Kościół w płomieniach

Świątynia w Tabdze nie jest pierwsza. W ostatnich sześciu latach w Izraelu odnotowano 43 ataki na kościoły i meczety, dokonane przez żydowskich ekstremistów.

28.06.2015

Czyta się kilka minut

Pogorzelisko w Tabdze, 18 czerwca 2015 r. /  / Fot. Atef Safadi / EPA / PAP
Pogorzelisko w Tabdze, 18 czerwca 2015 r. / / Fot. Atef Safadi / EPA / PAP

Zapłonęła cicho. Był czwartek, 18 czerwca, trzecia nad ranem. Przebudzeni benedyktyni, którzy tu pracują, ujrzeli już trzymetrowe płomienie, trawiące świątynię Rozmnożenia Chleba i Ryb w Tabdze nad Jeziorem Galilejskim. Na pomoc rzucili się wolontariusze: młodzi Niemcy i Amerykanie, którzy nocowali w budynku obok. Wcześniej na jednej ze ścian sprawcy napisali po hebrajsku: „Fałszywi bogowie zostaną strąceni”. To cytat z odmawianej w synagogach modlitwy „Alejnu leszabeach”, wychwalającej jedność Boga i piętnującej bałwochwalstwo.

Teraz, w ponad tydzień po pożarze, kościół jest zamknięty. Jego opiekunowie, niemieccy benedyktyni, nie wpuszczają nikogo. W ostatnich dniach przeżyli najazd dziennikarzy, wiernych, polityków, uczestników spontanicznej demonstracji w Tabdze, przedstawicieli różnych grup społecznych i wyznaniowych. Teraz chcą się skupić na liczeniu strat i porządkach.

– Powoli dochodzimy do siebie. Fizycznie czujemy się dobrze, także te dwie osoby, które po pożarze trafiły do szpitala. Ale odczuwamy psychiczny ciężar tego, co się stało – mówi „Tygodnikowi” rzecznik opactwa benedyktynów Dormition Abbey i klasztoru w Tabdze, ojciec Nikodem Schnabel.

Kwestia odporności

Benedyktyni wstępnie szacują straty na ponad milion euro. Śledztwo trwa. – Z ustaleń policji wynika jednoznacznie, że mówimy o podpaleniu. Świadczy o tym również ogrom zniszczeń: tak wielki pożar nie byłby możliwy bez chemicznego wsparcia. Policja jest też pewna, że sprawcami byli ortodoksyjni żydowscy radykałowie – mówi o. Nikodem.

Krótko po ataku izraelska policja aresztowała 16 studentów jesziwy, młodych ortodoksyjnych Żydów z osiedli na Zachodnim Brzegu, ale po przesłuchaniu wypuściła. Ojciec Nikodem nie mówi tego wprost, ale przyznaje, że to dziwne: mijają dni, a wciąż nie ma konkretnych wieści o sprawcach. Tym bardziej że w sprawę zaangażowały się izraelskie media, politycy, przedstawiciele różnych wyznań. Wszyscy jednogłośnie potępili podpalenie i wezwali do szybkiego ujęcia i ukarania winnych.

– Otrzymaliśmy ogromne wsparcie, nie tylko ze strony izraelskiej – zapewnia benedyktyn. – W tym czasie przebywała w Izraelu delegacja niemieckich biskupów i rabinów. Zmienili program i wszyscy razem udali się do Tabgi. Ich przyjazd miał związek z 50. rocznicą deklaracji „Nostra aetate”, która nadała nowy kierunek relacjom katolicko-żydowskim, ich obecność w Tabdze tuż po takiej tragedii była więc symboliczna.

Ojciec Nikodem wciąż ma nadzieję, że silna reakcja udaremni podobne ataki w przyszłości. Trochę się na nie uodpornił, bo podobnych przeżył na terenie benedyktyńskich klasztorów w Izraelu już pięć. Pomija częste przypadki nienawistnych napisów na ścianach czy regularne spluwanie na widok mnichów. – Modlimy się, to nasza w tym wszystkim rola – mówi.

Nie kłuć w oczy

O podpaleniu kościoła ks. Piotr Żelazko dowiedział się z aplikacji WhatsApp. Członkowie młodzieżowej grupy parafialnej z Beer Szewy od wczesnego ranka przesyłali sobie informacje za pomocą tego komunikatora. – Znają ten kościół dobrze, często tam razem jeździmy. Zszokowani, chcieli zaraz tam wyruszyć – mówi ksiądz Piotr.

