Wina i pokuta

Zrobił oszałamiającą karierę. Jej zawirowanie w ostatnim czasie ukazało najważniejsze problemy, z którymi zmaga się Kościół.

14.06.2021

Czyta się kilka minut

Kard. Reinhard Marx błogosławi w uroczystość ­Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Planegg, Bawaria, 15 sierpnia 2020 r. / MATTHIAS BALK / DPA / AFP / EAST NEWS
Kard. Reinhard Marx błogosławi w uroczystość ­Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Planegg, Bawaria, 15 sierpnia 2020 r. / MATTHIAS BALK / DPA / AFP / EAST NEWS

Kardynała Reinharda Marksa poznałem przy okazji międzynarodowej konferencji w Berlinie. Był wtedy jeszcze biskupem Trewiru. W porze lunchu usiedliśmy przy tym samym stole i krótko rozmawialiśmy. Wydał mi się wówczas człowiekiem prostolinijnym. Przy okazji dowiedziałem się (oczywiście nie od niego), że nosi brodę, ponieważ gładko ogolony wygląda zbyt dziecięco. Teraz, kiedy staram się zrozumieć jego życiowe decyzje, przypomina mi się to pierwsze berlińskie wrażenie i ta wewnętrzna szczerość dziecka.

Kiedy w 2018 r. opublikowano studium o seksualnych nadużyciach ludzi Kościoła (tzw. studium MHG), na konferencji prasowej prezentującej ów dokument postawiono kard. Marksowi pytanie, czy wynikną z tego jakieś personalne konsekwencje. Odrzekł wówczas, że nie. Ta odpowiedź po dwóch latach zmieniła się w jednoznaczne „tak”, a on sam wziął na siebie ciężar odpowiedzialności. Droga do takiej decyzji jest historią człowieka, który ponad własną karierę postawił słuchanie Ewangelii. A karierę (hierarchowie bardzo nie lubią tego słowa) zrobił rzeczywiście zawrotną.

Informacja o prośbie skierowanej przez kard. Marksa do papieża o zwolnienie go z obowiązków biskupa Monachium i Fryzyngi, z 4 czerwca br. odbiła się szerokim echem w całym, nie tylko katolickim świecie. Rezygnację z urzędu złożył bowiem jeden z najważniejszych członków kolegium kardynalskiego, należący do Rady Kardynałów – grupy siedmiu najbliższych doradców biskupa Rzymu. List do papieża nosi datę 21 maja 2021 r. i jest świadectwem niezwykłym, mówiącym wiele o jego autorze i o sytuacji Kościoła rzymskokatolickiego w Niemczech. Kard. Marx opublikował wówczas także swego rodzaju komentarz do podjętej decyzji i tego samego dnia wziął udział w konferencji prasowej. Położył w ten sposób na szali samego siebie i swoją kościelną posługę, którą mógł się cieszyć jeszcze kilkanaście lat.

Otwarty na świat

Urodzony w 1953 r. w Geseke (Westfalia), Reinhard Marx został wyświęcony na księdza diecezji Paderborn w 1979 r. Po studiach w Bochum i Monastyrze (a wcześniej w Paryżu) w 1989 r. obronił doktorat – jest specjalistą od społecznej nauki Kościoła. W 1996 r. został biskupem pomocniczym Paderborn. W 2001 r. Jan Paweł II mianował go biskupem Trewiru (ingres w 2002 r.). Po kilku latach pracy w najstarszym mieście Niemiec z woli Benedykta XVI został arcybiskupem Monachium i Fryzyngi (ingres w 2008 r.), a w 2010 r. papież wręczył mu kapelusz kardynalski. W latach 2012- -2018 pełnił funkcję prezydenta Komisji Episkopatów Unii Europejskiej ­(COMECE), a w latach 2014-2020 przewodniczącego Konferencji Biskupów Niemiec (DBK).

