Portret wyborcy w czasach młodości

Zadowoleni z życia, sfrustrowani tempem zmian i ustrojem. Zniesmaczeni opowieściami o smoleńskim zamachu i o „wielkim sukcesie 25-lecia”. „Nowi młodzi”, którzy namieszali w pierwszej turze wyborów prezydenckich, namieszają jeszcze nie raz.

18.05.2015

Czyta się kilka minut

Warszawa, widok na zamieszki podczas Marszu Niepodległości, 11 listopada 2014 r. / Fot. Paweł Supernak / PAP
Warszawa, widok na zamieszki podczas Marszu Niepodległości, 11 listopada 2014 r. / Fot. Paweł Supernak / PAP

Czuję gniew. I to duży. Bez wymiany klasy politycznej, a może nawet całego ustroju, nic się tu nie zmieni – mówi Adam, 23-letni student politologii UJ. Spotykamy się w przerwie między jego wykładami – tuż po pierwszej turze wyborów.

Adam opowie historię. Kilka dni wcześniej, tuż przed pierwszą turą, oglądał telewizję, co zdarza mu się ostatnio rzadko. W publicznym kanale szedł akurat program „Minęła dwudziesta”, a w nim pod krawatami, z gotowymi – tak to wyglądało z perspektywy Adama – formułkami ze sztabów przekrzykiwali się zadowoleni z siebie członkowie politycznego establishmentu: Jacek Sasin z PiS, Włodzimierz Czarzasty z SLD, a także mniej znani przedstawiciele PO i PSL. Pointa? Adam wyłączył odbiornik, zanim skończyli.

Teraz, kiedy o tym opowiada, popijając czarną kawę w małej knajpie w centrum Krakowa, zaczyna się zastanawiać: czy słowa „gniew” nie zastąpić innym?

– Bo to się przeradza powoli w nienawiść – mówi. – Nie, nie do konkretnych ludzi, ale do klasy politycznej jako takiej. Tej, która wmawia nam, że wszystko jest w porządku, podczas gdy wśród młodych szaleje bezrobocie, jest przerośnięta biurokracja, a sądy działają, jak działają.

Głos w pierwszej turze oddał na Korwina-Mikkego, ale gdyby ten nie istniał bądź nie startował, Adam zagłosowałby na Kukiza. Mówi, że nie zna się na psychologii, ale patrząc na cały mainstream, czuje, że ten mainstream kłamie.

– Kukiz? Może nie ma skrystalizowanych poglądów, ale szczerości i autentyzmu odmówić mu nie sposób – ocenia. – Korwin? Nigdy nie zmienił poglądów. Poza tym bije od niego siła, co jest zaletą, nawet jeśli wielu widzi w nim przyszłego dyktatora. Od Tuska i Kaczyńskiego też może biła siła, ale oni są w polityce od 1989 r. i chyba będą do śmierci. A Korwin z Kukizem nigdy nie partycypowali w systemie.

Protest inny niż wszystkie
Co by było, gdyby o polskiej prezydenturze decydowali wyborcy w wieku 18–29 lat? Bez zmian pozostałoby jedno – za kilka dni mielibyśmy drugą turę. Tyle że wystąpiliby w niej Paweł Kukiz (poparcie w turze pierwszej ponad 40 proc.) oraz Andrzej Duda (20 proc.). Za burtą znaleźliby się – z podobnym wynikiem, na poziomie ok. 13 proc. – obecny prezydent oraz Janusz Korwin-Mikke. Ci dwaj byliby jednak w diametralnie różnych nastrojach: Komorowski dostałby poparcie o więcej niż połowę niższe od tego, jakie otrzymał w rzeczywistości. Korwin-Mikke – czterokrotnie wyższe.

