów; z jego sposobu funkcjonowania nikt nie jest zadowolony. Kolejne dziedziny, które się jawią jako "testy kreatywności" dla papieża, to Kościoły w Ameryce Łacińskiej, ożywienie dążenia do świętości ludzi Kościoła, liturgia (będzie zachęcał do ponownego odkrycia chorału gregoriańskiego i polifonii, dopuści szersze możliwości korzystania z rytuału trydenckiego), ruchy odnowy i zakony, młodzież, uniwersytety katolickie (które czasem - pisze Weigel - tracą swój charakter i utrzymywanie ich za wszelką cenę jako instytucji katolickich staje się śmieszne).

I właśnie ze względu na ostatni rozdział książka jest szalenie interesująca. Wywiedzione z analizy poprzedniego pontyfikatu dezyderaty dotyczące przyszłości Kościoła zmuszają do zastanowienia. Oczywiście są także testem dla autora, który nie bez sporej dozy pewności przepowiada niedaleką przyszłość. Myślę, że już dziś można by zacząć dopisywanie dalszych ciągów do "Bożego wyboru". I pewnie warto, zwłaszcza w Polsce, gdzie przeciętny katolik o nowym papieżu wie tyle, że uczy się on po polsku, że się zajmuje kwestią zbawienia dzieci nieochrzczonych i myśli o przywróceniu Mszy trydenckiej, że obraża muzułmanów, a potem się wycofuje i przeprasza. Jednym słowem, że w Kościele nic się ważnego nie dzieje, a oczekiwania Weigla okazały się bardzo na wyrost.

PS. Szkoda, że tłumacze, kiedy autor pisze o zgromadzeniach zakonnych, przekładają to jako "zgromadzenia religijne". To nie to samo.

  • George Weigel, "Boży wybór. Papież Benedykt XVI i przyszłość Kościoła Katolickiego", przeł. Dominika Chylińska, Michał Romanek, Rafał Śmietana, Kraków 2006, Wydawnictwo Znak;

www.spotkaniamalzenskie.pl

Książka "Życie po rozwodzie. Rodziny podzielone i odbudowane" Pietra Pasquiniego to pomoc dla duszpasterzy, ale i dla małżeństw znajdujących się w trudnych sytuacjach. Wielostronne naświetlenie wszelkich możliwych aspektów prawno-kościelnych wedle ducha wiary, nie litery, może się okazać pomocą dla osób w takich sytuacjach zagubionych. Kilka tego rodzaju książek już mamy w Polsce. Jako autora szczególnie obeznanego z materią polecam ks. Mirosława Paciuszkiewicza SJ, autora wstępu do polskiego wydania książki tu omawianej.

Punktem wyjścia dla Pasquiniego jest opracowane przez włoski Episkopat w roku 1993 "Dyrektorium o duszpasterstwie rodzin". Na samym ogłoszeniu Dyrektorium się jednak nie skończyło. Po dziesięciu latach Międzynarodowe Centrum Badań nad Rodziną we współpracy z Narodowym Biurem ds. Duszpasterstwa Rodzin przy Konferencji Episkopatu Włoch zbadało, jak Dyrektorium zostało przyjęte i jaka jest sytuacja duszpasterstwa rodzin. Wyniki nie były zbyt optymistyczne. Dyrektorium - jak się okazało - zostało przyjęte "tylko częściowo". W efekcie, w roku 1999 Narodowe Biuro ds. Duszpasterstwa Rodzin zorganizowało krajowy kongres pod znamiennym tytułem: "Małżeństwa w kłopotach: jakie przyjęcie i jaka opieka duszpasterska".

Książka w pierwotnym zamyśle miała przybliżyć różne mądre wskazania "Dyrektorium", jednak rozbudowana opisami konkretnych doświadczeń i sytuacji, stała się sama w sobie małym dyrektorium. Odpowiedzią na pytanie, co robić z widocznym gołym okiem kryzysem chrześcijańskiego małżeństwa i rodziny, okazało się zaproszenie do działania samych rodzin. Dotychczasową praktykę, składającą główny ciężar wspierania małżeństw na duszpasterza czy terapeutę-psychologa, zastąpiono - w różnej formie - mobilizacją samych zainteresowanych.

Piszę nie tylko po to, by zachęcić do lektury książki Pasquiniego, także by pomóc tym, którzy chcą przygotować się w nieszablonowy sposób do małżeństwa, pogłębić więź małżeńską, zapobiec groźnym kryzysom, znaleźć swoje miejsce w Kościele w sytuacji nietypowej. Poszukajcie w internecie (www.spotkaniamalzenskie.pl), pojedźcie na spotkanie, które temu właśnie służy! Z dobrymi wynikami - jak twierdzą ci, którzy byli.

  • Piero Pasquini, "Życie po rozwodzie. Rodziny podzielone i odbudowane", przeł. Katarzyna Kubis, Kraków 2006, Wydawnictwo WAM.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 43/2006

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku (43/2006)