Kto mnie wyzwoli z ciała

Czym jest Second Life? Grą czy równoległą rzeczywistością? Jeśli grą, to czy zupełnie bezpieczną dla naszej psychiki? A jeśli równoległą rzeczywistością, to czy nie bardziej fascynującą od tej, w której żyjemy?.

28.08.2007

Czyta się kilka minut

Kościól Najśw. Marii Panny w Second Life /
Kościól Najśw. Marii Panny w Second Life /

Opublikowany w poprzednim numerze "TP" reportaż Michała Kuźmińskiego pokazuje zasadniczy kierunek, jaki wyznaczają pomysły typu Second Life: życie przenosi się do komputera. Teolog nie może nie zapytać, czy w wirtualnym świecie jest miejsce dla Boga albo, ogólniej, dla tego, co transcendentne. W cytowanym przez "Tygodnik" artykule z "Civilt? Cattolica" włoski jezuita Antonio Spadaro pisze, że są "ludzie wyrażający siebie poprzez metaforę Second Life, a część tej ekspresji ma charakter duchowy". Teologia zdaje się więc odpowiadać, że jest w tym więcej duchowości, niż nam się wydaje. Pozostaje tylko wątpliwość co do natury i jakości tej duchowości.

Zmartwychwstanie avatara

Jochen Hörisch z Uniwersytetu w Mannheim stawia dość oryginalną tezę, że teoria mediów możliwa jest jedynie jako wskrzeszenie, powrót teologii. Teorię mediów Hörisch nazywa teologią przeklętą, a teologię z kolei - teorią mediów zanim pojawiły się media. Według niego nie jest kwestią przypadku, że obie nauki zajmują się tym samym: z jednej strony - końcem i zaświatami wyobraźni, z drugiej zaś - wyobrażeniem końca. Można więc zaryzykować stwierdzenie, że teoria mediów przejęła dziś rolę teologii i zajmuje się sytuacjami granicznymi człowieka oraz tym, co ostatecznie niepoznawalne. Stąd niedaleko do tego, co niektórzy nazywają technozoficznym dyskursem, będącym syntezą gramatyki teologicznej i technologicznej.

W centrum refleksji technozoficznej, której przedmiotem jest religijny wymiar sieci, jak też w centrum refleksji teologicznej, której przedmiotem jest Bóg, pozostaje ciało. Kategorią dobrze opisującą miejsce ciała w sieci jest pojęcie symulakrum, wypracowane przez Jeana Baudrillarda. Symulakrum - pisze Andrzej Szahaj - "jest to kopia bez oryginału, znak bez odniesienia, mapa bez terytorium. (...) Jak powiada Baudrillard, »znak się emancypuje«, uwalnia od swego odniesienia. Pryska wcześniejsza więź pomiędzy nimi. »Wolny« znak może całkowicie oddać się grze z innymi znakami. Nic go już nie wiąże ze światem". Koncepcja symulakrów dobrze opisuje jaźń podłączoną do sieci, która jawi się tu w formie avatarów. Avatar jest symulakrum jednostki, która pozostaje poza siecią. Jaźń podłączona do sieci może stać się czymkolwiek, niekoniecznie człowiekiem. Avatary mogą być przecież homoidalne i niehomoidalne. Tak czy inaczej, podlegają one kreacji mieszkańca, który kształtuje swoją cyberreprezentację w sposób absolutnie dowolny, tworząc ją z własnych pragnień i fantazji.

