Klęska, która ocaliła Europę

Jak i po co przypominać o bitwie pod Legnicą sprzed 773 lat? Pomysły są coraz bardziej oryginalne.

07.04.2014

Czyta się kilka minut

Bitwa pod Legnicą: tak wyobrażał ją sobie XIV-wieczny autor „Legendy Świętej Jadwigi” / Ze zbiorów Muzeum Miedzi w Legnicy
Bitwa pod Legnicą: tak wyobrażał ją sobie XIV-wieczny autor „Legendy Świętej Jadwigi” / Ze zbiorów Muzeum Miedzi w Legnicy

Bitwa, która rozegrała się 9 kwietnia 1241 r., należała do najważniejszych batalii średniowiecznej Europy. Mongołowie, którzy podbili już większość Azji i Ruś Kijowską, i parli dalej na zachód przez Europę Środkową, na Legnickich Polach starli się z międzynarodową armią. Na drodze ośmiu tysięcy mongolskich wojowników stanęło sześć tysięcy rycerzy polskich (śląskich, wielkopolskich i małopolskich) i dwa tysiące z Moraw i krajów niemieckich, w tym templariusze oraz krzyżacy.

Koalicja taka zrodziła się z potrzeby chwili: najazd mongolski, nazwany potem pierwszym (po nim przyszły kolejne), zaczął się już w styczniu 1241 r. Zanim dotarli pod Legnicę, Mongołowie spustoszyli ziemię krakowską i sandomierską, obecne Świętokrzyskie, Lubelskie i część Śląska – paląc i mordując. Kilka prób zatrzymania najazdu, podejmowanych przez wojska krakowskie i sandomierskie, skończyły się ich pogromem.

Pod Legnicą dowodził Henryk II Pobożny – książę śląski, krakowski i wielkopolski, syn Jadwigi Śląskiej (później świętej). Wprawdzie wojska chrześcijańskie przegrały, Henryk zginął. Ale straty Mongołów były tak dotkliwe, że zrezygnowali z dalszego marszu na zachód.

Choć bitwa mogłaby być źródłem dumy także dla współczesnych, jest dziś zapomniana. Nie budzi takiego zainteresowania jak Grunwald, mimo że była ważniejsza: jej znaczenie wykraczało poza nasz region. Pod Legnicą wojska polsko-niemiecko-morawskie ocaliły Europę – tak jak pod Poitiers w 732 r. Frankowie Karola Młota powstrzymali podbój Europy przez Arabów, którzy zajęli Półwysep Iberyjski i atakowali dzisiejszą Francję.

Jednak wkrótce może się to zmienić. Zwłaszcza Dolnoślązacy działają na kilku frontach, aby przywrócić pamięć o bitwie sprzed 773 lat.

Filmy, których nie ma

Jeśli ktoś zabiega dziś o to, by jakieś wydarzenie historyczne zaistniało w świadomości zbiorowej, musi stawiać (także) na kulturę masową. Popkultura to najsilniejsza przestrzeń oddziaływania na pamięć zbiorową.

Także Jacek Głomb, dyrektor legnickiego Teatru im. Modrzejewskiej (i reżyser komedii historycznej „Operacja Dunaj” o inwazji na Czechosłowację w 1968 r.), twierdzi, że kino to najlepszy sposób, by pamięć o bitwie utrwalić w świadomości Polaków. W 2001 r., na 760. rocznicę, Głomb stworzył pod Legnickim Polem widowisko historyczne pt. „Dawno temu pod Legnicą”. Teraz myśli nad realizacją filmu – choć na razie to tylko pomysł.

Głomb uważa za błąd, że taki film dotąd nie powstał. – Jeśli jest jakiś ciekawy kawałek historii Polski, to trochę wstyd, że do tej pory nikt się tym nie zajął. Ważne fragmenty historii polskiej warte są opowiadania. Ale potrzeba dużych pieniędzy i musi to być film europejski, światowy, dobrze wypromowany. Inaczej wyjdzie nasza prowincjonalność. W ogóle u nas są problemy z popularyzacją historii – twierdzi reżyser.

Jednak jest jedno wydarzenie w historii, które cieszy się dziś wielkim zainteresowaniem: Powstanie Warszawskie. 10 lat temu powstało nowoczesne muzeum, co roku w rocznicę odbywają się liczne wydarzenia, półki księgarń uginają się od tytułów, a niebawem na ekrany kin wejdzie hojnie dotowany przez państwo film Jana Komasy „Miasto 44”.

