Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Pogoda odstraszyła wielu krakowian i w tłumie dominowali ci, których podróż do Łagiewnik rozpoczęła się nawet kilkadziesiąt godzin wcześniej. Brodaty, 40-letni Rajko przyjeżdża tu z Chorwacji co roku. Tym razem wynajął autokar i stanął na czele delegacji kilku parafii z Zagrzebia i Zadaru. Ich adriatyckie ortaliony, za lekkie na taki deszcz, wyróżniały pięćdziesięcioosobową grupę pielgrzymów.
- Nawet nie było o tym mowy - mówi zapytany, dlaczego nie wybrali centralnych uroczystości beatyfikacyjnych w ciepłym Watykanie. - Dla większości z nas Kraków był wyborem oczywistym. To jego miasto, jego ziemia. To miejsce stało się dla nas ważniejsze od Rzymu.
Na hałdy Solvayu, z których najlepiej było widać skalę uroczystości, po stromych drewnianych schodach wspina się pod papieski krzyż starszy pan. Na szyi zawiesił trzy kartonowe plansze: z okładkami "Naszego Dziennika", "Niedzieli" oraz obrazem Jezusa z podpisem: "Intronizacja Chrystusa na Króla Polski - warunkiem istnienia". Miał na wzgórzu cały telebim dla siebie: organizatorzy przeszacowali liczbę gości.
Pod filarami domu pielgrzymkowego skryła się 85-osobowa grupa teksańczyków, którzy na wyjazd do Europy skrzyknęli się na stronie internetowej pisma "Catholic Digest". Oprócz Łagiewnik, pojadą jeszcze do Włoch i hercegowińskiego Medziugorja.
Dobrym duchem grupy jest 70-letni Lonocaud, urodzony w Singapurze, dziś mieszkający w Dallas. - Pamiętam Polskę z wizyty w latach 80. Teraz to całkiem inny kraj - wspomina. - Całkiem nieźle odnajduję się w Krakowie. A ten rodzaj religijności, który manifestują Polacy, bardzo mi odpowiada i przypomina wrażliwość katolików z Ameryki.
Atmosfera w Łagiewnikach - wbrew telewizyjnym komentarzom - nie przywodzi na myśl radości papieskich pielgrzymek. Podczas transmisji z Rzymu uderza kontrast smutnych twarzy pielgrzymów z uśmiechniętymi, machającymi flagami i też chroniącymi się pod parasolami (tyle że przeciwsłonecznymi) wiernymi na placu Świętego Piotra. Dla księży rozdających komunię zabrakło parasoli. Po wygłoszonej przez głośniki prośbie, nad wychodzącymi do tłumu kapłanami wierni rozkładają własne.
Dziennikarze pytają: który wymiar tej beatyfikacji jest najważniejszy? Społeczny? Kościelny? Polityczny? Jakie znaczenie będzie mieć ta beatyfikacja dla polskiego Kościoła? Ale dla stutysięcznego tłumu wiernych pod łagiewnicką bazyliką rozpoczęło się już czekanie na kanonizację Jana Pawła II.