Czas na remanent pobożności

Przy wszystkich dobrych postanowieniach wielkopostnych niedaleko czai się pragnienie, aby nasze wysiłki zostały przez drugich uznane i uhonorowane. Jezus ma na to dobrą radę: anonimowość.

20.02.2012

Czyta się kilka minut

Fra angelico, „Kazanie na Górze”, 1387–1455 / fot. AKG / East News
Fra angelico, „Kazanie na Górze”, 1387–1455 / fot. AKG / East News

Okres wielkanocnej pokuty, czyli Wielki Post, jest to czas, w którym mamy rozpoznać, kim jesteśmy, i uświadomić sobie, czym zostaliśmy obdarzeni, a czego nam brakuje. Paweł Apostoł nazywa ten okres pojednaniem: nie jesteśmy pojednani sami z sobą, pozostajemy wewnętrznie rozdarci. I tak rozdarty jest też nasz świat, brakiem pojednania zagrożony lub nawiedzany. Pozwólcie się pojednać z Bogiem – woła zatem Paweł w miejsce Chrystusa – abyście w Bogu odnaleźli ścieżki do siebie samych, abyście się pojednali.

W ukryciu

Ubiegłego roku, tuż po Środzie Popielcowej, ktoś mnie zapytał, jakie postanowienie podjąłem na Wielki Post. Odpowiedziałem, że tym razem chcę zrezygnować z wszelkich postanowień. Mój rozmówca się zdziwił, a mnie po prostu dał do myślenia fragment Kazania na Górze o poście, jałmużnie i modlitwie z szóstego rozdziału Ewangelii Mateusza. W tekście tym trzy razy pada zwrot: „a Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie”. Co oznacza owa dyskretna wskazówka? Jezus niewątpliwie chce powiedzieć: owszem, twoje uczynki są dobre, lecz staną się jeszcze bardziej wartościowe, gdy nie będziesz ich zawieszał „u wielkiego dzwonu”.

U progu Wielkiego Postu natrafiamy na zasadnicze racje, aby nam przypomniano o tym zaleceniu Jezusa. Albowiem przy wszystkich dobrych postanowieniach, które zmierzają do określonych osiągnięć, niedaleko czai się pragnienie, aby nasze wysiłki zostały przez drugich także widziane, uznane i uhonorowane. Któż nie ucieszy się, słysząc taką wypowiedź: „to budujące, że przez cały Wielki Post nie chcesz sięgać po alkohol”. Zamiar ten jest nienaganny, a jednak dla nas chrześcijan wielkie znaczenie kryje w sobie rozważenie intencji Jezusa. W oczach Jezusa nie tyle liczy się osiągnięcie konkretnego celu, co raczej nastawienie, ukierunkowanie całej drogi życia.

Otwierają się więc przed nami trzy ważne kierunki postaw, które wydajniej pielęgnować powinniśmy w ukryciu: jałmużna, modlitwa i post. W tym kierunku podążają także inne wypowiedzi Jezusa, kiedy np. mówi: „Gdy wydajesz obiad albo wieczerzę, nie zapraszaj swoich przyjaciół ani braci, ani krewnych, ani zamożnych sąsiadów, aby cię i oni nawzajem nie zaprosili, i miałbyś odpłatę” (Łk 14, 12 14) albo: „Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie?” (Mt 5, 46). To, co należy do towarzyskiego dobrego tonu, nie ma znaczenia w tym, co Ewangelia podkreśla w zachowaniu się wobec Boga. Nie ludzie mają widzieć i pochwalać twoje dobre uczynki, powiada Jezus, lecz „Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie” (Mt 6, 4).

Powtórzmy w szerszym kontekście słowo już przytoczone, ponieważ zastanawia w nim jedno: kiedy Jezus mówi o modlitwie, wygląda to tak: „Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu” (Mt 6, 6). Znając to słowo Ewangelisty, skłonni bylibyśmy zawrócić z drogi do naszego kościoła i zaszyć się w domowym zaciszu. Otóż nie, nasze zdrowe poczucie więzi z Bogiem wierzy ponad wszelką wątpliwość, że w modlitwie jest nam potrzebna solidarność, przeżycie wspólnoty, wzajemne upewnienie się w wierze. A jednak mimo to i wbrew temu usprawiedliwione pozostaje pytanie: czy ja mogę modlić się w tej właśnie „zacisznej” formie, to znaczy na uboczu nawiązać z Bogiem autentyczną, zażyłą więź?