Jak zauważa zajmujący się teorią cyberprzestrzeni Jeffrey Fischer, mamy tu do czynienia z bardzo interesującą dialektyką. Pierwszym krokiem jest negacja cielesności na rzecz bezcielesności cyberprzestrzeni. Ciało - jak pisze - powraca jednak w hipercielesnej syntezie. Tak więc ciało zanegowane zostaje uwznioślone, stając się wirtualną inkorporacją jaźni jednostki. Otrzymujemy w ten sposób triadę: ciało - bezcielesność - inkorporacja. W teozoficznej interpretacji Fischer porównuje ten proces do pragnienia wyzwolenia się z ciała i jego zmartwychwstania. Hipercielesna synteza w sieci jest równoznaczna ze zmartwychwstaniem ciała w chwale na Sądzie Ostatecznym. Klasyczne rozumienie związków między duszą a ciałem mówi, że dusza wyzwala się z ciała w momencie śmierci, a łączy się z nim ponownie w momencie zmartwychwstania ciał, po którym rozpoczyna się życie uwielbione i doskonałe. Avatar jest podobny do ciała uwielbionego: nie ulega rozkładowi, jest bowiem zestawem danych i staje się - przynajmniej potencjalnie - niezniszczalny.

Michael Heim, amerykański filozof cyberprzestrzeni, nazywa ten proces transmogryfikacją, czyli przekształceniem ciała w formę innego kształtu, a zwłaszcza w formę fantastyczną bądź straszną. Avatar nie byłby więc jedynie wirtualną reprezentacją jednostki, ale de facto transmogryfikacją własnej tożsamości. Sam termin "avatar" nosi w sobie religijny kontekst i pochodzi od hinduskiego słowa avatâra, oznaczającego wcielenie boga Wisznu, który pozostaje na stałe w swoim boskim królestwie, ale czasowo i w sposób ograniczony może się równolegle objawiać na ziemi. Jak mówi Franz Bömisch z uniwersytetu w Linzu, w cyberprzestrzeni mamy do czynienia z odwróceniem tego mitu. Poprzez cyfrowy avatar zamieszkujący cyberprzestrzeń następuje bowiem samoprzebóstwienie człowieka i jego "ekskarnacja" z ziemskiej powłoki.

Dotyk nieśmiertelności

Wspomniany już Fischer uważa, że "postmodernistyczna wola wirtualności odpowiada średniowiecznej religijnej woli transcendencji" (w średniowieczu pragnienie wyzwolenia się z ciała, objawiające się także jako pogardzanie ciałem doczesnym, było wyjątkowo silne). Zgadzając się z Fischerem, trzeba jednocześnie przypomnieć, że pragnienie wyzwolenia z ciała jest nieustannie obecne w tradycji chrześcijańskiej. Przypomnijmy chociażby św. Pawła, który pytał retorycznie: "Któż mnie wyzwoli z ciała?" (Rz 7, 24). Chodzi tu jednak nie tyle o natychmiastowe wyzwolenie od ciała postrzeganego jako zło, więzienie, ale o ostateczne wyzwolenie eschatologiczne.

Według Fischera pragnienie to wyraża się dzisiaj jako tęsknota za hipercielesnością cyberprzestrzeni, "gdzie możemy pozbyć się fizycznych i mentalnych ograniczeń naszych ciał. Moglibyśmy zwiedzić więcej miejsc, więcej wiedzieć - bardziej być - jeżeli tylko moglibyśmy wyjść poza naszą śmiertelną powłokę". Dzięki projektom typu Second Life staje się to możliwe. Jeśli więc - idąc za Fischerem - "transcendencja postrzegana była kiedyś jako teologicznie możliwa, to obecnie myślimy o niej jak o technologicznie wykonalnej". W ten sposób cyberprzestrzeń jawi się nam jako technozoficzna wersja raju albo nieba, które zamieszkiwane jest poprzez hipercielesne avatary, będące odpowiednikiem uwielbionych ciał zbawionych.

Prototypów Second Life można szukać w literaturze cyberpunkowej, której tematyka koncentruje się wokół społeczeństwa informacyjnego, opartego na zaawansowanej technologii i komputerach najnowszej generacji. Zgodnie z nazwą jej bohaterami są postaci z marginesu: hakerzy, uliczni samuraje czy drobni przestępcy. Ideologiczną osią literatury cyberpunk jest wirtualna przestrzeń (VR), będąca alternatywnym, równoległym światem, do którego za pomocą nowoczesnych technologii mogą emigrować wszyscy, którzy w fizycznym świecie nie czują się już u siebie. Cyberprzestrzeń (matrix) jest miejscem duchowego wyzwolenia, elektronicznym rajem, który nie musi jednak być dostępny dla każdego. Można powiedzieć, że matrix jest także miejscem nowego narodzenia, na co wskazuje choćby etymologia tego słowa (macierz, matryca), pochodzącego z tego samego pnia co łacińska mater czy polska macica. Brak dostępu do cyberprzestrzeni równa się symbolicznemu wygnaniu z raju.

