Kraj misyjny

Polacy wciąż chodzą do kościoła. A jednak i księża, i badacze alarmują: mamy kryzys relacji z Bogiem. Potrzebujemy misjonarzy.

22.09.2014

Czyta się kilka minut

Środa wieczór. Jak co tydzień ok. stu młodych osób zbiera się na ekumenicznej modlitwie w krakowskich Bronowicach. Spotkanie nie odbywa się w kościele, tylko w wynajętej sali osiedlowego pawilonu. W środku: prosty duży krzyż, wykładzina i trochę krzeseł. Ludzie podnoszą ręce, modlą się spontanicznie, wołają o Ducha Świętego. Tak wygląda każde spotkanie wspólnoty Głos na Pustyni, którą założyło i prowadzi małżeństwo – Karol i Małgosia.

Niedziela rano. Msza w parafii w małym miasteczku we wschodniej Polsce. Pełen kościół. Każdy szmer i ruch ściąga na siebie uwagę innych. Proboszcz wychodzi na ambonę z ogłoszeniami duszpasterskimi. Mówi, że „osoby z ulicy X i Y, które odmówiły sprzątania kościoła w ubiegłym tygodniu, dokonały publicznego wyznania niewiary, i że osoba, która zrobiła sobie z naszego cmentarza prywatne wysypisko śmieci, musi pamiętać, że Bóg – owszem – jest miłosierny i cierpliwy, ale kiedyś przyjdzie również czas na Jego sprawiedliwość”.

José H. Prado Flores, meksykański teolog w trakcie wystąpienia na synodzie poświęconym nowej ewangelizacji, w 2012 r. w Rzymie, mówił, że obecną sytuację Kościoła doskonale obrazuje 5. tajemnica radosna różańca: znalezienie Pana Jezusa w Świątyni. Maryja, Józef i Jezus poszli do Jerozolimy, przeżyli Paschę, odbyli pielgrzymkę, kupili sobie pamiątki i dopiero w czasie powrotu zorientowali się, że zgubili własne dziecko. Wszystko niby jest dobrze: są obrzędy, zwyczaje, sakramenty, natomiast nie ma Jezusa.

Bp Grzegorz Ryś, interpretując słowa Floresa, wyznaje gorzko: – Myśmy w duszpasterstwie założyli, że ludzie mają osobiste doświadczenie z Bogiem. Że to już w nich jest jako fundament. Ale tu nie ma co zakładać. Musi nastąpić zwrot. Zmiana myślenia. Zamiast mówić o tym, co jest na dziesiątym planie, trzeba się skupić na istocie wiary. W tym sensie to jest misja.

Statystyczny katolik

Intuicje bp. Rysia potwierdzają badania. Prof. Irena Borowik, socjolog z UJ, mówi, że ponad 90 proc. Polaków deklaruje przynależność do Kościoła katolickiego. Wśród nich da się jednak wyróżnić trzy grupy. Pierwsza, licząca ok. 15 proc., to wierzący bardzo związani z religią. To, w co wierzą, ma daleko idące konsekwencje w życiu codziennym: angażują się, biorą udział we wspólnotach, rozmawiają na co dzień o sprawach wiary. Drugie 15 proc. to osoby nieprzywiązane do religii, zdystansowane, rzadko praktykujące. Religia jest nieważna i jeśli jakoś ją manifestują, ma to charakter okazjonalny. Dla przykładu: święcą pokarmy na Wielkanoc lub uczestniczą w ślubach bliskich.

– I ostatnia, najszersza, bo 70-procentowa grupa katolików kulturowych – mówi prof. Borowik. – To osoby przywiązane do rytuałów, mogące nie mieć doświadczenia osobistego spotkania z Bogiem, dziedziczący wiarę kulturowo. Nie mają dylematów religijnych, nie doświadczają ekscytacji wiary, ale chodzą do kościoła.

Gdyby zsumować ostatnią i przedostatnią grupę, można śmiało postawić tezę, że w polskim Kościele mamy 75 proc. niezaangażowanych wierzących, którym wystarczy rutyna. Tylko 15 proc. szuka głębi i chce budować wspólnoty.

Na 96 proc. Polaków deklarujących się jako katolicy tylko 81 proc. uznaje istnienie Boga, a odpowiednio 48 i 47 proc. wierzy w śmierć Chrystusa na Krzyżu i Jego Zmartwychwstanie. Wyniki badań dotyczących religijności Polaków przeprowadzone w 2013 r. przez TNS dla „Gazety Wyborczej” zszokowały. Niemal połowa Polaków deklarujących się jako katolicy nie wie, w co wierzy. Dlaczego? Eksperci są zgodni. Po pierwsze, praktykujemy w sposób kulturowy. Kościół jest dla nas raczej doświadczeniem społecznym niż duchowym. Jeśli już do niego chodzimy, to nie dostajemy tam informacji o Bogu. Nie dostajemy doświadczenia duchowego, które zostało wyparte przez prezentację zakazów i nakazów. Liczymy się z Bożymi Przykazaniami, ale ich uzasadnienia nie szukamy w miłosierdziu Boga.

