Krzyż na Kaukazie

Jako jedni z pierwszych przyjęli chrześcijaństwo. Zachowali własny język, wiarę i tradycję. Społeczność Udynów w Azerbejdżanie ma się dziś lepiej niż kiedykolwiek.

17.01.2022

Czyta się kilka minut

Chrzest w społeczności Udynów w kościele św. Elizeusza we wsi Nidż. Azerbejdżan, 4 sierpnia 2013 r. / REZA / GETTY IMAGES
Chrzest w społeczności Udynów w kościele św. Elizeusza we wsi Nidż. Azerbejdżan, 4 sierpnia 2013 r. / REZA / GETTY IMAGES

Strój jest brązowy. Składają się na niego spodnie, barania czapa, koszula ze stójką i długi, sięgający niemal do ziemi kaftan haftowany złotą nicią. I właśnie on jest najciekawszy. Bo skąd nagle krzyż wyszywany z przodu tradycyjnego ubioru ludowych muzyków ze wsi Nidż (Nic) na północy Azerbejdżanu?

Nie tylko zresztą on jest nawiązaniem do chrześcijańskich korzeni noszących go mężczyzn. Słońce ze strzałami, które zdobi plecy, symbolizuje pielgrzymkę do Ziemi Świętej i oznacza, że nosząca go osoba przyjęła chrzest.

Wzmianki u Herodota

Udyni, bo o nich mowa, to dziewięcio­tysięczna mniejszość etniczna zamieszkująca Kaukaz. Największa ich grupa żyje w Azerbejdżanie. Tu mieszka też szefujący reaktywowanej niedawno Albańskiej Chrześcijańskiej Wspólnocie Religijnej Udynów Robert Mobili.

– My, Udyni, jesteśmy spadkobiercami spuścizny Albanii Kaukaskiej – mówi Mobili, który niedawno gościł w Rzeszowie, na konferencji naukowej poświęconej Kaukazowi. Zaznacza od razu, że kraj ten nie miał nic wspólnego z istniejącym współcześnie bałkańskim państwem. – Albania Kaukaska była królestwem obejmującym m.in. tereny dzisiejszego Azerbejdżanu. Żyło w nim 26 różnych plemion, ale najsilniejsze było właśnie nasze. O Albanii mowa w pismach Pliniusza, Strabona i Herodota. Udyni już wtedy byli w niej obecni.

Wskazują na to pisma ­odnalezione w 1995 r. w bibliotece klasztoru św. ­Katarzyny na Synaju. Początkowo badacze nie mogli odczytać 238 odnalezionych kart, nie wiadomo było bowiem, jakim alfabetem zostały zapisane. Nie był to alfabet ormiański, choć odrobinę go przypominał. Badania dowiodły, że to zapis stosowany w dawnej Albanii Kaukaskiej i pradawny, nieistniejący już język, z którego wywodzi się używany dziś język Udynów.

– Chrześcijaństwo przyjęliśmy niedługo po tym, gdy stało się ono religią obowiązującą w Imperium Romanum. Tłumaczenie Biblii na nasz język pochodzi z IV wieku i jest jednym z pierwszych na świecie – mówi Robert Mobili i przywołuje postać apostoła Bartłomieja, świętego opisanego w trzech ewangeliach i Dziejach Apostolskich, za sprawą którego Dobra Nowina dotarła do królestwa Albanii. W podobnym czasie chrześcijaństwo przyjęły Armenia i Gruzja.

Szkoła przetrwania

One przetrwały, Albania, której ostatnim królem był zamordowany w 822 r. Varaz Tiridates II, upadła pod naporem Arabów. Dziś teorii na jej temat jest wiele, a zależą w dużej mierze od tego, skąd pochodzą lansujący je naukowcy. Ormianie stoją na stanowisku, że żadni „potomkowie” Albańczyków nie istnieją, bowiem przed wiekami, po upadku królestwa, zostali oni wchłonięci i zasymilowali się z ludnością ormiańską, gruzińską, turecką czy nawet irańską – czytamy w obszernym artykule opublikowanym przez portal Eurasianet. Azerowie i sami Udyni twierdzą coś zgoła przeciwnego i wiele wskazuje, że mają sporo racji.

Udyni przez wieki padali ofiarą sprzecznych interesów różnych nacji i władców. W XVIII w., gdy tereny, na których żyją, należały do Iranu, ­skarżyli się rosyjskiemu carowi, że niszczone są ich kościoły, a oni sami zmuszani do konwersji na islam. W 1836 r. car Mikołaj wydał dekret, na mocy którego Kościół albański został niejako wchłonięty przez ormiański. I choć zdaniem wielu historyków był on raczej próbą uporządkowania kwestii wyznań na Kaukazie niż chęcią zniszczenia albańskiej spuścizny, Udyni ten właśnie moment uważają za kolejną tragedię swojego ludu.

– Niektórzy z wiernych dostosowali się do tej decyzji i dołączyli do Kościoła ormiańskiego. Udyni nigdy tego nie zrobili. Zabrano nam nasze kościoły, zaczęliśmy więc modlić się w domach, one stały się naszymi świątyniami – mówi Robert Mobili.

