Katolicki dysonans poznawczy

W odpowiedzi na pytanie: „jak działa Bóg?”, nie można uciec w zabobon, ale przypadki charyzmatycznego uzdrowienia domagają się wyjścia poza dominację naukowego obrazu świata.

08.07.2013

Czyta się kilka minut

Osoba ugandyjskiego księdza Johna Baptisty Bashobory wywołuje wiele emocji, które apogeum osiągnęły na warszawskim Stadionie Narodowym. Dla jednych to charyzmatyczny uzdrowiciel i egzorcysta, dla innych „chrześcijański szaman”. Jedni marzą, aby częściej przyjeżdżał do Polski, inni zachowują rezerwę, a nawet stawiają warunek: „Póki mówi o Jezusie, nie ma problemu, ale kiedy zaczyna uzdrawiać jak Jezus, wchodzimy w klimaty transowe”. Ta huśtawka emocji i poglądów pokazuje, że sami katolicy mają ambiwalentną postawę wobec praktyki modlitwy wstawienniczej w intencji uzdrowienia z dolegliwości fizycznych, psychicznych czy duchowych.


Każda z czterech Ewangelii podkreśla, że Jezus nieustannie robił dwie rzeczy: nauczał i uzdrawiał. Nasz dysonans poznawczy bierze się z tego, że „w Kościele katolickim na Zachodzie bardzo dużo nauczamy, ale niewiele uzdrawiamy. Bo nie wiemy jak”. Taką diagnozę sformułował Francis MacNutt w książce „Zbrodnia prawie doskonała”, w której zauważył, że w angielskim słownictwie kościelnym nie używano słowa „uzdrowienie”, zanim nie napisał w latach 70. XX w. swojej pierwszej książki „Uzdrawianie”. Ten były dominikanin, a równocześnie pionier odnowy charyzmatycznej w Kościele, trafił w dziesiątkę. Większość katolików nie spodziewa się, że uzdrowią kogokolwiek – a przodują w tym duchowni, których zawsze uczono, że ich zadaniem jest odpuszczanie grzechów, a nie uzdrawianie. Sakrament, który miał temu służyć (Jk 5, 14-15), został nazwany „ostatnim namaszczeniem” i stosowano go do „przejścia na drugą stronę” w obliczu nadchodzącej śmierci, a nie uwolnienia od dolegliwości czy choroby.

Nie miejsce tu na przedstawienie, jak doszło do przejścia od rytuału uzdrawiania chorych do sakramentu namaszczenia umierających, ale nie bez znaczenia było przetłumaczenie słowa „uzdrowić” na „zbawić” w łacińskim przekładzie Pisma Świętego, dokonane przez św. Hieronima. „Kropkę nad i” postawił św. Tomasz z Akwinu, który w „Summie teologicznej” opowiedział się za duchową interpretacją uzdrowienia jako uwolnienia od skutków grzechu. W centrum postawił więc zbawienie duszy grzesznika poprzez spowiedź, a nie uleczenie dolegliwości chorującego chrześcijanina.

Jak podkreśla Philip Clayton („The theology of spiritual healing”), nieprawdą jest, że chrześcijaństwo zaniechało modlitwy wstawienniczej o fizyczne uzdrowienie pod wpływem „oświeceniowego racjonalizmu” i „świeckiego humanizmu”. Ta „zbrodnia prawie doskonała” dokonała się 1000 lat wcześniej. Do dzisiaj w oficjalnym katolicyzmie uzdrawianie pozostawia się świętym albo charyzmatykom. Pierwsze sprowadzano do kategorii cudu, drugie – do efektu placebo.


Tu natrafiamy na drugi problem: przeciwstawianie medycyny psychosomatycznej uzdrawianiu duchowemu w imię nieinterwencjonistycznej teologii działania Boga. Ten typ teologii, biorąc pod uwagę rozwój nauki, modlitwę wstawienniczą o uzdrowienie traktuje jak medycynę alternatywną, niemającą empirycznego uzasadnienia i bazującą na ludzkich lękach i pragnieniach.

Prawdą jest, że teologia nie może zwolnić się z używania rozumu, a modlitwa wstawiennicza nie może stać się domeną „charyzmatów” wynikających z cech osobowości, a nie działania Ducha Świętego. Alternatywą dla duchowego uzdrowienia nie jest jednak medycyna konwencjonalna. Nie chodzi o to, aby w imię religii wyeliminować tę drugą, tylko pamiętać, że uzdrowienie jest solidnym kryterium pozwalającym stwierdzić, czy nauczamy Słowa. W tym celu konieczne jest pozostanie wiernym Jezusowi, pogłębiając równocześnie dialog teologów z naukowcami. W odpowiedzi na pytanie: „jak działa Bóg?”, nie można uciec w zabobon, ale przypadki charyzmatycznego uzdrowienia domagają się wyjścia poza dominację naukowego obrazu świata, wyznaczanego przez fizykę, biologię i chemię, w kierunku pogłębionej refleksji nad relacją pomiędzy umysłem i ciałem, boskim i ludzkim sprawstwem, światem naturalnym i duchowym. Choć Bóg działa przez prawa przyrody, starając się ich nie gwałcić, nie zawieszać i nie obchodzić, cudowne uzdrowienia nie muszą być takie nadzwyczajne, jeśli Bogu pozwolimy być Bogiem.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Jezuita, teolog, psychoterapeuta, publicysta, doktor psychologii. Dyrektor Instytutu Psychologii Uniwersytetu Ignatianum w Krakowie. Członek redakcji „Tygodnika Powszechnego”. Autor wielu książek, m.in. „Wiara, która więzi i wyzwala” (2023). 

Artykuł pochodzi z numeru TP 28/2013