Ksiądz Żelazko od zeszłego roku jest proboszczem parafii katolickiej św. Abrahama w Beer Szewie na południu Izraela. Wierni modlą się tu po hebrajsku, a w życiu parafialnym i w liturgii można znaleźć wiele starotestamentowych odwołań. Z szacunku i świadomości, gdzie tkwią korzenie chrześcijaństwa.

Ale ci, którym nie podoba się obecność „innowierców” w Izraelu, nie muszą o tym wiedzieć. Czasem coś malują na ścianach; zdarzyło się też, że podpalili drzwi. Ksiądz Piotr robi więc wszystko, by parafia nie kłuła w oczy. Stąd budynek kościoła przy Derech HaShalom, alei Pokoju w Beer Szewie, nie wyróżnia się na tle innych. Ksiądz nie postawił na zewnątrz krzyża, nie zawiesił tabliczki. – To nie jest tak, że się boimy. Zwykle czujemy się tu bezpiecznie. Ale ekstremiści są w każdej religii – mówi.

Następnego dnia gościł na kolacji szabatowej u żydowskich przyjaciół. Ksiądz Piotr: – Podjęli ten temat, byli bardzo przejęci. Powiedziałem im to, co mówię mojej parafialnej młodzieży: że nie chcemy wchodzić w sytuację napięcia, strachu i gniewu. Bo tym, którzy podpalili kościół, o to przecież chodzi. My, katolicy, musimy pamiętać, że tym, który podpala, nie jest prawdziwy Izrael. To nie jest prawdziwy judaizm.

Lęk przed szabatem

17-letnią Salmę Assy wiadomość o podpaleniu zasmuciła, lecz nie zdziwiła. Młoda parafianka księdza Żelazki przywykła do takich doniesień. – Wiem, że takie rzeczy zdarzały się wcześniej – mówi. – Nie rozumiem tylko, dlaczego to się nie kończy, dlaczego nikt nie potrafi powstrzymać tych ludzi przed atakami.

Salma jest izraelską Arabką i wie, jak zachowywać ostrożność. Nie jeździ tam, gdzie mieszkają ortodoksyjni Żydzi. Szczególnie baczna jest w Jerozolimie. – W takich miejscach czuję się zwykle niemile widziana. I nie chodzi o to, że jestem Arabką, bo urodę mam uniwersalną. Chodzi o drobiazgi, przez które mogę rzucać się w oczy: krzyżyk na szyi albo że robię coś, czego nie wolno robić ortodoksyjnym Żydom. Dlatego szczególnie ostrożna jestem podczas szabatu. Jeśli miałabym powiedzieć, kiedy czuję się niezbyt bezpieczna w Izraelu, to właśnie w piątki i soboty – opowiada Salma.

To, co w dniu podpalenia mówił premier Izraela Benjamin Netaniahu, teoretycznie powinno Salmę uspokoić: „To atak na nas wszystkich. Wolność wyznania to jeden z filarów wartości, na których zbudowany jest Izrael, i jest ona chroniona przez prawo. Użyjemy go z całą mocą przeciw tym, którzy są odpowiedzialni za to przestępstwo. Nienawiść i nietolerancja nie mają w naszym społeczeństwie racji bytu”. Premier wezwał szefa wewnętrznych służb specjalnych Szin Bet, by śledztwo było szybkie i intensywne.

Jednak premierowi, którego rząd jest najbardziej radykalnie prawicowym gabinetem w historii Izraela, i w którego kraju izraelscy Arabowie i etiopscy Żydzi wychodzą na ulicę, by protestować przeciw dyskryminacji, trudno w takie zapewnienia uwierzyć. Obawy budzą też statystyki. Jerozolimska organizacja Rabbis for Human Rights podaje, że od 2009 r. w Ziemi Świętej odnotowano w sumie 43 ataki motywowane nienawiścią na tle wyznaniowym, w których ucierpiały kościoły, klasztory i meczety. Izraelska prasa podkreśla, że ich sprawcy zwykle nie są karani z uwagi na młody wiek.

Problem: niewiedza

– Trudno zarzucać policji nieudolność, nie wsadzisz niepełnoletnich do więzienia – mówi jezuita ks. David Neuhaus, zwierzchnik katolików modlących się po hebrajsku [poniżej drukujemy wywiad z Neuhausem o sytuacji chrześcijan na Bliskim Wschodzie – red.]. Księdza sprawa boli podwójnie, bo jest Żydem. Urodził się w RPA, dokąd dotarli jego rodzice po ucieczce z III Rzeszy. Jako nastolatek zetknął się z chrześcijaństwem, przyjął chrzest, a w 2000 r. święcenia kapłańskie. Od sześciu lat opiekuje się katolikami języka hebrajskiego.
– Na wieść o podpaleniu kościoła każdy z nas tutaj zareagował smutkiem. Wszyscy: i chrześcijanie, i muzułmanie, i żydzi. Trudno uwierzyć, że poziom czyjejś agresji sięga do tego stopnia – mówi ks. Neuhaus. Jezuita uważa, że młodzież żydowska powinna uczyć się w szkołach, z kim i dlaczego dzieli ten kraj, i dlaczego powinna szanować inne wyznania.

