Koreański sposób na wirusa

Była jednym z pierwszych miejsc, gdzie wybuchła pandemia. Pomimo minimalnej polityki izolacji, Korea Południowa radzi sobie lepiej niż większość krajów. Dlaczego?
z Jeonju (Korea Południowa)

20.04.2020

Czyta się kilka minut

Podczas Święta Kwitnącej Wiśni Koreańczycy chętnie spacerowali w otoczeniu natury. Jeonju, Korea Południowa, 31 marca 2020 r. / ROMAN HUSARSKI / ROMAN HUSARSKI
Podczas Święta Kwitnącej Wiśni Koreańczycy chętnie spacerowali w otoczeniu natury. Jeonju, Korea Południowa, 31 marca 2020 r. / ROMAN HUSARSKI / ROMAN HUSARSKI

Najpierw kilka liczb. We wtorek 14 kwietnia w Korei Południowej było 10 564 zidentyfikowanych chorych i 222 zmarłych z powodu koronawirusa, a liczba nowych infekcji spadła poniżej 30 dziennie. To mało, a nawet bardzo mało – biorąc pod uwagę także fakt, że pierwsi chorzy pojawili się tutaj już w połowie lutego, a stan wyjątkowy nie przewiduje zakazu wychodzenia z domu.

Owszem, w pierwszych tygodniach epidemii ludzie poznikali z przestrzeni publicznej, ale to dlatego, że Koreańczycy sami nałożyli na siebie kwarantannę. Obecnie, z nastaniem wiosny, znów widać ruch na ulicach. Szczególnie teraz, gdy z powodu Święta Kwitnącej Wiśni Koreańczycy spacerowali i piknikowali w otoczeniu natury. W Seulu zamknięto jedynie newralgiczne punkty, jak wyspa Yeouido, gdzie mogłoby dojść do niebezpiecznego zagęszczenia ludzi. Metro działa bez ograniczeń – codziennie dezynfekują je specjalne ekipy. Wykłady, festiwale czy inne wydarzenia publiczne przełożono na czas nieokreślony. Po dramatycznym rozprzestrzenieniu się wirusa przez kontrowersyjną grupę religijną Shincheonji praktycznie wszystkie Kościoły solidarnie pozamykały swoje bramy. Tutejsi chrześcijanie obchodzili Wielkanoc w domach.

Pomimo tych działań cały czas większość restauracji, targów, pubów, a nawet klubów muzycznych pozostaje otwarta – to prawdopodobnie z powodu tych ostatnich prawie jedna trzecia osób ze stwierdzoną infekcją to 20-latkowie. Na początku kwietnia burmistrz Seulu nakazał zamknięcie wszystkich pubów, dyskotek i klubów nocnych w stolicy.

Dwie maski na tydzień

Ograniczenia są jednak niewielkie w porównaniu do innych krajów, szczególnie europejskich. W odpowiedzi na krytykę politycy rządzącej Partii Demokratycznej odpowiadają, że skutki gospodarcze i zdrowotne przy całkowitym ograniczeniu ruchu byłyby groźniejsze niż w obecnym wariancie.

Kontrowersyjnych działań jest jednak więcej. Rozpoczęcie kolejnego semestru szkolnego i akademickiego przekładano trzykrotnie; ostatecznie zajęcia w szkołach i na uczelniach ruszyły z pięciotygodniowym opóźnieniem w formie zdalnej. Przedszkola są zamknięte do odwołania. Podobnie jak w Polsce, część osób narzeka na brak przygotowania szkół i nauczycieli, a także na fakt wykluczenia cyfrowego niektórych dzieci.

Choć pozamykano szkoły, uczniowie wciąż spotykają się na zajęciach popołudniowych w tzw. hagwonach. W Korei Południowej, gdzie panuje niezwykle silna konkurencja, dla większości licealistów uczestnictwo w tej formie edukacji to norma. Nacisk na edukację jest tu ogromny, więc mało kto odpuszcza. W pierwszym tygodniu kwietnia rząd zgodził się na funkcjonowanie hagwonów pod warunkiem obowiązkowych masek i zachowania dwumetrowego dystansu między uczestnikami zajęć. Gdy ostatnio wziąłem udział w wydarzeniu otwartym jednej z tych popołudniowych szkół, mogłem zobaczyć, że obostrzenia prewencyjne nie są przestrzegane.

