Królowa Krystyna

Krystyna Miłobędzka / fot. ELŻBIETA LEMPP

13.06.2007

Czyta się kilka minut

1.

"Kiedy mojej mamie udało się ciasto, mówiła, to poezja nie tort i zaraz dodawała - niebo w gębie. I w naszym przekonaniu to byłoby już prawie wszystko, co należałoby o poezji wiedzieć - że jest czymś niezwykłym, nadzwyczajnym, większym i ważniejszym od tego, co jest rzeczą codzienną, że jest czymś, co potrafi powiedzieć, czego w zwykłym języku powiedzieć nie potrafimy. Reszta jest już tylko samym wykonywaniem poezji" - tak Krystyna Miłobędzka rozpoczęła swój wieczór autorski podczas poetyckiego festiwalu Port Legnica w roku 2000. To wtedy jeden z poetów "pokolenia bruLionu", Marcin Sendecki, wykrzyknął "Królowa Krystyna".

2.

Nie chcę powiedzieć, że Krystyna Miłobędzka jest poetką zapomnianą i wciąż czekającą na swój czas. Od chwili pojawienia się tej poezji na literackiej mapie pisali o niej najważniejsi: Stanisław Barańczak, Jacek Łukasiewicz, Tadeusz Nyczek, Tymoteusz Karpowicz. Jest jednak Miłobędzka poetką jeszcze nie w pełni odkrytą. Poetką, która stawia swoim czytelnikom interpretacyjne wyzwania. W mówieniu o tej twórczości na ogół zbyt wiele uwagi poświęca się filologicznym analizom i szukaniu prostych klasyfikacji - awangarda, lingwizm - nie zwracając uwagi, że owe hasła niemal zawłaszczyły świat tej poezji, jak również czytelniczy entuzjazm i żarliwość.

Miłobędzka należy do pokolenia Grochowiaka, Harasymowicza, Rymkiewicza. Urodziła się

w 1932 roku w Margoninie koło Chodzieży. Studia polonistyczne rozpoczęła w Poznaniu, ukończyła na Uniwersytecie Wrocławskim. Zadebiutowała w roku 1960 cyklem wierszy "Anaglify", chociaż za właściwy debiut - niemal równoległy z Nową Falą - należałoby uznać rok 1970, kiedy to ukazał się jej pierwszy tom poetycki "Pokrewne". Była jednak od zawsze poetką osobną i odrębną, niewpisującą się w żaden z ruchów poetyckich, poza środowiskiem literackim. I warto podkreślić, że nie jest to żaden artystyczny czy osobowościowy manifest.

W roku 1975 opublikowała "Dom, pokarmy", po nim "Wykaz treści" (1984). W 1992 roku ukazał się zbiór wierszy "Pamiętam - zapisy stanu wojennego" (nagroda im. Barbary Sadowskiej), a dwa lata później nakładem "bruLionu" wybór zapisów poetyckich "Przed wierszem" (Nagroda Fundacji Kultury). Książka ta, obok nowych wierszy, jak również wyboru tekstów z opublikowanych wcześniej tomów, zebrała po raz pierwszy rozproszone dotąd w prasie "Anaglify". W roku 2000 ukazał się tom "Imiesłowy". Potem było znakomite, medytacyjne "Po krzyku" (2004). Zbiór ten, nie licząc ostatnich, wydanych w ubiegłym roku nakładem Biura Literackiego wierszy zebranych ("Zbierane 1960-2005"), doczekał się największej liczby omówień, jak również nominacji do nagrody Nike 2005, a "Przekrój" uznał go za książkę roku 2004.

By dopełnić bibliografię, należy wspomnieć jeszcze o zbiorze "wszystkowiersze" (2000) - w znacznej mierze do oglądania, gdzie kilka wierszy zostało zapisanych znakami komputerowymi czy ułożonych w kształt kwiatu (róży). Jeżeli poezja zapisuje związki piszącego ze światem, to "wszystkowiersze" - jak podkreślała autorka - chciały zanotować związek piszącego i zapisanego z tym, co zapisane, związek treści z kształtem. Takim rodzajem papierowej sceny, na której pojawi się wiersz, była również "Przesuwanka" (2003).

3.

