Kroniki grabieży. O najsłynniejszej książce Eduarda Galeano

W „Otwartych żyłach Ameryki Łacińskiej”, najsłynniejszej książce Eduarda Galeano, widzimy, jak bezsilność staje się elementem tożsamości skolonizowanych narodów.

14.11.2022

Czyta się kilka minut

Eduardo Galeano, Mantua, Włochy, 2008 r. / BASSO CANNARSA / OPALE / EAST NEWS
Eduardo Galeano, Mantua, Włochy, 2008 r. / BASSO CANNARSA / OPALE / EAST NEWS

Jest 1970 rok. W Meksyku odbywają się IX Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej, w których po raz trzeci triumfuje Brazylia. W środkowym Peru dochodzi do najtragiczniejszego w skutkach w historii obu Ameryk trzęsienia ziemi – śmierć ponosi niemal 70 tysięcy osób. W Chile wybory prezydenckie wygrywa lider lewicowej koalicji Frontu Jedności Ludowej, socjalista Salvador Allende. ­Paragwajem od 16 lat rządzi generał Alfredo Stroess­ner, który okaże się najdłużej panującym dyktatorem w Ameryce Łacińskiej – straci władzę dopiero w 1989 r., obalony przez przyjaciela i zastępcę.

Wojsko umacnia swe wpływy także w Urugwaju, gdzie od dwóch lat obowiązuje stan wyjątkowy. W tym samym czasie w Montevideo nad kolejną książką pracuje Eduardo Galeano – pisarz, dziennikarz i eseista, który w przyszłości stanie się jednym z najważniejszych głosów Ameryki Południowej. W 1970 r. ma 30 lat i dwie opublikowane książki na koncie. Większość wieczorów spędza w Café Brasilero, ulubionej kawiarni urugwajskiej bohemy, gdzie wspólnie z nim przesiadują najwięksi pisarze tego kraju, m.in. Juan Carlos Onetti, Idea Vilariño i Mario Benedetti.

Właśnie w tym miejscu powstanie większość rozdziałów, które złożą się na „Otwarte żyły Ameryki Łacińskiej”. Wydana rok później opowieść o dziejach dawnego i współczesnego podboju tego regionu okaże się przełomowa. I wbrew woli samego autora uczyni go klasykiem. Właśnie ukazał się jej nowy polski przekład.

Pierwsze miłości

Przychodzi na świat w zamożnej, konserwatywnej rodzinie, należącej do nieco podupadłej urugwajskiej arystokracji. Jego dziadkowie byli migrantami, którzy pod koniec XIX w. dotarli nad La Platę. Ze strony ojca ma korzenie walijsko-niemieckie, ze strony matki (której panieńskie nazwisko później przyjmie jako własne) hiszpańsko-włoskie.

Marzy o tym, by zostać piłkarzem, a jego ukochaną drużyną, której pozostanie wierny, staje się stołeczny Club Nacional. Ta piłkarska miłość w przyszłości znajdzie odzwierciedlenie w jego licznych tekstach. Piłkarską pasję, determinację i dumę, którą w jego ojczyźnie określa się specjalnym terminem garra charrúa, będzie postrzegać jako naturalną część urugwajskiej duszy. „Grałem bardzo dobrze, byłem wręcz wspaniały, ale tylko w nocy, gdy spałem. Za dnia stawałem się najgorszą lebiegą, jaką oglądały boiska mojego kraju (…) Po ­latach w końcu doszedłem do ładu z tym, że ­jestem tylko żebrakiem w świecie futbolu. Idę przez świat z kapeluszem w dłoni i żebrzę na stadionach: Jedno piękne zagranie, na Boga, zlitujcie się!” – pisze w zbiorze opowieści „Futbol w słońcu i w cieniu” (1995).

