Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
jakie są żelazne zasady stworzenia hitu (sprawdzone przez zachodnich – w tym również amerykańskich – naukowców oraz praktyków).
Jednak najpierw podstawowe zastrzeżenie: jeśli, nie daj Boże, potrafisz na czymś grać – natychmiast przestań! Najlepiej po prostu zastaw śmiecia w lombardzie albo wyrzuć na śmietnik. Instrument cię tylko rozprasza. Jeśli nawet jeszcze tego nie rozumiesz, zrozumiesz z czasem... Teraz konkrety.
1. W ciągu pierwszych 60 sekund (maksymalnie!) musi paść tytuł piosenki. To szczególnie ważne ze względu na internety: potencjalny fan słyszy coś gdzieś, gugla, co to, więc musi wiedzieć, co gugla. Jak nie znajdzie, czuje się wykluczony. Przykładowo, musi usłyszeć wyraz „Edelweiss”.
2. Nigdy, ale to przenigdy nie próbuj być oryginalny. Powtarzam: absolutnie nie sil się na oryginalność, zwłaszcza w warstwie tekstowej. Generalnie słowa nie mają absolutnie żadnego znaczenia – z wyjątkiem refrenu, gdzie akurat mają zasadnicze znaczenie i muszą być maksymalnie wpadające w ucho i możliwie bezsensowne: „hey, hey, na, na” jest najlepsze. Świetnie robi wieloznaczne jodłowanie, jak w „Bring Me Edelweiss”.
3. Sprawdź, co było hitem parę lat temu, i zrób cover. Plus: każdy decydent radiowo-telewizyjny (nie mówiąc już o tzw. „internautach”) rzuci uchem na początek (wszak tylko na to rzuca uchem) i od razu polubi. Minus: nie masz tantiem. Wniosek: musisz zrobić niby-oryginał, ale żeby brzmiał jak cover. Ukradnij coś Abbie, najlepiej. „Hung Up” tzw. Madonny albo „Bring Me Edelweiss” dają przykład, jak zwyciężać mamy. Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie.
4. Jeśli chcesz zrobić swój własny cover, zapomnij punkt trzeci i przejdź do punktu piątego.
5. Nie może być za długie, bo się znudzą. Jeśli dłużej niż 4 minuty, to zapomnij. Poniżej 3.30, optymalnie 3.20. Na przykład „Bring Me Edelweiss” tyle trwa (bez intra i outra).
6. Parzystość to podstawa, i to par excellence sine qua non. Rytm jak najprostszy – na cztery. Wszystko musi się dzielić na cztery. Pstrykasz dwa razy w takcie, to oczywiste.
„That’s the way a-ha, a-ha. I like it a-ha, a-ha. That’s the way a-ha, a-ha. I like it a-ha, a-ha”.
7. Refren jest najważniejszy! Im szybciej przechodzisz do refrenu, tym lepiej. Przykładowo w „Bring Me Edelweiss” refren świdruje po kilkunastu sekundach.
8. Usłyszą siedem razy i masz ich! Przed Twe ołtarze zanoszą błaganie.
PS. To nie jest felieton polityczny. ©