Mimo to na ulicy zdecydowana większość ludzi chodzi w maseczkach. Lekarze są zgodni i proszą w mediach o traktowanie tej kwestii poważnie. W Korei nie ma obecnie problemu z dostaniem środków ochronnych, a najpopularniejsze cyfrowe mapy pokazują punkty, w których znajduje się pożądany ostatnio produkt. Aby zapobiec pazerności tych, którzy, bywało, wykupywali nadmierną ilość, prawo stawia ograniczenia: dwie maski na tydzień. Do apteki należy wybrać się z dowodem osobistym i aptekarz może sprawdzić w ogólno- krajowym systemie, czy nie wykorzystałeś już swojego limitu. To samo dotyczy obcokrajowców.


CZYTAJ WIĘCEJ: AKTUALIZOWANY SERWIS SPECJALNY O KORONAWIRUSIE I COVID-19 >>>


Testy, testy, testy…

Szukając odpowiedzi na koreański sukces w walce z epidemią, analitycy wskazują – obok powszechności maseczek – na dużą obecność środków czystości w przestrzeni publicznej. Dezynfekujące żele są wszędzie, a specjalne drużyny regularnie odkażają biura, stacje, ulice itd. Niektórzy sugerują, że należy wziąć też pod uwagę wzorce kulturowe – jak brak zwyczaju podawania dłoni i całowania się na przywitanie, naturalne trzymanie dystansu od nieznajomych, obyczaj zasłaniania twarzy maseczką. W kontekście epidemii wszystko to może działać na korzyść Koreańczyków.

Trudno nie wspomnieć również o masowym wykonywaniu testów. To zasługa przemysłu biotechnologicznego, który rozwinął się na fali poprzednich chorób (SARS, MERS). Korea Południowa posiada duże zasoby testów, w dodatku o wysokiej skuteczności. Dzięki szybkiemu wykrywaniu osób zakażonych zapobiega to rozprzestrzenianiu choroby. Władze uzyskują też od chorych informacje, gdzie ostatnio przebywali, a dla pewności sprawdzają dodatkowo kamery w miejscach publicznych, wykaz z karty bankomatowej czy lokalizację telefonu.

Wszystkie pozyskane w ten sposób wiadomości są publikowane online. Dzięki temu większość osób, które mogły mieć kontakt z chorym, wie o tym. Jeżeli ktoś ma symptomy lub skierowanie od lekarza, test jest darmowy. W innym przypadku koszt testu wynosi równowartość ok. 400 zł, ale kwota ta jest zwracana, jeśli wynik okaże się pozytywny.

Test można zrobić nie wychodząc z auta w punktach typu drive and go; wynik otrzymuje się esemesem już następnego dnia. Do 9 kwietnia wykonano ich ponad 450 tys. (gdy w sąsiedniej Japonii zaledwie 6 proc. tej liczby). Na Wyspach Japońskich do 14 kwietnia na COVID-19 zmarły oficjalnie 143 osoby, ale w Korei stale pojawiają się artykuły oskarżające Japonię o fałszowanie statystyki. Stosunki między oboma krajami w dalszym ciągu są niezwykle chłodne. Przy takiej skali upolitycznienia tematu ciężko powiedzieć, czy zarzuty są zasadne.

Natomiast do połowy kwietnia Korea Północna wciąż utrzymywała, że w kraju nie ma ani jednego przypadku infekcji. Jednak to już zupełnie inna historia…

Wybory w czas epidemii

Niezależnie od sympatii politycznych Koreańczycy są zgodni, że rolą państwa jest ochrona obywateli. Dlatego m.in. wszyscy ministrowie oddają 30 proc. swoich zarobków na walkę z wirusem. Co prawda zwiększyła się sprzedaż niektórych produktów (zwłaszcza zupek instant), ale w supermarketach nie odnotowano pustych półek. Idea prepersa praktycznie tu nie istnieje. Większość Koreańczyków najwyraźniej wierzy w skuteczność swojej administracji publicznej.