Galeano dość wcześnie postanawia uniezależnić się finansowo. Jako nastolatek dorabia m.in. jako malarz mieszkań, kurier, maszynista i kasjer w banku. Próbuje też sił w pisaniu, a na początku lat 60., jeszcze będąc studentem, zaczyna pracę we wpływowym tygodniku „Marcha”. Założycielem i redaktorem naczelnym pisma jest Carlos Quijano – ceniony lewicowy publicysta i prawnik, którego Galeano uważa za jednego ze swoich najważniejszych nauczycieli dziennikarskiego warsztatu. Jest to też czas, gdy zaczytuje się w dziełach argentyńskiego marksisty, Sergia Bagú, i obserwuje z daleka zwycięstwo kubańskiej rewolucji. Tak odkrywa swoją drugą miłość: socjalizm.

Życie Galeana gwałtownie zmienia się 27 czerwca 1973 r., gdy w Urugwaju dochodzi do zamachu stanu. Tak jak wielu jego przyjaciół, wkrótce zostaje uwięziony i zmuszony do opuszczenia ojczyzny. Wyjeżdża do Buenos Aires, a trzy lata później – gdy także w Argentynie ­dochodzi do przewrotu wojskowego – zamieszkuje w Barcelonie. Tam w 1977 r. dopisuje do „Otwartych żył…” ponad stustronicowe postscriptum.

Jest to czas, gdy w niemal całym regionie u władzy są wojskowe, skrajnie prawicowe reżimy, więc zaktualizowana książka nie ma szans na premierę – w większości państw trafia na listę dzieł zakazanych. W Urugwaju ukazuje się dopiero w 1986 r., już po upadku dyktatorskich rządów Gregoria Álvareza. W tym samym czasie Galeano powraca do rodzinnego Montevideo. I podobnie jak jego ojczyzna, próbuje zacząć życie od nowa.

Dzieje przegrywania

Jeszcze mieszkając w Hiszpanii pisze kilka książek, w których krąży wokół tematów kluczowych dla całej jego twórczości. Przygląda się wykluczeniom, społeczno-ekonomicznym nierównościom i trwałym skutkom (neo)kolonialnej ­ekspansji, której ofiarą stała się Ameryka Łacińska. Jego teksty oddają ducha swojej epoki – okres wybijania się wielu państw globalnego Południa na polityczną niepodległość oraz prężnego rozwoju studiów postkolonialnych.

W tym duchu Galeano pisze m.in. trylogię „Memoria del fuego” (1982-1986), której tytuł można przetłumaczyć jako „Pamięć ognia”. Na jej kartach przyznaje: „Zawsze byłem kiepskim uczniem z historii. Lekcje tego przedmiotu były dla mnie jak wizyty w Muzeum Figur Woskowych, gdzie przeszłość wydaje się sztuczna, pusta, niema. Historia, jakiej uczyliśmy się w szkołach, została uwięziona i pogrzebana pod brązem posągów oraz marmurowych pomników. Mam nadzieję, że moje pisanie pomoże przywrócić przeszłości oddech i wolność. (…) Przez stulecia Ameryka Łacińska doświadczała grabieży nie tylko złota, srebra, saletry, kauczuku, miedzi, ropy naftowej i wielu innych bogactw. Była też ograbiana z pamięci, skazywana na amnezję. (…) Nie jestem historykiem. Jestem pisarzem, który chciałby przyczynić się do ratowania tej pourywanej i zawłaszczonej pamięci Ameryki Łacińskiej. Chcę z nią dyskutować, dzielić się jej sekretami, pytać o to, z jakich korzeni wyrosła, z jakich aktów miłości i przemocy powstała” (przekład mój).

Przesłanie zawarte w przedmowie do tego monumentalnego dzieła wydaje się przyświecać także „Otwartym żyłom Ameryki Łacińskiej” – kronice podbojów, wyzysków i zawłaszczeń, doświadczanych przez ten region od momentu jego „odkrycia” w XV w. po czasy współczesne. Jest to tekst z pogranicza powieści poetyckiej i eseju historycznego, napisany w charakterystycznym dla urugwajskiego autora języku – dosadnym i żarliwym.

Mocna fraza daje o sobie znać już w pierwszych linijkach: „Międzynarodowy podział pracy polega na tym, że niektóre kraje specjalizują się w wygrywaniu, a inne w przegrywaniu. Nasz zakątek świata, zwany dziś Ameryką Łacińską, odegrał pod tym względem rolę iście pionierską: wyspecjalizował się w przegrywaniu już za tych zamierzchłych czasów, gdy renesansowi Europejczycy rzucili się przez morze, by zatopić kły w gardle naszego regionu”.