Kard. Marx przewodził tej grupie niemieckich hierarchów, którzy pozostają otwarci na świat, nie widząc w nim zagrożenia, lecz przestrzeń apostolskiego oddziaływania. Z takiej postawy wynikają odważne decyzje, które przez kilku konserwatywnych biskupów traktowane były jako odejście od wielowiekowego nauczania Kościoła i prawd przez Boga objawionych. Na czele tej mniejszościowej grupy znajduje się arcybiskup Kolonii kard. Rainer Maria Woelki. Spór obu tych nurtów ujawnił się szczególnie mocno w kontekście problemu interkomunii w małżeństwach mieszanych wyznaniowo, w postrzeganiu fundamentów dialogu ekumenicznego (zwłaszcza rozumienia urzędu i Eucharystii) czy też w kwestii diagnozy dotyczącej przyczyn i środków zaradczych, jakie należy podjąć w obliczu kryzysu Kościoła.

Początek kryzysu

Pod koniec stycznia 2010 r. w jezuickim kolegium św. Kanizjusza w Berlinie wybuchł skandal związany z seksualnym wykorzystywaniem uczniów przez niektórych pracujących tam zakonników (do nadużyć dochodziło w latach 70. i 80. XX w.). Na plenarnym zebraniu DBK we Fryburgu (luty 2010 r.) zdano sobie sprawę, że „Wytyczne postępowania w przypadkach wykorzystywania seksualnego małoletnich przez duchowieństwo na terenie Niemiec” (z 26 września 2002 r.) wymagają nie tyle rewizji czy nawet koniecznych uzupełnień, ile – po prostu – wcielenia w życie. Formalnie wydawało się, że w dziedzinie seksualnych nadużyć osób duchownych wszystko jest pod kontrolą, niemniej niemiecki Kościół już wkrótce czekało potężne trzęsienie ziemi.

W 2012 r. opublikowano wyniki badań na temat napaści seksualnych, jakich dopuścili się katoliccy duchowni w Niemczech w latach 2000-2010. Wówczas stało się jasne, że konieczne jest całościowe rozliczenie się z mroczną przeszłością, skrywającą przestępstwa seksualne ludzi Kościoła wobec małoletnich. Jednak najważniejszy dokument: „Studium na temat seksualnych nadużyć wobec małoletnich popełnionych przez katolickich księży, diakonów i członków męskich zakonów, pozostających w jurysdykcji Konferencji Episkopatu Niemiec” (studium MHG), powstał w latach 2014-2017, w czasie, gdy DBK kierował kard. Reinhard Marx. Efekt badań prowadzonych we wszystkich 27 diecezjach był porażający, a wyniki owego raportu przedstawiono opinii publicznej na konferencji plenarnej DBK 25 września 2018 r. w Fuldzie. Mówiono wówczas o przynajmniej 1670 sprawcach i 3677 ofiarach.

To był niewątpliwie moment przełomu i początek drogi synodalnej, na którą wkroczył Kościół katolicki w Niemczech. A uczynił to pod wodzą kardynała z Monachium. I to właśnie na tym tle trzeba spojrzeć na jego drogę, drogę winy i pokuty.

Wina

9 lutego 2011 r. dziennik „Die Welt” oskarżył kard. Marksa, że ten przez trzy miesiące (w 2010 r.) ukrywał zarzuty wykorzystywania seksualnego wobec wychowawcy gimnazjum, co umożliwiło mu ​​kontynuowanie pracy pedagoga w klasztorze Ettal. Opóźnienie w złożeniu ­ doniesienia o przestępstwie kuria biskupia tłumaczyła dobrem ofiar.


CZYTAJ TAKŻE

PIOTR SIKORA: Czy instytucja Kościoła znalazła się w martwym punkcie? Tak twierdzi jeden z najbliższych współpracowników papieża >>>


Kolejne oskarżenie wobec Marksa, wysunięte tym razem przez Radio Saary (2016 r.), odnosi się do sytuacji z 2006 r. (Do tej właśnie sprawy nawiązała i szczegółowo opisała ją w ostatnim czasie gazeta „Die Zeit”). Pewien 22-letni mężczyzna oskarżył księdza M. z diecezji trewirskiej, której ordynariuszem był wówczas bp Marx, o wykorzystanie seksualne, jakiego ów ksiądz miał dopuścić się 7 lat wcześniej. Mimo częściowego przyznania się oskarżonego do winy śledztwo zostało umorzone z powodu kilkutygodniowego przedawnienia. O fakcie umorzenia postępowania poinformowana została kuria w ­Trewirze. Diecezjalny delegat ds. nadużyć seksualnych ks. Reiner Scherschel przesłuchał księdza M., który zaprzeczył oskarżeniom. W grudniu tegoż roku bp Marx i jego wikariusz generalny Georg Holkenbrink zostali poinformowani o całej sytuacji i „na tej podstawie uznali prowadzenie dalszego postępowania za niekonieczne”. Wobec państwowego i kościelnego umorzenia sprawy ksiądz-pedofil przez wiele lat dalej pracował w duszpasterstwie, także wśród dzieci i młodzieży – i to pomimo pojawiających się nowych oskarżeń.

