Jan nie napisał więcej

Kto - poza księżmi - pamięta, jak kończy się Ewangelia Janowa? Odważę się powiedzieć, że prowokacyjnie: "Jezus dokonał jeszcze wielu innych rzeczy. Gdyby je chcieć opisać, (...) świat nie pomieściłby ksiąg, które by trzeba napisać".

06.04.2009

Czyta się kilka minut

Ale Jan ich nie pisze. To jest koniec jego relacji o Jezusie. Dwa jego listy to wprowadzanie nas w chrześcijaństwo, Apokalipsa to wizja przyszłości. A i pozostali Ewangeliści dali nam opowieści bardzo skromnych rozmiarów. O największym i najważniejszym w całej historii świata wydarzeniu powstały cztery niewielkie książki. Tyle że po dziś dzień czytamy je wciąż na nowo i odkrywamy je ciągle tak, jakby były nam dawane teraz, dzień po dniu. Te same słowa.

A równocześnie zalewa nas topiel mnożących się bez wytchnienia coraz i coraz nowych słów, mówionych i pisanych, przekazów, książek. Całodobowe programy mediów elektronicznych stwarzają ciśnienie, w którym przerwa w mówieniu nie może być odbierana inaczej niż jako niedopuszczalna awaria, skandal po prostu. Słowa wypływające co dzień z komputerów coraz bardziej przypominają zgromadzenia indywiduów, z których nikt nie jest ciekaw, co mówi ktoś inny, czyha tylko, by jak najszybciej samemu zabrać głos i wylać z siebie to wszystko, co jemu z kolei zdaje się jedynie ważne i ciekawe. I nawet książki-świadectwa zdają się nieraz ulegać gorączce rywalizacji, która każe się ścigać z innymi w pierwszeństwie zasług czy bodaj doświadczeń, w których się uczestniczyło i o których koniecznie wiedzieć powinien cały świat.

Dopiero co zastanawiałam się nad powinnością pamięci, która przecież zobowiązuje do słowa właśnie. Mówionego i pisanego. Ale przecież słowa wiernego. W kontekście dopiero co przeżywanej awantury o "mówione źródła historii", które okazały się zbieraniem anonimowych plot i pomówień, ani sprawdzanych, ani ważonych w kategoriach przydatności i potrzeby dociekania przeszłości, powróciło hasło "prawdy, która wyzwala" i ostrzeżeń, że żądanie odpowiedzialności za słowo to "wołanie o cenzurę". Okazało się jeszcze raz, że ewangeliczny tekst o prawdzie, którą uosabia Bóg-Człowiek, podstawia się jako usprawiedliwienie manipulacji pseudoinformacjami, a ósme przykazanie Dekalogu, którego nie neguje nawet żaden kodeks karny w cywilizowanym świecie, w ogóle może nie być brane pod uwagę, bo "wolność słowa" nawet oszczerczego, wywindowana została do rangi najwyższej. I w tej sytuacji powraca pytanie: a może to milczenie jest tym, co potrzebne częściej, niż nam się zdaje? I to potrzebne nie tylko tym, którzy jak Norwid "smutni że aż Bogu smutno", ale nam wszystkim?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, publicystka, felietonistka, była posłanka. Od 1948 r. związana z „Tygodnikiem Powszechnym”, gdzie do 2008 r. pełniła funkcję zastępczyni redaktora naczelnego, a do 2012 r. publikowała felietony. Odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 15/2009