Tuż po podpaleniu w Tabdze o natychmiastową zmianę programów nauczania w szkołach zaapelowało do premiera i ministra edukacji Jerozolimskie Centrum Relacji Chrześcijańsko-Żydowskich. Jego dyrektor, Izraelka Hana Bendkowski, mówiła w 2014 r. „Tygodnikowi”, że wiedza Izraelczyków o chrześcijaństwie jest wybiórcza, a to wpływa na skomplikowaną relację między żydami a chrześcijanami w Izraelu.

– W izraelskich szkołach temat chrześcijaństwa pojawia się tylko na lekcjach historii i to w takich kontekstach jak krucjaty, pogromy, Holokaust – zgadza się o. Schnabel. – Pomijanie tego, jak w ostatnich 50 latach zmieniło się nauczanie Kościoła, ignorowanie „Nostra aetate” czy nauki Jana Pawła II, skutkuje potem takimi sytuacjami.

Demokracja jakby częściowa

Czy jako ksiądz i zarazem obywatel Izraela odczuwa strach?

Neuhaus zaprzecza: – Nie czuję się w Izraelu atakowany. Natomiast wyraźnie widzę ten strach u Żydów. Czują się zagrożeni. Widzimy tu ludzi plujących na kościoły, krzyczących, czasem oddających mocz przy wejściu. Stosujemy standardowe środki zapobiegawcze, np. instalujemy kamery. Ale jako chrześcijanie nie chcemy żyć w strachu. Izrael to też nasz kraj i oczekujemy, że w trudnych sytuacjach będzie nas chronił.

Ks. Apolinary Szwed, proboszcz parafii katolików języka hebrajskiego w Tel Awiwie i opiekun parafii polskiej podkreśla, że choć słyszał o przypadkach wulgarnych napisów czy rzucaniu kamieniami, to nigdy nie padł ich ofiarą.
Jako ksiądz czuje się bezpiecznie. Przekonuje, że pielgrzymi, którzy wybierają się do Ziemi Świętej, nie mają powodu do obaw: – Tym, czego naprawdę można się tu bać, jest sytuacja polityczna. Taka jak podczas wojny w Gazie, gdy nad Izraelem latały rakiety Hamasu.

Wadie Abunassar, arabski chrześcijanin z Hajfy, ma na ten temat zupełnie inne zdanie.

Jest świeckim doradcą katolickich biskupów, tuż po pożarze w Tabdze udzielał wywiadów izraelskim mediom: – Nie wiem, czy mogę się tu czuć bezpieczny. Z jednej strony Izraelczycy okazują nam pełne wsparcie, ale przecież sprawcy nie trafiają do więzień, a takie sytuacje się powtarzają. To nie powinno się dziać w sprawnie działającej demokracji. To pokazuje, że Izrael jest wciąż demokracją częściową – mówi Abunassar „Tygodnikowi”.
Czy jego poczucie zagrożenia nie bierze się też z tego, że należy do arabskiej mniejszości?

Abunassar: – Dla ortodoksyjnych żydów chrześcijanie są poganami. Ale fanatyczni wyznawcy judaizmu nie znoszą wszystkich „odmieńców” – także tych Żydów, którzy nie podzielają ich poglądów. A konflikt palestyńsko-izraelski nie jest bezpośrednią przyczyną takich ataków, choć na pewno w jakimś stopniu je karmi.

Akt terroru

Izraelskie media nazwały podpalenie w Tabdze „przestępstwem motywowanym nienawiścią na tle wyznaniowym”. Lecz gdyby spłonęła synagoga, nazwałyby to aktem terroru.

Nie ma wątpliwości, że w oczach większości mieszkańców Izraela – Żydów, Arabów, chrześcijan – ten atak, choćby różnie nazwany, dołącza do aktów przemocy, które pozostawiają na nich piętno. Ojciec Schnabel: – To podpalenie jest atakiem przeciw demokracji i prawom człowieka. To trucizna dla izraelskiego społeczeństwa. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Ur. w 1987 r. w Krakowie. Dziennikarka, stała współpracowniczka „Tygodnika Powszechnego” z Izraela, redaktorka naczelna polskojęzycznego kwartalnika społeczno-kulturalnego w Izraelu „Kalejdoskop”. Autorka książki „Polanim. Z Polski do Izraela”, współautorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 27/2015