Ksiądz M. dopuścił się molestowania seksualnego wobec małoletnich i był oskarżany o to aż osiem razy. Zarzucanych czynów miał dokonać w latach 1982-2015. Jednak wszystkie prokuratorskie postępowania przeciwko niemu (w 2006, a potem w 2013 i 2016 r.) były umarzane, najczęściej z powodu przedawnienia. Dokumenty z prokuratury dotyczące tej sprawy kuria trewirska otrzymała dopiero w 2016 r.; rozpoczęto wówczas procedury kanoniczne, zawieszając duchownego w sprawowaniu przezeń czynności kapłańskich.

W przypadek księdza M. był osobiście zaangażowany – jak to formułuje „Die Zeit” – „trewirski triumwirat”, czyli oprócz bp. Marksa także jego następca – bp Stephan Ackermann (od 2009 r. ordynariusz w Trewirze, a od 2010 r. delegat DBK ds. nadużyć seksualnych) oraz bp Georg Bätzing (od 2012 r. wikariusz generalny bp. Ackermanna, od 2016 r. ordynariusz Limburga, a od 2020 r. przewodniczący DBK).

Wina ówczesnego biskupa ­Trewiru Reinharda Marksa wydaje się bezsporna. Instrukcja o postępowaniu w przypadku pedofilii z 2002 r. mówiła przecież wyraźnie o konieczności ­n­awiązania kontaktu z osobą poszkodowaną w celu udzielenia jej odpowiedniej pomocy. Tego zaś nie uczyniono. W przypadku uzasadnionych podejrzeń należało także przeprowadzić postępowanie wyjaśniające i podjąć decyzję o zawieszeniu sprawcy w czynnościach duszpasterskich. Ponieważ takiego postępowania nie przeprowadzono, nie przekazano również tej sprawy do Stolicy Apostolskiej. Dalej: diecezja winna była wyrazić ubolewanie i zaofiarować wszelką możliwą pomoc tak ofierze, jak i jej najbliższym, biorąc na siebie koszty odpowiednich terapii. To także nie miało miejsca. Sprawca nie poddał się żadnej terapii, nie został też ukarany przez sąd kościelny ani karnym dekretem Kongregacji Nauki Wiary bądź biskupa diecezjalnego, wreszcie nie pozbawiono go możliwości pracy z dziećmi i młodzieżą.

Jak widać, mimo wyraźnych i jednoznacznych zaleceń nie korzystano z nich zbyt często. Tak właśnie przez lata funkcjonował system kościelny: poza sumieniami, poza odpowiedzialnością i sprawiedliwością, poza współczuciem i poczuciem ludzkiej przyzwoitości. I poza Ewangelią.

Nawrócenie

Historia kard. Marksa ma także jasną stronę. Bez wątpienia przełomem w jego życiu było zderzenie się z ogromem cierpień wynikających z przestępstw seksualnych wobec dzieci i młodzieży, do jakich dochodziło w klasztorze Ettal, znajdującym się na terenie jego diecezji. A problem dotyczył sadystycznych praktyk i nadużyć seksualnych wobec nieletnich, przebywających w przyklasztornej szkole i internacie. Jak wynika z raportu opublikowanego 12 kwietnia 2010 r., a przygotowanego na zlecenie archidiecezji monachijskiej, przez dziesięciolecia (aż do mniej więcej 1990 r.) molestowania seksualnego wobec ponad stu wychowanków dopuściło się tam 15 zakonników. Taka informacja nie może po prostu zostać przyjęta do wiadomości.

Kiedy na konferencji prasowej zorganizowanej przy okazji plenarnego posiedzenia DBK (w lutym 2010 r. we Fryzyndze), poświęconego kryzysowi w jezuickim kolegium, zapytano kard. Marksa o osobistą odpowiedzialność za tuszowanie przypadków molestowania seksualnego, ten odpowiedzi nie udzielił.

