Słowa i rzeczy

Szymborska jest najbardziej humanistyczną polską poetką. Nie dlatego, że się lituje nad żuczkiem, bo tkliwością i litością wybrukowane jest literackie piekło, ale dlatego, że słowa i wartości przypisuje jedynie człowiekowi.

24.09.2012

Czyta się kilka minut

Zdjęcie Poetki, mapa z wakacji, kolaże-wyklejanki  oraz rękopis wiersza „Radość pisania”, a także wiersz „Stara opowieść” pochodzą z Archiwum Fundacji  Wisławy Szymborskiej. Dziś – ich pierwsza publikacja.  / Fundacja w sieci: www.szymborska.org.pl
Zdjęcie Poetki, mapa z wakacji, kolaże-wyklejanki oraz rękopis wiersza „Radość pisania”, a także wiersz „Stara opowieść” pochodzą z Archiwum Fundacji Wisławy Szymborskiej. Dziś – ich pierwsza publikacja. / Fundacja w sieci: www.szymborska.org.pl

istotę rzeczy obchodzę z daleka
WISŁAWA SZYMBORSKA

W tomie „Dwukropek” (2006) Szymborska umieściła wiersz „Okropny sen poety”. W charakterystycznej dla siebie retoryce opisuje świat przez negację: nie, jaki jest ani jaki być powinien (co do tego bowiem zawsze ma wątpliwości), ale jak na pewno nie powinien wyglądać. Zjawiają się tu wszystkie atrybuty jej poezji, trafnie rozpoznawane przez krytyków: zdziwienie, wątpliwości, niepokój, niejednoznaczność, nieustępliwość pytań, na które w tym okropnym śnie poety nie ma w ogóle miejsca. Ale pojawia się także coś innego, co każe nam pytać o to, co Szymborska myśli o języku.

Nawiasem mówiąc

Wiemy doskonale, że sygnaturą Szymborskiej jest aksjologiczna wstrzemięźliwość, zdumienie samym faktem istnienia, pochwała jednostkowości i obgadywanie przypadkowości. Co jednak Szymborska nam mówi o słowach, z których, było nie było, robi się poezję? W tym niezamieszkiwalnym świecie

W zdaniach panuje tryb bezwarunkowy.
Nazwy do rzeczy przylegają ściśle.
Nic dodać, ująć, zmienić i przemieścić.
W tym miejscu następuje strofka o czasie, ale zaraz wracamy do języka.
Słów ile trzeba. Nigdy o jedno za dużo,
A to oznacza, że nie ma poezji
I nie ma filozofii, i nie ma religii.
Tego typu swawole nie wchodzą tam w grę.

No tak. Szymborska jest poetką trybu warunkowego i najchętniej każde zdanie oznajmujące, ba!, każdy wiersz zaczynałaby od „jeśli” albo „może”. Na przykład (wszystkie przykłady z tomu „Koniec i początek”, 1993): „Jeśli są aniołowie, / powinna – mam nadzieję – / trafiać im do przekonania / ta rozhuśtana na grozie wesołość” („Komedyjki”). Albo: „Jeżeli pozwolono nam wybierać, / zastanawialiśmy się chyba długo” („Wersja wydarzeń”). Albo: „Może to wszystko / dzieje się w laboratorium?” („Może to wszystko”). Nic w tym świecie, w tej poezji pewnego, wszystko opatrzone znakami nieuchronnej względności. W przemówieniu noblowskim Szymborska mówi wyraźnie, że świata oczywistego „nie ma wcale” i „cokolwiek jeszcze pomyślelibyśmy o tym świecie – jest on zadziwiający”. To zdziwienie każe jej rezygnować z wypowiadania sądów kategorycznych i opatrywać zdania pytajnikami, wkładać w nie klauzule przypuszczeń, przerywać nawiasami, których, nawiasem mówiąc, pozbawiony jest ów okropny przyśniony świat („I żadnych nawiasów. / Życie z kropką u nogi”). Tak, wszystko tu, w świecie pożądanym, w naszym świecie, tkwi w nawiasach i cudzysłowach.

Wytrwali czytelnicy Szymborskiej znają dobrze tę retorykę niedookreśloności. Mnie jednak interesuje tutaj coś zgoła innego, a mianowicie to, co Szymborska mówi o relacji między językiem a rzeczywistością, między słowami a rzeczami.

