Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W lapidarnych wierszach Grzegorz Wróblewski zdaje się portretować naszą świadomość, w której doniesienia o życiu Angeliny Jolie mieszają się z wiadomościami o torturach w Guantanamo, a „chylące się” słońce każe pytać, jak „stoi” dolar. Ton podważający powagę absurdalnością oddaje ironiczną równoległość zjawisk, wskutek której tragizm i banał przeplatają się z sobą, tworząc świat rozchwiany, gdzie zarazem „w coś trzeba wierzyć” i „nic nie ma sensu”. A przecież i w tej charakterystycznej dla Wróblewskiego postawie pojawiają się wyłomy. Gdy mowa o niepokoju depresji, o zapominaniu zmarłych albo gdy widok „kamieni na plaży ułożonych w kształcie krzyża”, na których przysiadła mewa, świadczy w każdym razie o tym, że „komuś na tym zależało”.