Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Porozumienie, które rząd Theresy May wypracował podczas długich negocjacji z Brukselą, zostało w minionym tygodniu odrzucone przez Izbę Gmin – i to tak dużą większością głosów, że okazało się największą porażką premiera w historii brytyjskiego parlamentaryzmu.
Premier May musiała też zmierzyć się z wotum nieufności (to głosowanie przetrwała, ale nie rozwiązało to jej problemów z brexitem). Obecnie w parlamencie trwają dyskusje, próby zawarcia ponadpartyjnych sojuszy i znalezienia sposobu na przełamanie impasu. Podziały, również wewnątrzpartyjne, są jednak tak głębokie, że nie wiadomo, czy możliwy jest jakikolwiek kompromis. To dlatego część posłów chce, aby parlament mógł zadecydować o wniosku o przesunięcie daty wyjścia z Unii (zgodę musiałyby wyrazić też państwa unijne). To dałoby Brytyjczykom więcej czasu, by uniknąć tzw. twardego brexitu. Czas byłby też potrzebny, jeśli zdecydowano by się na powtórne referendum. Zwolennicy brexitu widzą w tym jednak groźbę pozostania w Unii, co, ich zdaniem, byłoby zaprzeczeniem demokratycznej decyzji podjętej w referendum w 2016 r.
Dyskusja o brexicie zmienia się więc w debatę o demokracji. Wśród Brytyjczyków narastają tymczasem frustracja politykami i obawy dotyczące spraw praktycznych, jak zaopatrzenie w żywność i leki po wyjściu z Unii bez porozumienia. ©℗
Czytaj także: Bunt wzgardzonych - rozmowa Dariusza Rosiaka z prof. Frankiem Furedim