Kiedy zaczyna się człowieczeństwo

Mój drogi Piołunie, pytasz, dlaczego za tak haniebnie mizerną uważam ludzką egzystencję? Odpowiedź jest prosta.

18.07.2015

Czyta się kilka minut

To kwestia punktu widzenia. Jakąż wagę miałbym jako demon przywiązać do faktu, że człecza istota wegetuje lat sześćdziesiąt albo osiemdziesiąt, gdy zaś okazuje się sztuką szczególnie dorodną i odporną – nawet i sto? Dla diabła tysiąc lat jest jak jeden dzień, a wiek to ledwie mrugnięcie oka. Cóż mi za różnica między zdychającym po kilkunastu latach kundlem a dumnym przedstawicielem gatunku Homo sapiens, co dożywa lat kilkudziesięciu? Ot – drobiazg, aptekarska rozbieżność niemal niezauważalna. Jaki w ogóle ma sens wyrwanym być z łona samicy? Czy życie to nie śmierć rozłożona na raty?

Dlatego śmieszył mnie Cieśla, gdy ich uzdrawiał i wskrzeszał. A cóż to niby zmieniło, że córka Jaira żyła nie dwanaście, ale kilkadziesiąt lat – albo że młodzieniec z Nain dożył czterdziestki? Z perspektywy wieczności zyskali tyle co nic, a ich truchła i tak wreszcie oddano na żer plugawemu robactwu. Dziś także bawi mnie, z jaką atencją ludziska traktują swą marną wegetację; iloma przepisami prawa ją chronią i obwarowują.

Powtarzam: jedynie głupcy obchodzą się z życiem jak z jajkiem. Ale, drogi Piołunie, obsesja rodzaju ludzkiego na tym punkcie zdaje się czasem pogłębiać. Są tacy, co chronić chcą już nędzne życie nie tylko tych, którzy jeszcze o własnych siłach wałęsają się po tym łez padole! Twierdzą mianowicie, że rzekomą wartość ma też życie kalek, wszelkich pokurczów i debili. A nawet bronić chcą zlepków komórek, zygot, płodów i embrionów. Złamanego grosza nie dałbym za najmędrszego z ludzi, a trząść miałbym się nad człekokształtną naroślą w macicy?

Trzeba niestety przyznać, że w ostatnim czasie w paradę ciut weszła tu nam... nauka. Cała przeklęta genetyka... Ale jak zwykle – drogi Piołunie – nie wolno składać broni. Niedawno np. sięgam po gazetę i czytam, jak pewna żurnalistka dowodzi: „Różnice światopoglądowe dotyczące początku nie tyle ludzkiego życia (oczywiste, że jest nim zygota), ile człowieczeństwa, są nierozstrzygalne, bo należą do sfery przekonań”.

Eureka! Doznałem oświecenia! Faktycznie nie ma sensu kruszyć kopii o to, kiedy zaczyna się ludzkie życie. Pytanie o niebo ważniejsze brzmi: od kiedy mamy do czynienia z człowieczeństwem? Tego nie wiadomo i ustalić się nie da, ale przecież nikt rozsądny nie będzie twierdził, że jakieś oznaki człowieczeństwa wykazuje bezkształtna i bezmyślna zygota. Bez wątpienia to coś żyje, ale człowieczeństwa w tym ani widu, ani słychu. Zresztą na późniejszym etapie podobnie: płód ma dwie ręce i nogi, ale sam fakt posiadania kończyn o człowieczeństwie chyba jeszcze nie rozstrzyga?

Przesunięcie akcentu z pytania o życie na pytanie o człowieczeństwo – będzie miało, drogi Piołunie, skutki kapitalne i kolosalne. Bo na pewno już wkrótce znajdzie się taki, co postawi słuszną kwestię: no dobrze, a jakimże niby człowieczeństwem odznacza się – weźmy na to – morderca i gwałciciel? Czy przez swe okrutne zbrodnie sam się własnego człowieczeństwa nie pozbawił? Jeżeli zaś tak, czy nie powinien zostać ze społeczeństwa na trwałe wyeliminowany? Ergo: powieszony, ścięty bądź przysmażony na elektrycznym krześle?

A jak już się ludzkość na dobre oswoi z myślą, że nie o życie, ale o człowieczeństwo się tu rozchodzi – sam skromnie niczym pierwszoklasista palce w górę podniosę, o głos pokornie poproszę i powiem tak...

Bracia i siostry, światli obywatele! Czy z człowieczeństwem mają coś wspólnego wegetujący starcy, co już niewiele różnią się od roślin? A dzieci z wykręconymi członkami, które zamiast zrozumiałych dźwięków tylko skowyt z siebie wydają? A inne jednostki bezproduktywne, co tylko zbędnym balastem są dla społeczeństwa? Powiedzmy sobie szczerze: życie jest liche, bo życie jest za darmo. Jest dla każdego. Żyją szczur i skorpion, wesz i małpa, świnia i giez, i wreszcie żyje też człowiek. Nic w tym nie ma cudownego, spektakularnego ani wzniosłego. Człowieczeństwo – jedynie to się naprawdę liczy! A skoro się liczy, nie może być udziałem byle kogo...

Twój kochający stryj Krętacz ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Były dziennikarz, publicysta i felietonista „Tygodnika Powszechnego”, gdzie zdobywał pierwsze dziennikarskie szlify i pracował w latach 2000-2007 (od 2005 r. jako kierownik działu Wiara). Znawca tematyki kościelnej, autor książek i ekspert ds. mediów. Od roku… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 30/2015