Warto przyjrzeć się przede wszystkim wyborcom Pawła Kukiza, bo ta grupa to co piąty głosujący w pierwszej turze. Co o nich wiadomo poza tym, że zdecydowana większość z nich jest przed czterdziestką?
Ponad 85 proc. głosujących na czarnego konia pierwszej tury to ludzie nieźle wykształceni (po połowie ze średnim i pomaturalnym oraz wyższym lub licencjackim). Zawód? Mało rolników, bezrobotnych i emerytów (odpowiednio 3 proc., nieco ponad 4 i nieco ponad 5) – dużo przedsiębiorców, studentów oraz pracowników administracji publicznej i usług (kolejno 12,5 proc., 16,7, ponad 20.). Wyborcy Kukiza to ludzie – przynajmniej wedle dwupartyjnych standardów, do jakich zdążyliśmy się przyzwyczaić – politycznie nieokreśleni. W wyborach prezydenckich w 2010 r. poparli Jarosława Kaczyńskiego (ponad 40 proc.), odrzucając Bronisława Komorowskiego (tylko 13,8 proc.) – ledwie rok później zachowali się jednak jakby na odwrót: Platformę poparło 27 proc. z nich, przy jedynie 12 proc. dla PiS i PJN (dane za sondażem IPSOS dla Polsat News, TVP Info i TVN24).

Co ich napędzało, gdy 10 maja wrzucali kartę wyborczą do urny?

– To elektorat protestu – mówi nam sztabowiec jednego z dwóch głównych pretendentów do fotela prezydenta. Zaraz jednak zaznacza: nie chodzi o protest, z jakim mieliśmy do czynienia w przypadku Leppera czy Palikota.

– Pokończyli po dwa fakultety, bo im mówiono, że to pomoże w karierze. Byli na bezpłatnych stażach. Nauczyli się języków. Ale w końcu okazało się, że rzeczywistość nie odpowiada ich aspiracjom. Co mogą? Niektórzy musieliby zaczynać jako kelnerzy albo wyjechać do Londynu. Nie chcą tego. Nie wierzą już nikomu, a Kukiz idealnie do nich przemówił – słyszymy od sztabowca.

– Zmiany ich nie zadowalają, chcieliby, żeby następowały szybciej – ocenia z kolei dr Dominik Batorski, socjolog, współtwórca „Diagnozy Społecznej”. – Rewolucje wybuchają nie wtedy, gdy jest źle, ale kiedy nastroje się polepszają. Tymczasem Bronisław Komorowski mówi: „wszystko jest świetnie!”. To młodych bardzo boli. W dodatku PiS nie mówi o przyszłości, nie ma lewicy, alternatywę dał im więc Kukiz.
– To ludzie niezadowoleni nie tyle z obecnych rządów czy z prezydentury Bronisława Komorowskiego, ile ze stanu polskiej demokracji – dodaje prof. Henryk Domański, socjolog. – A ściślej rzecz biorąc: z modelu ustrojowego, którego centralnym punktem są partie polityczne. Są młodzi, idealistycznie nastawieni do rzeczywistości, więc radykalne, demagogiczne propozycje ustrojowe łatwiej do nich trafiają.

Ślepaki Komorowskiego i Dudy
W jaki sposób? Łatwiej odpowiedzieć na pytanie, jak z pewnością nie trafiają: przez tradycyjne media. Przypomnijmy sobie obrazek z powyborczego studia: Paweł Kukiz dziękuje swoim przyjaciołom, a zaraz później przechodzi do spontanicznej ofensywy. Niemal całą kampanię zrobił przez internet. Teraz ruga mainstreamowe media – przemawiając do Polaków za ich pośrednictwem.

„Osiągnęliście mistrzostwo propagandy. Mistrzostwo! Przebiliście swoje wcześniejsze wzory. Przebiliście komunistów, jesteście mistrzami manipulacji. W 80 procentach kupieni przez zagranicę. Jesteście straszni!” – grzmi.

Te słowa, odnoszące się głównie do jednego z programów TVN24, ale będące w dużej części wyrazem złości na wszystkie tradycyjne media (te miały Kukiza albo pomijać, albo ośmieszać), współgrają z poglądami wielu jego młodych wyborców.

Kilka dni po pierwszej turze spotykamy się z jednym z nich. Maciej, 25 lat, jednocześnie pracujący i studiujący – finansowo niemal niezależny. Do tej pory – w czterech kolejnych wyborczych rozdaniach – popierał PO. Jak mówi, z braku lepszego wyboru.