Odpowiedniki
Wszyscy znają ten kawałek z Norwida, otwierający jego „Vade-mecum”:
Ponad wszystkie wasze uroki --
Ty! poezjo, i ty, wymowo --
Jeden wiecznie będzie wysoki:
* * * * * * * * * * * * * * * *
Odpowiednie dać rzeczy słowo!

Wałkuje się te „Ogólniki” w szkole, dręczy nimi dziatki na maturze, ale gdyby zapytać, co to wezwanie znaczy, to z reguły padają jakieś banały o potędze słowa i szlachetnej misji poezji, która powinna jakoś sprostać rzeczywistości. Tymczasem Norwid idzie tu za długą tradycją, wedle której między rzeczywistością a językiem istnieje jakaś zasadnicza odpowiedniość, wedle której rzeczom muszą odpowiadać jakieś najtrafniej wybrane słowa. Poeta to ktoś, kto wynajduje takie odpowiedniości i je tak w naszej świadomości utrwala, że wydają się nam one naturalne, wcale nie wymyślone, ale jakby odkryte, jakby istniały tam, w rzeczach, od zawsze, i tylko trzeba było geniuszu albo wielkiej zdolności, by to utracone połączenie słów z rzeczami (utracone przez niechlujstwo mowy codziennej, niepoetyckiej) odzyskać.

Na tym polegać miałby urok poezji, że dekretowałaby ona ścisły związek między słowami a rzeczami, między językiem a rzeczywistością. Czyli także czym? Między tym, co człowiek wymyślił, i tym, czego wymyślić nie mógł, między sprawami ludzkimi i tym, co od człowieka nie całkiem zależy. Kto powiada, że każdej rzeczy musi odpowiadać jakieś słowo, to powiada także, że ten związek jest naturalny, że wypływa niejako z natury rzeczy i jeśli ludzie tego połączenia nie potrafią rozpoznać, to po to właśnie istnieje poezja (i wymowa, czyli retoryka), by im to połączenie uświadomić. Poeta nie wymyśla niczego, ale odnajduje tylko słowo, które w rzeczy lub tuż koło niej tkwiło od samego początku.

Dlatego zresztą istnieje w poezji urząd poety-mędrca, który wie, jak wypowiedzieć sekret rzeczywistości. Odkrywanie tajemnicy świata równa się wynajdywaniu odpowiedniego dla tej tajemnicy wysłowienia. Im większy poeta, tym trafniej wyraża on, powiadają niektórzy, tajemnicę bytu, czyli znajduje odpowiednie słowa dla czekających ufnie na niego rzeczy. Wszystko dzieje się tu naturalnie i bez zgrzytów. Poeta i świat związani są węzłem oczywistości, której nie widać zrazu, ale która narzuca nam się z ogromną siłą za każdym razem, gdy mędrzec otwiera usta. Ale tak naprawdę to nie mędrzec mówi, tylko rzeczy same, ich najgłębsza istota. A kiedy rzeczy przemawiają same, to przemawiają prawdziwie.

Odklejanie

Szymborska całą tę romantyczną tradycję, która i w wieku XX miała się całkiem dobrze, zgrabnie i stanowczo wymija. Odkleja słowa od rzeczy, albo, by zacytować jej słowa, relację między nimi „przemieszcza”. Co by to miało znaczyć? Kiedy w XX wieku poezja chciała odkleić słowa od rzeczy i je tym samym usamodzielnić, wypuścić (jak mawiali futuryści) „na wolność”, to kończyła raczej w kompletnej niepoczytalności. Oczywiście Szymborska jest jak najdalsza od takiej pokusy i zawsze trzyma się poręczy znaczenia, nigdy nie dryfuje w stronę mowy niepozbieranej. Co to więc znaczy, że odkleja słowa od rzeczy?

Weźmy trzy bardzo znane wiersze, z różnych okresów twórczości Szymborskiej. „Rozmowę z kamieniem” („Sól”, 1962), „Widok z ziarnkiem piasku” („Ludzie na moście”, 1986) i „Milczenie roślin” („Chwila”, 2002). Tym, co je łączy, jest radykalna asymetria między dwoma porządkami: ludzkim i nieludzkim. Nie można wejść do kamienia, albowiem kamień „jest szczelnie zamknięty”. Ziarnko piasku „obywa się bez nazwy / ogólnej, szczególnej, / przelotnej, trwałej, / mylnej czy właściwej”. Rośliny milczą, albowiem, choć nazwane, same nie nazywają niczego. Człowiek wynajduje słowa, by opowiedzieć o sobie światu, lecz ten milczy jak zaklęty, albowiem słowa go nie dotykają i nie dotyczą.

