Kontrola szczerości

Rzecz to znana, że szczęście sprzyja lepszym, by być lepszym, trzeba być mobilnym, a mobilność to elastyczność, bo giętkość i rozciągliwość gwarantuje sukces w pracy.

05.03.2012

Czyta się kilka minut

Są to uwagi znane każdemu struchlałemu, czy to staremu, czy młodemu. Człowiek truchlejący o swą pracę i emeryturę, gdy jest otwarty – chętnie się rozgląda, gdy skłonny do zamknięcia i smutku – upada. Powinien iść wtedy do doktora albo do doradcy zawodowego – tak radzi ministerstwo pracy. Główkujący nie musi, bo widzi, że świat się zmienia, że i on musi się zmienić, by nie szczeznąć w poczekalni. Człowiek bystry i ciekawy widzi, że zmienia się nawet Kraków, uważany powszechnie za miasto, w którym nie zmieniło się nic, odkąd urbanista wszechczasów – Bolesław Wstydliwy – zadecydował tu o istocie układu komunikacyjnego.

W Krakowie stoją dwie prastare i niezmienione budowle, znane ogółowi narodu. To katedra wawelska i Bazylika Mariacka. W obu tych miejscach można dziś spotkać jednak nowych ludzi, których zdolność odnalezienia i zaistnienia na kurczącym się rynku pracy winna być wskazówką i nadzieją dla rzesz. Pracują w branży tylko pozornie uznawanej za łatwą. Każdy szeregowy obywatel nosi w sobie przecież wiarę we własne zdolności rozróżniania wieczności od doczesności, sacrum od profanum, każdy wie, którędy do piekła, i umie odcyfrowywać wskazówki potrzebne do zbawienia. Ale nie o złudzeniach ma tu być mowa, a o brzęczącym konkrecie, na którego straży stoją właśnie tamtejsi pracownicy. Elita elit. Są to świeccy kontrolerzy prawdziwej żarliwości – ludzie o plenipotencjach nieziemskich, ale na tutejszych etatach.

Popyt na ludzi zdolnych do boskich weryfikacji wziął się z regulaminów obowiązujących w owych kościołach, będących przecież (jakby przy okazji) zabytkami klasy zero. Otóż amatorzy zabytków za wejście do katedry i bazyliki płacą, zaś spragnieni modlitwy wchodzą darmo. Takie postawienie sprawy wynika z wygrodzenia terytoriów płatnych od bezpłatnych, niemodlitewnych od modlitewnych, i to na tle pomysłu postawienia zagród pojawił się popyt na, jak mawiają niektórzy, Kanarów Modlitwy. Wobec tak skonstruowanej przestrzeni potrzebni okazali się bowiem eksperci potrafiący odróżnić człowieka udającego modlitwę od modlącego się szczerze. W dzisiejszej polszczyźnie ujęlibyśmy ich określeniem „menedżerowie wykrywania nieprawidłowości”. A jest tych nieprawidłowości codziennie masa.

Jak to robią? Modlenie się wedle regulaminu wygląda standardowo. Objawia się ono bezgłośnym poruszaniem ustami i zanikiem ruchu gałek ocznych, co daje kontrolerowi pewność, że modlący nie zwiedza. Postawa nakolanna też wiele wyjaśnia, bowiem – jak mówi doświadczenie i praktyka – zwiedzanie zabytku na klęczkach jest pomysłem realizowanym przez ludzi zwyrodniałych do cna, a tacy zdarzają się wciąż jeszcze bardzo rzadko. Ogromna większość zwiedzających udaje dość zwyczajnie, mają to niejako wyuczone, więc niby się modlą, ale tak naprawdę zwiedzają. Chodzą i gapią się za darmo, i na to tylko czeka komando. Baczna obserwacja zza kolumny, z niszy, zza konfesjonału, a czasem z bardzo bliska, świdrujące wejrzenie i coś jakby nelson: oczy-dusza, błyskawiczna ocena i zapada decyzja: napomnienie, wyprowadzenie, windykacja i wprowadzenie do Krajowego Rejestru Udawaczy.

Niestety, złapani ponoć coraz częściej okazują się nie tyle naiwnymi amatorami zabytków, a cynikami, niemal zawodowcami. Znajdują sadystyczne upodobanie w grze z Kanarami Modlitwy i w uprawianiu unikatowych w skali Europy pojedynków ziemsko-niebieskich w obiektach zabytkowych. Stąd zatem pilna konieczność coraz to bardziej zaawansowanych szkoleń, podnoszenia świadomości załogi, dosprzętowienia i ubogaceń w tzw. środki. Podobno – w prowincjonalnym Krakowie plotki nieraz osiągają histeryczne tony – w świątyniach mają się niebawem pojawić specjaliści nowej generacji. Ze zdolnościami rozpoznania, o co modlący się modlą i – co najważniejsze – do którego boga. To uzasadnione wobec – powszechnych teraz – modlitw do złotego cielca i praktyk satanistycznych. A wszystko po to, by wyłapać jak największą liczbę religijnych oszustów, zwiedzaczy-chy¬trusków, chcących zaoszczędzić sześć złotych na bilecie normalnym w Mariackim i dwanaście złotych w katedrze. Wciąż, rzecz jasna, za najtrudniejsze w branży uchodzi eliminowanie udających modlitwę dzieci, które skubią budżety świątynne, odpowiednio na 3 i 6 zł za wstęp od łebka, które, zamiast się modlić, oglądają sobie np. królową Jadwigę z pieskiem. Uważa się wciąż, że dzieci, nawet gdy się rozglądają, to i tak modlą się najszczerzej, co – tak należy mniemać – jest szeroko dyskutowane na internetowych forach kontrolerów modlitwy, ludzi o niezwykłej sprężystości na kurczącym się rynku pracy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru TP 11/2012