Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
To kolejny sukces drużyny prowadzonej przez Adama Nawałkę: w październiku Polacy pokonali w Warszawie aktualnych mistrzów świata, Niemców. I choć eliminacje nie są nawet na półmetku – trudno nie zauważyć zmian, które się dokonują w polskiej piłce. Trener ma do dyspozycji grupę piłkarzy radzących sobie na co dzień w najlepszych klubach Europy (Lewandowski, Szczęsny, Piszczek, Milik, Krychowiak...), ale umie sięgnąć też po pomijanego dotąd i będącego kluczem do ostatnich dobrych wyników Sebastiana Milę ze Śląska Wrocław. Bramki dla reprezentacji nie padają tylko po kontratakach, ale również ze stałych fragmentów gry – rzutów rożnych i wolnych. W trakcie meczów szkoleniowiec dokonuje dobrych zmian – wspomniany Mila uratował remis w meczu ze Szkotami. A przy okazji ujawnia się wielki, przytłumiony nieco w czasach wieloletniej smuty, potencjał tej dyscypliny sportu w naszym kraju.
To, co osiągnęli dotąd polscy piłkarze, jest przecież nieporównywalne z sukcesami szczypiornistów czy siatkarzy, od lat sięgających po medale na najważniejszych imprezach świata. Tymczasem wystarczył jeden mecz z Niemcami, by zaproszono ich do najpoważniejszych programów telewizyjnych, prasa poświęciła im okładki, a nad stadionem w czasie treningu zaczął latać helikopter jednej ze stacji. „Piłkarze zjedli śniadanie” – wyszydzany od czasu Euro 2012 napis na żółtym pasku TVN 24 pokazuje nasze łaknienie sukcesu w tym jednym sporcie.
Jak blisko jesteśmy jego osiągnięcia? Po zwiększeniu liczby drużyn grających w finałach mistrzostw Europy awans jest łatwiejszy niż kiedykolwiek. Inni występujący w naszej grupie eliminacyjnej europejscy średniacy – Szkocja, Irlandia – z pewnością pozostają w zasięgu piłkarzy Adama Nawałki. Oni sami zaś – przyznają to w wywiadach – traktują swój zawód poważniej niż ich poprzednicy sprzed kilku czy kilkunastu lat. Bez popadania w przedwczesną euforię można powiedzieć, że zarówno oni, jak ich wyśmiewany bezpośrednio po ogłoszeniu nominacji szkoleniowiec zasługują na cierpliwość i zaufanie kibiców. Postawy, z którymi radzimy sobie równie kiepsko, jak nasi piłkarze z atakiem pozycyjnym.