Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nie ma pokoju w tym sensie, że nie ma polityki pokoju: tymczasowe rozwiązania przyjęte w Dayton stały się status quo, ale ta konstrukcja trzeszczy i lada chwila pęknie, przy zupełnej obojętności społeczności międzynarodowej. Zbrodniarze wojenni wychodzą na wolność i są witani przez swoich jak bohaterowie. Rodziny ofiar bezskutecznie upominają się o poszukiwanie ciał swoich bliskich, wiele masowych grobów wciąż nie rozkopano, brakuje pieniędzy na wydobycie szczątków i ich identyfikację. "Niestety, coraz mniej mam serca do walki z żywymi ludźmi o prawa ludzi martwych", mówi doktor Ewa Elwira Klonowski w wywiadzie dla najnowszego "Znaku".
Doktor Ewa jest symbolem tej walki, prowadzonej od kilkunastu lat na terenach, na których doszło do najpotworniejszych zbrodni wojennych w Europie od czasu drugiej wojny światowej. Jako antropolog przyjechała do Bośni, by badając zwłoki zamordowanych, zbierać materiał dowodowy do przyszłych procesów. W tym pierwszym okresie nie zajmowała się identyfikacją zwłok, bo Międzynarodowy Trybunał Wojenny interesował się tylko przyczynami zgonu. "Pamiętam zdarzenie, które mnie załamało", opowiada. "Fabryka, w której pracowaliśmy, stała kilka metrów od drogi, otoczona płotem. Któregoś dnia zobaczyłam, że zza płotu obserwuje nas grupa kobiet, typowych bośniackich wieśniaczek. Liczyły na to, że rozpoznają męża, syna, a może ojca. Było to dla mnie bardzo przykre; wiedziałam, że nie mogę pomóc ani nawet z nimi porozmawiać. W końcu jeden z młodych Amerykanów, którzy nam pomagali, wybiegł z hali i z wielkim niezadowoleniem krzycząc »a sio!«, przepędził te kobiety. Następnego dnia, kiedy przyjechaliśmy rano do Kalesii, na części płotu oddzielającego fabrykę od ulicy i parkingu powieszone były płachty, już nic nie można było zobaczyć z zewnątrz. Nie chciałam tak dłużej pracować".
Nowym pracodawcą pani doktor została m.in. International Commission on Missing Persons. Identyfikacja zwłok stała się jej głównym zajęciem. Jej pracę opisał przejmująco Wojciech Tochman w książce "Jakbyś kamień jadła". Doktor Ewa wstaje o świcie, je w biegu i przed ósmą jest gotowa do pracy. W masowych grobach kości są niekiedy całkowicie przemieszane. Pani doktor cierpliwie przykłada do siebie części szkieletu, zaczynając od kości miednicznej. "Nic nie pasuje, mijają godziny i doby. Narzeka, zrzędzi nawet, łamie ją w krzyżu, bolą ją oczy, ale szuka dalej. Nie może mieć żadnych wątpliwości: - Musi być idealny match - mówi i jak zwykle miesza angielski z bośniackim i polskim". Powoli udaje się dobrać kolejne elementy, w końcu szkielet jest kompletny. "Wolałabym - mówi Tochmanowi - żeby oni przed tym swoim Allahem stali na własnych nogach, nie na cudzych. I mieli na karku swoją czaszkę. Żeby jakoś wyglądali, kiedy wstaną z martwych".
Z wywiadu opublikowanego w "Znaku" wynika, że doktor Ewa zaczyna już tracić siły. Od masakry w Srebrenicy minęło właśnie piętnaście lat, a liczba ofiar nadal nie została ustalona. Bośnia, którą rządzi trzech prezydentów, pogrąża się w kryzysie. Zamieszkujące ją nacje głośno mówią o zbrodniach, ale nigdy o swoich. A kobiety czekają. Synowie, których straciły i których los pozostaje nieznany, byliby dziś dorosłymi mężczyznami, ojcami rodzin...
Z niezagojonych ran, ze zbrodni, o których nie można otwarcie rozmawiać, rodzą się nowe wojny. To wiemy. Nie wiemy tylko, dlaczego z tej wiedzy nic nie wynika.