Prawdą jest, że poezja Miłobędzkiej związana jest z językiem. Znajduje się on jednak na drugim miejscu, po tym, co naprawdę w tych zapisach jest ważne - a chodzi o znalezienie i zapisanie niewymawialnego. Czymś, co można by określić mianem autorskiego programu czy manifestu Miłobędzkiej, jest nieustanna "konieczność mówienia nowych".

Świat tych wierszy to świat doświadczany zmysłami i językiem, jak również w języku. Jeśli życie jest mijaniem dni, gestów, spojrzeń, to Miłobędzka nie zapisuje tego, co było, ale to, co jest, co właśnie się staje. Zatrzymuje świat w tej właśnie konkretnej chwili - "należę do dziś, do tego krótkiego dnia, do teraz, bez jutra i wczoraj". Język dla autorki "Imiesłowów" nie jest gotowym zbiorem, ale tworzywem; "każde słowo w razie potrzeby może być zdobyczą" - powie w jednym z wierszy. Ten poetycki świat to przestrzeń oszczędnie używanych słów. To poezja skupiona, kontemplująca słowo, poezja wykreślanych wersów, podążająca w kierunku zamilknięcia. Stale aktualne jest w niej pytanie: "Do jakich granic w języku, jak daleko mogę być z wami, do jakich najmniejszych części mowy?". Miłobędzka doprowadza nas do granicy tego, co można wypowiedzieć - "i słów, dziewczyno, jest zawsze mniej/ a żywego więcej niż potrafisz znaleźć" - tam, gdzie kończy się nazywanie, a słowem staje się gest wyciągniętej ręki czy spojrzenie "w szeroko rozstawione oczy".

Widzę również w zapisach Krystyny Miłobędzkiej niesłychanie ważny aspekt duchowości, pięknej pielgrzymki, zgody na świat, afirmacji życia, wewnętrznego spokoju. Przestrzeń od chasydzkiej radości po mistykę i duchowość Wschodu. Chęć zawarcia całej siebie w najmniejszej drobinie. Bycia falą, która niesie doświadczenie morza. I chociaż nie ma tu wielu odniesień religijnych, ten jeden wers wystarcza: "Czy wierzę w Boga? Osłaniam go tylko, ale nie wierzę. I bardzo dobrze, nareszcie mogę się opiekować czymś wielkim".

4.

Z poszukiwania granic, początków, zmartwychwstań, przywołań - tej jednej, konkretnej chwili, możliwości zastąpienia słów działaniem, ich zrównaniem, wynika również zainteresowanie teatrem. Twórczość teatralna Miłobędzkiej dopełnia jej poezję, przenika się z nią. Autorka scenariuszy teatralnych dla dzieci wierzy, że tym miejscem w sztuce, w którym mogą spotkać się obok siebie dorośli i dzieci, jest właśnie teatr. Sztuki Miłobędzkiej, zebrane w tomie "Siała baba mak" (1995), opowiadają, jak dziecko buduje sobie własny świat wobec świata dorosłych. Teatrowi Dzieci Zagłębia w Będzinie kierowanemu przez Jana Dormana Miłobędzka poświęciła swoją pracę doktorską. Przez lata była również konsultantem repertuarowym w Teatrze Lalek we Wrocławiu i Wałbrzychu.

5.

"Droga do sedna tych wierszy przypomina skomplikowane wyprawy różnych bajkowych bohaterów mających osiągnąć jakiś cel ukryty za tysiącem przeszkód" - pisał przed laty Tadeusz Nyczek. "Wiersze Krystyny Miłobędzkiej niczemu nie służą. Wiersze Krystyny Miłobędzkiej niczego nie uczą. Wiersze Krystyny Miłobędzkiej zapierają dech w piersiach i odbierają głos" - dodawał Marcin Sendecki. Nie jest to twórczość łatwa, a tym bardziej medialna. Potrafi drażnić, nie daje się ogarnąć jednym czytelniczym gestem, ale każdemu, kto spojrzy w jej stronę, nie pozwoli odstawić się na półkę, zapomnieć. Zmieni świat. Bo czytanie Miłobędzkiej jest uzależnieniem, narkotycznym uczuciem doznawania wiersza.

O swoim poetyckim spojrzeniu na rzeczywistość i literackich fascynacjach Krystyna Miłobędzka mówiła w rozmowie zatytułowanej , opublikowanej w "Tygodniku" nr 32/2004

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 24/2007