Przyjaciele na okrągło

Przed telewizorem widz czuje, jakby mógł w każdej chwili przycupnąć przy stole w kuchni albo zapaść się w kawiarnianym fotelu. I tak od 25 lat.

23.09.2019

Czyta się kilka minut

Serialowe gwiazdy: Lisa Kudrow (Phoebe), Matt LeBlanc (Joey), Jennifer Aniston (Rachel), Courteney Cox (Monica) i David Schwimmer (Ross). / PAUL DRINKWATER / NBC / GETTY IMAGES
Serialowe gwiazdy: Lisa Kudrow (Phoebe), Matt LeBlanc (Joey), Jennifer Aniston (Rachel), Courteney Cox (Monica) i David Schwimmer (Ross). / PAUL DRINKWATER / NBC / GETTY IMAGES

Robert de Niro pozwał właśnie swoją byłą asystentkę Chase Robinson o odszkodowanie wysokości 6 mln dolarów. Oskarża ją o nadużycia finansowe i fałszerstwa, ale media rozpisują się o sprawie z innego powodu: Robinson w ciągu czterech dni obejrzała w pracy na służbowym komputerze 55 odcinków serialu „Przyjaciele”. Ta sensacyjna część oskarżenia budzi w opinii publicznej więcej zrozumienia niż oburzenia. Zapewne każdy choć raz tak zaangażował się w serial, że nie mógł przestać go oglądać. Tylko dlaczego Robinson wybrała serial, który obchodzi właśnie ćwierćwiecze powstania, a nie jakiś nowy hit?

Od premiery „Przyjaciół” w 1994 r. w oglądaniu seriali nastąpił przecież przewrót. Coraz więcej widzów przerzuca się na serwisy internetowe – jak Netflix czy HBO GO. Tu można oglądać w dowolnych dawkach i porach. W 2018 r. platformy internetowe wyprodukowały lub zamówiły więcej seriali niż stacje telewizyjne. W USA w ciągu dekady liczba produkowanych seriali zwiększyła się ponad dwukrotnie. „Przyjaciołom” udało się przetrwać tę rewolucję – rzecz niebywała.

W 2014 r. Netflix zapłacił 30 mln ­WarnerMedia za prawa do umieszczenia „Przyjaciół” na swoich serwerach. To były dobrze wydane pieniądze – serial jest na drugim miejscu pod względem oglądalności na platformie. Pewnie dlatego ostatnie przedłużenie umowy kosztowało Netfliksa już trzy razy więcej. Na tym zapewne koniec, bo WarnerMedia jeszcze w tym roku uruchomi własny serwis streamingowy, a „Przyjaciele” z pewnością będą jego ikoną. Na razie do 2020 r. można ich oglądać na Netfliksie, a w Polsce również na kanale Comedy Central.

Się kręci

Rok po premierze „Przyjaciele” zostali trzecim najbardziej popularnym serialem w USA. Potem było tylko lepiej – niektóre odcinki oglądało ponad 50 mln osób (dla porównania: finał „Gry o tron” w telewizji obejrzało 20 mln). W „Przyjaciołach” gościnnie występowali Danny De Vito, Julia Roberts, Bruce Willis, a serial pokazywano w ponad 100 krajach. Sypał się deszcz nagród dla serialu i aktorów.

Co druga ubraniowa sieciówka sprzedawała T-shirty czy bluzy nawiązujące do „Przyjaciół”. W tym roku Pottery Barn, jedna z dużych firm meblowych z USA, stworzyła kolekcję poświęconą „Przyjaciołom”. Można też budować ich świat z klocków Lego albo zagrać w tematyczne Monopoly, w którym zamiast domków i hoteli są kojarzące się z serialem kubki i kanapy. Fanów kuszą kawiarnie, które nawiązują wystrojem i nazwą do serialowej Central Perk. Lokali zrobiło się tyle (są i w Toruniu, i w Warszawie), że WarnerMedia zastrzegł nazwę.

Fani wykupują wejściówki do instalacji ze scenografią z serialu, tzw. FriendsFesty. Dzięki nim można poczuć się jak jeden z „Przyjaciół” i zrobić zdjęcia, które dobrze wyglądają na Facebooku czy Instagramie. Wystawy krążą po świecie – w sierpniu jedna odwiedziła Warszawę. Organizator dwa razy powiększał pulę biletów. Konkurs z okazji 25-lecia serialu ogłosiła amerykańska firma telekomunikacyjna. Każdy, kto przez 25 godzin bez przerwy będzie oglądał „Przyjaciół” i relacjonował to na bieżąco w mediach społecznościowych, otrzyma tysiąc dolarów i roczny dostęp do Netfliksa.

Pary i homary

Serial od początku kręcono z udziałem publiczności. Żarty, które wzbudzały największy entuzjazm, wchodziły do odcinka, a przyjęte chłodniej wypadały w montażu. W „Przyjaciołach” znika więc czwarta ściana – widz czuje się, jakby mógł w każdej chwili przycupnąć przy stole w kuchni albo zapaść się w fotelach wokół stolika w kawiarni. Wielkie kubki, ciepłe kolory i dużo przytulania. Oglądanie takiego świata daje poczucie bezpieczeństwa, zadomowienia w miejscu, gdzie czekają na nas, no właśnie: przyjaciele. Bohaterowie mają mnóstwo czasu, żeby przedyskutować przy kawie życiowe rozterki. I tak pozostaje, nawet kiedy zaczynają robić kariery i zakładają rodziny.