Opowiada o rodzinie (miniatura Polski: mama głosowała na Dudę, tata na Komorowskiego, on, młody – na Kukiza); o rozmowie z przyjacielem na krótko przed wyborami (przekonał go, by przyjrzał się „temu trzeciemu”); o przymiotach Kukiza; o wadach obecnego prezydenta („zgoda i bezpieczeństwo” kojarzą mu się głównie ze stagnacją).

Ale największe wrażenie w jego opowieści robi coś innego. Mówi, że podzielona Polska – z jałowymi dyskusjami, konfliktami – to głównie wina tradycyjnych mediów właśnie.

– Dziennikarstwo w Polsce jest na bardzo niskim poziomie – mówi. – Podzielili się politycy, ale ludzie mediów chyba jeszcze bardziej. Mało jest już dziennikarzy, za to dużo „dziennikarzy prawicowych” i „dziennikarzy liberalnych”. W pewnym momencie przestałem ich słuchać. Kukiz był ośmieszany i atakowany, wszyscy mówili, że głosowanie na niego to tylko wyraz „antysystemowych nastrojów”. Jako wyborca czuję się przez media zlekceważony. Myślę, że takie przedstawianie sprawy wynika ze strachu tych, dla których dwupartyjny system jest wygodny.

Maciej obserwował aktywność Kukiza na Facebooku. Spodobało mu się, że jest dostępny dla wszystkich, i że wpisy wyglądają naturalnie: – Widać było, że to on sam pisze, podczas gdy inni politycy poruszają się po mediach społecznościowych za pomocą swoich asystentów.

Jak ta opowieść ma się do ogólnych trendów wśród ludzi młodych?

„Informacje w Internecie dotyczące polityki są przez młodych obywateli oceniane zdecydowanie negatywnie. Politycy nie potrafią efektywnie wykorzystywać potencjału, jaki tkwi w sieci, zwłaszcza w mediach społecznościowych. Nie tylko nie opracowują spójnej długoterminowej strategii działań, ale także brakuje im umiejętności przyciągnięcia uwagi internautów, budowania bieżących, wzajemnych relacji i zachęcenia ich do aktywności” – czytamy w raporcie „Wyborca 2.0”, opublikowanym w 2013 r. przez Instytut Spraw Publicznych.

Dr Batorski (jeden ze współautorów raportu ISP), badający m.in. nowe media i internet, przeanalizował oparte na próbie 2 tys. osób badanie „Polska edycja World Internet Project”. Wnioski? Dzisiejsi młodzi w relacji do mediów to inny świat niż ten, który znaliśmy. O ile osoby powyżej 40. roku życia spędzają nadal więcej czasu przed telewizorem niż w sieci (najbardziej jaskrawa proporcja w grupie 60 plus: 1,6 godzin tygodniowo w internecie, prawie 20 przed TV) – to trzy najmłodsze grupy przed tradycyjnym ekranem spędzają niewiele ponad 10 godzin, w sieci za to około dwukrotnie więcej – niemal 22 godziny w grupie 15–19 lat, niewiele mniej w grupach 20–24 i 25–29. Prasa papierowa to dla najmłodszych niemal relikt – dwudziestokilkulatkowie czytają ją statystycznie nawet rzadziej niż godzinę tygodniowo…
Jak medialny pejzaż ma się do trwającej kampanii? Nawet jeśli założymy, że część ludzi młodych czyta te same treści co użytkownicy starsi – tyle że w formacie elektronicznym – jakościowa zmiana jest ewidentna.

– Internet działa inaczej – zauważa Batorski. – Daje jego użytkownikom poczucie podmiotowości. To oni są redakcją i oni decydują, co jest ważne. Badania dowodzą, że najwięcej „wejść” na strony z konkretnymi materiałami to „wejścia” poprzez media społecznościowe. Innymi słowy: ktoś poleca coś na Facebooku i ludzie, którzy mu ufają, czytają konkretny tekst.

