Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
I bardzo dobrze, może będzie krótsza – pomyślałem jeszcze przed nocą z niedzieli na poniedziałek, troszkę jak myśli pies ogrodnika, wszak i tak nie miałem zamiaru oglądać, jak co roku zresztą, żenującego pokazu samozadowolenia i hipokryzji, nieudolnie zresztą odgrywanej przez bandę pustaczek i pustaków z kalifornijskim adresem.
Jeden Marlon Brando potrafił sobie z tym poradzić, per procura, swego czasu. Reszta jest, a raczej powinna być milczeniem, choć ostatecznie powtarza się jako wielce przewidywalna żenada. Może więc bez prowadzącego ludzkość szybciej o tym widowichu zapomni, Oscary przelecą przez źrenice z szybkością czarnej pantery, nie przerywając snu. Gwiazdy sobie podogadzają, czerwone dywany będą wdzięcznie przespacerowane, koperty zostaną rozdarte, momenty szoku i nieuniknionego niedowierzania spontanicznie odtworzone, szlachetne apele do ludzkości wygłoszone ex cathedra, i wszyscy do domciu, a widzowie lulu. Bez prowadzącego, bo i niby co tu i dokąd poprowadzić, kiedy się samo toto udaje na manowce, na bezsensu przełęcze.
Ale, ale, niech żywi nie tracą nadziei, może już 2020 będzie rokiem przełomu w dziejach oscarowego jubla. Przecież teraz mamy hologramy! Jak już swego czasu pisałem, po Tupacu wskrzeszony został niejaki Dio, jego holotrasa koncertowa była ani chybi sukcesem, gdyż teraz występujące „na żywo” hologramy mnożą się na potęgę: Roy Orbison, Amy Winehouse, Abba, Maria Callas, Papa Dance, Papa Smerf, Sławomir... nie, Sławomir nie, on nie musi być hologramem, on potrafi „koncertować” na żywca w dwóch miejscach naraz, na razie tylko w Sylwestra. Sławomir jednak nie, ale reszta tak, naprawdę, wybiera się na hologramowe tournée już w tym roku, rozpoczętym przez Sławomira w Dwójce TVP pana Jacka. Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale nawet Frank Zappa doczeka się hologramowego wcielenia oraz – co za tym idzie – trasy koncertowej. Rodzina ponoć jest podekscytowana (rodzina Franka, nie moja).
W związku z powyższym pozwalam sobie wyświetlić śmiałą propozycję, dzielę się pomysłem, występuję z inicjatywą mogącą uratować twarz Oscarów, nadać choć cień sensu wręczaniu statuetek wzajemnej adoracji: niech następną ceremonię poprowadzi hologram Marlona Brando! ©