Paradoksalnie: współczesne pokolenia Polaków dawno nie miały w sobie takiego pragnienia duchowego zaangażowania. Szukają go jednak poza Kościołem.

– Robimy, co możemy. Ale ciągle żyjemy starym schematem. Temu ma przeciwdziałać Nowa Ewangelizacja – mówi ks. Robert, proboszcz miejskiej parafii w diecezji radomskiej.

Uwolnić Ducha

Wbrew pozorom ludzie nie przychodzą do kościołów tylko i wyłącznie z przyzwyczajenia albo ze względu na rodzinne tradycje i wzorce kulturowe.

– W XXI wieku nie ma mechanizmów kontroli społecznej, które by sprawiały, że człowiek musi chodzić do kościoła. Sąsiedzi będą na niego krzywo patrzeć? Te czasy minęły – mówi Zbigniew Nosowski, redaktor naczelny kwartalnika „Więź”.

W 2008 r. Centrum Myśli Jana Pawła II przeprowadziło badania na temat postrzegania Kościoła, których wyniki są zaskakujące. Socjologowie spodziewali się, że najwięcej odpowiedzi będzie wskazywać na aspekt instytucjonalny, bo tak zazwyczaj mówi się stereotypowo o Kościele – że to głównie hierachia i władza.

Okazało się jednak, że Kościół kojarzy się Polakom przede wszystkim z wymiarem duchowym; na drugim miejscu – ze wspólnotą, a dopiero na trzecim – instytucją. Nie chodzi więc o to, że wierni nie wiedzą, dlaczego przychodzą do parafii, ale o to, że nie „dostają” tam tego, co powinno być istotą uczestnictwa w chrześcijańskiej wspólnocie.

– Wielu praktykujących katolików wierzy, że jest Bóg, że Bóg za dobre wynagradza i za złe karze, więc może lepiej z Nim nie zadzierać. Natomiast brakuje im osobowego spotkania z Bogiem. W badaniach GFK Polonia z 2010 r. współtworzonych przez Laboratorium „Więzi”, gdy zadaliśmy pytanie o doświadczenie osobistego spotkania z Bogiem, pozytywnie odpowiedziało tylko 9 proc. kobiet i 4 proc. mężczyzn – zwraca uwagę Nosowski.

A co z tymi, szczególnie z dużych miast, którzy w niedzielę nie chodzą do kościoła? Z badań Instytutu Gallupa, opublikowanych w połowie września, wynika, że Polacy są bogatsi, ale czują duchowe wypalenie. Dr Joanna Heidtman, komentując badania w portalu natemat.pl, mówi: „W pokoleniu dzisiejszych 40-latków wyraźnie widać przewartościowanie. Zaczynają inwestować w relacje międzyludzkie, patrzeć w siebie, dbać o sferę duchową, cieszyć się małymi przyjemnościami. Zaniedbaliśmy społeczności lokalne i, jak wynika z badania, jesteśmy z nich niezadowoleni. To znaczy, że brakuje nam tego poczucia wspólnoty. To wszystko jest efektem ubocznym radosnego konsumpcjonizmu, który napędzał nas przez ostatnie trzydziestolecie. Teraz przyszedł moment refleksji”.

Kościół ma więc szansę, by te duchowe potrzeby zaspokoić. Dlaczego jednak Polacy nie szukają duchowości w Kościele?

Churching nie jest odpowiedzią

Rozwój kultury internetu i mediów społecznościowych sprawił, że potrzebna jest nowa inkulturacja wiary. – Internet nie jest już tylko narzędziem. Jest nowym kontynentem, na którym ludzie żyją – mówi bp Ryś.

Innym charakterystycznym dziś zjawiskiem jest tzw. churching. Ludzie młodzi z dużych miast szukają dla siebie miejsca poza parafią, w kościołach prowadzonych przez wspólnoty zakonne, gdzie mogą usłyszeć sensowne kazanie, zostaną wysłuchani w konfesjonale i spotkają kogoś, kto nie będzie uciekać od trudnych pytań o wiarę. Z jednej strony jest to zjawisko pozytywne – dobrze, że młodzież odbijająca się od parafialnej szarzyzny nie zniechęca się do Kościoła i wytrwale szuka czegoś dla siebie. Z drugiej jednak budzi niepokój.

Churching jest klęską. Ostatecznie taka postawa prowadzi do sytuacji, kiedy już nigdzie nie mamy swojego kościoła – ocenia ostro bp Ryś.

Wybieranie sobie miejsc, gdzie uczestniczymy we mszy, może skończyć się bowiem nieustannym poszukiwaniem nowych wrażeń, lepszych kaznodziei i wygodniejszych warunków.

– Idę sobie do kościoła, który mi odpowiada na ten moment. Idę dziś do dominikanów, bo przyjechał Szustak, jutro do jezuitów, bo mówi Ziółek, a pojutrze na Wzgórza, bo jest duży parking – komentuje krakowski biskup pomocniczy. Według niego problemem nie jest to, że ksiądz głosi niemądre kazania, ale to, że parafia nie przynosi konkretnego doświadczenia Kościoła. – Bardzo ważne jest to, żeby człowiek szedł do wspólnoty – tym ma być parafia. Jeśli sami nie tworzymy Kościoła, to pozostaje tylko ksiądz, którego ludzie wysłuchają i odejdą – dodaje bp Ryś.