Aby zrozumieć, o co chodzi ludziom, którzy nadal cytują kultowe teksty z serialu, jak „We were on the break” (Przecież zrobiliśmy sobie przerwę), i chodzą w koszulkach z logo F.R.I.E.N.D.S., należy cofnąć się aż do 1975 r., kiedy to zaprzyjaźnili się ze sobą główni scenarzyści serialu – Marta Kauffman i David Crane. Gdy szlifowali pomysł na „Przyjaciół”, natchnieniem były ich doświadczenia z czasów tuż po studiach. Własne historie przerobili na komediową opowieść o dwudziestoparolatkach z Manhattanu.

Cała szóstka szuka pracy, miłości i sensu w życiu. Tworzy coś na kształt rodziny – wspólnie ogląda telewizję, je, a przede wszystkim spędza godziny na błahych rozmowach na kanapie w kawiarni. Jednocześnie przeżywa poważne problemy. Ross tworzy patchworkową rodzinę ze swoją byłą żoną lesbijką, Phoebe jako surogatka rodzi dziecko swojego brata, a Monica i Chandler walczą z bezpłodnością. Zawsze trzymają się razem, czasem aż do przesady. W sezonie trzecim, ze względu na rozstanie Rachel z Rossem, w paczce następuje rozłam. Już nie spotykają się w sześcioro, są zazdrośni o czas spędzany z innymi. Scenarzyści szybko zażegnują kryzys – cokolwiek by się wydarzyło, przyjaciele muszą trzymać się razem. Ale nie są aniołami. Zachowują się egocentrycznie, mają wady, bywają nieznośni i irytujący.

Serial też ma wiele wad. Nie ma tu wyszukanego humoru: są zabawne riposty, żarty sytuacyjne, gagi często oparte na stereotypach. Te ostatnie oburzyły zwłaszcza młodsze pokolenie widzów, które poznało „Przyjaciół” dopiero, gdy serial pokazał Netflix. Czy wszystko można usprawiedliwiać tym, że dziś obowiązują inne standardy niż w latach 90.? Już na początku emisji padały zarzuty o małą różnorodność rasową postaci, zwłaszcza jak na Nowy Jork. Zgłaszała je m.in. Oprah Winfrey, królowa amerykańskiej telewizji, kiedy po pierwszym sezonie w jej programie gościła szóstka aktorów.

Najbardziej uwiera liczba seksistowskich żartów. W 2011 r. Tijana Mamula umieściła w serwisie YouTube filmik „Homophobic Friends”. Kompilacja żartów z orientacji seksualnej i tożsamości płciowej trwa aż 50 minut.

Wątpliwości budzą scenariuszowe dziury. Jak właściwie doszło do tego, że tak różni ludzie zżyli się ze sobą? Czy Monica i Ross, dzieci bogatych mieszczan, zaprzyjaźniłyby się z bezdomną w dzieciństwie Phoebe? Jak do mieszkania na Manhattanie trafił Joey, początkujący aktor z wielodzietnej rodziny imigrantów? Jak się dogaduje z wykształconym jedynakiem Chandlerem? Na takie pytania nie ma miejsca w „Przyjaciołach”.

Zdumienie budzi też sposób przedstawienia swoistej osi dramatycznej serialu, czyli relacji między Rossem a Rachel. Podczas gdy scenarzyści chcą przekonać widzów do tego, że główna para serialu jest jak homary, które zakochują się raz na całe życie i spacerują, trzymając się za szczypce, rzeczywistość wygląda mniej bajkowo. Zaborcze zachowanie ­Rossa, gdy jest zazdrosny o sukces zawodowy swojej dziewczyny, wcale nie jest romantyczne. Bohater to raczej obsesyjnie zakochany, niepewny siebie facet, który traktuje kobietę jak własność, a potem ją zdradza. Rachel bywa neurotyczna i lekkomyślna. Przez 10 sezonów para schodzi się i rozchodzi, aby ostatecznie zakończyć serial happy endem, ale zamiast trzymać kciuki za wspólną przyszłość, ma się ochotę krzyczeć: „Dziewczyno, uciekaj!”.

Wystarczy

„Przyjaciele” nie zyskaliby tak ogromnej popularności, gdyby nie obsada. Niemal od początku szóstka – w większości początkujących – artystów się zaprzyjaźniła. Jennifer Aniston, Lisa Kudrow, Courteney Cox, Matt LeBlanc, David Schwimmer i Matthew Perry do dziś mówią o sobie w superlatywach. Od drugiego sezonu wszystkie decyzje podejmowali razem: od negocjacji podwyżek po decyzje o dalszym zaangażowaniu w serial. Producentom oświadczyli, że jeśli któreś zostanie zwolnione, reszta zrezygnuje z udziału w „Przyjaciołach”. Honorarium za ostatnie dwa sezony wynosiło dla każdego po milion dolarów za odcinek.

Czy „Przyjaciele” wrócą? Szanse są marne. Cała obsada jest już po pięćdziesiątce i nie pasuje do ról, za które została pokochana, i życiowego momentu, w którym przyjaciele zastępują rodzinę. Fanom pozostaje 90 godzin serialu: 240 odcinków i 10 sezonów, co daje potencjał do oglądania ich w kółko. Bo przecież prawdziwi wielbiciele „Przyjaciół” nigdy nie zrobili sobie od nich ­przerwy. ©

ANNA PIEKUTOWSKA jest współautorką audycji „Szkoda czasu na złe seriale” w radiu TOK FM.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 39/2019