To chyba najbardziej konsekwentna myśl Szymborskiej, powtarzana przez nią w różnych wariantach: między światem ludzkim i nieludzkim rozciąga się przepaść, w której zapada się język. Relacja człowieka z rzeczami jest jednostronna i choć człowiek robi wiele, by rzeczy na dłużej znalazły się w jego kręgu, to jednak ich do naszego świata przynależność jest jedynie naszym pobożnym, intensywnie powtarzanym życzeniem. Wiadomości, jakie rzeczy nam ślą, są, cytuję „Widok z ziarnkiem piasku” – „nieludzkie”. Nie dlatego, że straszne czy potworne, ale dlatego po prostu, że przez nas niezrozumiałe, niepojęte, nieogarnione.

Niewinne niebo

Co z tego wynika? Moim zdaniem bardzo poważne konsekwencje, i to na wielu poziomach. Najpierw powtórzmy rzecz najważniejszą: odluźnienie słów od rzeczy oznacza, że świat ludzki nie styka się ze światem nieludzkim, choć człowiek bardzo chciałby, żeby było inaczej. W wierszu „Widziane z góry” („Wielka liczba”, 1976) mamy sytuację, która odsyła do słynnej sceny u Gombrowicza. „Na polnej drodze leży martwy żuk”. U Gombrowicza martwy żuk na plaży wzbudza horror śmierci i bezradności. U Szymborskiej jest łagodniej, choć łagodna ironia nie przesłania podstawowego doświadczenia:

Dla naszego spokoju, śmiercią jakby płytszą
nie umierają, ale zdychają zwierzęta
tracąc – chcemy w to wierzyć – mniej czucia i świata,
schodząc – jak nam się zdaje – z mniej tragicznej sceny.
Ich potulne duszyczki nie straszą nas nocą,
szanują dystans,
wiedzą, co to mores.

Szymborska pokazuje tu drugą stronę rozsunięcia między ludzkim a nieludzkim. To człowiek, nie kamień, nie zwierzę, nie rzecz, zamyka się w sobie i spogląda na świat z góry. A dzieje się tak dlatego, że tylko człowiek wartościuje, nie świat. Wartości tkwią w naszych słowach, powiada Szymborska, w naszych myślach (także tkwiących w języku), w naszych porównaniach, natomiast świat jako taki jest wartości pozbawiony. Świat rozpościera się poza dobrem i złem, poza wartościującym uchwytem, o czym chyba najbardziej wprost mówi wiersz „Zdarzenie” („Dwukropek”, 2006). Zaczyna się od sielskiego obrazka sawanny, potem mamy lwicę goniącą i zagryzającą antylopę.

Na pytanie kto winien,
Nic, tylko milczenie.
Niewinne niebo, circulus coelestis.
Niewinna terra nutrix, ziemia żywicielka.
Niewinny tempus fugitivum, czas.
Niewinna antylopa, gazella dorcas.
Niewinna lwica, leo massaicus.
Niewinny hebanowiec, diospyros mespiliformis.

Tak, świat jest niewinny, bo jest poza dobrem i złem, bo ludzkie miary i wartości nie mają z nim nic wspólnego, bo słowa są naszym wymysłem i nie dotykają istoty rzeczy. W tym sensie Szymborska jest najbardziej humanistyczną polską poetką. Nie dlatego, że mówi o człowieku, bo każdy poeta to robi. I nie dlatego, że się lituje nad żuczkiem, bo tkliwością i litością wybrukowane jest literackie piekło; ale dlatego, że słowa i wartości przypisuje jedynie człowiekowi, co z jednej strony oddziela go od świata rzeczy i zwierząt, ale z drugiej naznacza ten samotny świat wątpliwościami, czy rzeczywiście z powodu tego oddzielenia powinniśmy wpadać w dumę i wywyższenie. Bo że wpadamy w uprzedzenie, to pewne.

Poezja i wartości

Ale to nie wszystko. Jeżeli ktoś powiada, że natura jest wartościowa (czyli że wpisane są w nią wartości), to także powiada, że wartości są naturalne, czyli niewymyślone przez człowieka. By rzecz ująć najprościej: kiedy mówimy, że dolinka z rzeczką jest piękna, to przypisujemy tej dolince coś, co chcemy, żeby posiadała, ale czego ona sama posiadać nie może. Dolinka sama w sobie nie jest ani piękna, ani brzydka (bo nie mówi), choć staje się taka lub taka, gdy tego zechcemy, gdy użyjemy takiego lub innego określenia. Mówiąc uczeniej: wartości nie istnieją obiektywnie, lecz są wynikiem używania języka.