Ameryka odkryta i porzucona

Duchy niewolników sprowadzanych na karaibskie i brazylijskie plantacje. Zapomniane miliony rdzennych mieszkańców, którzy umierali na nieznane sobie choroby, przyniesione z Europy. Górnicy, robotnicy i rolnicy, którzy ciężką pracą utrzymywali europejskie imperia. Zdradzeni marzyciele, politycy i rewolucjoniści. Pokonani przywódcy i królowie – jak choćby ­Tupac Amaru, ostatni władca Inków, który próbował desperacko ratować swoje królestwo przed zagładą i wypowiedział wojnę Hiszpanom. Podobnie jak wielu innych przywódców podbitego Nowego Świata, został stracony.

Opisując dzieje „przegranego regionu”, Galeano zagląda do miejsc, z których w procesie zagarniania terytoriów przesiedlano dotychczasowych mieszkańców – zwykle na tereny znacznie uboższe, mniej żyzne i niesprzyjające rozwojowi. Wędruje przez upadłe przestrzenie, które stały się ofiarami ekonomicznych zależności. Były „odkrywane”, czyli eksploatowane na potrzeby imperiów, a następnie porzucane lub pozostawiane same sobie. Odwiedza karaibskie wyspy, wypalone i wykarczowane na potrzeby przemysłu drzewnego oraz upraw trzciny cukrowej.

Pisze o górniczych miastach widmach w Chile i brazylijskim Salvador de Bahía, gdzie po dawnej obfitości bogactw naturalnych nie ma już śladu – dziś jest ono jednym z najbiedniejszych miast w całym kraju. Jednym z takich miejsc, które „runęły ze szczytów skąpanych w blasku metali szlachetnych prosto w czeluść ogołoconych ze skarbów zapadlisk”, stało się też Potosí. W epoce kolonialnej gorączki srebra i złota to boliwijskie miasto było jednym z najbogatszych na świecie, większym niż ówczesny Paryż czy Londyn. Oszałamiające bogactwo surowców przyniosło mu rozkwit okazało się przekleństwem. Sprawiło, że światowa stolica srebra, określana mianem Cerro Rico (czyli Bogatej Góry), stała się piekłem niekończącego się wyzysku. Jednym z najuboższych, najbardziej niemożliwych do życia miast w tej części świata.

Historie przemocy

Potosí jest miejscem symbolicznym dla całej Ameryki Łacińskiej, która od XV w. przez kolejne stulecia zmieniała się – jak pisze Galeano – w „jeden wielki szyb wydobywczy”. Stany Zjednoczone budowały relację z Ameryką Łacińską, stopniowo uzależniając ją od swoich inwestycji i kapitału. Eksploatując jej surowce i bogactwa naturalne – począwszy od drewna na Kubie, skończywszy na chilijskiej miedzi – i ustanawiając ekonomiczne monopole. Galeano opisuje, jak „Ameryka drugiej klasy” stała się ofiarą zimnowojennej walki o wpływy. Stany Zjednoczone wspierały brutalne reżimy i wywoływały lub podtrzymywały wewnętrzne konflikty w wielu latynoskich krajach. Pomagały też w neoliberalnych eksperymentach, które mieszkańcom tego regionu – zamiast społecznych zdobyczy – przyniosły wiele rozczarowań.

„Otwarte żyły…” stanowią kronikę narodzin także tych nierówności, które istnieją wewnątrz latynoskich społeczeństw. Są opowieścią o formowanej przez stulecia, niemożliwej do zakopania przepaści, która stała się ponurą specjalnością tego regionu – biedy. Galeano pisze o „systemowej niemocy” – ekonomicznej, społecznej i państwowej – trzymającej Amerykę Łacińską w klinczu kolejnych zależności. Wskazuje też na bezsilność, która staje się elementem tożsamości skolonizowanych narodów. I która przekłada się na poczucie braku wpływu na swój kraj, a nawet na swój własny los.

