Jawność Ukrytego

Co za paradoks! Sens święta, którego treścią jest największe Odkrycie, przez swoją popularną nazwę – Trzech Króli – zostaje raczej zakryty przed naszymi oczami.

03.08.2023

Czyta się kilka minut

Cushendall, Irlandia, czerwiec 2010 r. / Cathal McNaughton / Reuters / Forum
Cushendall, Irlandia, czerwiec 2010 r. / Cathal McNaughton / Reuters / Forum

Badacze ludzkiego umysłu powiadają, że najlepiej przyswajamy opowieści. Każda teoria, doktryna czy nawet pojedyncze twierdzenie – choćby nie wiem jak ważne i jak jasno sformułowane – ustępuje miejsca w świadomości, a jeszcze bardziej w pamięci opowiedzianej historii. A już bezkonkurencyjne są opowieści, których bohaterami są postaci do nas podobne: inni ludzie albo ktoś, w kim możemy rozpoznać nasze własne cechy (antropomorficzni bogowie, elfy i krasnoludy, spersonifikowane zwierzęta).

Epiphania Domini – Objawienie Pańskie wedle kalendarza liturgicznego świętujemy 6 stycznia, dwa tygodnie po Bożym Narodzeniu. W powszechnej świadomości jest to jednak przede wszystkim święto Trzech Króli. Nic w tym dziwnego, czytana bowiem w tym dniu ewangeliczna opowieść o magach przybyłych do Judei ze Wschodu w poszukiwaniu niedawno narodzonego króla jest tak dramatyczna i plastyczna zarazem, iż bez trudu opanowuje świadomość nie tylko prostych ludzi, ale i poetów, jak Yeats, Eliot czy Staff, albo malarzy, jak Giotto, Leonardo i Rembrandt.

Wizje i teksty

Objawienie Boga to fundamentalna idea dla wielu religijnych tradycji, w tym chrześcijaństwa. Z drugiej strony niewiele jest religijnych pojęć, co do których istnieje tak wiele nieporozumień i niezgodnych ze sobą interpretacji.

Być może najbardziej popularne użycie tego słowa wiąże się ze zjawiskami takimi jak przeżycia św. Faustyny Kowalskiej. Jak wiemy z jej „Dzienniczka”, przez wiele lat doświadczała wizji Jezusa, który kierował do niej specjalny przekaz. Teologia nie ceni jednak zbytnio tego typu objawień – nie uważa, by chrześcijanie musieli wierzyć w ich autentyczność. Objawienia, na którym opiera się w swoim dogmatycznym rozumieniu chrześcijaństwo, trzeba szukać gdzie indziej.

Znajdziemy je – to teologicznie znacznie popularniejsza odpowiedź – w Biblii oraz w Tradycji (owo „oraz” dodają katolicy i prawosławni, protestanci pozostają przy sola scriptura). W tej perspektywie kusi, by rozumieć objawienie jako święty tekst. Jest to pogląd rozpowszechniony w religijnej historii ludzkości. W tradycjach indyjskich w postaci idei śruti – tego, co usłyszane (w domyśle: z boskiej, absolutnej sfery rzeczywistości); to, co usłyszane znajdziemy w spisanych hymnach wedyjskich. W większości nurtów islamu podobnie postrzegany jest Koran – zapis słów, które podyktował Prorokowi w imieniu Boga archanioł Gabriel. Idea taka nie jest też obca judaizmowi. Są szkoły, najczęściej kabalistyczne, które uważają, że istnieje Niebiańska Tora, Boski Tekst stanowiący wyraz natury Boga i osnowę świata.

W chrześcijaństwie też czasem myślano podobnie o Biblii – w popularnej formie takie rozumienie wyrażane było np. w formie obrazków i ilustracji, na których Duch Święty w postaci gołębicy szepcze do ucha biblijnemu skrybie natchnione słowa.

Problematyczność takiego rozumienia objawienia ujawnia się jednak, gdy zorientujemy się, że wszystkie teksty uznawane za natchnione w ten sposób są dogłębnie uwarunkowane kulturą, w której powstały. Dziedziczą jej zasób słownictwa, metafory, kategorie myślowe. Zbadanie szerszego kontekstu kulturowego ujawnia też liczne zapożyczenia i inspiracje – także z tradycji później uznanych za obce (dobrymi przykładami są tu biblijna opowieść o potopie i sumeryjski epos o Gilgameszu).

Co więcej, uważna i krytyczna lektura każdej z ksiąg uznawanych w różnych religiach za objawione pozwala dostrzec ich wewnętrzne teologiczne zróżnicowanie, a nawet sprzeczności pomiędzy rozmaitymi ideami, które dana księga przekazuje. W przypadku większości świętych pism – na pewno jest tak, gdy chodzi o teksty biblijne – wiąże się to z historią ich powstawania. Choć bowiem czasami o tym zapominamy, sama nazwa „Biblia” jest rzeczownikiem w liczbie mnogiej – znaczy po grecku: „księgi”. Biblia nie jest jedną książką, ale zbiorem wielu tekstów należących do różnych gatunków literackich, napisanych w różnych czasach i w różnych okolicznościach. Co więcej – większość z nich ma długą historię powstawania: od funkcjonowania w formie ustnych przekazów, przez spisywanie fragmentów, po łączenie ich w większe całości i redagowanie ostatecznych wersji. Te, które znamy dzisiaj, są efektem pracy wielu ludzi, czasami należących do różnych pokoleń.

