Jak repolonizować pisma kolorowe?

Prezes w schyłku ubiegłego tygodnia przeniósł swe zainteresowanie w obszary, na których dotychczas nie operował.

10.12.2012

Czyta się kilka minut

Od owego piątku, po wykładzie na uniwersytecie zielonogórskim, przyjazne mu masy stanęły przed kolejnym wyzwaniem – będą pod jego przywództwem repolonizować pisma kolorowe. Nacjonalizowanie przemysłu czy banków to nie są nowe pomysły, nacjonalizowanie pism kolorowych to idea świeża i powabna.

Prezes jest jednym z niewielu miejscowych celebrytów, o którym w istocie wiadomo prawie tyle, co nic. Ani co je, ani co lubi czynić w czasie wolnym. Nikt nie wie, czy tańcuje i czy uprawia jakiś sport. W odróżnieniu od innych bohaterów sceny politycznej, nie znamy detali jego muskulatury, a w odróżnieniu od obecnego wicepremiera, nic nie wiemy o kształcie jego uszu z okresu kłopotów adolescenta. Prezes swój pustelniczy tryb życia przerywa raptem od czasu do czasu publicznym obiadem z panią Gilowską. Nikt nie wie, gdzie prezes jeździ na wakacje ani co tam robi. Nic nie wiemy o jego słabościach, niczego o silnych stronach. Poza działalnością ściśle naukową, taką jak ów publiczny występ na Alma Mater Viridimontanae, i poza polityką, którą się pasjonuje, jesteśmy skazani na domysły. Coś się jednak zmienia, można dziś bowiem uznać za pewne, że prezes wertuje prasę kolorową. Jest to news zaskakujący.

Wyobrażenie sobie prezesa siedzącego nad dowolnym pismem z tego segmentu jest rodzajem fantazji, która w każdych kręgach musiała dotąd być uznana za chorą. Analiza, skąd reprezentatywny pakiet polskojęzycznej prasy kolorowej znalazł się w zasięgu jego ręki na tyle długo, by mógł on sobie o tych gazetach wyrobić pogląd, wydaje się podstawą dla badań nad newsem. Prezes, co wiemy, niczego nie kupuje sobie sam, nie chadza przecież do sklepów częściej niż raz na cztery lata. Wszystko, od podkolanówek po domy, kupują zań jego pracownicy bądź wolontariusze. A zatem, prasę kolorową dostarczył mu ktoś z ludzi mających stały i nieskrępowany dostęp do jego biurka, gazetnika lub nachtkastlika. Można z dużą dozą prawdopodobieństwa uznać, że dostęp taki ma pomoc domowa. Pomoc kupiła i zapomniała, zostawiła wśród dwukolorowych lektur prezesa, ołówkowych szkiców mów i rozsianych po gabinecie dzieł Feliksa Konecznego, dlatego pakiet ów musiał się rzucić prezesowi w oczy.

Można sobie wyobrazić wrażenie, jakie na prezesie wywarła zawartość tych gazet, pierwszy raz widzianych – od porad kulinarnych po intymne, od formy graficznej po językową, na śliskości papieru skończywszy. Wszystko to żłobi w rozumie każdego czytelnika bruzdę, której nie sposób zasklepić szorstką lekturą „Naszego Dziennika” czy słuchaniem poczciwych podsumowań ojca Rydzyka. Prezes zrozumiał, że wydawców pism kolorowych należy natychmiast nadziać na widelec energii własnej i jego zwolenników. Jest to reakcja absolutnie zrozumiała.

Wszystko, co prezes czyta, przegląda pod kątem poszukiwań wątków antypisowskich i antypolskich. Ma na te tematy swoją refleksję, której nie sposób odmówić sensu, zważywszy, że jest to jedyne hobby, jakie ma. Prezes jest też jedynym czytelnikiem prasy kolorowej na świecie zajmującym się tym, co wewnątrz, na poważnie. To najpewniej efekt debiutu czytelniczego. Stąd może jedyną radą, jaką znalazł, nieco ad hoc redaktorską receptą na zmianę ich kształtu i zawartości, jest repolonizacja właśnie. Repolonizowanie tych pism będzie na pewno wspaniałym spektaklem, który rzuci na kolana samego Orbána, który zawzięcie rehungaryzuje, ale tego jeszcze nie wymyślił. Repolonizacja będzie atrakcją kryzysu prasy papierowej, im prędzej się zacznie, tym lepiej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru TP 51/2012