To właśnie mówi nieustannie Szymborska, która oczywiście nie jest nihilistką. Nihilista to ktoś, kto uważa, że wartości nie istnieją w ogóle, a poetka nieustannie o istnieniu wartości nas przekonuje. Szymborska nie jest także relatywistką. Relatywista to ktoś, kto uważa, że wszystkie wartości mają taką samą, by tak rzec, wartość, a Szymborska wierzy jednak w to, że dobro, piękno i prawda przydają życiu ludzkiemu więcej znaczenia. Problem w tym, że Szymborska nie wierzy, by te wartości istniały same w sobie, niezależnie od ludzkich spraw, od ludzkich zatrudnień, od ludzkiego życia.

O tym mówi wiersz „Utopia” z tomu „Wielka liczba” (1976).

Im dalej w las, tym szerzej się otwiera
Dolina Oczywistości.
Jeśli jakieś zwątpienie, to wiatr je rozwiewa.
Echo bez wywołania głos zabiera
I wyjaśnia ochoczo tajemnice światów.
W prawo jaskinia, w której leży sens.
W lewo jezioro Głębokiego Przekonania.
Z dna odrywa się prawda i lekko na wierzch wypływa.
Góruje nad doliną Pewność Niewzruszona.
Ze szczytu jej roztacza się Istota Rzeczy.

W tej utopii oczywiście nie ma miejsca na ludzkie życie, które jest „nie do pojęcia”, jak głosi ostatnia linijka. Oznacza to, że ludzkie życie otoczone jest tym, co nieludzkie, z dwóch stron. Z jednej strony okrąża człowieka świat zwierząt, ludzi, przedmiotów, którym nadajemy znaczenie (inaczej żyć nie sposób), lecz które same w sobie znaczenia nie mają. Z drugiej strony człowiek sam ucieka w to, co nieludzkie, marząc o tym (jak Platon), co nie posiada stempla tymczasowości. Z jednej strony człowiek chwyta to, co nieludzkie, w potrzask swoich słów i pojęć, z drugiej ucieka od samego siebie, od swojej przygodności, tworząc świat niezależny od jakichkolwiek ułomności, wielbiąc piękno bez skazy, idee bez krwi i tłuszczu. Rozpięty między dwoma nieludzkimi porządkami człowiek toczy swoje życie, jak umie, niedoskonale, niefortunnie i nieśmiało. Nigdzie poza światem ludzkim nie ma dla niego ratunku. A i tu ratunek ten raczej wątpliwy.

Nie starczy ust

Wracam do relacji między słowami i rzeczami, bo od tego, tak to widzę, wszystko się u Szymborskiej zaczyna i wszystko się na tym kończy, gdyż chodzi tu przecież o poezję. Szymborska powiada, że relacja ta jest trwale przesunięta i że język nie przylega do rzeczywistości. Oznacza to, że wartości nie spadają nam z nieba i nie istnieją poza naszym zmiennym światem, albowiem to my mówimy, nie świat, i to my każemy słowom oznaczać coś, czego w rzeczywistości nie ma, w czym i nasza nadzieja (na życie ludzkie, arcyludzkie) i nasza klęska (bo nigdy nie dowiemy się, na czym to wszystko polega).

Świat, powiada Szymborska, jest obszerniejszy niż repertuar naszych słów, ale tylko słowa nam są dane, więc, póki się da, poeci powinni przesuwać relacje między nimi a rzeczami, bo tylko wtedy zdziwienie, że świat istnieje w tej postaci, w jakiej jest nam dany, jest w ogóle możliwe.

Z jednej strony człowiek chwyta to, co nieludzkie w potrzask swoich słów i pojęć, z drugiej ucieka od samego siebie, od swojej przygodności, tworząc świat niezależny od jakichkolwiek ułomności, wielbiąc piękno bez skazy, idee bez krwi i tłuszczu. Rozpięty między dwoma nieludzkimi porządkami człowiek toczy swoje życie, jak umie, niedoskonale, niefortunnie i nieśmiało.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Teoretyk literatury, eseista, krytyk literacki, publicysta, tłumacz, filozof. Dyrektor artystyczny Międzynarodowego Festiwalu Literatury im. Josepha Conrada w Krakowie. Stefan and Lucy Hejna Family Chair in Polish Language and Literature na University of… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 40/2012