Końska dawka

Śmiech jest środkiem, który ma na chwilę rozbroić widownię, odsłonić jej czułe punkty. Wtedy cierpienie uderzy znów, ze zdwojoną mocą.

24.02.2020

Czyta się kilka minut

BoJack Horseman, pogrążony w depresji i uzależnieniach aktor – tytułowy bohater animowanego serialu Netfliksa dla dorosłych / NETFLIX MEDIA CENTER
BoJack Horseman, pogrążony w depresji i uzależnieniach aktor – tytułowy bohater animowanego serialu Netfliksa dla dorosłych / NETFLIX MEDIA CENTER

Nie wierzę w sięganie dna. Niby wiele razy go sięgałem, ale zawsze znajdowało się kolejne, jeszcze twardsze” – mówi BoJack Horseman, pogrążony w depresji i uzależnieniach aktor, tytułowy bohater animowanego serialu dla dorosłych. Ostatni, szósty sezon pojawił się właśnie na Netfliksie.

„BoJack Horseman” zachwycał i widzów, i recenzentów. „Vanity Fair” uznało go za najlepszy serial dekady, a na podobnych listach umieścili go zgodnie dziennikarze „New York Timesa”, „Rolling Stone’a” czy „Timesa”. Wielokrotnie nazywano go jednym z najlepszych seriali animowanych w historii telewizji, stawiając w jednym szeregu z „Simpsonami” czy „Family Guyem”. Jest jednak poważna różnica. Serial o aktorze z depresją nie resetuje się z odcinka na odcinek, ma fabułę i złożone postaci. W serialu osobowość bohaterów ewoluuje, wątki się zazębiają i trwają po kilkanaście odcinków.

Na skraju załamania

„BoJack Horseman” to serial zabawny, a jednocześnie przerażająco smutny. Z jednej strony rzetelnie przedstawia temat depresji, a z drugiej co krok wbija szpilę show-biznesowi. Serial komentuje bieżące światowe wydarzenia, a jednocześnie piętnuje błędy, które każdy z nas popełnia na co dzień. Komediowe, sięgające absurdu wątki mieszają się z głębszym przesłaniem, wzruszenie – z rozbawieniem.

Tytułowy bohater serialu to przebrzmiała gwiazda popularnego w latach 90. sitcomu. „Rozbrykani” byli klasyczną komedią w stylu „Pełnej chaty” i „Bill Cosby Show”, która miała sprawić, że widz nie tylko się roześmieje, ale przede wszystkim poczuje lepiej. W takim serialu bohaterowie znajdują oparcie w najbliższych, a wszystkie problemy rozwiązuje się w obrębie jednego odcinka, bez poruszania kontrowersyjnych tematów. Ale życie BoJacka kilkanaście lat po skasowaniu „Rozbrykanych” nie przypomina sitcomu. Depresja, alkoholizm, niespełnione ambicje, patologiczny egoizm i strach przed bliskością nie zostawiają mu dużo miejsca na szczęście. BoJack miota się między uzależnieniami i licznymi kryzysami.

Akcja rozgrywa się w Hollywood – świecie przypominającym prawdziwe Los Angeles, ale w którym na tych samych warunkach żyją ludzie i zantropomorfizowane, gadające zwierzęta. Główny bohater jest koniem, mieszka w wielkiej willi, którą kupił za pieniądze z roli w „Rozbrykanych”. Towarzyszy mu tam Todd – bezdomny hipster bez pomysłu na życie, a jednocześnie najserdeczniejsza osoba na świecie. BoJack nawet nie zauważa, co daje mu stała obecność Todda – dzięki niemu czuje się choć trochę mniej samotny.

Telefon milczy, fani na ulicy nie proszą o autografy, a BoJack nie może tego ścierpieć. Jego agentka, różowa perska kotka Princess Carolyn dwoi się i troi, ale nikt nie potrzebuje w show-biznesie podstarzałego konia. Co w takiej sytuacji robią celebryci? Oczywiście piszą książkę! Ghostwriterką historii życia BoJacka Horsemana zostaje melancholijna Diane, niespełniona pisarka, która staje się jego powiernicą i najbliższą przyjaciółką. Wydaje się, że dzięki pomocy Diane BoJack wychodzi na prostą – trochę mniej pije, książka odnosi sukces. Dostaje wymarzoną rolę w filmie o Secretariacie, słynnym koniu wyścigowym. Ma nawet szansę na Oscara, ale nie wytrzymuje presji i sprowadza na siebie katastrofę po katastrofie.

Upija niepełnoletnią dziewczynę, z którą poszedł na bal maturalny, i próbuje ją uwieść. Nękają go wspomnienia szczęśliwego dzieciństwa i niemożliwych do spełnienia oczekiwań matki. Dręczy się tym, że Sarah Lynn, serialowa córka z „Rozbrykanych”, zmarła z jego winy. BoJack poszukuje czegoś, co sprawi, że poczuje, że żyje, co zapełni jego wewnętrzną pustkę. Nie znajdując tego ani w alkoholu, ani w seksie, ani w antydepresantach, niszczy siebie i innych. Coraz trudniej odróżnić mu serial detektywistyczny, w którym gra główną rolę, od rzeczywistości. Na skraju załamania nerwowego atakuje swoją partnerkę z planu. Pogłębia się jego uzależnienie od alkoholu i leków.