A to oznacza, że dwaj najwięksi kandydaci – Duda i Komorowski, skupieni nadal na mediach tradycyjnych – strzelają w dużej mierze ślepakami. Przynajmniej w oczach najmłodszych wyborców.

Zadowoleni, sfrustrowani
Czym ludzie przed trzydziestką różnią się statystycznie od całej populacji? Spójrzmy najpierw na ich stosunek do demokracji i polityków. Według wspomnianego już raportu „Wyborca 2.0” najmłodsi są gorszego zdania o politykach niż pozostali; mają mniejszą wiedzę o wyborach; akt wyborczy jest dla nich rzadziej obywatelskim obowiązkiem.

– Wszystkie analizowane przez nas wybory pokazują też jedno: młodzi mają skłonność do popierania kandydatów czy partii, które są odbierane jako świeża i nowa jakość. Stawiają też na wyrazistość i konkretność. Centrum Edukacji Obywatelskiej organizuje przed każdymi wyborami prawybory młodzieżowe.

W większości uczestniczą w nich osoby niemające jeszcze prawa wyborczego. W tych prezydenckich wygrał Janusz Korwin-Mikke, zdobywając prawie 30 proc. głosów. Kukiz otrzymał co prawda „tylko” 13 proc., ale gdyby zebrać głosy wszystkich tzw. antysystemowych kandydatów, okazałoby się, że mają największe poparcie – mówi Marta Gałązka, inna współautorka raportu ISP, doktorantka w Instytucie Politologii na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego.

Jak czytać wyniki wyborów organizowanych przez CEO? Nastolatkowie są tacy jak ich o kilka lat czy dekadę starsi odpowiednicy, tyle że… jeszcze bardziej. Bardziej skłonni do popierania polityków wyrazistych, z reputacją „świeżych”, nierzadko radykalnych.

A jacy dzisiejsi młodzi (ci już pełnoletni, ale jeszcze przed trzydziestką) są na co dzień? Z „Diagnozy Społecznej 2013” można wyczytać co najmniej trzy interesujące – w tym dwa nieoczywiste – wnioski: bywają zaskakująco konserwatywni, są bardziej mobilni zawodowo niż starsi i bardziej zadowoleni ze swojego życia. „Osoby młodsze bardziej od starszych cenią udane małżeństwo (przypuszczalnie kryje się za tym tęsknota za trwałą miłością), przyjaciół, wykształcenie i wolność” – czytamy w dokumencie.
Autorzy „DS 2013” zbadali „jakość życia w Polsce”, podkreślając, że nie decyduje o niej tylko grubość portfela, ale również kapitał społeczny, dobrostan psychiczny i fizyczny, poziom cywilizacyjny (wykształcenie, posiadanie nowoczesnych urządzeń komunikacyjnych, czynna znajomość języków obcych itp.), dobrobyt materialny, poziom stresu życiowego czy patologie (nadużywanie alkoholu i używanie narkotyków, palenie papierosów, wizyty u psychiatry itp.). Następnie powstał ranking grup, których jakość życia jest najlepsza. Są to: ludzie z wykształceniem wyższym, uczniowie i studenci, prywatni przedsiębiorcy, pracownicy sektora publicznego, ludzie w wieku 16–24 lat oraz ci w wieku 25–34.

Wniosek? Wszystkie sześć pierwszych pozycji pokrywa się – mniej lub bardziej – z charakterystyką wyborców Pawła Kukiza według IPSOS.

Skąd ten paradoksalny rys grupy wyborców zadowolonych, a jednocześnie na swój sposób sfrustrowanych, bo wybierających kandydatów antysystemowych? Dominik Batorski ma dwie hipotezy. Pierwsza: wyborcy Kukiza rzeczywiście cieszą się dobrą jakością życia, jednak są niezadowoleni z tempa zmian. Chcieliby więcej i szybciej. Druga: należą do grup, których jakość życia jest dobra, ale porównują się z pozostałą częścią grupy, która żyje jeszcze lepiej.