W roku ujawnienia sprawy księdza M. (tj. w 2016 r.) kardynał przyznał z jednej strony, że powinien był wtedy „intensywniej dopytywać”, choć z drugiej strony po szczegóły odsyłał jeszcze do osób „bezpośrednio odpowiedzialnych”.

Natomiast już w oświadczeniu dla prasy w związku z prezentacją raportu MHG (2018 r.) ówczesny przewodniczący DBK powiedział: „Stwierdzam z całą stanowczością, że wykorzystywanie seksualne jest przestępstwem. Winni muszą zostać ukarani. Zbyt długo w Kościele zaprzeczano nadużyciom, przymykano na nie oko i je ukrywano. Proszę o ­przebaczenie za wszelkie zaniechania i ból ofiar. Wstydzę się za zburzone zaufanie, za zbrodnie popełnione przez kościelnych urzędników. Jest mi wstyd, że było tak wiele osób odwracających głowę, takich, które nie chciały widzieć, co się stało, i które nie zatroszczyły się o ofiary. Mówię to także o sobie. Nie słuchaliśmy ofiar. Wszystko to nie może pozostać bez konsekwencji! Osoby poszkodowane mają prawo do sprawiedliwości”. To nawrócenie dokonało się za pośrednictwem mediów na oczach świata. Możliwe także, iż stało się ono powodem rezygnacji z ubiegania się przez Marksa o reelekcję na stanowisko przewodniczącego DBK w 2020 r.

Do czynów sprawiedliwości należało uznanie prawa ofiar do godziwego zadośćuczynienia. Powołana przez DBK i kierowana przez kard. Marksa niezależna komisja zajęła się zatem wypłatą odszkodowań ofiarom pedofilii w Kościele (nie tylko osób duchownych). Wysokość tych odszkodowań waha się od 5 tys. do 50 tys. euro i są one wypłacane bez względu na możliwe cywilnoprawne przedawnienia.

Pokuta

4 grudnia 2020 r. kard. Marx zapowiedział ustanowienie fundacji „Spes et salus” („Nadzieja i zbawienie”), pracującej wśród ofiar nadużyć, i przekazanie na jej działalność znacznej części swojego prywatnego majątku o wartości około 500 tys. euro. Decyzję tłumaczył tym, że „seksualne nadużycia w obszarze odpowiedzialności Kościoła są przestępstwem”, które zniszczyło życie wielu ludziom. „Winę za to ponosi cały system kościelny. Nadużycia te mają swoje systemowe przyczyny i konsekwencje. Zrozumienie tej prawdy trwało długo i wciąż nie zostało zakończone. Także ja sam potrzebowałem czasu na naukę, by zrozumieć skalę i zakres nadużyć w Kościele, a także rozpoznać systemowe tego przyczyny”.

Pomocne w tym były spotkania i rozmowy z ofiarami. „Tym ważniejsze jest dla mnie jako kardynała i arcybiskupa Monachium i Fryzyngi, ale także jako osoby prywatnej, aby zrobić wszystko, co w mojej mocy, w celu zwalczania nadużyć oraz zmierzenia się z ich skutkami”. Jednocześnie kardynał ma świadomość, że „pieniądze nie uleczą ran, ale mogą pomóc w stworzeniu warunków umożliwiających proces leczenia i przemianę”, fundację zaś należy postrzegać jako uzupełnienie zaangażowania Kościoła na rzecz pomocy ofiarom nadużyć i podjęcia działań prewencyjnych.

Akt skruchy

Skonfrontowany w kwietniu br. ze wspomnianymi powyżej doniesieniami „Die Zeit” na temat wydarzeń z roku 2006, kardynał nie szukał już wymówek, lecz otwarcie przyznał: „Z dzisiejszej perspektywy powinienem był polecić, abyśmy jako diecezja zażądali akt od prokuratury także po to, by sprawdzić, czy oskarżenie przedawniło się również w świetle prawa kościelnego, a zarzuty zbadać w ramach własnego kanonicznego postępowania wyjaśniającego”. I dodał: „Bardzo żałuję swojego zachowania w tamtym czasie”.