Na dno i z powrotem

Z błahej historii o samolubnej i przebrzmiałej gwieździe, która chce wrócić na świecznik, serial niepostrzeżenie staje się opowieścią o tym, jak ogromne spustoszenie sieje depresja. Jak wpływa na samo- ocenę. Jak atakuje czułe punkty. Jak uparcie powraca. Jak sprawia, że chory czuje się najsamotniejszym człowiekiem na świecie, a wreszcie – jak staje się naj-samotniejszy, gdy wszystkich wokół niszczy i odpycha.

Trudno w to uwierzyć, ale animowany serial, którego bohaterami są zwierzęta, to jeden z najbardziej realistycznych portretów choroby psychicznej w popkulturze. Kiedyś depresję na ekranie przeżywał gangster Tony Soprano w jednym z pierwszych serialowych hitów stacji HBO. Problemy psychiczne miał też Don Draper z serialu „Mad Men”. BoJack jest z jednej strony ich spadkobiercą, z drugiej – przenosi opowieść o cierpieniu, uzależnieniu, depresji i autodestrukcji na wyższy poziom.

Cierpienia BoJacka nie kończą się na samotnych wieczorach nad szklanką whisky. Są za to powracające ataki paniki, przerażająco brutalne ciągi alkoholowe i zohydzanie bliskim samego siebie. „BoJack Horseman” opowiada też o odwyku, wychodzeniu z uzależnienia i naprawianiu błędów. O potrzebie relacji nienaznaczonych błędami z przeszłości, jak ta z Hollyhock, odnalezioną po latach przyrodnią siostrą, która nie zdaje sobie sprawy ze wszystkich upadków konia.

BoJack w ostatnim sezonie, już czysty, zamknięty na pół roku w ośrodku odwykowym, boi się wyjść na zewnątrz, bo wie, że dopadną go konsekwencje jego wszystkich czynów. Będzie musiał stanąć twarzą w twarz z tymi, których zranił. Pozostanie w trzeźwości oraz budowanie zdrowych relacji będzie dla niego wyzwaniem. Czy da radę? Wytrawnemu widzowi, przyzwyczajonemu do jazdy z koniem na dno i z powrotem, trudno będzie w to uwierzyć. Wszak od początku w serialu powraca motyw tonięcia, który nie tylko jest metaforą obezwładniających problemów, ale i zwiastunem samobójstwa.

Kibicujemy jednak BoJackowi, bo wzbudza współczucie, a nawet sympatię. Nie jest tylko łajdakiem. Jest też ludzki – chce być lepszy, nienawidzi swojej mrocznej strony i przebywa drogę pozwalającą odkryć, skąd wziął się w nim mrok. Poza tym, jak przystało na bohatera komedii, ma dar do wplątywania się w absurdalne historie i wychodzenia z nich prawie obronną ręką. Potrafi sypać ripostami. Jest uczulony na głupotę i nieco cyniczny. To wszystko czyni z niego zarówno bohatera komediowego, jak i dramatycznego.

Śmiech i łzy

W „BoJacku Horsemanie” śmiech jest środkiem, który ma na chwilę rozbroić widownię, odsłonić jej czułe punkty, by cierpienie ukryte pod powierzchnią uderzyło ze zdwojoną mocą. To typowy sadcom, czyli komedia poruszająca poważne tematy: problemy psychiczne, nałogi i życiowe porażki. Na uwagę zasługują dwie stosunkowo świeże produkcje, które podobnie jak „Bojack Horseman” są smutnymi komediami. Wszystkie znaczące nagrody (Emmy, Złote Globy) dla najlepszego serialu komediowego za 2019 r. zdobyła Phoebe Waller-Bridge, autorka i główna postać „Fleabag”, komedii o kobiecie uzależnionej od seksu, przeżywającej żałobę po śmierci matki i przyjaciółki. Głośno było też o „Afterlife” brytyjskiego komika Ricka Gervaisa, opowiadającym historię mężczyzny, który po stracie żony nieustannie rozważa samobójstwo. W żadnym z tych seriali nie ma śmiechu z offu i slapstickowych żartów, a jednak bawią, jednocześnie kłując w czułe miejsca. Koniec końców dodają otuchy – ich bohaterowie dostają drugą szansę, zamykają bolesne rozdziały lub postanawiają zmienić swoje życie.

Sadcom to gatunek z jednej strony bliski prawdziwemu życiu – wszak każdy boryka się z problemami – a jednocześnie podnoszący na duchu, przynoszący oczyszczenie. Po sukcesach „BoJack Horsemana”, „Flea­bag” czy „Afterlife” można przewidywać, że sadcomy będą przełamywały kolejne tabu, opowiadały o coraz większych błędach i coraz bardziej bolesnych rozczarowaniach. I że będą coraz bardziej popularne. Bo na to, że ludzkość nagle wyzdrowieje z bycia okropną, chorowania na samotność i narkotyki – raczej nie ma nadziei. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 9/2020