W tamtym czasie Udyni skarżyli się ormiańskim hierarchom, że nabożeństwa odbywają się w języku, którego nie rozumieją. W jednym z zachowanych listów – przytaczanym przez Eurasianet – można przeczytać, że czują się przez Ormian traktowani jak „bezużyteczny, gnijący i szkodliwy element”.

Czyje więc są kościoły od wieków stojące na terenach Karabachu, który po 30-letniej okupacji armeńskiej wrócił w zeszłym roku w granice Azerbejdżanu? Mobili przekonuje, że są to kościoły albańskie, nie zaś ormiańskie.

– Jeśli Ormianie uważają, że to ich kościoły, dlaczego tak je zaniedbali? Dlaczego pozwolili, by popadły w kompletną ruinę? Dlaczego niektóre przerobili na obory, a inne na chlewy dla świń? Kto tak postępuje z własnymi świątyniami? Moim zdaniem tylko ci, którzy wcale nie czują, że to ich świątynie.

Portal Caspian News donosi z kolei, że zanim Ormianie wycofali się z Karabachu, klasztor Khudavang, który Udyni również uważają za swój, został splądrowany. Zabrano przedmioty liturgiczne, dzwon, a nawet część dachówek. Mobili był niedawno w tej świątyni. Jego zdaniem są dziesiątki elementów wskazujących na „albańskie” pochodzenie kompleksu: od kształtu krzyża, po kamienie użyte do jego budowy. – Nie ma mowy, by to był kościół ormiański.

Polityka i religia

Mobili jest dumny, że Udyni przetrwali zachowując swój język i kulturę. – A przecież nie żyliśmy w próżni, nie chowaliśmy się przed światem. Tak, część naszych przeszła do Kościoła ormiańskiego, niektórzy zostali muzułmanami. Ale wielu pozostało wiernych spuściźnie przodków.

Robert Mobili za swój najważniejszy cel uważa odbudowę niezależnego Kościoła albańskiego. Jego organizacja nawiązała współpracę z Syryjskim Kościołem Prawosławnym i jego biskupstwem w tureckim Mardin. Dwa razy w roku w tamtejszym klasztorze odbywają się szkolenia dla duchownych i liderów społeczności chrześcijańskiej. Dzieci Udynów uczą się w szkołach własnego języka, w Azerbejdżanie publikowane są dla nich podręczniki i słowniki. Ale religia tych mieszkańców muzułmańskiego Azerbejdżanu wyraża się nie tylko w książkach. Gospodynie nie zaczną piec afaru – tradycyjnego placka z nadzieniem z pokrzywy, jeśli wcześniej nie wykonają na cieście znaku krzyża.

W 2005 r. kościół w Nidżu został wyremontowany przez Ministerstwo Kultury Azerbejdżanu. Ku zadowoleniu wielu przedstawicieli Udynów zniknęły wtedy z niego ormiańskie inskrypcje.

Jak to możliwe, że Udynom z Azerbejdżanu bliżej do tamtejszych muzułmanów niż „braci w wierze” z Armenii? Mobili nie jest zadowolony z mojego pytania, ale w końcu wyjaśnia, że Azerowie zawsze okazywali im szacunek, podczas gdy Ormianie chcieli ich zdominować.

– Nie zaakceptowali nawet naszych imion i nazwisk, zmieniając je po swojemu. A Azerbejdżan, choć zamieszkany w większości przez muzułmanów, jest krajem świeckim i jednocześnie wspierającym mniejszości etniczne i wyznaniowe. Islam nigdy nie był tu radykalny, to chyba jedyny kraj świata, w którym szyici i sunnici potrafią się modlić w jednym meczecie – twierdzi Mobili. Podkreśla też, że państwo równo traktuje obywateli różnych wyznań. – Pieniądze od państwa otrzymują wszystkie wspólnoty wyznaniowe. Część kościelnych rachunków, np. te za gaz, również opłaca państwo. Języki mniejszości nauczane są w szkole – wymienia.

Na razie Robert Mobili wizytuje kościoły w towarzystwie prezydenta Azerbejdżanu Ilhama Alijewa. Ten ostatnio zasugerował nawet „reaktywację” oryginalnego alfabetu, zastąpionego przez azerskich Udynów zapisem łacińskim.

Choć niektórzy publicyści zajmujący się Kaukazem twierdzą, że władzom bliższe są cele polityczne niż religijne, Mobili się z tym nie zgadza, podkreślając, że nie tylko Udyni mogą liczyć na wsparcie stawiającego na wielokulturowość państwa. Zwraca uwagę, że w Azerbejdżanie bez problemu funkcjonują nawet takie grupy religijne (np. Adwentyści Dnia Siódmego), na które gdzie indziej nie patrzy się przychylnie.

Udyni, chrześcijańska mniejszość przez wieki spychana na margines i pomijana w międzynarodowych decyzjach, złapali dziś wiatr w żagle i skwapliwie z tego korzystają. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, korespondentka „Tygodnika Powszechnego” z Turcji, stały współpracownik Działu Zagranicznego Gazety Wyborczej, laureatka nagrody Media Pro za cykl artykułów o problemach polskich studentów. Autorka książki „Wróżąc z fusów” – zbioru reportaży z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 4/2022