Idea ta wpisuje się - jak zauważa Elisabeth List, filozofka z uniwersytetu w Grazu - w gnostycki mitologizm wyzwolenia ducha z więzienia ciała, by otrzymać w ten sposób boskie podobieństwo. W cyberprzestrzeni dokonuje się odcieleśnienie człowieka i ekskarnacja ducha, co ma być antytezą dla Wcielenia Chrystusa, które jest teologicznym fundamentem dla chrześcijańskiej afirmacji cielesności. Bömisch stwierdza wprost, że tendencja do digitalnej ekskarnacji sytuuje się w kontrze wobec teologii inkarnacyjnej. Tę nową formę duchowości - za Erikiem Davisem - określa się czasami mianem techgnosis, techgnozą. W gnostyckiej wersji cyberduchowości chodzi już nie tyle o klasycznie rozumianą duszę, co o ducha, pojmowanego jako "bezosobowa, bezcielesna iskra poszukująca klarowności, esencji i powiewu absolutu". W końcu, dzięki cyfrowej technice człowiek mógłby się wyzwolić z ograniczonej cielesności, zamieniając biologiczne komponenty na elektroniczne, a przez to dotknąć nieśmiertelności.

Technopoganizm

Kolejnym krokiem staje się więc absolutyzacja albo - jak chcą inni - przebóstwienie cyberprzestrzeni. Cyberprzestrzeń nie jest już miejscem zamieszkiwania na nowo inkorporowanej duszy ani wyzwolonego z ciała ducha, ale sama otrzymuje boskie atrybuty. Mówi się o globalnej świadomości, mającej możliwości podobne do boskich, która sama będzie kiedyś zdolna do produkcji czegoś na kształt "duszy".

W filozoficzno-teologicznej interpretacji cyberprzestrzeni tu właśnie pojawia się często nazwisko Piotra Teilharda de Chardin i jego koncepcja noosfery, czyli sfery myślącej. Niektórzy zauważają zaskakującą bliskość między myślą francuskiego jezuity a naturą cyberprzestrzeni. Jego filozofia była w pewien sposób zawieszona w powietrzu, gdyż koncepcja noosfery nie miała wówczas żadnego realnego odniesienia, by można było ją rozwinąć. Dzisiaj można odnaleźć zbieżność między wirtualną rzeczywistością a Teilhardowską kosmiczną wizją świata, w której świadomość poszukuje swojej drogi poprzez materię oczekując spełnienia. W wizji Teilhardowskiej szczytem ewolucji człowieka ma stać się nowa, naturalna wspólnota ludzi. Społeczeństwo przyszłości zbudowane będzie na transgranicznej jedności. Przezwyciężony zostanie indywidualizm jednostki, a ludzkość odzyska utracone poczucie wspólnoty i całości. Połączenie odizolowanych dotychczas jednostek ludzkich ma doprowadzić do stworzenia powszechnej świadomości, dzięki której wzmocnią się więzy międzyludzkie i poczucie wspólnotowości. A wszystko to zmierza do "punktu Omega", owej sfery myślącej okalającej ziemię, technicznego mózgowia ziemi.