Sięgnijmy do własnego doświadczenia: ilekroć szukamy otwartej, szczerej i osobistej rozmowy, potrzebne jest do tego niezakłócone, zaciszne miejsce, jakaś emocjonalna nisza. Podobnie ma się rzecz także w naszym odniesieniu do Boga: dla takiego spotkania Jezus zaleca nam jakiś spokojny zakątek za zamkniętymi drzwiami. Przekładając to na naszą dzisiejszą sytuację, powiedzieć by należało: uwolnij się od twojego nieodstępnego telefonu komórkowego, wyłącz radio i telewizor, odsuń od siebie wszystko, co mogłoby zakłócić twą uwagę, abyś zyskał absolutną swobodę bycia – i mógł nawiązać niezakłócony kontakt z Bogiem. Czy byłoby to możliwe w ramach nabożeństwa? Na to pytanie każdy musi odpowiedzieć indywidualnie. Muzyka, śpiewy i solenna liturgia generują religijne uczucia, ale czy to wszystko naprowadza na ścieżkę spotkania z Bogiem? – oto pytanie. W każdym razie: w modlitwie Jezusa nie znajdujemy żadnej wskazówki w tym kierunku.

Przyjrzyjmy się bliżej trzem filarom Wielkiego Postu: praktyce jałmużny, modlitwie i wyrzeczeniu w jedzeniu i piciu.

Solidarni z ubogimi

Kto daje jałmużnę i pełni dzieła miłosierdzia, ten w naszym często egoistycznie prezentującym się społeczeństwie uchodzi za obywatela wielkiej szlachetności. A mimo to, nawet za zbożnymi dziełami dobroczynności może kryć się usposobienie, które w gruncie rzeczy szuka własnego „ja”, czyli dobrze zakamuflowana pycha, wystawianie siebie na pierwszy plan. Jezus natomiast żąda od dawcy jałmużny działania ukrytego, absolutnie utajonego. Jego obrazowe słowo o lewej ręce, która nie wie, co czyni prawa (Mt 6, 3), brzmi proroczo i radykalnie.

W ostatnich tygodniach przeżywaliśmy dramat śmierci sześciomiesięcznej Magdy. Gdy na początku tej pogmatwanej historii media obiegła wieść o porwaniu, niemal w ten sam dzień pewien hojny ofiarodawca, który wyraźnie zastrzegł sobie anonimowość, wyasygnował 100 tysięcy złotych nagrody za znalezienie niemowlęcia. Dopiero gdy zapanuje pewność, iż nikt o tym się nie dowie, komu, co, ile zostaje dane, dawca jałmużny odpowiada wyobrażeniu Boga. Albowiem ludzie cierpiący niedostatek są nie tylko Jego równouprawnionymi stworzeniami, lecz według przypowieści „O bogaczu i ubogim Łazarzu” (por. Łk 16, 19–31) szczególnie umiłowanymi stworzeniami Boga. Tylko On zna prawdziwe usposobienie miłosiernego dawcy i w swej ojcowskiej dobroci nagrodzi najmniejszą nawet jałmużnę.

Modlitwa

Kolejnym przykładem prawdziwej pobożności jest napomnienie Jezusa do modlitwy. Słuchamy zaskoczeni: znów jesteśmy świadkami napiętnowania wystawienia się na pokaz. Okazuje się, że modlitwa także może służyć wyeksponowaniu własnej wyniosłości. U Żydów uprzywilejowanym miejscem wspólnej modlitwy była jerozolimska świątynia, a w innych miejscowościach były nim synagogi. Regularne modlitwy rano, w południe i wieczór mogły natomiast być odmawiane wszędzie – nawet na ulicach i placach. Korzystali z tego obficie faryzeusze. I tej właśnie praktyce przeciwstawia Jezus „modlitwę w izdebce”. Praktyką tą nie zmierza ku ustaleniu jakiegoś kolejnego miejsca modlitwy, lecz ma na oku tylko właściwy sposób modlenia się. Jezus nie krytykuje ani publicznej modlitwy gminy żydowskiej, ani prywatnej modlitwy poszczególnego wyznawcy. W rzekomo prywatnej modlitwie faryzeuszy demaskuje jedynie ukrytą w nich truciznę samolubstwa, woli otwartego pokazania się i podziwu ze strony widzów. I to w najbardziej intymnym kontakcie z Bogiem.