Jak się wkrótce okazało, ów żal wyrażał się także przyjęciem konsekwencji. I tak na 30 kwietnia zaplanowane było uroczyste odznaczenie kard. Marksa przez prezydenta Niemiec Franka-Waltera ­Steinmeiera Wielkim Krzyżem Zasługi. Podniosły się wówczas głosy protestów ze środowisk ofiar molestowania duchownych, domagające się od prezydenta odstąpienia od tego aktu dekoracji hierarchy kościelnego. Kardynał uwolnił wówczas prezydenta od tej kłopotliwej sytuacji i sam zrezygnował z przyjęcia odznaczenia, co spotkało się ze społecznym uznaniem.

Kolejnym krokiem kardynała-pokutnika była prośba o zwolnienie go z urzędu biskupiego, złożona na ręce Franciszka 21 maja. W tym dniu kard. Marx spotkał się z papieżem i osobiście wyjaśnił mu powody swej decyzji. Jego zdaniem kryzys, w jakim znalazł się Kościół w Niemczech, spowodowany został przede wszystkim zaniedbaniem i winą biskupów. Doprowadziło to Kościół do „martwego punktu”, który może stać się dlań „punktem zwrotnym” – jednak pod warunkiem ewangelicznej „utraty życia”, dla odzyskania siebie.

Na taką „utratę życia” zdecydował się sam kard. Marx, rezygnując z dalszego zasiadania na stolicy biskupiej. Był to dlań wyraz współodpowiedzialności za „katastrofę seksualnych nadużyć ze strony duchownych”. Reinhard Marx nie chce przy tym chować się za szeroko pojętą współodpowiedzialnością wszystkich, ale mówi wprost: „Uznaję swoją osobistą winę i odpowiedzialność także za milczenie, zaniechania i zbytnie skupienie się na reputacji instytucji” Kościoła. Jego zdaniem, sposobem wyjścia, owym punktem zwrotnym, może być droga synodalna.

Obecna postawa arcybiskupa Monachium i Fryzyngi wydaje się konsekwencją jego duchowej przemiany wewnętrznej, niezależnej od prawno-kanonicznych czy cywilnoprawnych postępowań.

Staje się to jeszcze wyraźniejsze w zestawieniu z zachowaniem jego wiecznego oponenta – arcybiskupa Kolonii kard. Woelkiego.

Na początku 2021 r. otrzymał on ekspertyzę, którą sam zamówił w monachijskiej kancelarii prawnej. Jednak – wbrew stanowisku wielu niemieckich biskupów, w tym przewodniczącego DBK bp. Bätzinga – postanowił jej nie publikować, a zamiast tego zamówił nowy raport, tym razem w kolońskiej kancelarii prawnej. Zgodnie z tym dokumentem (opublikowanym 18 marca) kard. Woelki okazał się jedynym niewinnym wśród grona kolońskich winnych. Lista owych winowajców jest imponująca. Są na niej bowiem dwaj nieżyjący już biskupi Kolonii, kardynałowie Joseph Höffner i Joachim Meisner. Żyjący współpracownicy Rainera M. Woelkiego, tj. jego biskupi pomocniczy: Ansgar Puff i Dominikus Schwaderlapp oraz oficjał sądu biskupiego Günter Assenmacher, zostali przez swego ordynariusza błyskawicznie zawieszeni w obowiązkach. Natomiast były wikariusz generalny archidiecezji kolońskiej, a obecnie arcybiskup Hamburga Stefan Heße podał się do dymisji i czeka na decyzję papieża.

Pikanterii całej sytuacji dodaje to, że raport „uniewinniający” arcybiskupa Kolonii spotkał się z ostrą krytyką środowiska prawniczego i mediów, a sam kard. Woelki uznaje sprawę za zamkniętą i nie widzi powodów do rezygnacji z urzędu. Jakby w odpowiedzi na to Franciszek wysłał do Kolonii dwóch wysokiej rangi hierarchów – kard. Andersa Arboreliusa ze Sztokholmu i bp. Hansa van den Hende z Rotterdamu – jako swoich wizytatorów, którzy w tej chwili prowadzą audyt diecezji.

10 czerwca historia kardynała-pokutnika znalazła (tymczasowy) finał. W tym dniu w odpowiedzi na rezygnację kard. Reinharda Marksa papież Franciszek napisał: „Oto moja odpowiedź, drogi bracie: kontynuuj, jak sugerujesz [odnowę Kościoła], ale jako arcybiskup Monachium i Fryzyngi”. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 25/2021