Wyższe aspiracje jako źródło niezadowolenia części społeczeństwa podaje też prof. Domański, który na ogólnopolskich, reprezentatywnych próbach przebadał osoby z wyższym wykształceniem. – 75 proc. z nich lokuje się nie na najwyższych, czyli kierowniczych pozycjach, ale niżej – mówi naukowiec.

Tu może tkwić źródło frustracji niektórych wyborców Pawła Kukiza bądź Janusza Korwina-Mikkego – zwłaszcza tych nieco starszych, mających już wykształcenie i wysokie ambicje zawodowe. – Chcą zrobić coś z rzeczywistością, by dostosować ją do swoich aspiracji – komentuje prof. Domański. – Można zauważyć następującą prawidłowość: jeśli jesteś bezrobotny albo należysz do klasy niższej, rzadko się buntujesz. Najbardziej buntowniczy są rozczarowani inteligenci. Ludzie nazywani u nas z angielska specjalistami.

Poczułem siłę głosu
Jak młodzi antysystemowcy zachowają się w najbliższą niedzielę? Adam i Maciej nie podjęli jeszcze decyzji. Na razie mają same cierpkie słowa pod adresem obu kandydatów.

– Prezydentowi Komorowskiemu powiedziałbym, że jego kampania była tchórzliwa i że jestem nim generalnie rozczarowany – mówi Maciej, proszony o odpowiedź na pytanie, co powiedziałby kandydatom, gdyby dostał 15 sekund na wiecową rozmową z każdym z nich. – A Dudzie, że boję się jego maski. Że jak zostanie już tym prezydentem, znowu będziemy słyszeć awantury o katastrofę smoleńską.

Wygląda na to, że najlepiej nastroje wśród młodych odczytał po pierwszej turze… Paweł Kukiz.

– Powiedział do nich: „Głosujcie, na kogo chcecie, ja chyba nie pójdę na II turę”, a więc potraktował ich podmiotowo – zauważa cytowany już przez nas sztabowiec.

A pytany, kto ma większą szansę na przejęcie głosów młodych, odpowiada: – Obu będzie trudno o nich zawalczyć. Najpewniej wielu w ogóle nie pójdzie głosować. Ale jeśli już, to większe szanse ma Duda. Wszystko, co zaliczało się do jego wad: że jest za młody, za mało doświadczony – w tym kontekście będzie jego zaletą. Duda jest niby nowy: choć jest od dziesięciu lat w polityce, może udawać nowicjusza. Jest „normalsem” z przeciętną rodziną, córką o lekko lewicujących poglądach. Wie, co to smartfon i tablet. Na pewno lepiej przemówi do kukizowców niż Komorowski, który stał się dla nich obciachowy, śmieszny. A oni nie tolerują śmieszności.

Podobnie proporcje szans na przejęcie głosów młodych ocenia prof. Domański: – Prezydent może jedynie podkreślać swoje doświadczenie i stabilność.

To może się okazać skuteczne, ale nie w przypadku najmłodszych wyborców.

A przyszłość elektoratu, który młody będzie już tylko przez najbliższe kilka lat?

– Dzięki pierwszej turze wyborów prezydenckich uwierzyłem, że jeden głos coś znaczy – mówi nam Maciej, zwolennik Pawła Kukiza.

Jeśli podobna emocja stała się 10 maja udziałem przynajmniej części jego rówieśników – 24 maja mogą oni nawet przesądzić o wyniku.

A za kilka miesięcy – przy okazji wyborów parlamentarnych – zamieszać w polskiej polityce w stopniu, przy którym 20 proc. poparcia dla Pawła Kukiza okaże się niewinnym ekscesem. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, felietonista i bloger „Tygodnika Powszechnego” do stycznia 2017 r. W latach 2003-06 był korespondentem „Rzeczpospolitej” w Moskwie. W latach 2006-09 szef działu śledczego „Dziennika”. W „Tygodniku Powszechnym” od lutego 2013 roku, wcześniej… więcej
Dziennikarz działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w tematyce społecznej i edukacyjnej. Jest laureatem Nagrody im. Barbary N. Łopieńskiej i – wraz z Bartkiem Dobrochem – nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Trzykrotny laureat… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 21/2015