Kiedy państwo nie odbiera

Pisząc o epidemii, nie mamy złudzeń w kwestii przygotowania władz. Ale pamiętamy, że od samego wytykania ich błędów nie staniemy się zdrowsi.

19.10.2020

Czyta się kilka minut

Na płycie stadionu PGE Narodowy ruszyła budowa szpitala polowego dla chorych na COVID-19. Warszawa, 19 października  2020 r. / MACIEK JAŹWIECKI / AGENCJA GAZETA /
Na płycie stadionu PGE Narodowy ruszyła budowa szpitala polowego dla chorych na COVID-19. Warszawa, 19 października 2020 r. / MACIEK JAŹWIECKI / AGENCJA GAZETA /

Sygnał zajętego bądź automatyczny komunikat o braku możliwości połączenia – niejeden z nas próbujący w ostatnich tygodniach skontaktować się z własnym państwem w sprawie dotyczącej stanu swojego zdrowia natrafiał na taką barierę. Bywały i inne, np. wiadomość po wielogodzinnym oczekiwaniu w kolejce do testu, że tego dnia odejdzie się z kwitkiem. Albo teleporada, z której wynikało, że sama utrata węchu nie jest podstawą do skierowania na test, a związku z tym (rzecz dotyczy nauczyciela, kilka dni później już jednego z wielu chorujących w szkole) nie sposób uzyskać opinii sanepidu w sprawie ewentualnego przejścia placówki na nauczanie zdalne. Dodajmy do tego poczucie fikcyjności nadzoru nad kwarantanną, w której teoretycznie znajduje się ponad 300 tys. Polaków. Albo dylemat, jak uszanować przepisy o ograniczeniach w transporcie publicznym, a równocześnie zdążyć do pracy czy szkoły.

Przykłady kryzysu państwa można mnożyć i celowo dobieram nie te najbardziej dramatyczne, by nie narazić się na zarzut epatowania cierpieniem – choć nie da się łatwo zapomnieć nagrań rozmów dyspozytorek pogotowia z zespołami ratunkowymi, które próbowały znaleźć dla pacjentów miejsce w szpitalu; podobnie jak nie da się przejść do porządku nad statystyką ofiar śmiertelnych. To nie jest przejaw jakiejś rzekomo typowo polskiej skłonności do narzekania – to opis doświadczenia będącego już udziałem milionów rodaków.


CZYTAJ WIĘCEJ: AKTUALIZOWANY SERWIS SPECJALNY O KORONAWIRUSIE I COVID-19 >>>


Łatwo w tej sytuacji o irytację i wściekłość. Łatwo o oskarżenia, z tymi najpoważniejszymi na czele: że w ostatnich miesiącach rząd, zamiast przygotowywać się na nadejście drugiej fali epidemii, ogłaszał, że właściwie problem zniknął – a później wydatkował mnóstwo energii na wewnętrzny konflikt i zastępczą wojnę ideologiczną. Łatwo o podważanie sensowności wielu wprowadzanych w ostatnich dniach ograniczeń, skoro nie towarzyszy im przejście wszystkich szkół na nauczanie zdalne. Łatwo o frustrację związaną z tym, że przepisy powstają na kolanie i są publikowane za pięć dwunasta. Trudniej o dostrzeżenie dylematu, przed którym stoi władza nie tylko w Polsce: jak walczyć o ograniczenie liczby zachorowań bez wprowadzenia kolejnego lockdownu, czyli bez faktycznego zdławienia gospodarki. Jeszcze trudniej o spojrzenie w lustro i przyznanie, ile razy samemu zlekceważyło się zasady bezpieczeństwa epidemicznego w poczuciu, że przecież żyć trzeba. Najtrudniej o poradzenie sobie z lękiem i obawą przed utratą kontroli nad własnym losem bez próby okiełznania ich kierowaną na zewnątrz agresją – nie tylko zresztą pod adresem rządzących.

Nie mamy złudzeń w kwestii przygotowania władz, ale pamiętamy, że od samego wytykania ich błędów nie staniemy się zdrowsi. Zdajemy sobie sprawę, że cudownych recept nie będzie i że wielu z nas albo już się zaraziło, albo wkrótce się zarazi koronawirusem. W tym sensie jesteśmy minimalistami: jak pisał w poprzednim numerze „Tygodnika” Maciej Müller, cięższy przebieg choroby mogą powodować np. stres i brak snu. Wiemy, że podobnie jak o dystans, dezynfekcję i noszenie maseczek, powinniśmy dbać o dietę i ruch. Wiemy, że ograniczenie kontaktów społecznych, choć przy tym poziomie napięcia tak trudne, jest niezbędnym wsparciem dla robiących wszystko, co w ich mocy, pracowników ochrony zdrowia. Wiemy, że dbając o siebie, możemy pomóc także im.

Naszym strategicznym celem musi być rozłożenie zakażeń na możliwie najdłuższy okres. A wzajemna życzliwość w tym czasie wcale nie brzmi jak postulat minimalistów.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, redaktor wydań specjalnych i publicysta działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w pisaniu o piłce nożnej i o stosunkach polsko-żydowskich, a także w wywiadzie prasowym. W redakcji od 1991 roku, był m.in. (do 2015 r.) zastępcą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 43/2020