Być może to również dlatego nikt poważnie nie mówił o przełożeniu wyborów parlamentarnych, zaplanowanych na 15 kwietnia – inaczej niż w Europie, gdzie właściwie we wszystkich krajach (jak dotąd poza Polską) przesuwano wybory różnych szczebli czy referenda. Jeden z moich koreańskich znajomych wyraził nawet zdziwienie moimi obawami. Tłumaczył, że niemożliwość przeprowadzenia wyborów świadczyłaby o poważnej dysfunkcji państwa, a do takiego wstydu nie można dopuścić.

Również dla prezydenta Moon Jae-ina moment był korzystny. Gdy wybuchł kryzys, mierzył się z wyjątkową krytyką, a prawie półtora miliona osób podpisało petycję, aby ustąpił. Opozycja wykorzystała fakt, że Seul wysłał 3 mln masek do Chin i na początku kryzysu notowano ich braki. Jednak gdy okazało się, że za granicą chwali się model południowokoreański, złość zmieniła się w dumę. Od tego czasu pozytywne notowania prezydenta skoczyły i według Realmeter w pierwszym tygodniu kwietnia sięgnęły 54 proc. poparcia.

Partia Demokratyczna była świadoma, że wybory to test sprawności jej rządów. Zapowiedziano obligatoryjne posiadanie maseczek, mierzenie temperatury wyborców przed wejściem do lokali i dwumetrowe odstępy między nimi w kolejkach przed lokalami. Ponadto w punktach wyborczych przewidziano odkażacze do rąk i jednorazowe rękawiczki, a dla osób, u których stwierdzi się podwyższoną temperaturę, specjalne kabiny (każdorazowo dezynfekowane). Osoby objęte kwarantanną i chore mogły wyjątkowo oddać głos pocztą.

Według zmian w prawie wyborczym kampania mogła zacząć się nie wcześniej niż dwa tygodnie przed wyborami. Aktywność sztabów wyborczych była widoczna w każdym mieście. Aktywiści rozdawali ulotki i trzymali hasła, kłaniali się na skrzyżowaniach przejeżdżającym samochodom. Najciekawsze były zbiorowe choreografie, w rytm przypominających disco agitacyjnych utworów. Przewodnim tematem było oczywiście dalsze postępowanie wobec wirusa. Na plakatach wyborczych niektórzy kandydaci pojawiali się w maseczkach…

„Chińczykom wstęp wzbroniony”

Wielu obcokrajowców mieszkających w Korei Południowej podkreśla, że jest to jedno z najbezpieczniejszych miejsc na świecie w czasie pandemii. „Dzięki Bogu, że jestem w Korei” – mówiła pewna studentka z Chile w wywiadzie dla „Korean Herald”. Równocześnie jednak coraz więcej z nich odnotowuje wzrost zachowań rasistowskich, przejawiających się np. w odmowie wstępu do kawiarni bądź kąśliwych uwagach.

Szczególnie narażeni są Chińczycy. Jeszcze przed pojawieniem się obecnego kryzysu stosunki z tą mniejszością uległy zaostrzeniu. Kością niezgody był Hongkong i tamtejsze trwające od wielu miesięcy protesty przeciwko ograniczaniu autonomii przez władze w Pekinie. Na niektórych koreańskich kampusach dochodziło do bójek, gdy chińscy studenci, popierający linię swych władz, niszczyli plakaty wyrażające poparcie dla demonstrantów z Hongkongu. Obecnie Chińczycy regularnie zgłaszają incydenty dotyczące przemocy słownej. Niektóre restauracje wywiesiły napisy: „Chińczykom wstęp wzbroniony”. Na szczęście koreańskie media krytykują takie sytuacje; podejmowane są też próby łagodzenia obustronnych relacji.