Podobnie mówi o parafii prof. Borowik. Dzisiejsze wspólnoty daleko odbiegły od tego, co tworzyło je we wczesnych wiekach chrześcijaństwa. W pierwszych gminach pamięć założyciela – Jezusa Chrystusa – była świeża.

– Dziś Kościół i parafia to urząd. Rzadko się zdarza, że czuć tam duch charyzmatyczny – mówi socjolożka.

Podczas krakowskiej pielgrzymki do Częstochowy księża wykonali mały eksperyment. W trakcie mszy, tuż przed udzielaniem komunii, bp Ryś powiedział: „Usiądźmy. Nie galopujmy tak. On jest gotowy do spotkania, a wy? On każdego z nas wybrał. A wy? On chce być w naszych żyłach, a my Go chcemy mieć w naszych żyłach czy nie?”.

– Potem zrobiliśmy sobie minutę ciszy i improwizowaną modlitwę, która była wyborem Jezusa. Padło zaproszenie: „Podejdźcie wszyscy do komunii, jeśli chcecie go wybrać. Jak nie możecie przyjąć komunii sakramentalnie, bo np. żyjecie w związkach niesakramentalnych, to proszę podejść z palcem na ustach po błogosławieństwo – przeżyjecie komunię duchowo” – opowiada. – Tam, w Częstochowie, chyba pierwszy raz niektórzy ludzie mieli doświadczenie żywej relacji z Bogiem. Do ilu z nich dotarło, że komunia to nie jest obrzęd, tylko doświadczenie spotkania z kimś, kto mnie kocha i mnie wybiera?

Potencjał

Czy procesy laicyzacyjne, które są wspólnym mianownikiem dla wielu społeczeństw europejskich, są nie do powstrzymania? Niemiecki socjolog Max Weber mawiał, że społeczeństwa nie chcą „wirtuozów religii”. Religia staje się rutyną.

– Trudno sobie wyobrazić, że po polskich miastach chodzą misjonarze i namawiają do wiary – mówi prof. Borowik.

Ale w większości ruchów wewnątrzkościelnych jest takie pragnienie. Temu ma służyć m.in. nowa ewangelizacja.

– Pojechałem ostatnio na Orawę. Miałem wizytację w parafii. Tam niby wszystko jest idealnie. 100 proc. ludzi przyjmuje po kolędzie. 50 proc. przychodzi do kościoła. 100 proc. młodych do komunii. 100 proc. do bierzmowania. Czy ci ludzie mają tam jakąś misję? Owszem! Np. jest tam kilka rodzin, które sprowadziły się niedawno. I oni akurat mają duży dystans do Kościoła. Praktykują w ten sposób, że idą ze święconką. Kto ma dotrzeć do tych ludzi? Przecież nie ksiądz! Sąsiedzi! Czy są do tego motywowani? Niekoniecznie. Wcale nie czują presji, że są do kogokolwiek posłani z Dobrą Nowiną. Tak, wiem, że to nie jest proste... – opowiada bp Ryś.

Jeśli jednak nie ma w ludziach wierzących żywej relacji z Bogiem, to nie można liczyć na to, że ci ludzie wyjdą na misję. W Polsce wciąż mamy potencjał ludzki, którego zazdroszczą nam biskupi z Zachodu. W samej diecezji krakowskiej jest 1,2 tys. księży diecezjalnych i prawie drugie tyle zakonnych.

– To niewyobrażalny potencjał. Pytanie tylko, na ile potrafimy dotrzeć z ewangelizacją najpierw do nich – mówi bp Ryś. I dodaje: – Mamy ogromny atut, skoro w Polsce co niedzielę praktykuje 40 proc. ludzi. To znaczy, że te 40 procent ludzi mogłoby być misjonarzami. Gdybyśmy w sensowny sposób razem z nimi przeżywali Eucharystię, to oni musieliby czuć się posłani. Mamy potencjał. Mniej fikcji i będzie dobrze.

Od czego zacząć? Zbigniew Nosowski nie ma wątpliwości. Najważniejsza jest jakość liturgii: – Potrzebujemy mistyki zakorzenionej w życiu. Liturgia, która jest wizytówką Kościoła, musi prowadzić do osobistego spotkania z Bogiem. Jeśli ona będzie zaproszeniem do wejścia w spotkanie z tajemnicą, to człowiek będzie wchodził w to spotkanie. Spotkanie z żywym Bogiem.


PIOTR ŻYŁKA jest redaktorem portalu deon.pl.

BŁAŻEJ STRZELCZYK jest redaktorem „TP”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, autor wywiadów. Dwukrotnie nominowany do nagrody Grand Press w kategorii wywiad (2015 r. i 2016 r.) oraz do Studenckiej Nagrody Dziennikarskiej Mediatory w kategorii "Prowokator" (2015 r.). 

Artykuł pochodzi z numeru TP 39/2014