Czyżby Polacy woleli pamiętać przegrane zamiast zwycięstw? Choćby takich jak Legnica: klęska, która okazała się strategicznym sukcesem? – Absolutnie tak. Jesteśmy mistrzami świata w promowaniu przegranych w historii i zwycięskich remisów w futbolu – mówi Głomb. – Jestem przeciwnikiem gloryfikacji porażek. Jasne, że Powstanie było wydarzeniem dramatycznym, ważnym. Ale dlaczego nie ma filmu o bitwie o Monte Cassino?

Musical i planszówka

Pomysł filmu, o którym marzy Jacek Głomb, to nie pierwsza popkulturowa próba popularyzacji bitwy.

W 2013 r. w kierowanym przez Głomba teatrze odbyła się premiera musicalu „1241. Bitwa pod Legnicą”.

Przygotowała go grupa 80 uczniów i studentów pochodzących z Legnicy. Poświęcili wakacje, by samodzielnie wystawić sztukę; podzielili się na grupy odpowiedzialne za wszystko – od dokumentacji, przez oprawę muzyczną, casting statystów, po scenografię. Musical sfinansowano z funduszy unijnych i został dobrze przyjęty (bilety wykupiono na długo przed premierą), choć fabularnie był nietypowy: odbiegał nieco od faktów historycznych (kończył się optymistycznie), był w nim wątek miłosny i nie brakowało humoru.

To nie koniec inicjatyw popularyzujących bitwę sprzed 773 lat. W styczniu wrocławski Ośrodek Pamięć i Przyszłość – instytucja miejska, mająca m.in. upowszechniać historię wśród młodzieży – wydał komiks „1241” autorstwa Juliusza Woźnego. Wcześniej, w 2012 r., wydawnictwo „Taktyka i strategia” wydało grę planszową „Legnica 1241”.

Widać, że temat interesuje wielu młodych Polaków – na Dolnym Śląsku i nie tylko. Ale przełomem mógłby być dopiero, jak uważa Jacek Głomb, film fabularny: o tym, jak wielokulturowa Europa broni się przed apokalipsą. Bo dla ówczesnej Europy była to zagłada; doświadczyła tego Ruś Kijowska: jej podbój przez Mongołów oznaczał koniec tego państwa (a upadek Kijowa stał się szansą dla księstwa moskiewskiego, które w czasach świetności Rusi Kijowskiej było prowincją).

Henryk na ołtarze?

Za upamiętnienie wzięła się też katolicka diecezja legnicka. W styczniu Watykan nadał kościołowi w Legnickim Polu tytuł bazyliki mniejszej – sanktuarium to poświęcone jest św. Jadwidze, matce księcia.

Wcześniej, w 2013 r., bp Stefan Cichy poparł starania, by zainaugurować proces beatyfikacyjny Henryka. Inicjatywa wyszła z legnickiego Duszpasterstwa Ludzi Pracy ’90. Biskup powołał zespół historyków, który stwierdził, że książę zginął śmiercią męczeńską. Planowano, że bp Cichy przedstawi wniosek Episkopatowi, a biskupi prześlą go do Rzymu, by uzyskać zgodę papieża. Ostatecznie dokumentacji nie przedstawiono – biskup w marcu osiągnął wiek emerytalny.

Rzecznik diecezji ks. Waldemar Wesołowski mówi, że bp Cichy dalsze działania pozostawia nowemu biskupowi legnickiemu. Ksiądz Wesołowski ma nadzieję, że wykonana praca nie pójdzie na marne i nowy biskup będzie ją kontynuować. Jest też optymistą wobec samego procesu: choć w przypadku kandydatów na ołtarze, którzy nie żyją od wieków, trudno udokumentować ich świętość, to z uznaniem męczeńskiej śmierci jest łatwiej.

Zapytałem ks. Wesołowskiego, czy Henryk – władca wielokulturowego Śląska i wódz wielonarodowej armii – mógłby zostać patronem Europy i pojednania między narodami. – Kult Henryka już rozwija się w tym kierunku – mówi ksiądz. – Często niemieccy pielgrzymi przyjeżdżają i proszą o udostępnienie świątyni w Legnickim Polu. Już teraz odbywają się tu nabożeństwa w różnych językach.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 15/2014