Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Przykłady można mnożyć w nieskończoność, a najnowszym jest choćby narodowe czytanie „Balladyny”. Prologiem była mowa Głowy Państwa: że mamy ten czas, w którym obchodzimy, że zachęca do czytania, zarówno dzieci, jak i dorosłych, że to literatura, która także lektura, więc się przyda, że zakorzeniona jakże głęboko, że dlaczego „Balladyna”, otóż, proszę państwa, dlatego że niestety Słowacki nie dożył wiktorii warszawskiej, ale bardzo chciał, że przewidział Papieża Słowianina, ale tak naprawdę możemy przypuścić, że Polaka, że marzył te swoje sny, które się ziściły poprzez szczegóły historii Polski i świata, można śmiało powiedzieć, to było wielkie marzenie Słowackiego. I że szczątki doczesne za sprawą Piłsudskiego przypłynęły bocznokołowcem „Mickiewicz” na Wawel.
Następnie Pierwsza Dama napomknęła, że „Balladyna” intryguje i trzyma w napięciu do ostatniej chwili już od dwustu lat, a przecież autor nie doczekał jej inscenizacji. Żywa akcja, intrygujący bohaterowie, choćby Skierka, oraz słowiańska sceneria. W interpretacji ta przewrotna tragedia otwiera się na różne strony, ale także w okolicach Gniezna, co bardzo ciekawie zilustrowano w scenografii prezydenckiego czytania w Ogrodzie Saskim. Król uzurpator, krytyka władzy autorytarnej, ale także skrzy się żartem, humorem, ironią.
Konkluzja występu duetu: prawda jest taka, że każdy interpretuje na swój sposób. Po czym piątka reżyserów zainscenizowała po akcie w plenerze. Najważniejsze, że pogoda dopisała, co umożliwiło odbycie obchodów. Aha, na wstępie ceremonii jeden z ministrów powiedział, że czytanie wypasaża nas w takie umiejętności, bez których nie potrafimy żyć, nie potrafimy funkcjonować jako ludzie, i że w Polsce około 40 procent społeczeństwa czyta.
I tutaj należałoby skończyć narodowe czytanie. ©