Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Decyzja zapadła kilka godzin po tym, jak media poinformowały o ucieczce liderki katalońskiej republikańskiej lewicy Marty Roviry do Szwajcarii.
Hiszpański sędzia uznał, że liderzy ruchu niepodległościowego używali przemocy. Przemoc to niezbędna składowa przestępstwa rebelii, za które grozi 30 lat więzienia: aby uzasadnić użycie tego paragrafu, sędzia przypomniał incydent z 21 września 2017 r., gdy demonstrujący podpalili auta hiszpańskiej żandarmerii. Sędzia wydał też europejski nakaz aresztowania dla ekspremiera Katalonii Carlesa Puigdemonta i czterech członków jego rządu. Puigdemont został zatrzymany 25 marca w Niemczech. Jego aresztowanie to efekt współpracy hiszpańskiego i niemieckiego wywiadu – inne kraje, w których przebywał (Finlandia, Szwecja i Dania), nie zaangażowały się tak gorliwie w poszukiwania. Pozostali ścigani przez Madryt, przebywający w Belgii, Szkocji i Szwajcarii, są wprawdzie na wolności, ale im też grozi ekstradycja. Np. Clara Ponsatí, była katalońska minister edukacji, została zwolniona za kaucją przez szkocki sąd, który musi podjąć decyzję o wydaniu jej Madrytowi (ponoć Szkoci czują się z tym dziwnie, bo wielu z nich też chce niepodległości, ale muszą respektować europejskie prawo).
Tymczasem po aresztowaniu Puigdemonta w Barcelonie zawrzało. Na ulice wyszło 55 tys. ludzi (sto osób ucierpiało w starciach z policją). Madryt nauczył się już ignorować oburzenie Katalończyków. Za to prawdziwym ciosem byłaby dla niego odmowa ekstradycji. Katalonia nie może liczyć na Komisję Europejską, która opowiada się po stronie Hiszpanii, ale wciąż liczy na Belgię, Szkocję i Niemcy. ©℗