Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Pięć miesięcy trwał przymusowy urlop, na który papież skierował kard. Rainera Woelkiego. W środę popielcową arcybiskup kolońskiej diecezji wrócił na urząd, poprosił wiernych o wybaczenie i nową szansę oraz… poinformował o złożeniu dymisji.
Przyczyną blisko półrocznego zawieszenia kardynała z Kolonii nie było bynajmniej ukrywanie przestępstw podległych mu księży. Przeciwnie – Woelki był jednym z pierwszych niemieckich hierarchów, którzy błyskawicznie zareagowali na raport Konferencji Biskupów Niemieckich o seksualnym wykorzystywaniu nieletnich w Kościele po II wojnie światowej. Obiecał dokładnie zbadać problem na terenie podległej mu diecezji, a zadanie to zlecił, w 2018 r., renomowanej kancelarii prawnej Westpfahl Spilker Wastl. Jednak, gdy dwa lata później otrzymał od niej szczegółowe sprawozdanie, nie zdecydował się go upublicznić. Odmowę tłumaczył zastrzeżeniami prawników oraz dużą liczbą danych wrażliwych, które dokument zawierał. Ściągnęło to na Woelkiego krytykę ze strony mediów, dużej części wiernych, a nawet wielu biskupów. Z pewnością nie pomagała mu opinia konserwatysty (oczywiście, jak na tamtejsze standardy) oraz przeciwnika radykalnych pomysłów niemieckiej Drogi Synodalnej. Przepychanki i kłótnie wokół raportu podzieliły wiernych, sporo diecezjan postanowiło rozstać się z Kościołem (w 2020 r. zrobiło to 17 281 osób). I jeśli nawet powodem ich apostazji nie było postępowanie arcybiskupa, to z pewnością jego uniki przypieczętowały decyzje podjęte wcześniej i z innych powodów.
Pod naciskiem opinii publicznej kard. Woelki zlecił innej kancelarii (Gercke & Wollschläger) przygotowanie nowego raportu, mniej szczegółowego i nie budzącego zastrzeżeń prawnych. Opublikowano go w marcu 2021 r. O zaniedbania w zgłaszaniu i wyjaśnianiu oskarżeń oskarżono poprzedniego arcybiskupa Kolonii, kard. Joachima Meisnera (zmarłego w 2017 r.) oraz jego współpracowników: Heinera Kocha (obecnie arcybiskupa Berlina) i Stefana Heßego (arcybiskupa Hamburga).
Kryzys zaufania
Zatem powodem urlopowania Woelkiego przez Watykan nie były zarzuty o jakiekolwiek zaniedbania dyscyplinarne. Jak napisano w krótkim komunikacie nuncjatury, z września 2021 r., przyczyną był „kryzys zaufania” oraz „błędy w komunikacji” z wiernymi. Teraz, w liście do diecezjan, kardynał przyznaje, że ponosi odpowiedzialność za złą atmosferę w lokalnym Kościele. Jest jednak przekonany, że wraca jako nowy człowiek, odrodzony duchowo. Pięciomiesięczną przerwę w pracy potraktował jako rekolekcje – czas medytacji nad swoim postępowaniem, zmierzenia się z błędami, zaniedbaniami i poczuciem winy. Jest gotowy spotkać się z każdym, kto ma mu coś do zarzucenia lub zaproponowania. Chce, aby do takich szczerych rozmów doszło w najbliższych tygodniach i miesiącach. O ile papież da mu taką szansę.
Decyzję Franciszka trudno przewidzieć. W ubiegłym roku nie zgodził się na dymisję wspomnianego już abp. Stefana Heßego z Hamburga czy kard. Reinharda Marxa z Monachium (na obydwu ciążą zarzuty tuszowania w przeszłości przestępstw). Ale przyjął za to dymisję abp. Michela Aupetita z Paryża, któremu media wyciągnęły rzekomy romans z kobietą sprzed 10 laty. Papież tłumaczył, że nawet jeśli nikt biskupowi nie udowodnił winy, plotki uniemożliwiają mu kierowanie diecezją.
Watykan poinformował, że o ewentualnym odwołaniu kard. Woelkiego papież zadecyduje „w stosownym czasie”.