Kampania na niby

Śledząc debaty polityczne w mediach społecznościowych, można dostrzec prawdziwe znaczenie słowa „wirtualny”. W świecie realnym wybory prezydenckie wygra Bronisław Komorowski.

10.03.2015

Czyta się kilka minut

Spotkanie Bronisława Komorowskiego ze sportowcami, Warszawa, 1 marca 2015 r. / Fot. Jacek Domiński / REPORTER
Spotkanie Bronisława Komorowskiego ze sportowcami, Warszawa, 1 marca 2015 r. / Fot. Jacek Domiński / REPORTER

Tuż po oficjalnym ogłoszeniu daty wyborów media społecznościowe, przede wszystkim Twitter, rozgrzały się do czerwoności. Zaglądając na nie i przeżywając w czasie rzeczywistym sukcesy czy porażki poszczególnych kandydatów, można odnieść wrażenie, że wszyscy żyją kampanią wyborczą. A gdyby chcieć rozstrzygnąć wybory tylko na Twitterze, z pewnością ich faworytem byłby Andrzej Duda: zarówno ci, którzy na co dzień sympatyzują z PiS, jak i ci, którzy odnoszą się do tej partii krytycznie, w większości chwalą inaugurację kampanii europosła z Krakowa. Docenia się pracę, którą nad sobą wykonał kandydat partii Kaczyńskiego, widoczną zwłaszcza na tle wpadek prezydenta Bronisława Komorowskiego, do których dochodziło nie tylko podczas wizyty w Japonii (spora ich część miała miejsce właśnie na Twitterze i wynikała z politycznej nadpobudliwości, na którą najwyraźniej cierpią osoby odpowiedzialne za oficjalny profil głowy państwa w tym serwisie).

Jeśliby więc opinie liderów twitterowej opinii były miarodajne, Duda miałby dziś pewnie 40 proc. poparcia, a Bronisławowi Komorowskiemu spadałoby ono o 5 punktów procentowych dziennie. Tymczasem sondaże wyglądają zupełnie inaczej. Dlaczego?

Bo, poza zafascynowanymi polityką grupkami na serwisach społecznościowych, kampania wyborcza nie budzi wśród Polaków większych emocji. Twitter, który daje poczucie reprezentatywności, jest w rzeczywistości niereprezentatywny: choć rozmowa między politykami, komentatorami i blogerami daje wrażenie uczestniczenia w realnym życiu – to odbywa się ona w niszy. Dużej i ważnej – bo gnieżdżą się w niej opiniotwórcze osoby – ale jednak niszy. W dodatku takiej, w której zwykle nie opuszcza się własnego stada. Prawica trzyma się z prawicą i co jakiś czas napada kogoś, z kim się nie zgadza. Lewicowcy też polują razem i często atakują jakiegoś nieprawomyślnego prawaka. PiS-owcy piętnują wszystko, co związane z Platformą, a fanatycy Platformy warczą na wszystko, co pachnie PiS-em. Podobnie jest w stacjach informacyjnych, które poświęcają kampanii sporo czasu, ale mają zasięg porównywalny z mediami społecznościowymi: najpopularniejsze infokanały mają kilkaset tysięcy widzów – takich, którzy i tak są zainteresowani sprawami publicznymi. Przypomnijmy, że prawo do głosowania w najbliższych wyborach ma 30,5 miliona dorosłych Polaków...

Można więc założyć, że więcej niż połowa uprawnionych do głosowania jeszcze nie wie, że trwa kampania. A w związku z tym wydarzenia ostatnich dni nie mają dla niej wielkiego znaczenia: wszystko, co najważniejsze, rozegra się dopiero w ciągu kilku tygodni przed głosowaniem. Dobrze to widać w sondażach, gdzie wciąż gigantyczną przewagę ma Bronisław Komorowski. Lekki wzrost Andrzeja Dudy wynika – moim zdaniem – nie ze świetnej kampanii, tym bardziej że w sztabie PiS widać zadyszkę i brak nowych pomysłów, a osobnym problemem jest wydanie sporej części przeznaczonych na promowanie kandydata pieniędzy. Duda zyskuje, bo po prostu zaczyna być lepiej rozpoznawalny, ale i tak jego wyniki są słabsze niż partii, którą reprezentuje, co oznacza, że nie wszyscy wyborcy PiS już wiedzą, że to na niego mają głosować.

Analogicznie: pogarszające się wyniki Komorowskiego nie są efektem wpadek jego sztabu, lecz po prostu pojawienia się nowych kandydatów. Na początku roku mówiło się głównie o starciu Dudy i Komorowskiego, ale dziś mamy w sumie 15 pretendentów, m.in. Magdalenę Ogórek, Adama Jarubasa, Annę Grodzką, Pawła Kukiza, Mariana Kowalskiego, Jacka Wilka, Grzegorza Brauna, Andrzeja Zydorczaka, Adama Słomkę czy Iwonę Piątek. To właśnie od poparcia dla nich (a przynajmniej dla tych spośród nich, którzy zdołają zebrać podpisy i zarejestrować swoją kandydaturę) będzie zależeć los wyborów. Jeśli łącznie otrzymają ok. 20 proc. głosów, odbędzie się druga tura. Ale, powtórzmy: wszystko będzie zależeć od wydarzeń ostatnich dni przed pierwszą turą.

Inna sprawa, że brak zainteresowania kampanią to zła wiadomość dla Andrzeja Dudy. Wybory prezydenckie na ogół cieszą się najwyższą frekwencją. Choć w tym roku będzie ona zapewne niższa niż przed pięcioma laty, to i tak ok. 55-60 proc. Polaków pójdzie głosować.

Komorowski cieszy się dziś sporym zaufaniem społecznym, dlatego można założyć, że wielu z tych, którzy mu ufają, postanowi go poprzeć. O japońskiej wpadce nie słyszeli, a nawet jeśli, to do maja zdążą o niej zapomnieć. ©

Michał Szułdrzyński jest dziennikarzem „Rzeczpospolitej”.

Autor na Twitterze: @MSzuldrzynski
„TP” na Twitterze: @tygodnik
Dziennikarze „TP” na Twitterze: @michalokonski @ReszkaPawel @BStrzelczyk @KBlazejowska @anna_goc @koozmin @lukaszkwiatek @MarcinZyla

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 11/2015