Przetaczanie krwi

Pisząc o wzbogacaniu się centrum kosztem podbijanych „peryferii”, Galeano sprowadza dzieje tych relacji do jednego wspólnego mianownika: są one dla niego „procederem przetaczania krwi”. Kraje dziś wysoko rozwinięte prężnie się rozwijały; kraje zacofane pogrążały się w zacofaniu. Z podobnych metafor i wyrazistych zwrotów korzysta często – pisze m.in. o wykrwawianiu się Ameryki i jej wciąż otwartym krwiobiegu.

Komentując swój emocjonalny język i jednoznaczność ocen, przyznawał, że nigdy nie dążył do obiektywizmu. „Wiem, że moje pisanie nie przypomina neutralnych streszczeń lub analiz. Nie jestem w stanie się zdystansować wobec tego, o czym piszę. I zwykle opowiadam się po jednej ze stron” – przyznał w jednym z wywiadów.

Jak przypomina w posłowiu Artur Domosławski, w 2014 r. (na rok przed śmiercią), podczas Biennale Książki i Czytelnictwa w Brasílii, Galeano miał wybrać jeden ze swoich utworów i przeczytać fragment. Ku zdziwieniu obecnych nie sięgnął po „Otwarte żyły…”, lecz po jedno z ostatnich dzieł: „Dzieci czasu” (2012). Decyzję tę tłumaczył niechęcią – przyznał, że ponownej lektury swojej najsłynniejszej książki dosłownie „nie zniósłby fizycznie”. Owa awersja wynikała stąd, że czuł się przytłoczony jej rozgłosem. Miał wrażenie, że przyćmiła ona jego inne utwory, których recepcja była dużo mniej masowa.

Nigdy jednak, jak sugerowali jego adwersarze, nie zmienił zdania na temat zawartych w niej tez. Do końca swoich dni pozostał socjalistą i kibicował m.in. „różowej fali” (marea rosa), która od końca lat 90. coraz śmielej przetaczała się przez Amerykę Łacińską: stopniowo, w niemal całym regionie, zwycięstwa odnosiła wówczas lewica.

Siła opowieści

Czytając dzieło Eduarda Galeano dziś, gdy minęło ponad pół wieku od pierwszego wydania, można mieć wrażenie, że niektóre rozdziały zatrzymały się w czasie, zostały dość szczelnie zamknięte w zimnowojennej epoce. Ma się takie poczucie m.in. przy okazji lektury fragmentów, w których autor bezkrytycznie raportuje sytuację Kuby.

Wciąż jednak „Otwarte żyły Ameryki Łacińskiej” pozostają tekstem boleśnie aktualnym – bo równie aktualny jest problem niekończącej się eksploatacji, rosnących nierówności społecznych i coraz głębszej przepaści między zamożną Północą oraz ubogim Południem. Są lekturą obowiązkową dla zrozumienia tytułowego regionu – zarówno w kontekście jego wewnętrznych problemów, jak i relacji z resztą świata.

Niektóre rozdziały książki brzmią szczególnie proroczo. Jak choćby te, gdzie opowiada się historię podboju Amazonii, miejsca drapieżnie eksploatowanego do dziś i poświęcanego w imię gospodarczego rozwoju. Walczący o jej ochronę współcześni aktywiści i ekolodzy przypominają bohaterów dzieła Urugwajczyka – są marzycielami i wojownikami, którzy walkę z brutalnym systemem nierzadko przypłacają życiem.

Choć eksploatacja przyjmuje różne formy, a w miejsce dawnych imperiów pojawiają się nowe, żyły Ameryki Łacińskiej są nadal otwarte. I wydaje się, że jedynym miejscem, gdzie można szukać ocalenia, jest dla urugwajskiego pisarza właśnie opowieść. Wiara w narrację, która ratuje pamięć i odzyskuje historię. Przywraca godność „przegranym narodom” i przybliża światy – te odkryte i te na zawsze utracone. ©

Eduardo Galeano, OTWARTE ŻYŁY AMERYKI ŁACIŃSKIEJ, przeł. Barbara Jaroszuk, Filtry, Warszawa 2022

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 47/2022