Wzrost zachowań ksenofobicznych nie jest dziś problemem tylko Korei Południowej. Jednak sytuacji nie pomaga, że jedna czwarta ostatnich zakażeń to osoby przyjeżdżające z zagranicy, głównie z USA. Np. w środę 8 kwietnia na 32 odnotowane nowe infekcje aż 23 przypadki dotyczyły osób wjeżdżających do kraju. Ponieważ pomiary gorączki i obowiązkowe testy wykonuje się na lotnisku, wykrywalność jest wysoka.

Większość nowych zachorowań to wracający do kraju Koreańczycy, ale pojawiają się narracje o zewnętrznym zagrożeniu, łączone z obcokrajowcami. Od wszystkich przyjeżdżających wymaga się dwutygodniowej kwarantanny. Pierwszym obywatelem innego państwa złapanym na nieprzestrzeganiu nakazu zamknięcia był Polak. Władze wielokrotnie łapały łamiących zakazy (pojawił się też kolejny nasz rodak). Obecnie poważnie dyskutuje się nad zakładaniem osobom poddanym izolacji elektrycznych opasek wskazujących ich lokalizację. Takie same otrzymują więźniowie w areszcie domowym.

Kapusta dobra na wszystko?

Także sami Koreańczycy szukają wytłumaczenia swojego sukcesu.

Opinie, że zbawienną rolę odgrywa kiszona kapusta kimchi – popularne danie tutejszej kuchni, przyrządzane z różnymi przyprawami – były tak powszechne, że musiało zdementować je ministerstwo zdrowia. Kiedyś pojawiały się badania mówiące o pozytywnym wpływie kimchi na ochronę przed SARS, być może stąd to przecenianie również i dziś zdrowotnych właściwości kiszonek (tamte badania nie były prowadzone zresztą przez bezstronną instytucję, lecz przez koreański World Institute of Kimchi).

Innym intrygującym wątkiem jest tradycyjna medycyna, z której Koreańczycy są zwykle dumni. Tutejsze Stowarzyszenie Medycyny Orientalnej chwaliło się, że niska śmiertelność chorych na COVID-19 to zasługa ziołowych mieszanek, które faktycznie podawane są pacjentom w wielu szpitalach jako dodatkowy element leczenia.

Jednak Koreańskie Stowarzyszenie Medyczne wydało oświadczenie krytykujące lekarzy medycyny tradycyjnej i apelujące, by nie przeceniać znaczenia ziół, i aby faktu, że są podawane w szpitalach, nie wiązać z szerzej rozumianą medycyną orientalną (obejmuje ona różne problematyczne praktyki, jak spożywanie zwierzęcych rogów, akupunkturę, a także sposób rozumienia chorób, który kłóci się z dzisiejszą wiedzą medyczną).

Cierpliwość jest cnotą

Niezależnie od tych spekulacji, mierzalnym faktem jest, że liczba odnotowanych chorych powoli, ale systematycznie się zmniejsza – w ostatnich dniach wynosiła kilkadziesiąt dziennie, z wyraźną tendencją spadkową. Także dlatego powoływanie się na przykład Korei Południowej i tutejszych wyborów w polskiej dyskusji o wyborach prezydenckich (jak zrobiły to „Wiadomości” TVP w Poniedziałek Wielkanocny) byłoby nieuprawnione. Inaczej niż w Polsce, gdzie w tych dniach przybywało po kilkuset chorych dziennie, i gdzie liczba zmarłych przewyższyła już liczbę zmarłych Koreańczyków, tutaj epidemiczna krzywa opada.

Jednak południowokoreańscy lekarze bardzo przestrzegają, by nie ulegać przedwczesnemu optymizmowi i nie zaprzestawać działań prewencyjnych. Podkreślają, że nasza wiedza na temat koronawirusa jest wciąż ograniczona i jeden fałszywy ruch może spowodować kolejną falę zachorowań. Oraz że trzeba uzbroić się w cierpliwość. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 17-18/2020