Ten jednak, kto w ukryciu modli się w swojej izbie i prowadzi nienaganną rozmowę z Bogiem, ten rzeczywiście wyznaje Boga jako Pana życia, jako Stwórcę świata, jako Istotę dopełniającą wszystko, co niedoskonałe. Modlitwa takiego człowieka jest wolna od wszelkiej domieszki i cienia egoizmu.

Oczekiwanie

Jako trzeci przykład właściwej postawy wobec Boga Jezus wymienia post, czyli praktykę wyrzekania się. Miejsce postu po modlitwie wiąże się pewnie z okolicznością, że poszczenie częściej prowadziło do wzmożonej modlitwy. Za czasów Jezusa istniał w Izraelu post zobowiązujący wszystkich ludzi. Stanowił widzialny wyraz potrzeby pokuty wśród ogółu dorosłych. I tak znana była praktyka postu przed wielkim świętem pojednania. Szeroko znany był również dobrowolny post, któremu poddawał się Izraelita w każdy poniedziałek i czwartek tygodnia. Ten typ postu praktykowali faryzeusze i uczniowie Jana Chrzciciela.

Do praktyki tej nie przyłączył się Jezus i jego uczniowie, i to z dwu powodów. Faryzeuszom zależało najpierw na publicznym zademonstrowaniu tej formy pokutnej. Przeciwko nim kieruje się surowe słowo nagany: „Kiedy pościcie, nie bądźcie posępni jak obłudnicy. Przybierają oni wygląd ponury, aby pokazać ludziom, że poszczą” (Mt 6, 16). A po wtóre: nie przyłączając się do tej postawy, Jezus jednak jej nie odrzuca. Ze wszech miar może ona być wyrazem prawdziwego ducha pokuty. Swoje i swych uczniów dystansowanie się od postu Jezus uzasadnia bowiem czasem zbawienia, który z Jego przyjściem już nastał. Teraz, kiedy Zbawiciel dzieli swe życie z uczniami, a ludziom przynosi zaproszenie do Królestwa Niebieskiego, właśnie teraz dokonuje się inauguracja czasu radości. Albowiem On rozumie siebie jako Oblubieńca. Nadejdą jednak dni, kiedy On jako Oblubieniec rozstanie się z uczniami, i wtedy będą mogli pościć. „Jezus im rzekł: Czy goście weselni mogą się smucić, dopóki pan młody jest z nimi? Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a wtedy będą pościć” (Mt 9, 15).

Ów nowy post będzie jednak przebiegał z całkiem innego powodu. Teraz wyrasta z tęsknoty i w oczekiwaniu drugiego przyjścia pana młodego. Faza nieobecności Oblubieńca – a jest to dokładnie nasza dzisiejsza sytuacja – to okres przygotowania i wypatrywania Jego powrotu. Gdy u końca czasów na godach Baranka pojawi się Oblubieniec ze swą Oblubienicą, Kościołem, wówczas zainaugurowana zostanie wszechogarniająca, niepohamowana i niekończąca się radość (por. Ap 22, 3).

Nasz post między Środą Popielcową a Wielkim Piątkiem zasadza się na gruncie postawy oczekiwania powtórnego przyjścia Chrystusa. Miły Bogu jest ten post, kiedy unikamy wszelkiego spojrzenia w stronę ludzi i gdy nasze modlitwy odprawiamy jako szczerą rozmowę w ukryciu.

***

Mimo iż Jezus wówczas i dzisiaj krytycznie nas konfrontuje z obiegową praktyką pobożności, to przecież krzesze w nas tym samym pozytywne impulsy do Bogu miłego życia religijnego spowitego w osłonę cichej modlitwy. Zawsze i we wszystkim obowiązywać winien postulat: na zewnątrz, dla świata zachować normalność z wyraźnie zastrzeżoną strefą dla modlitwy w ukryciu.

Praktyka pobożności ludzi związanych z Bogiem powinna więc być szczera i niewystawna, czyli skromna! Gdybyśmy Ewangelii Środy Popielcowej chcieli nadać tytuł lub nagłówek, powinien on brzmieć: „Wielka Karta Prawdziwej Pobożności”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 09/2012