Nienawiść i amnezja

Mój drogi Piołunie, dochodzą mnie słuchy, że aż rżysz z uciechy na całe to polityczne qui pro quo.

24.01.2016

Czyta się kilka minut

Marek Zając /  / Fot. Grażyna Makara
Marek Zając / / Fot. Grażyna Makara

Wybacz, ale nie podzielam Twego entuzjazmu. Osobiście przeżyłem już tyle zmian u sterów władzy, że ostatnie przetasowania na nadwiślańskich szczytach nie wywołują u mnie rumieńców niezdrowego podniecenia. Bo i czym się dziś tu ekscytować, gdy na własne oczy się widziało, jak spod ostrza gilotyny toczą się koronowane głowy?

Nie przeczę jednak, że zawsze stanowi to okazję, żeby jak pod lupą albo mikroskopem poobserwować nędzę człowieczego pomiotu. Akurat dla Ciebie żadna to nowina, że ludziska natychmiast usiłują ustawić się zgodnie z nowym kierunkiem wiatru... Po przegranych wyborach zdeklarowani wielbiciele lewicy na gwałt szukają pożółkłych zaświadczeń chrztu i poczynają głosić, że jedynie zdrowa, patriarchalna rodzina ocalić może przyszłość narodu. Bądź – gdy zachodzi inna dziejowa potrzeba – wykonuje się woltę w kierunku odwrotnym i wyraża obrzydzenie faktem, że światłemu człowiekowi przyszło żyć pośród ciemnogrodzian, w mrocznym jądrze katotalibanu, co wstyd nam przynosi przed całą Europą.

Kiedy jak własną kieszeń, jak zły szeląg poznasz człeczą podłość, nie zdziwią Cię owe gwałtowne przedzierzgnięcia i obronne mimikry. To wie i najgłupszy diablik. Tobie jednak, drogi Piołunie, chciałbym zwrócić uwagę na inny, ciut subtelniejszy mechanizm.

Ostatnio z uwagą śledzę pewnego pacjenta, który należy do grona odrywanych właśnie od sterów i wyrzucanych za burtę. Typek z gatunku tych, których szczególnie nie lubię – nieprzekupny, uczciwy, lojalny. Państwowiec, na dokładkę przeklęty empatyk, który samemu sobie od ust odejmie, byle podzielić się z bliźnim. Nic dziwnego, że przez lata na jego dobroduszności żerowały stada potrzebujących, a głupiec wspierał ich i pomagał bez względu na poglądy czy partyjną przynależność.

Zaczęła się jednak szeptanka, że wkrótce straci posadę, bo nie pasuje do nowego rozdania. Z czasem plotki gęstniały, pęczniały i okrzepły na tyle mocno, że dekapitacja naiwniaka zdała się przesądzona. Najlepsi przyjaciele zaczęli omijać delikwenta szerokim łukiem. Skłonni niegdyś do rozmów, kadzący ponad miarę, sypiący dla jego uciechy anegdotami – nagle zaczęli się gdzieś i po coś spieszyć, rzucając w biegu, że oczywiście, że na pewno, że jutro, że w najgorszym razie pojutrze zadzwonią...

Niewiele ziaren piasku przesypało się w klepsydrze, a zaczął się kolejny etap. Już nie maskowania obojętności, ale – niechęci. Ci, co jeszcze niedawno dziękowali i całowali klienta po rękach, teraz o dobroczyńcy mówią z zawiścią, odsądzając od czci i wiary. Że zapewne oszust, że nikczemnik, że mu się należało...

Tak, tak – i to mnie właśnie, drogi Piołunie, szczególnie fascynuje w tym małpokształtnym gatunku. Otóż ludziska nienawidzą, gdy cokolwiek zawdzięczają innym. Póki sami są w potrzebie – proszą, błagają i żebrzą, zapewniając o oddaniu aż po grób. Kiedy zaś w końcu stają na nogi, zaczynają nienawidzić nie tak dawnych wspomożycieli i łaskawców. Nieraz zachodziłem w głowę, jaka jest tego przyczyna, aż wreszcie ukułem własną teorię. Może nie doskonałą, może nie wszystko wyjaśniającą, ale...

Człek – drogi Piołunie – zrobi wszystko, żeby z pamięci wymazać wspomnienia z czasów, gdy był słaby, w potrzebie, na krawędzi, w desperacji. Pycha – matka wszystkich grzechów – sprawia, iż mało kto umie przyjąć prawdę, że na pewnym etapie musiał oprzeć się na bliźnim, bo w przeciwnym razie poszedłby na dno. Nad sobą człek ma jeszcze odrobinę władzy i potrafi wyprzeć z pamięci to, co boleśnie zderza się z jego przerośniętym ego. Kiedy jednak na horyzoncie pojawia się wybawiciel, wówczas samą swą obecnością, samym swoim istnieniem przypomina nam o tym, o czym chcielibyśmy zapomnieć. Cóż to za bezczelna kreatura zakłóca nasz błogostan!

Cieśla mówił, żeby kochać swoich nieprzyjaciół. Niełatwe to zadanie. Ale miłować swoich dobrodziejów? To naprawdę już ponad ludzkie siły! Jak powtarzała pewna autorka poczytnych kryminałów: czynisz dobro – wiedz, że siejesz niewdzięczność!

Twój kochający stryj Krętacz ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Były dziennikarz, publicysta i felietonista „Tygodnika Powszechnego”, gdzie zdobywał pierwsze dziennikarskie szlify i pracował w latach 2000-2007 (od 2005 r. jako kierownik działu Wiara). Znawca tematyki kościelnej, autor książek i ekspert ds. mediów. Od roku… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 05/2016