Kim jest autor „Mefista"?

Nie bez przyczyny István Szabó wygląda raczej na lekarza niż na filmowca i łatwiej go sobie wyobrazić w białym kitlu niż w czapeczce reżyserskiej na planie: pochodzi z budapeszteńskiej rodziny, która od wielu pokoleń zajmowała się medycyną.

13.02.2006

Czyta się kilka minut

 István Szabó /
István Szabó /

Przed kilku laty tak określał swoją receptę na film (w rozmowie z Tadeuszem Sobolewskim, "Gazeta Wyborcza"

17-18.11.2001): "Nie wypuścić pacjenta z gabinetu bez nadziei. Bo to nie fair. Taka była filozofia mojego dziadka. Sprawić, by pacjent poczuł, że nie jest sam. Dziadek zwracał się do pacjenta: tutaj pana boli? Ja mam dokładnie ten sam problem... Jest coś, co nie pozwala mi zakończyć filmu jednoznacznie negatywnym opisem, diagnozą śmiertelnej choroby".

To bardzo trafna autocharakterystyka. Jego filmy zawsze proponowały odbiorcy porozumienie poprzez zachętę do współodczuwania z bohaterem. Szabó nie miał właściwie odpowiednika w polskim kinie. Rówieśnik Skolimowskiego (rocznik 1938), także wprowadził do swojej kinematografii nowofalową dążność do eseistycznej, paraautobiograficznej wypowiedzi odautorskiej, nie miał jednak w sobie nic z rozwichrzonego buntownika; od brulionowej niedbałości Godarda bliższa mu była narracyjna precyzja Alaina Resnais.

Bohater tzw. pierwszej trylogii Szabó ("Wiek marzeń", 1964; "Ja, twój syn", 1966; "Film o miłości", 1970), młody budapeszteński inteligent o łagodnej, refleksyjnej twarzy aktora Andrása Bálinta, mógł być traktowany jak alter ego reżysera. Łączyły ich podobne traumy z dzieciństwa - śmierć ojca (ojciec reżysera, chirurg, zmarł wiosną 1945 roku zaraziwszy się dyfterytem), kłopot z poczuciem tożsamości narodowej, łączący dumę z upokarzającym wstydem (bohater filmu "Ja, twój syn", wczesnego arcydzieła Szabó, wspomina przerażającą wizytę z matką w kinie, kiedy oglądał w kronice scenę wykonania wyroku śmierci na zdrajcach narodu). Łączyła ich też zapewne podobna obcość wobec współczesnej rzeczywistości własnego kraju.

Szabó nie mógł wtedy powiedzieć wprost, że ma ona źródło w tragicznej klęsce węgierskiego Października, który najpierw przywrócił Węgrom smak zbiorowej solidarności, a potem to poczucie unicestwił. Wprawdzie w dramatycznych retrospekcjach pojawiają się bezpośrednie nawiązania do najnowszej historii, mają jednak kształt raczej poetyckich metafor niż odtwarzanych wspomnień. Tak jest ze sceną, w której bohater podczas powstania przynosi z narażeniem życia flagę narodową na uniwersytet, po czym okazuje się, że jego koledzy przynieśli wcześniej pełno takich samych flag. Z dzisiejszej perspektywy szczególnie ważna wydaje się inna sekwencja filmu "Ja, twój syn", w której András statystuje w filmie odtwarzającym wydarzenia ostatniej wojny: najpierw przebrany zostaje za Żyda, który z żółtą gwiazdą na piersi przeganiany jest wraz z tłumem współbraci na drugą stronę Mostu Łańcuchowego. Po chwili jednak reżyser zauważa, że András nie pasuje do tej roli i każe mu się przebrać za młodego faszystę, "nilaszowca", grożącego karabinem swoim ofiarom.

Dziś, kiedy Szabó przyznał się do swojej młodzieńczej współpracy z urzędem bezpieczeństwa, takich autobiograficznych nawiązań rozpoznać można w jego filmach znacznie więcej. Sam reżyser wyznaje, że wszystko, co miał do powiedzenia na temat zachowania wobec dyktatury, zawarł w filmie "Zaufać" (1979), wieńczącym tzw. drugą trylogię i rozgrywającym się w ostatnim roku okupacji. Nie znająca się wcześniej para zmuszona zostaje do przeżycia z sobą kilku tygodni w jednym mieszkaniu; w klimacie powszechnej nieufności ich związek nie może się przeobrazić w prawdziwą miłość.

Najwięcej podobnych nawiązań jest oczywiście w tzw. trzeciej trylogii, środkowoeuropejskiej ("Mefisto", 1981; "Pułkownik Redl", 1984; "Hanussen", 1988), której głównym wykonawcą został zupełnie odmienny od prostolinijnego Bálinta, uosabiający niepokój i niepewność Austriak Klaus Maria Brandauer. Zdumiewające, że słynny, nagrodzony Oscarem "Mefisto" - drugie z arcydzieł Szabó, film właściwie biograficzny, oparty na autentycznym losie Gustafa Gründgensa, zapośredniczonym jeszcze przez powieść Klausa Manna - może być teraz odbierany jako osobista wypowiedź reżysera. Opowieść o kuszeniu przez system totalitarny i ciężarze, jaki niesie poddanie się tej pokusie, można uznać za rezultat intymnej autorefleksji. Choć zapewne najwięcej podobnych cech odnaleźć można w niedawnej "Kropli słońca" (1999), opartej na własnej opowieści Szabó. Końcowa scena, w której ostatni przedstawiciel kilkupokoleniowej sagi żydowskiego rodu Sorsów (Ralph Fiennes), najgłębiej przystosowany do konformizmu, porzuciwszy karierę komunistycznego funkcjonariusza, z ulgą decyduje się przyjąć na powrót rodowe nazwisko Sonnenschein, brzmi jak akt wewnętrznego wyzwolenia.

Nie mam wątpliwości, że szala zasług Istvána Szabó wielokrotnie przeważa szalę niedawno przezeń wyznanych win. Z tym większą wdzięcznością, jako miłośnik jego filmów, przyjąłem niedawny apel Márty Mészáros - na którą w młodości Szabó składał donosy - by go teraz nie potępiać. Kiedy zna się biograficzne okoliczności, które stały za jego filmami, filmy te stają się dziś jeszcze bardziej przejmujące.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 08/2006