Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W chwili śmierci w 1944 r. miała 27 lat, ale nie znamy dnia, w którym ją zabito, i nie jesteśmy pewni, czy stało się to w obozie w Płaszowie, czy na dziedzińcu podgórskiego więzienia przy Czarnieckiego. Przed wojną wydała jeden tom wierszy, „O centaurach” (1936), po wojnie dzięki uporowi Jana Śpiewaka ukazały się jej „Wiersze wybrane” (1953). Minęły ponad trzy dekady, kiedy młoda poznańska polonistka powiedziała profesorowi Jerzemu Ziomkowi, że chciałaby napisać doktorat o twórczości Zuzanny Ginczanki i jej biografii. Profesor zgodził się w sposób dość nietypowy: „wybitny uczony i najlepszy nauczyciel wyrecytował natychmiast wiersz »Zdrada«”. Czyli wiersz Ginczanki zaczynający się od słów: „Nie upilnuje mnie nikt. / Grzech z zamszu i nietoperzy / zawisł na strychach strachu półmysią głową w dół – / O zmierzchu wymknę się z wieży...”.
Potem był opracowany przez Izoldę Kiec tom „Udźwignąć własne szczęście” (1991), liczne artykuły, monografia Ginczanki i kolejne edycje jej wierszy zebranych, a teraz – biografia. Autorka „O centaurach” z postaci pamiętanej jako legenda lat 30. stała się poetką czytaną i na nowo interpretowaną. Książka Izoldy Kiec pokazuje jednak, że w życiorysie i utrwalonym wizerunku Ginczanki więcej jest wciąż pytań niż odpowiedzi, że wspominający ją przyjaciele płci obojga przeczą sobie wzajemnie, że czasem nie sposób ustalić podstawowych faktów. W dodatku zmitologizowany obraz przesłania żywą i fascynującą kobietę – piękną, zdolną, obdarzoną cienkim poczuciem humoru i zbuntowaną przeciw ramom, w jakie chce ją wtłoczyć świat.
Narracja przerywana jest obszernymi cytatami, na przykład z przedwojennych publikacji o Równem – mieście, gdzie Zuzanna Polina Gincburg wychowała się w domu babki Klary (Chai) Sandberg (na zdjęciu widać, jak piękną kobietą była Klara!), zamożnej właścicielki składu aptecznego i filantropki. Izolda Kiec cytuje też powojenne wiersze dedykowane pamięci Ginczanki i nie jestem pewien, czy to akurat najwłaściwsze dla nich miejsce. Znacznie ciekawsze są listy i dokumenty.
Na koniec spacer: Kraków, ulica Mikołajska 26. Tu, w mieszkaniu numer pięć, Ginczanka znalazła ostatnie schronienie i stąd zabrało ją gestapo (jak dowodzi Izolda Kiec, wciąż nie jest jasne, skąd Niemcy dowiedzieli się o kryjówce). Skromna kamienica o średniowiecznych jeszcze początkach, w pierzei zamkniętej gmachem giełdy, po wojnie – Komitetu Wojewódzkiego PZPR, dzisiaj – Akademii Muzycznej. Jest sobota, ale słychać, jak ktoś ćwiczy na wiolonczeli. Na tablicy wmurowanej niedawno koło bramy numeru 26 czytam: „Wybitna poetka języka polskiego z wyboru”. To prawda – urodziła się w Kijowie, w równieńskim domu babki mówiło się raczej po rosyjsku, polskie gimnazjum i polszczyzna jako język wierszy były ojczyzną przez nią wybraną. Ta ojczyzna jest jej wciąż coś winna. ©℗
Izolda Kiec, GINCZANKA. NIE UPILNUJE MNIE NIKT, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2020, ss. 224.