W wyniku elektronicznego zespolenia ludzi powstaje coś na kształt planetarnej megainteligencji, dokonuje się umózgowienie wszechświata, połączenie materii z duchem, fizyczności ze spirytualnością. Dzięki instrumentowi, jakim są elektroniczne połączenia cyberprzestrzeni, nasze myśli, wyobrażenia, nasza wiedza i duchowy potencjał wchodzą ze sobą w kontakty i związki, przekształcając się w zbiorową, wszechogarniającą świadomość globalną. "Na miejsce religijnej komunikacji - pisze niemiecki teoretyk mediów Norbert Bolz - wkracza dzisiaj komunikacja jako religia. Totalne okablowanie, połączenie w elektroniczną sieć stanie się wariantem religio w wersji profanum. W sieciowym połączeniu w integralny medialny system znajdujemy udany substytut transcendencji. Boska jest dzisiaj sieć. A religia funkcjonuje jako niekończąca się pętla".

Wobec tej nowej, internetowej wizji społeczności z punktu widzenia chrześcijańskiego podnosi się wiele zarzutów. Zakłada ona bowiem ewolucję od tego, co materialne, w kierunku ducha, separację ciała i ucieczkę od tego, co realne, w świat wirtualny. Wszystko to zmierza ku duchowości antyhumanistycznej, mającej źródło nie w Bogu, lecz świecie technicznym. Francuski filozof mediów Philippe Breton twierdzi, że oznacza to wejście w erę transcendencji bez Boga, gdzie religia staje się podejrzana, a w modzie jest bliżej niedookreślona duchowość. Widać to choćby w niektórych kręgach i grupach spod znaku New Age, które w internecie widzą nową podporę dla własnych form religijności. Na określenie tego procesu powstało nawet pojęcie "technopoganizmu", które określa spotkanie między neopoganizmem i New Age z jednej strony, a technologią cyfrową i kulturą informatyczną z drugiej. Celem adeptów tej technoreligii jest poszerzenie świadomości, które dokonać się ma właśnie dzięki sieci. Elektroniczne media pozwolą światu odzyskać utraconą sakralność i transcendentny wymiar. Jest to jednak - jak pisze Breton - sakralność autoteliczna i transcendencja bez Boga.

Technozoficzna interpretacja cyberprzestrzeni prowadzi do konkluzji, że rzeczywistość kreowana za pomocą sieci, a zwłaszcza narzędzi typu Second Life, staje się nie tylko rzeczywistością zastępczą, ale także cybernetyczną realizacją transcendencyjnego wymiaru człowieka, w tym jego dążenia do nieśmiertelności, jak również surogatem tego, co boskie. Internet proponuje formy zastępcze dla wszechwiedzy czy też wszechobecności. Nie są one już atrybutami osobowego Boga, lecz jedynie sumą wiedzy i obecności zamieszkujących cyberprzestrzeń reprezentacji poszczególnych jednostek ludzkich.

Cybermisje

Second Life mówi o duchowych pragnieniach ludzi więcej, niż nam się pierwotnie zdaje. Czy jest to teren misyjny? Tadeusz Bartoś pytał niedawno, czy chrześcijaństwo ma się na powrót otworzyć na magię, jak to robiło dotychczas, i chrzcić ją, przemieniając pogański rytuał we własny, czy raczej trwać odwrócone od tego sposobu przeżywania świata. Pytanie to z powodzeniem można zastosować do internetu i Second Life. Nie mamy tu wprawdzie wprost do czynienia z magią, ale trudno zaprzeczyć, że jest to przestrzeń określonego sposobu przeżywania świata - takiego, gdzie to, co "na niby", może stać się bardziej rzeczywiste niż to, co "naprawdę". Czy odwrócić się od takiego sposobu przeżywania świata, czy go chrzcić?

Włoscy jezuici proponują wyjście pośrednie - misje. Second Life wpisuje się - tak to przynajmniej widzą przytoczeni powyżej krytyczni teologowie - w tradycję samozbawienia. Czy trzeba tam więc ewangelizatorów? Trudno mi się oprzeć wrażeniu, że gdzieś podskórnie w Second Life tli się pragnienie ucieczki od świata misjonarzy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Teolog i publicysta, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”, znawca kultury popularnej. Doktor habilitowany teologii, profesor Uniwersytetu Szczecińskiego. Autor m.in. książek „Copyright na Jezusa. Język, znak, rytuał między wiarą a niewiarą” oraz "… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 35/2007