Historia

Długi i skomplikowany historyczny proces powstawania ksiąg biblijnych sugeruje, by Objawienie rozumieć inaczej niż jako „dyktowanie” przez Boga natchnionego tekstu. Lepiej ująć je właśnie jako historię – proces złożony z wielu wydarzeń, których uczestnikiem byli nie tylko ludzie, lecz również Absolut, oraz prób zrozumienia ich sensu przez człowieka.

Można powiedzieć, że takie ujęcie zaakceptowali biskupi zgromadzeni na Soborze Watykańskim II. W Konstytucji o Objawieniu „Dei verbum” możemy przeczytać, że „plan objawienia urzeczywistnia się przez czyny i słowa wewnętrznie z sobą powiązane, tak że czyny dokonane przez Boga w historii zbawienia ilustrują i umacniają naukę oraz sprawy słowami wyrażone, słowa zaś obwieszczają czyny i odsłaniają tajemnicę w nich zawartą” (DV 2).

Zaletą jest tu nie tylko uwzględnienie rzeczywistej historii powstawania świętych ksiąg, lecz przede wszystkim ściślejsze połączenie idei objawienia z ludzką egzystencją. Gdy utożsamiamy objawienie z tekstem, zawężamy je do wymiaru informacyjnego. Gdy wskazujemy, że objawienie jest procesem, tj. dzieje się w historii przeżywanej przez ludzi, możemy też zauważyć, że nie jest ono jedynie przekazaniem informacji, lecz przede wszystkim nawiązaniem łączności pomiędzy rzeczywistością boską i ludzką. Jak określa Vaticanum II: „Przez to zatem objawienie Bóg niewidzialny w nadmiarze swej miłości zwraca się do ludzi jak do przyjaciół i obcuje z nimi, aby ich zaprosić do wspólnoty z sobą i przyjąć ich do niej”.

Koncepcja Bożego objawienia jako historii – splatających się wydarzeń i słów – rodzi jednak problemy. Podstawowy polega na tym, że w tym procesie Bóg nigdy i nigdzie nie występuje w swojej czystej, boskiej postaci. Patrząc z zewnątrz na historię objawienia, widzimy jedynie ludzi i ich działania oraz wydarzenia naturalne. To w świadomości wierzących zdarzenia i działania nabierają religijnego, objawiającego sensu. Tylko dzięki świadomości wiary można w określonych faktach rozpoznać obecność i działanie Boga.

Świadomość

Kluczowa zatem jest świadomość – i jej przemiana. Jeśli szukać gdzieś najbardziej jawnego działania Boga, to właśnie w tej sferze. Tu jest źródło objawienia. Uznanie tego nie oznacza sprowadzenia boskiej epifanii do czysto subiektywnego, wewnętrznego przeżycia. Liczą się także wydarzenia z intersubiektywnie dostępnej przestrzeni, cała tkanka historii. Świadomość człowieka kształtuje się bowiem i funkcjonuje zawsze w kontekście doświadczenia świata zewnętrznego, a zwłaszcza w sieci międzyosobowych relacji – w ludzkiej wspólnocie. Świat objawia Boga tylko wówczas, gdy boski impuls przemieni świadomość, w której świat ten się odbija.

Wbrew pozorom nie są to tylko teoretyczne rozwiązania czysto pojęciowych problemów. Przyjęcie powyżej naszkicowanej koncepcji objawienia ma egzystencjalnie namacalne konsekwencje. Skoro bowiem objawienie Boga dzieje się przede wszystkim w ludzkiej świadomości, a dopiero wtórnie w wydarzeniach historii oraz w tekstach je opisujących i objaśniających, to znaczy, że nasza współczesna sytuacja pod względem ujawniania się Boga nie różni się istotnie od sytuacji Mojżesza, Izajasza, Ruth Moabitki, Szymona i Andrzeja czy Marii Magdaleny.

To nie jest tak, że osoby występujące na kartach ksiąg biblijnych bezpośrednio doświadczały jakichś niesamowitych objawiających wydarzeń, o których my możemy tylko przeczytać. Ich życie było tak samo zwykłe – i tak samo niezwykłe – jak nasze. To ich świadomość rozpoznawała w historycznym procesie, który toczył się dookoła, boską obecność i działanie. Ich sąsiedzi – z domu, wsi czy kraju obok – widząc to samo, Boga nie dostrzegali. Podobnie może być z nami: możemy być ludźmi, którzy widzą, albo którzy są ślepi.

Droga

I tu warto wrócić do magów ze Wschodu. Opowieść o nich pokazuje, że przemiana świadomości, która umożliwia rozpoznanie w biednym dziecku Króla, wiąże się z wyruszeniem w drogę, zmianą całego życia. Odwróceniem umysłu od gwiazd i zwróceniem go w stronę zwykłego domu.

Większość biblistów twierdzi, że opowieść o wędrowcach ze Wschodu to midrasz, legenda, że nie ma sensu szukać magów wśród konkretnych postaci z przeszłości. Pewnie to prawda. Tym lepiej. Prawdziwie świętować będziemy Trzech Króli, jeśli w opowieści o nich rozpoznamy siebie. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof i teolog, publicysta, redaktor działu „Wiara”. Doktor habilitowany, kierownik Katedry Filozofii Współczesnej w Akademii Ignatianum w Krakowie. Nauczyciel mindfulness, trener umiejętności DBT®. Prowadzi też indywidualne sesje dialogu filozoficznego.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 1-2/2022